piątek, 6 stycznia 2017

Epilog

Miłość to nie tylko wyznanie drugiej osobie, że się ją kocha. Słowna deklaracja to dopiero początek, po którym przychodzi czas na to, aby to uczucie okazywać. Codziennie, w każdej sytuacji zwykłego życia. Nie wystarczy powiedzieć komuś, że się go kocha, żeby go przy sobie zatrzymać. Przekonałam się o tym wiele razy w ciągu ostatniego roku. Zrozumiałam również, że nie jest łatwo być w związku, a przecież mogłoby się wydawać, że mam to opanowane do perfekcji, skoro tylko niewielką część dorosłego życia spędziłam jako singielka. Rzecz w tym, że nigdy nikogo nie kochałam tak jak Michiego i nigdy na nikim nie zależało mi tak jak na nim. Nie mogę powiedzieć, że życie z nim wygląda jak w bajce, w której wszystko zawsze idealnie się układa. Na początku wyobrażałam sobie, że tak właśnie będzie, ale rzeczywistość szybko dała o sobie znać. A mnie to wcale nie przeszkadzało i nie przeszkadza do tej pory. Uwielbiam to, że Michi ma w każdej kwestii swoje zdanie, często różne z moim. Uwielbiam to, że czasem się kłócimy, tylko po to, żeby chwilę później móc pocałować się na zgodę. Uwielbiam to, że bycie z nim wymaga ode mnie wyrzeczeń i poświęceń. Uwielbiam to wszystko, bo dzięki temu wiem, że nasz związek żyje i że mój partner nie jest pozbawionym emocji posągiem, jakiego czasem przypominał Lucas, ale prawdziwym mężczyzną, który jest ze mną, bo mnie kocha, a nie dlatego, że przynosi mu to materialne korzyści.
Wiele się zmieniło w ciągu ostatniego roku. Wiedeń przestał być moim ukochanym miastem, a zaczął kojarzyć się z pustym mieszkaniem, które czekało na mnie za każdym razem, gdy wracałam od Michiego. Z ojcem, który pomimo swoich wcześniejszych deklaracji nie umiał, a nawet nie chciał zaakceptować mojego związku z kimś zajmującym się tak niepoważną profesją, za jaką uważał skoki narciarskie. Z mamą, która nie potrafiła stanąć w tym sporze po mojej stronie i spróbować przekonać ojca do Michaela. Ze znajomymi, dla których moje porzucenie narzeczonego-lekarza dla sławnego sportowca stało się sensacją roku. Po zakończeniu sezonu zimowego, w trakcie którego Michiemu udało się ponownie wygrać Turniej Czterech Skoczni, zdobyć tytuł Mistrza Świata oraz wywalczyć Kryształową Kulę, podjęłam ostateczną decyzję o przeprowadzce do Linzu. Nie tylko dlatego, że od tej pory to tam Michi miał spędzać większość czasu na treningach. Miałam już dość ojca, który, dowiedziawszy się o zarobkach mojego ukochanego, zupełnie niespodziewanie zaprosił nas na kolację oraz znajomych, którzy z podobnych względów już od dłuższego czasu stawali się coraz bardziej natarczywi z telefonami i wiadomościami – jedna koleżanka ze studiów spytała nawet nieśmiało, czy nie zechciałabym w jej imieniu poprosić Michiego, aby został ojcem chrzestnym jej nowo narodzonego synka. Moje życie było dużo lepsze, kiedy przebywałam w Linzu. Miałam tam Leah, wprawdzie bardziej niż zwykle zajętą Andreasem, odkąd zakończył karierę i wziął z nią ślub, ale zawsze gotową znaleźć dla mnie trochę czasu, rodziców Michiego, którzy traktowali mnie jak rodzoną córkę, no i samego Michiego, z którym nienawidziłam się rozstawać. Właśnie dlatego opuściłam Wiedeń bez większego żalu. Teraz, gdy mieszkam u Michaela, nie rozstajemy się praktycznie wcale. Jego mieszkanie wprawdzie nie jest tak przytulne jak moje, ale nie narzekam na nie, bo wyprowadzka z niego to tylko kwestia czasu – nasz nowy dom, który urządzę całkowicie po swojemu, już zaczął się budować na przedmieściach Linzu, niedaleko domu Leah i Andreasa oraz znacznie bliżej domu rodziców Michiego niż apartament w centrum miasta.
Czasem jednak wracam do Wiednia pod mniej lub bardziej ważnymi pretekstami. Tak jak teraz, kiedy przyjechałam tu po to, aby ostatecznie załatwić sprawy związane ze sprzedażą mojego mieszkania, chociaż równie dobrze mogłam zrobić to na odległość. Jestem wdzięczna Michiemu, że nie ma mi za złe sentymentów i że zazwyczaj towarzyszy mi w tych krótkich odwiedzinach. Tym razem również przyjechał do Wiednia ze mną. Co więcej, sam namówił mnie na przechadzkę po ogrodach Pałacu Schönbrunn. O dziwo, nie roi się w nich od turystów, chociaż dzień jest piękny. Promienie majowego słońca przyjemnie muskają skórę na moich odkrytych ramionach, podobnie jak płatki róż kwitnących na bujnych krzewach. Przechadzając się między nimi wdycham ich zapach, który kojarzy mi się z dzieciństwem. To tutaj w wolnych chwilach przychodziłam z mamą. Uwielbiałam chować się przed nią w labiryntach i innych zakamarkach ogrodu. Przed Michim nie mam zamiaru uciekać. Ściskam jego dłoń, żeby uniemożliwić ucieczkę również jemu, chociaż wiem, że nie ma zamiaru jej podejmować. A raczej wiedziałabym w każdej innej sytuacji, bo teraz, gdy patrzę w jego od rana zamyślone oblicze, ogarniają mnie wątpliwości.
— Michi, wszystko w porządku? — pytam wreszcie, kiedy orientuję się, że w ogóle nie słucha mojej opowieści o nieszczęśliwym życiu cesarzowej Sissi.
Robi jeszcze dwa kroki naprzód, nim zauważa, że ja stoję w miejscu. Odwraca się w moją stronę ze zdezorientowaniem wymalowanym na twarzy.
— Słucham? Mówiłaś coś?
Przewracam oczami, bo nie mogę się powstrzymać przed okazaniem irytacji. Chwilę później czuję z tego powodu wyrzuty sumienia, dlatego pytam:
— O czym tak rozmyślasz?
— O niczym — odpowiada, tym razem natychmiast.
Nie mam ochoty na taką rozmowę. Posyłam mu pobłażliwe spojrzenie, po czym mijam go, kierując się w stronę pergoli porośniętej różami.
— Daj znać, jak zechcesz normalnie pogadać — dodaję na odchodnym.
W cieniu pergoli wdycham chłodniejsze powietrze. Nie lubię, kiedy ukrywa przede mną swoje problemy i nie lubię też naciskać na niego, żeby mi je wyjawił. Boję się, że teraz znów może chodzić o Stefana, z którym w ostatnim czasie nie dogaduje się najlepiej. Kraftowi ciężko jest przyjaźnić się z Michim, odkąd ten jest ze mną, natomiast Michi nie przyjmuje tego wiadomości i robi wszystko, aby tę przyjaźń kontynuować. Wspieram go przy tym, jak mogę, ale czasem po prostu mam dość. Stefan widzi we mnie rywalkę i z tego powodu nie potrafię żywić do niego pozytywnych uczuć. To trudne doradzać Michiemu, w jaki sposób może ratować tę przyjaźń, podczas gdy w głębi duszy chciałabym, żeby się skończyła.
Słyszę, że idzie za mną, dlatego zwalniam kroku, dając mu szansę, aby mnie dogonił.
— Lisa... — Niespodziewanie łapie mnie za rękę.
Odwracam się z nadzieją, że przemyślał sprawę i zechce ze mną porozmawiać. Jestem zaskoczona, kiedy mój wzrok nie napotyka jego twarzy na tym samym poziomie co zawsze. Mija dłuższa chwila, nim orientuję się, że to dlatego, że klęczy przede mną na jednym kolanie, jedną dłonią wciąż ściskając moją rękę, a w drugiej trzymając czerwone pudełeczko.
— O Boże... — to jedyne, co jestem w stanie wydusić ze ściśniętego gardła.
Na chwilę wypuszcza z uścisku moją dłoń i otwiera pudełeczko, a wtedy moim oczom ukazuje się najpiękniejszy pierścionek, jaki w życiu widziałam. Jest wąski, wykonany z białego złota, a na jego środku umieszczony jest mały brylant. Skromny, ale właśnie ze względu na ten minimalizm taki gustowny. Jak sam Michi kiedyś określił, doskonale pasujący do mojej dłoni. Po prostu idealny.
— Liso Meyer, czy zechcesz zostać moją żoną?
Jego pytanie zadane drżącym głosem wyrywa mnie z zamyślenia. Patrzę na niego, na mężczyznę będącego miłością mojego życia, który teraz jest zdenerwowany bardziej niż przed oddaniem skoku w drugiej serii konkursu mistrzostw świata i zastanawiam się, jak to jest możliwe, że w ogóle ma jakieś wątpliwości co do tego, jak będzie brzmiała moja odpowiedź.
— Tak — mówię bez chwili zastanowienia.
Szeroki uśmiech natychmiast rozjaśnia jego twarz. Podrywa się z ziemi i nim zdążę się zorientować w sytuacji, całuje mnie namiętnie.
— Kocham cię — wyznaje pomiędzy pocałunkami.
— Ja ciebie też — odpowiadam.
Zakłada pierścionek na mój palec dopiero po chwili, a potem kontynuuje przerwany pocałunek. Moje stopy twardo stoją na ziemi, a mimo tego czuję, jakbym ze szczęścia unosiła się w powietrzu. Najpiękniejsze miejsce w moim ukochanym mieście, różana pergola odgradzająca nas od całego świata i prześliczny pierścionek – oświadczyny Michiego nie mogły być bardziej idealne. Delikatnie odsuwam się od niego i głaszczę jego policzek.
— Jesteś cudowny — mówię, a uśmiech, jaki te słowa wywołują na jego twarzy, jest jeszcze piękniejszy niż pierścionek, który przez chwilą dostałam. — Od jak dawna to planowałeś?
— Od bardzo dawna — odpowiada z lekkim zakłopotaniem. — Chciałem to zrobić już ostatnio, gdy jechałaś do Wiednia, ale pogoda była paskudna i wiedziałem, że nie dasz się namówić na spacer.
Wybucham śmiechem, dzięki czemu Michi nieco się rozluźnia. Wciąż jest jednak mocno przejęty i zdenerwowany.
— Przestań się już tak stresować — ganię go żartobliwym tonem.
— Łatwo ci powiedzieć, skoro masz już doświadczenie w zaręczynach. To mój pierwszy raz, pamiętasz?
— A pamiętasz, że dla mnie tamten raz już się nie liczy? Zresztą i tak przebiłeś Lucasa – nie mogłabym sobie wyobrazić lepszych oświadczyn.
— Cieszę się. Ale to dopiero początek niespodzianek — mówi z szelmowskim uśmiechem.
— Tak? A co jeszcze zaplanowałeś?
Nie otrzymuję odpowiedzi na to pytanie. Michi chwyta moją dłoń i rusza w stronę wyjścia z pałacowych ogrodów. Przez chwilę mu się opieram, chcąc, żeby zdradził mi tajemnice już teraz, ale on okazuje się silniejszy. Dlatego przyspieszam kroku i zrównuję się z nim. Przemierzamy ścieżkę razem, przytulając się do siebie. Ku niespodziankom i ku naszej wspólnej przyszłości.

KONIEC

*

 Może na początek, zanim całkiem się rozpłaczę, opowiem Wam coś o początkach tej historii. To był koniec zimy 2015 roku. Miałam szesnaście lat i przeżywałam pisarski zastój. Byłam też wtedy totalnie zakochana w Michim i każdą wolną chwilę poświęcałam na snucie opowieści miłosnych z nim i ze mną w rolach głównych. Szukałam w internecie jakichś fan fiction o nim, ale nie znalazłam wtedy nic ciekawego, więc stwierdziłam, że nie ma innego wyjścia - muszę zacząć pisać własne. Tak też zrobiłam. Połączyłam zauroczenie z pasją i w ten oto sposób powstał początek Ciepła twoich słów. Napisałam prolog, rozdział pierwszy i początek drugiego i na tym się skończyło. Do pisania wróciłam dopiero latem, już sama nie pamiętam, dlaczego, bo przecież ze skokami lato ma niewiele wspólnego. Po długich rozmyślaniach założyłam bloga i zaczęłam spędzać długie godziny na rozsyłaniu linka do niego oraz na czytaniu Waszych opowiadań. Teraz, po niespełna półtora roku, mogę stwierdzić, że tamtego lipcowego dnia podjęłam jedną z najlepszych decyzji w całym moim życiu. Poznałam niesamowite osoby, od których usłyszałam masę miłych słów i które utwierdziły mnie w przekonaniu, że pisanie to właśnie to, co chcę robić w życiu. Dziękuję Wam za to, że byłyście tu ze mną przez cały ten czas, dodawałyście motywacji i wspierałyście w gorszych chwilach. Bywały momenty, kiedy czytając Wasze komentarze po prostu płakałam ze wzruszenia. Na samym początku mówiłam, że piszę to opowiadanie tylko i wyłącznie dla siebie, ale potem to się zmieniło. Zaczęłam pisać również dla Was, czasem nawet bardziej niż dla samej siebie. To miała być tylko prosta historia, którą będzie się pisało łatwo i przyjemnie, a skończyło się na tym, że włożyłam w nią całe swoje serce i zostawiłam w niej spory kawałek siebie.
Szczególne podziękowania chciałabym skierować do Annie Kannie - za wszystkie Twoje komentarze, które czytałam po kilka razy, za rozmowy na Twitterze i Facebooku, które sprawiają, że czuję się lepiej nawet w ciężkich momentach, za całe wsparcie, jakiego mi udzielasz, za motywacyjne kopy i w ogóle za to, że weszłaś tu pewnego dnia, zostawiłaś komentarz i dzięki temu mogłam poznać najlepszą IBF, jaką tylko mogłam sobie wymarzyć; oraz do moich przyjaciółek Agaty, Agaty i Emilki, za Waszą cierpliwość do mnie nawet w momentach, gdy to opowiadanie było jedyną rzeczą, o jakiej potrafiłam z Wami rozmawiać i za wszystkie rady, jakich mi udzieliłyście.
Te cztery osoby odegrały największą rolę w tworzeniu tego opowiadania, ale gdyby nie komentarze Was wszystkich, to zabrakłoby mi motywacji do pisania pewnie gdzieś w okolicach piątego rozdziału, dlatego DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ I JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM ♥ Zakładając tego bloga nie miałam pojęcia, że będzie się on cieszył takim zainteresowaniem, dlatego teraz cieszę się jeszcze bardziej.
Kocham tę historię i dlatego ciężko jest mi się z nią rozstawać. Ciężko jest mi w ogóle uwierzyć w to, że to już jej koniec. Na pewno wrócę do niej niejednokrotnie i mam nadzieję, że Wy też to zrobicie. A tymczasem zapraszam Was na mojego nowego bloga, na którym już wkrótce zacznę publikować nowe opowiadanie: MELODIA PRZESZŁOŚCI. Póki co nie ma tam jeszcze pierwszego rozdziału, ale możecie zapoznać się z bohaterami i zostawiać adresy swoich blogów w zakładce Informowani.
Na koniec mam do Was małą prośbę. Czy każda z Was może zostawić pod tym postem komentarz? Nie musi być długi, wystarczy jedno zdanie wyrażające Waszą opinię o tym opowiadaniu albo zawierające refleksję odnośnie jego. Ja pisałam tutaj do Was przez półtora roku i poświęciłam na to setki godzin, dlatego będzie mi bardzo miło, jeśli Wy poświęcicie dla mnie chwilkę.
To chyba wszystko, co chciałam napisać. Nie żegnam się z Wami, ale mówię: DO ZOBACZENIA! 

52 komentarze:

  1. Dziś już trzy razy płakałam ze wzruszenia : po wygranej Kamila, po skończeniu rozdziału i po przeczytaniu podziękowań. OK żartuję, nie płakałam,ale gdybym nie była zimną suką to bym płakała z pewnością XD Bedę płakać pozniej jak skończy się HP na TVN i uświadomię sobie, że niedlugo Syriusz umrze oraz że to już koniec historii Misy ? Meybocka, Hayer,Lichiego? (Wybacz ale Krafbock brzmi lepiej xd) Ale na razie nie mogę bo DZIŚ JEST PIĘKNY DZIEŃ. PISZ DALEJ COELHO. ( ok to chyba nie był komplement ) Pisz dalej Kingu? ( Misery bylo okej) albo raczej Qeen! QEEN OF FANFICTION. XOXOXO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozwaliłaś mnie tym komentarzem :D

      Usuń
    2. Następnym razem wstawię zamiast epilogu zdjęcie Mustanga z Dzikiej Doliny, to może wtedy się popłaczesz. Całuski ;**

      Usuń
  2. Taki przepiękny dzień dzięki naszym wspaniałym sportowcom, do tego Michi wskoczył dzisiaj na drugie miejsce, więc pewnie jesteś całkowicie szczęśliwa♥ :D (i Ed wypuścił dwie piosenki) a na sam koniec dodałaś długo wyczekiwany (albo i nie bo to oznacza koniec) epilog.
    Czyli dotarliśmy do tego momentu. Kiedy na blogu gości epilog i wszystko kończy się happy endem. Prześlicznie opisałaś końcówkę. Podsumowałaś wszystko, a czytając to towarzyszył mi pewnego rodzaju sentyment i smutek. Niestety za bardzo zżywam się z bohaterami, więc teraz mam oczy pełne łez. I ja wiedziałam, że Michi się oświadczy. Czułam to kiedy był taki mało rozmowny, bo to mogło tylko do jednego prowadzić. Asdfgghjkl♥♥ I zrobiło się ckliwie na koniec. I dobrze. W życiu nie zawsze możemy liczyć na takie chwile, więc przynajmniej możemy pozwolić sobie by w fikcji było różowo. Uwielbiam tą historię, więc pewnie jeszcze do niej nie raz wrócę. Już zapisuje w linkach adres Twojego nowego bloga z niecierpliwością wyczekuję na pierwsze rozdziały, żebym potem mogła walnąć do nich jakiś przydługaśny i nie zawsze składny komentarz.
    Czytając Twoje podsumowanie zupełnie się rozkleiłam i teraz naprawdę mam wielkie łzy w oczach, bo tak mi smutno że to ostatni mój komentarz tutaj? Cieszę się że trafiłam na tego bloga. Pamiętam jak weszłam tu kiedy pojawiły się dopiero może ze 3 rozdziały, a potem zapomniałam o nim. I weszłam znowu po jakimś czasie, pochłonęłam wszystkie rozdziały od początku i to dwa razy i całkowicie się zakochałam w Twoim pisaniu, Michim (ok to nie było trudne) i Lisie♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww, dziękuję za wszystkie Twoje komentarze, bo uwielbiałam je czytać ♥ Mnie też jest przykro, że to już koniec, ale nic nie można ciągnąć w nieskończoność, bo byłoby nudno. Do napisania na Twitterze i na nowym blogu! ;*

      Usuń
  3. Nie wiem co mam ci napisać.
    To chyba mój pierwszy i ostatni komentarz na tym opowiadaniu. Tak jakoś wyszło, że komentowałam twoje rozdziały najpierw na Twitterze, później na Facebooku.
    W sumie, nie pamiętam jak znalazłam twojego bloga, ale nie mogę uwierzyć, że to już koniec tego opowiadania. Dopiero co czytałam prolog i dopiero co się poznałyśmy i już koniec. Pamiętam (!) jak obiecywałaś, że jak zrobisz sobie w Wiśle zdjęcie z Michim to szybko siądziesz i skończysz pisać opowiadanie, a ja zapewniałam cię, że nawet osobiście to zdjęcie ci zrobię. No i co...Zdjęcie zrobiłam, a ty siadłaś i skoczyłaś (nie ważne, że szybko w twoim wykonaniu to pół roku). Niewątpliwie udało Ci się napisać jedno z bardziej działających na moje emocje ff. Mało które mnie tak wkurzało za sprawą nielubianych bohaterów. I ty też nieraz dostałaś za to zrypkę ode mnie i od Pauliny :p nie tylko za Lucasa, ale też za sposób przedstawienia Stefka :( mam nadzieję, że w nowym ff będzie "milszy".
    Weny życzę ;)
    P.S. Już się boję z kim sobie zażyczysz zdjęcie żeby skończyć nowe opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to z kim? Z Andisiem!
      Działać na Twoje emocje nie jest łatwo, dlatego cieszę się podwójnie XD
      Dziękuję za ten komentarz i w ogóle za wszystko ♥

      Usuń
  4. Jej kochanie,mam łzy w oczach. Nie wiem czy mnie kojarzysz, bo rzadko piszę komentarze, ale zawsze czytałam. Nie potrafiłabym ci tu napisać ile razy płakałam że smutku lub szczęścia. Bardzo się zżyłam z tym opowiadaniem. Potrafiłam czytać je do 4 w nocy i wstawać o 6 rano żeby czytać dalej. Co ja mogę jeszcze napisać? To opowiadanie było jednym z moich ulubionych i dalej będzie nosiło to miano. Napewno tu wrócę. Obiecuję.
    A teraz chyba czas się pożegnać.
    Dziękuję Ci za to, co pisałaś,
    Dziękuję za miliony emocji,
    Dziękuję, że miałam co czytać po nocach,
    Dziękuję za wszystko.
    Pozdrawiam, i do następnego komentarza na nowym blogu.
    PM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że kojarzę! Ja dziękuję Ci za obecność i te piękne słowa w komentarzu. Ale nie żegnamy się jeszcze - do napisania na nowym blogu! ♥

      Usuń
  5. Dlaczego to już koniec?! To było (i jest!) moje ulubione ff. Dziękuję, że je skonczylas i to w najlepszy możliwy sposób ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie byłoby ciekawie, gdybym przeciągała w nieskończoność. Dziękuję za komentarz i za te miłe słowa ♥

      Usuń
  6. Jestem szczerze wzruszona i w życiu nie pomyślałabym, że będzie mnie w stanie tak poruszyć opowiadanie przeczytane w internecie teraz, kiedy mam 19 lat. Zwykle jak z nudów wpadalam na jakieś opowiadanie to kończyło się przeczytaniem prologu lub kilku rozdziałów i uczuciem niesmaku i straty cennego czasu. Aż do momentu kiedy odkryłam Twoje opowiadanie. Jestem zachwycona ale to już pisałam niejednokrotnie. Masz wielki talent-znowu się powtarzam, ale taka jest prawda i życzę Ci abyś spełniała swoje marzenia, szczególnie te związane z pisaniem bo masz szansę osiągnąć w tym wiele :) serdecznie Cię pozdrawiam i już zmykam na "melodię przeszłości" <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Znalazłam się tutaj całkowicie przez przypadek, dzięki wspaniałej osobie ♥ Jestem jej ogromnie wdzięczna, że podesłała mi link do Twojego bloga, bo to coś co mnie poruszyło. Masz tak ogromny talent, którego mogą pozazdrościć Ci tysiące osób ;) Jesteś świetna w tym co robisz i proszę.. Nie przestawaj pisać! Michael stał się moją miłością dzięki temu opowiadaniu, nigdy nie pomyślałabym, że wymyślona historia tak na mnie zadziała i wywoła tak pozytywne emocje. Nie jestem w stanie wyrazić słowami swojego zachwytu Twoim talentem, ale chcę powiedzieć, że.. Jesteś NIESAMOWITA! Dziękuję ♥ Czekam na prolog "Melodii przeszłości" ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję za to, że byłaś tutaj, czytałaś i napisałaś dla mnie tyle miłych słów ♥

      Usuń
  8. No cóż.
    W sumie to mam za chwilę sesję i powinnam czytać farmaceutyczne gówna, ale wolę czytać Twoje opowiadanie, zawsze wolałam. Dlatego myśl, że tak naprawdę nie mam tutaj czego szukać, że liczba rozdziałów się nie zwiększy, że nie będzie dalszego ciągu historii Lisy i Michaela, że nie przeczytam o ślubie Lucasa z Kraftem, że nie będzie już ani Andreasa, ani Leah i nawet gburowatego ojca Lisy zabraknie. Nie będę komentować, nie będę się wzruszać, nie będę snuć domysłów. Nie dodam żadnego gifa i wymyślę jakieś kosmicznej metafory. Nie zrobię tu niczego spektakularnego. Ale czy cokolwiek, co tu robiłam przez ostatnie półtora roku było spektakularne w porównaniu z tym, jak Ty tu pisałaś, jak to wszystko zbudowałaś, jak skonstruowałaś?
    Byłam wtedy małą, smutną Annie Kannie, która nie potrafiła pisać. Była koszmarem osobowościowym, pisarskim. Miała nasrane w głowie, a do tego nosiła ją bardzo wysoko. Mała Annie, która spotkała wielką Melanię. I dowiedziała się ta mała Annie, czym jest tak naprawdę ff, jak się je pisze, jak się powinno czytać i komentować. Jak wygląda blogger i jak twister.
    A krótko po tym mała Annie stwierdziła, że Melanii jest jedną z lepszych autorek, która na bloggerze poznała, a na pewno w skocznych historiach nie ma sobie równych.
    I tak mała Annie zaczęła czytać Wielką Historię o Wielkich Ludziach, autorstwa nie tylko Wielkiej Autorki, ale przede wszystkim Wielkiego Człowieka(nie chodzi o Twoje boczki, rzecz jasna).
    Emocji było mnóstwo, bo i opowiadanie było i jest barwne. Nieprzewidywalne. Pod jednym rozdziałem ganiłam Lisę, a pod następnym nagle okazywało się, że muszę jej bronić. Rozumiałam to opowiadanie, wiedziałam co chcesz nam przekazać, czułam je i kochałam równie mocno co Ty. Widać to chyba na każdym kroku, w każdym moim komentarzu. Czuję więź z bohaterami, a to chyba wspaniały komplement. Tylko ktoś, kto ma wielkie umiejętności, charyzmę pisarską i ten błysk potrafi przywiązać czytelnika na stałe do bohatera.
    Myślicie: ech, opowiadanie o miłości.
    A ja się śmieję z Was, bo owszem, było to opowiadanie o miłości, ale nie tylko. Miłości było pełno, ale nie tylko tej Michiego i Lisy. Rodzicielska, braterska, przyjacielska, miłość do pracy, do pieniędzy. Miłość trudna, zła, nieprzewidywalna. Miłość inna, bo ta nie w pełni szablonowa, bo homoseksualna.
    Ale nie tylko była miłość. Były wybory, były powroty: do zdrowia, do pracy; walka o miłość, przyjaźń, o godność; zakazany owoc, zakazane uczucia. Różne postawy rodziców i ich kontakty z dziećmi.
    Opowiadanie o strachu Lisy, o ciągłej bitwie, którą musiała stoczyć trochę z sobą, z ojcem, ze swoimi środowiskiem. Pragnienie bycia perfekcyjną i brutalne zrozumienie, że tak się nie da. Nieprzewidywalność, brak stagnacji, brak nudy.
    Setki łez wylanych, moja złość na każdego bohatera, moja zmienność zdania i podziw. Niesłabnący, wielki, szczery podziw, że tak można pisać. Mieć tak spójne i poukładane teksty. Mieć tyle wrażliwości i empatii. Jesteś smarkulą, do jasnej cholery. Jesteś dzieciakiem, a piszesz tak dojrzale. Jakbyś przeżyła setki lat i znała się na wszystkim. Jakbyś była Lisą, Michim, Lucasem i całą resztą przez chwilę i teraz dzieliła się z nami wrażeniami.
    Nie da się zapomnieć o tym opowiadaniu tak łatwo. W ogóle się nie da. Nie zapomina się takich historii. Ciepłych jak herbata. Mocnych jak wódką, która często piję. Czasem brakowało mi słów. Myśli mi się kotłowały, mieszało mi się wszystko. Ale zawsze było dobrze, zawsze na poziomie, niesamowicie wysokim. Nigdy nie spadłaś z tego poziomu, uwierz mi. Nieważne jakie miałaś przerwy między rozdziałami, czy cierpiałaś na brak weny, czy byłaś zmęczona. Zawsze Cię podziwiałam i nigdy to się nie zmieni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby ktoś spytał mnie o definicje fanfiction, odesłałabym go tutaj. Nie sztuką jest smęcić przez kilka rozdziałów, truć o nieszczęściu i smutku. Takie pisanie jest łatwe i przewidywalnie. Sztuką jest przeplatać emocje tak jak Ty to robisz od zawsze.
      Aluzje co do romansu Michiego i Stefka, to jedno zdanie o poniżonym Michim, niesamowity portret psychologiczny Lisy, liczne toposy i emocje. Godne to wszystko mistrza.

      Ekhem, ekhem. Chciałabym coś powiedzieć.
      Nie wiem, czy ktoś tu dotarł oprócz Melanii, mam nadzieję, że tak. Chciałabym zwrócić się do anonimowych dziewcząt, które swojego czasu obrzucały gównem Melanię. Chciałabym Was o coś zapytać: o czym wtedy myślałyście, o ile w ogóle to robiłyście? Dlaczego się nie zastanowiłyście nad tym, co piszecie? Jeśli tak bardzo kochacie to opowiadanie, że nie potrafiłyście bez niego wytrzymać, to dlaczego nie umiałyście pokochać chociaż minimalnie jego autorki, okazać jej szacunku i zrozumienia? Dlaczego byłyście tak roszczeniowe? Czy gdy czytałyście kolejny rozdział, po pisaniu anonimowych idiotyzmów na asku, czułyście się naprawdę dobrze? Nie było Wam przykro, że ranicie Melanię, twierdząc, że ma nas w dupie, nas i opowiadanie? Nie było Was wstyd? To wielkie, cudowne opowiadanie, na które swoim zachowaniem nie zasłużyłyście. Mówię to Wam ja, nie autorka, ale czytelniczka, bo wstydzę się, że należymy do tej samej kategorii i wstydziłam się za każdą Waszą wypowiedź pełną egoizmu i nienawiści.
      A sama Melania, zarówna ta tutaj, ta na tt i ta na facebooku to osoba nietuzinkowa. Wspaniała. Nie będę tu przytaczać rozmów, cytować i przywoływać konkretnych wydarzeń. Pomogłaś mi niejednokrotnie, wspierałaś w pisaniu i w moim życie prywatnym, które jest i będzie pokręcone. Ja nie wierzę w takie internetowe znajomości i wielkim szokiem dla jest to, że właśnie tu spotkałam kogoś, na kim mogę polegać. Doceniam to, że mogę do Ciebie zawsze napisać, że ty zamiast mnie potępić, to spróbujesz zrozumieć. Mam nadzieję, że wiesz, że działa to w dwie strony. Każdego dnia, o każdej godzinie, w każdej sprawie, zawsze. Mam nadzieję, że niedługo zaczniemy wspólną studencką przygodę. Pamiętaj, zawsze możesz napisać, nawet jeśli zgubisz się w tym mieście lub zgubisz w nim siebie.
      Jestem szczęśliwa, że mogłam tu być, że mogłam czekać na kolejne rozdziały, że mogłam czytać i komentować, że dane mi było poznać taką autorkę i chwalić to opowiadanie. Nie miało ono pięknych momentów, bo po prostu było jednym, pięknym momentem, piękną naszą wspólną przygodą. Dziękuję Ci, że byłaś tu dla nas, za poświęcony czas, za swoje emocje, która zostawiałaś w Wordzie, za serce, za upór i cierpliwość. Za komentarze u mnie, za rozmowę i za to, jaka jesteś.

      Twoja Annie Kannie. Wierna fanka i przyjaciółka z Internetu.

      Usuń
    2. Kochana, napisałaś mi tu takie rzeczy, że moje ego powinno teraz urosnąć do sufitu, ale chyba nawet Twoje słowa to wciąż za mało, żebym doceniła to opowiadanie tak, jak Ty ro robisz. Zawsze doceniałaś je bardziej i podejrzewam, że to się nie zmieni. Dziękuję Ci za to, co napisałaś tutaj i dziękuję też za wszystko inne, co dla mnie zrobiłaś. Ja też jestem naprawdę szczęśliwa z tego powodu, że mogłam Cię poznać i mam nadzieję, że nasze drogi, nie tylko te internetowe, nigdy się nie rozejdą ♥

      Usuń
  9. Powiem ci szczerze, że przeczytałam już chyba wszystko możliwe opowiadania o skoczkach i nie tylko. Mało jest takich do których wracam, bo albo były przeciętne, albo po prostu słabe. Wracam tylko do na prawdę dobrych opowiadań. I to opowiadanie należy do jednych z najlepszych jakie czytałam, o ile nie jest po prostu najlepsze.
    Zawsze z niecierpliwością czekałam na następny rozdział i cieszę się, że się doczekałam. Opowiadanie jest cudne. Piszesz w niesamowity sposób. To jest opowiadanie, które na pewno przeczytam jeszcze z tysiąc razy.
    Życzę ci dużo inspiracji do następnych opowiadań, bo wierzę, że będzie jeszcze dużo kolejnych. A jak w przyszłości napiszesz książkę, to ja na pewno będę jedną z pierwszych, która ją kupi.
    Jeszcze raz życzę ci dużooo weny i spotkania Michiego na żywo :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że są opowiadania lepsze od mojego, ale bardzo się cieszę, że tak pozytywnie je oceniasz. Dziękuję za te słowa i za życzenia, bo chociaż Michiego już raz udało mi się spotkać, to mam nadzieję, że zdarzy się to ponownie i skończy nie tylko na zrobieniu wspólnego zdjęcia :D

      Usuń
  10. Co dobre to się szybko kończy. Wielka szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety takie jest życie. Mnie też to boli, ale powoli się przyzwyczajam :D

      Usuń
  11. To było piękne! Całe opowiadanie i epilog, którego lepiej nie mogłaś napisać. Świetna robota! 😍❤😍❤😍
    Pozdrawiam, Ola

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej:)
    Te oświadczyny Michiego jakie romantyczne aww, wreszcie główni bohaterowie są szczęśliwi w końcu każdemu należy się szczęście :)
    Dziękuje na to opowiadanie, za poświęcony czas, którego nie masz zbyt dużo ... Dziękuję :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też dziękuję Ci za czas poświęcony na czytanie tego opowiadania i za miłe słowa ♥

      Usuń
  13. Do dzisiaj pamiętam dzień, w którym znalazłam Twoje opowiadanie. Styczeń, dzień ważnego dla mnie egzaminu. Byłam cała zestresowana, a do tego w moim życiu nie układało się najlepiej. Gdy wróciłam z egzaminu i czekałam na telefon, postanowiłam zwyczajnie odpocząć. Od tego stresu, presji, jaką wywierali na mnie wszyscy, od problemów z przyjaciółką, która wolała swojego chłopaka ode mnie, od tego, że czułam się niepotrzebna, jak zwykła maszyna do osiągania sukcesów i pocieszania. Miałam dość. Chciałam zrobić też coś dla siebie. Usiadłam przy kominku i natknęłam się na Twoje opowiadanie. Wciągnęło mnie. Myślałam: ,,wow! Ta dziewczyna ma talent!". Twoje opowiadanie nie było denne, jak wszystkie pozostałe, które dotychczas czytałam. I tak spędziłam cały dzień, nie przejmując się niczym. Później byłam na bieżąco. Gdy widziałam nowy rozdział, robiłam hetbatę, zostawiałam wszystko i wszystkich, i siadałam w tym samym pokoju, gdzie znalazłam ,,Ciepło twoich słów". Także dzięki Tobie wróciłam na Twittera, gdzie poznałam wiele ludzi z podobnymi problemami. Tam nikt nie udawał.
    Mimo, że się nie znamy, zawsze dobrze Ci życzyłam. Jednym opowiadaniem pomogłaś mi bardziej niż inni. Nie czułam się tą drugą, gorszą, bo wiedziałam, że piszesz dla siebie, ale też dla nas, dla mnie, dla czytenika. Przede wszystkim życzę Ci świetnie zdanej matury. Abyś robiła w życiu to, co kochasz. I życzę Ci, abyś znalazła w życiu coś, co pozwoli Ci zapomnieć o wszystkim, nawet tylko na chwilę. Tak jak Ty pomogłaś mi to znaleźć.
    ~N

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz pojęcia, jak bardzo mnie wzruszyłaś tym komentarzem. Cieszę się, że to opowiadanie było dla Ciebie tak ważne i że dzięki niemu mogłaś poczuć się lepiej. To wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Bo dzięki Tobie wiem, że to, co piszę, nie jest bezsensowne, ale trafia do ludzi. Mam nadzieję, że teraz już wszystko w Twoim życiu dobrze się układa i że masz na kogo liczyć w gorszych chwilach. I dziękuję Ci za życzenia - mam nadzieję, że się spełnią ♥

      Usuń
  14. Melduję się!
    I aż ciężko mi uwierzyć, że już po raz ostatni pod tą historią.... Powiem szczerze, że nie mam pojęcia, kiedy ona nam przeleciała, zupełnie jak piasek między palcami. Ledwo co pojawił się prolog, a tu już epilog. Cóż, wszystko, co dobre, zdecydowanie za szybko się kończy :)
    Przepraszam jednocześnie, że ostatnio rzadko wpadałam do ciebie z komentarzami. Studia jednak zrobiły swoje, mój czas spadł praktycznie do minimum, wiecznie siedzę z nosem w jakichś obliczeniach albo w sprawozdaniach z fizyki, skleroza powiększa swoje pole rażenia. Ale wiedz, że wszystko czytałam od deski do deski, nie omijając ani akapitu.
    Bardzo podoba mi się takie zakończenie. Mam wrażenie, że lepsze być nie mogło. Ten happy-end musiał jest jednak pojawić, chociaż po drodze do niego bywało niełatwo :) Muszę przyznać, że to jest jedna z lepszych historii, jakie miałam przyjemność czytać. Nie mówię tego absolutnie, żeby się podlizać czy coś... mówię w pełni szczerze. Potrafiłaś sprawić, że raz się śmiałam jak mysz do sera, a za chwilę bolało mnie moje biedne serduszko i szkliły się oczy. Potrafiłaś wyciągnąć z człowieka jakieś takie ukryte emocje, a mało które opowiadania to umieją.
    Szkoda, że ostatnie rozdziały pojawiały się w takich dużych odstępach czasowych, ale bardzo dobrze cię rozumiem, bo sama wiem, co znaczy mieć mało czasu. Same chęci to nie zawsze wszystko, kiedy nie ma się możliwości, żeby usiąść i ze spokojem coś tam naskrobać. Dlatego cieszę się, że postanowiłaś doprowadzić historię Michiego i Lisy do końca, bardzo szczęśliwego końca :)
    Czekam niecierpliwie na nowość, na pewno będę czytać, o to martwić się nie musisz.
    Buziaki i do zobaczenia być może w tym roku na kolejnych letnich zawodach :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za to, że zjawiłaś się tutaj, pomimo tego, że ja ostatnio kompletnie nie miałam czasu, żeby zaglądać do Ciebie. Dlatego tym bardziej nie musisz mnie przepraszać za brak Twoich komentarzy u mnie, bo ja to doskonale rozumiem. I dziękuję Ci też za to, że byłaś tu ze mną od samego początku do końca, to naprawdę wiele dla mnie znaczy ♥

      Usuń
  15. Nie mogę uwierzyć że to już koniec tego opowiadania :(Bardzo się do niego przywiazalam i czytając ten epilog płakałam jak bóbr:(♥Przepraszam ze prawie w ogóle nie komentowalam poprzednich rozdziałów ale teraz chciałabym Ci baaardzo podziękować,że dostarczyłas mi tyle szczęścia,emocji i przeżyć związanych z tym opowiadaniem!♥Byłam praktycznie od początku z Tobą i wiem,że zostanę do końca!!Czekam na kolejny wpis już na kolejnym twoim opowiadaniu i wiem,że będzie tak wspaniałe jak to♥♥♥Trzymaj się cieplutko! Do następnego ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też ciężko w to uwierzyć, ale niestety, to smutna prawda. To ja dziękuję Tobie za obecność i za wszystkie miłe komentarze ♥

      Usuń
  16. Kochana nie wiem co mam napisać. To opowiadanie z dnia na dzień z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc skradało moje serce. Dziś skradłaś je Ty. Pierwszy raz spotkałam się z tak szczerym i tak pięknym pożegnaniem.
    Historia Lisy i Michaela daje wiele do myślenia, pokazuje że pieniądze to nie wszystko. Niekiedy musimy zaryzykować, może stracimy rodzinę, ale zyskamy druga połówkę serca, która będzie zawsze przy nas. Dziękuję Ci za to opowiadanie, za historie, która się nie kończy,ich historia trwa nadal.
    Dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładnie podsumowałaś tę całą historię ♥ Lisa i Michi nadal żyją ze mną i mam nadzieję, że z Wami też. Ja również dziękuję Ci za wszystko ♥

      Usuń
  17. To ff to dzieło! ❤
    Po takiej lekturze ciężko wyrazić mój zachwyt *o*
    Wszystko było dopracowane w każdym calu od świetnej obsady (Michi��), świata przedstawionego po fabułę i końcowo "morał" również! Jest pełno ff o skoczkach... wielu zawodników poczułoby irytacje gdyby przeczytali jako jakie postacie są przedstawiani :p Jestem jednak pewna, że Michael byłby szczęśliwy i również uznałby Twoją pracę za genialną gdyby tylko miał okazje to przeczytać! ��
    Ja oczywiście melduję się na kolejnym Twoim blogu, chociaż przyznam że będę tęsknić za tą historią! Najserdeczniej gratuluję Ci talentu i pasji i proszę Cię o jedno pisz! Pisz! Pisz! Bo jesteś do tego stworzona! :)
    pozdrawiam ;* /@Daria012001(tt)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, mam nadzieję, że Michi nigdy nie będzie miał okazji przeczytać tego opowiadania :D Dziękuję za wszystkie miłe słowa ♥

      Usuń
  18. Piękne zakończenie :)
    Wiadomo, że to tylko opowiadanie, a w życiu zaręczyny to dopiero początek trudnych decyzji i różnych problemów. Ale przecież nie mogłabyś pisać tego opowiadania w nieskończoność, choć ja bym się wcale nie obraziła ;)
    To było coś więcej niż zwykła historia dziewczyny i skoczka narciarskiego. W sumie to wyszła Ci z tego powieść ;)
    Ten blog na pewno zostanie w mojej pamięci na dłużej. Niewiele jest blogów i autorek, gdzie zawsze z ogromną, wyjątkową chęcią wchodzę, by przeczytać jakąś notkę, kolejny rozdział. Ty urzekłaś mnie swoim stylem, perfekcją w każdym calu. Bohaterowie byli tacy prawdziwi. Czasem tacy jak ja, czasem irytujący. Zawsze było nad czym pomyśleć, bo nie brakowało pouczających momentów.
    Jestem pod wrażeniem, że cały po mysz blogowania przyszedł Ci tak spontanicznie, a wyszło z tego coś... dużego :)
    Nie byłam z Tobą od początku, ale nie żałuję, że wpadłam, choć czasem niechętnie odpowiadam na zaproszenia zestawione w spamie.
    Cieszę się bardzo, że to nie koniec Twojej przygody i masz zamiar dalej pisać. W głównej mierze dla nas, skoro nadal będziesz publikować. Ja oczywiście nadal będę czytać. Jakże mogłoby być inaczej :)
    Życzę dużo dużo weny i serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ten piękny komentarz ♥ Zawsze mi miło, kiedy ktoś mnie docenia, a szczególnie wtedy, gdy jest to osoba, która sama wspaniale pisze i trochę się na tym zna - tak jak Ty. Dlatego Twoje słowa wiele dla mnie znaczą. Ja też się cieszę, że tu wpadłaś, byłaś ze mną i zawsze wspierałaś dobrym słowem. Mam nadzieję, że to się nie zmieni ♥
      Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam!

      Usuń
  19. Dobra, to ja może zacznę od tego, że przeczytałam od razu kiedy epilog się pojawił, ale oczywiście jako istota przeżywająca wszystko dogłębnie zablokowałam telefon, zastanowiłam się nad twoim talentem i cierpliwością, potem nad epilogiem, potem nad swoim życiem, które nigdy nie będzie tak emocjonujące i obiecałam sobie, że skomentuję następnego dnia. 6 stycznia, 15 stycznia, przecież to w sumie to samo XD
    Okej, konkrety.
    To było mega słodkie zakończenie, dodatkowo ja i moja antypatia do zachowanie Lisy bardzo cieszymy się, że dziewczyna zmądrzała. Lepiej późno, niż wcale :D
    Michi - mega słodziak, która by takiego nie chciała? Już nie wracam do tego co musiał przejść z Lisą, przeżywałam to tak wiele razy, po prostu cieszę się teraz, że dał rade, że w zasadzie razem dali rade i udało im się wytrwać najcięższy okres, jeszcze wtedy powiedzmy, nie "związku", ale bardzo bliskiej znajomości.
    Leah i Andreas, no jak on z nią wytrzyma to dobre pytanie XD Wierzę w nich tak jak w Lise i Michiego, wróżę im xx dzieci, byli naprawdę świetni :')
    I mój ukryty ulubieniec, STEFAN! Szkoda, że nie znalazł tak fajnego chłopaka jak Michi, ale wierzę, że jeszcze mu się uda! Chyba, że ograniczy się do dziewczyn, wtedy nie będzie miał aż tak dużego problemu :D
    Matko, przywiązałam się do nich, teraz ciężko będzie NIE czekać na kolejny rozdział tej historii, ale wszystko kiedyś się kończy :( Wkurzająca Lisa i słodki Michi też. Będę mega pozytywnie wspominać tę historię, świetnie ją prowadziłaś, więc wielkie brawa dla ciebie! I co ja mogę jeszcze dodać? Skoro nie żegnamy się, to mam nadzieję, że w nowej historii pokażesz jeszcze więcej siebie i nie pozwolisz Michiemu aż tak długo czekać :D (Być może Stefan tym razem nie będzie w nim dziko zakochany i nie będzie rywalizował ze swoją siostrą(?) XD)
    DO ZOBACZENIA <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieważne jak długo po czasie skomentowałaś, ja i tak się cieszę, że to zrobiłaś i zawarłaś w tym komentarzu tyle pozytywnych słów ♥ Też tak często mam, że nie umiem czegoś skomentować od razu po przeczytaniu, więc w stu procentach rozumiem, a nawet mi to schlebia, że pod wpływem tego epilogu snułaś takie refleksje :D To prawda, że Lisa na początku była wkurzająca, a potem zmądrzała, ale o to właśnie chodziło - o tę drogę ku zmianie na lepsze, którą przebyła dzięki Michiemu. Cieszę się, że mimo wszystko będziesz ją dobrze wspominać. I nie masz pojęcia, jak ciężko mnie jest nie pisać następnych rozdziałów. Czasem, kiedy siadam do komputera z zamiarem pisania, zamiast w folder "Melodia przeszłości" klikam w folder "Ciepło twoich słów" XD Ale to wszystko jest kwestią przyzwyczajenia.
      W nowym opowiadaniu Stefana czeka nowa rola, ale o tym już się zdążyłaś trochę przekonać.
      Dziękuję za wszystkie Twoje komentarze i za obecność tutaj, to naprawdę wiele dla mnie znaczy ♥

      Usuń
  20. Cześć :D
    Wiem, że minął szmat czasu od mojej ostatniej wizyty tutaj, ale musiałam trochę przemyśleć :D Jestem :D
    Dziękuję Ci za tą historię <3
    Gdyby nie Ty, nie mogłabym aż tak polubić Michiego. No za każdym razem na jego widok mam ogromny uśmiech i myślę o tej historii.
    Zakończenie dokładnie takie jak się spodziewałam. Happy end, ale nie dopowiedziany. Każdy może sobie dorobić swoje zakończenie, ciąg dalszy...
    Niesamowite jest to jak tęskniłam za nimi. Za reakcjami, emocjami, tym jak oni się kochają. Chyba każda z nas marzy o takiej miłości. Cieszę się, że byli szczęśliwi. I że Lisa nie zaprzepaściła swojej i jego szansy na szczęście. Warto walczyć o siebie i swoje marzenia.
    Dziękuję jeszcze raz ;*
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję za wszystkie miłe słowa, jakie do mnie tutaj skierowałaś ♥ Dla mnie prawdziwy Michi już zawsze będzie Michim z tego opowiadania, niezależnie od tego, ile jeszcze fanfików o nim napiszę i przeczytam. A co do happy endu, to ta historia zawsze miała być historią ze szczęśliwym zakończeniem, ale wierzę, że to wcale nie czyni jej mniej wartościową.
      Cieszę się, że dzięki temu, że kiedyś tu zajrzałaś, mogłam poznać Ciebie i Twoje historie. Mam nadzieję, że jeszcze wiele ich przeczytam ♥
      Pozdrawiam!

      Usuń
  21. Cudowne opowiadanie, historia trzymała w napięciu i wielu momętów się nie spodziewałam. Michi i Lisa to taka cudowna para, której historia miłosna jest pisana nie tylko kolorowymi kredkami. Wszystkie wzloty i upadki bohaterów dodają jej realistyczności. Ostatnie rozdziały wzruszają do łez i tworzą piękny końcowy akcent. 💞 Nic tylko się zachwycać, cudowne!!! ❤👏😄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! ♥ Mam nadzieję, że zajrzysz również na mojego nowego bloga i tamta historia też Ci się spodoba ♥

      Usuń
  22. Cudowne. Nigdy wcześniej nie czytałam tak wspaniałego i wzruszającego opowiadania! :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Jeżeli wydasz książkę, będę pierwszą osobą, która zjawi się u Ciebie z prośbą o autograf na jednym z egzemplarzy. Masz niesamowity talent, nie wolno Ci tego zmarnować! To opowiadanie jest tak piękne, że chyba zaraz zacznę pisać od początku :) Rewelacja!!! Pozdrawiam Cię i życzę dużo weny i pomysłów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli wydam książkę, na pewno nie odmówię złożenia takiego autografu <3 Dziękuję za te miłe słowa i również pozdrawiam :)

      Usuń
  24. Wow, trafiłam na to opowiadanie trochę później, ale muszę powiedzieć, że to najlepsze, co mogło mnie spotkać! Już dawno nie czytałam czegoś tak dobrego, a nieskromnie powiem, że przeczytałam już bardzo dużo blogów. Piszesz wspaniale, masz talent! Pozwoliłaś mi się bardzo zżyć z Lisą, ale przede wszystkim z Michim, bo to on jednak był tym bardziej poszkodowanym ;) życzę Ci dużo weny na przyszłość i zwyczajnie dziękuję za taką niesamowitą historię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję za to, że przeczytałaś i zostawiłaś taki ładny komentarz ♥

      Usuń
  25. Czytałam tego bloga na samym początku, ale potem gdzieś mi się zagubił, po czym wróciłam i się zakochałam ♥
    Te opowiadanie wywołało we mnie tyle emocji! Płakałam, śmiałam się, denerwowałam się i to niesamowite jak wczuwałam się w główną bohaterkę podczas czytania. Czasami kilka razy czytałam akapit żeby poczuć się jak Lisa. Czytałam wiele blogów i dużo z nich uważałam wtedy za najlepsze jakie przeczytałam, ale wiesz co? Twoje fan fiction bije resztę na głowę! Śmiało mogę stwierdzić, że te godziny i zarwane nocki to najlepiej spędzone godziny w moim życiu i niczego nie żałuję!
    Masz ogromny dar do pisania. Większość dobrze zaczyna a potem "leje wodę" a ty utrzymałaś bardzo wysoki poziom przez całą opowieść.Zostało mi chyba już tylko podziękować za te miło spędzone chwile na tym blogu i życzyć ci weny na, mam nadzieję, kolejne opowiadanie o skoczkach. Po prostu...
    Dziękuję ♥

    OdpowiedzUsuń
  26. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy