(muzyka)
Następnego dnia działamy zgodnie ze wcześniejszymi postanowieniami. Lucas nie jest zdziwiony, gdy informuję go, że nie wybieram się z nim do Wiednia. Odprowadza mnie do auta Leah, a na pożegnanie życzy dobrej zabawy. Staram się zagłuszyć wyrzuty sumienia składanką piosenek Maroon 5, gdy czarnym Renault Clio przemierzamy ośnieżone drogi. W mieszkaniu Leah zjawiamy się tylko na chwilę, żeby zostawić rzeczy. Lunch zjadamy na mieście, bo po długiej nieobecności jej lodówka jest zaopatrzona jedynie w ketchup, spleśniały ser i kilka zepsutych jogurtów. Po posiłku wybieramy się na zakupy, ponieważ jedynym moim ubraniem nadającym się na domówkę jest malachitowa sukienka, a jej nie mogę założyć drugi raz na imprezę w tym samym towarzystwie. Długo chodzimy po sklepach, nim wreszcie znajduję idealny strój – czerwoną sukienkę przed kolano z długim rękawem i głębokim dekoltem. Kiedy zakładam ją wieczorem razem z czarnymi louboutinami na niewielkiej platformie, Leah głośno cmoka z aprobatą..
- Zobaczymy, kto dzisiaj będzie odchodził od zmysłów.
Gdy to mówi, ma na myśli nie tylko Michaela. Sama zakłada obcisłą oliwkową sukienkę, która podkreśla jej zgrabną figurę. Jak sama stwierdza, stanowi w niej świetny kontrast dla pulchniutkiej Mii. Muszę gryźć się w język za każdym razem, gdy słyszę podobne komentarze padające z jej ust. Takie wyrachowanie w ogóle do niej nie pasuje. Powoli zaczynam tęsknić za dawną, uprzejmą Leah i obawiam się, że Andreas, gdy dostrzeże tę zmianę, również może nie być z niej zadowolony. Staram się, ale wszystkie moje próby uświadomienia jej tego spełzają na niczym.
Michael mieszka w innej części miasta niż Leah w kilkupiętrowym bloku na nowo wybudowanym osiedlu. Taksówką jedziemy tam dziesięć minut. Gdy rozpinam płaszcz i przeglądam się w lustrze w trakcie jazdy windą, ogarniają mnie wątpliwości. Czy na pewno dobrze zrobiłam ubierając się tak, a nie inaczej? Jeśli Michi chce mnie ignorować w czasie tej imprezy, to z całą pewnością mu tego nie ułatwię. Przekonuję się, że mam rację, już w momencie, gdy otwiera nam drzwi.
- Cześć – mówi do Leah, którą zauważa najpierw, a gdy chwilę później dostrzega mnie, uprzejmy uśmiech, jakim ją przywitał, zamiera na jego ustach.
Robi mi się gorąco pod jego spojrzeniem. Mierzy mnie nim od góry do dołu i od dołu do góry, szczególnie dużo uwagi poświęcając dekoltowi. Czuję, że moje policzki oblewają się czerwienią niemal tak intensywną, jak czerwień sukienki, którą mam na sobie. Mam tylko nadzieję, że nie widać tego spod obfitej warstwy makijażu. To trwa może dwie sekundy, ale tyle wystarczy, żebym poczuła się całkowicie naga i zdążyła dostrzec w jego oczach, że wcale nie stałam mu się obojętna. Ale kiedy odwraca wzrok, czuję się, jakby wymierzył mi siarczysty policzek. Żadnego uśmiechu, żadnego Cieszę się, że cię widzę. Zaciska szczękę i widać po nim, że walczy ze sobą, by nie spojrzeć na mnie po raz drugi. Leah przychodzi mu z pomocą. Przytula go na powitanie, po czym wręcza mu szampana, którego kupiłyśmy w czasie dzisiejszych zakupów.
- To taki mały prezent od nas – tłumaczy.
Robi się niezręcznie, gdy przychodzi moja kolej na przywitanie się z nim. Jego uścisk jest chłodny. Nie ma w nim nic z tych uścisków, którymi obdarzał mnie wcześniej. Nie cieszy mnie to, ale z drugiej strony, czego się spodziewałam? Że założę szpilki i skąpe wdzianko, a on od razu zapomni, jak go potraktowałam? Nie bądź śmieszna, Meyer. To już nie podstawówka.
Mieszkanie Michaela jest przestronne i duże. Właściwie trochę za duże, jak na jedną osobę. Tak, jak się spodziewałam, wystrój jest nowoczesny, ale dużo w nim luzu, a brak przesadnej elegancji. Kiedy wchodzimy do środka, impreza trwa w najlepsze. Skoczkowie raczej nie należą do osób, które zwlekają z rozpoczęciem zabawy. Na stole stoi już jedna opróżniona butelka wódki, a obok niej druga, napoczęta. Część z nich siedzi tu i ówdzie i rozmawia, nie szczędząc krzyków, przekleństw i głośnych śmiechów, niektórzy już nawet tańczą tak, jak Thomas Diethart w towarzystwie Jaci. Na ten widok po prostu muszę wybuchnąć śmiechem, jakkolwiek nie byłabym zła po konfrontacji z Michaelem. Jacqueline wygina się obok Didla zwinnie niczym kotka, a on niezgrabnie próbuje dotrzymać jej roku, jednocześnie całkowicie gubiąc przy tym rytm. W ogóle się tym jednak nie przejmuje i wymachuje energicznie chudymi kończynami przy akompaniamencie gwizdów swoich kolegów. Od czasu do czasu schodzi do parkietu i za każdym razem ciężko mu potem wrócić do pozycji stojącej, bo traci przy tym równowagę. Kilka kieliszków wódki i nawet skoczkowie tracą stabilizację, nad którą przecież tak ciężko pracują podczas treningów. Zastanawiam się, czy Diethart samodzielnie tak szybko doprowadził się do takiego stanu, czy może maczali w tym palce jego koledzy.
- Cześć, dziewczyny! - Kofler macha do nas z drugiego końca pokoju z sofy, na której przytula się z Mią.
Dalej nie mogę się przyzwyczaić do jego widoku z dziewczyną inną niż Leah. Jej samej też nie jest łatwo. Unosi drżące usta w niepewnym uśmiechu i macha w ich stronę. Drugą dłoń zaciska w pięść tak mocno, że aż robi mi się słabo na myśl o jej długich paznokciach. Andreas, nieświadomy tego, co dzieje się z jego przyjaciółką, podchodzi do niej i mocno ją przytula. To, że Mia podąża za nim, wcale nie polepsza sytuacji. Ani to, że wita nas następującymi słowami:
- Wreszcie jakieś znajome twarze!
Patrzę to na nią, to na Leah i zagryzam policzki od środka, żeby się nie roześmiać. Wygłodniała lwica, gotowa zrobić wszystko w obronie swojego samca i niewinna gazela, która nie ma pojęcia, jak bardzo się pomyliła w wyborze sojuszniczek. Nawet trochę robi mi się jej szkoda, bo przy pięknej i majestatycznej Schiffner naprawdę wygląda jak bezbronna sierotka. Ale nawet szczerym uśmiechem na rumianej buzi, potęgującym to wrażenie, nie polepsza swojej sytuacji, bo w oczach Leah jest tylko i wyłącznie podłą intrygantką, która bezczelnie odebrała jej ukochanego mężczyznę. Aż dziwne, że jeszcze tego nie zrozumiała i nie uciekła z powrotem do Niemiec, bo moja przyjaciółka specjalnie się nie wysila przy ukrywaniu swojej niechęci. Ignoruje jej radosne stwierdzenie, jakby było tylko bzyczeniem muchy, która złośliwie kręci się cały czas przy uchu.
- Długo już tu jesteś? - zwraca się do Andreasa, jednocześnie posyłając mu słodki uśmiech i zalotne spojrzenie spod wydłużonych tuszem rzęs.
- Mia? - Na chwilę odwraca się od Leah, co zostaje przez nią wykorzystane do przymknięcia oczu i próby odzyskania spokoju utraconego przez wymówienie przez niego imienia rywalki. - Jak długo tu jesteśmy? Piętnaście minut?
Mia potakuje z już nieco słabszym entuzjazmem. Chyba zaczyna wyczuwać, że Leah nie jest odpowiednią kandydatką na przyjaciółkę. To dobrze dla niej, ale źle dla mnie, bo w takim wypadku to ja staję się nowym celem. Unikam jej spojrzenia udając, że szukam kogoś w otaczającym nas towarzystwie. Rozglądam się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie widzę Michiego.
- Zostajesz na noc u Michaela? - Leah podejmuje kolejną desperacją próbę odwrócenia uwagi Andreasa od nowej dziewczyny.
Ale ta próba, podobnie, jak poprzednia, kończy się fiaskiem.
- Nie, wynajęliśmy z Mią pokój w hotelu. - Uśmiech Andreasa świadczy o tym, że nie ma pojęcia, jak bardzo krzywdzi ją tą informacją.
Myśl o Koflerze dzielącym z Mią jedno łóżko to dla Leah stanowczo za dużo. Próbuje wykrzywić usta w niemrawym uśmiechu, a gdy okazuje się, że to ponad jej siły, mówi:
- Przepraszam, muszę znaleźć łazienkę. - Po czym odchodzi z taką miną, jakby szukała jej po to, żeby zwymiotować.
Tym sposobem zostaję skazana na towarzystwo Mii. Rozpaczliwie rozglądam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu Jaci, ale ona nadal tańczy z Diethartem, który, nawiasem mówiąc, z każdą chwilą radzi sobie coraz gorzej. Na szczęście ktoś inny zjawia się z odsieczą. Moje zaskoczenie jest ogromne, bo ta osoba to Gregor Schlierenzauer, z którym w całym życiu zamieniłam może kilka zdań.
- Miło cię widzieć, Liso! - Przytula mnie na powitanie tak, jakbym od lat była jego przyjaciółką. I wkłada w to dużo więcej uczucia, niż Michi.
Próbuję sobie przypomnieć, kiedy moja znajomość z nim przeszła na ten etap, gdy cieszymy się nawzajem na swój widok, ale szybko to sobie odpuszczam, bo wszystko staje się jasne w momencie, kiedy dostrzegam, że Gregor miał na myśli mój biust, a nie mnie samą. Wpatruje się w mój dekolt z tak bezczelnym uśmiechem, że mam ochotę zedrzeć go z jego twarzy za pomocą torebki. Powstrzymuję się tylko dlatego, że mam już wśród skoczków dwóch wrogów, którzy w dodatku są najlepszymi przyjaciółmi, więc głupotą z mojej strony byłoby tworzenie kolejnego. Odwzajemniam uśmiech Gregora, udając, że nie zauważam, w jakich okolicach mojego ciała błądzi jego wzrok.
- Ciebie również – odpowiadam. - Jak się bawisz? - pytam bardziej wiedziona chęcią odwrócenia jego uwagi od mojego biustu, aniżeli przyjazną ciekawością.
- Wyśmienicie. Właśnie chciałem się ciebie spytać, czy nie miałabyś ochoty na zagranie z nami w Twistera.
Żałuję, że podniósł wzrok, gdy to proponował, bo muszę wyglądać naprawdę śmiesznie z rozdziawionymi ze zdziwienia ustami. Rozstrzygnięcie, czy mówił poważnie, czy może raczej żartował, zajmuje mi dłuższą chwilę. Twister? Ostatni raz grałam w to będąc jeszcze dzieckiem. Gregor z rozbawieniem obserwuje moją reakcję, nim wreszcie łaskawie decyduje się rozwiać moje wątpliwości i wskazuje głową na Manuela Poppingera i Marisę rozkładających matę do gry.
- Serio? - Śmieję się na samą myśl o bandzie skoczków wyginającej się na podłodze i stwierdzam, że wolę na to popatrzeć, niż brać w tym czynny udział. - Raczej nie, jeszcze nic dzisiaj nie piłam. A poza tym, jestem w sukience.
- Co do picia, możemy to nadrobić w czasie pierwszej rundy i dołączyć w drugiej. A co do sukienki – nic nie szkodzi. - Uśmiecha się szelmowsko i puszcza mi oczko.
Okej, już rozumiem, dlaczego tysiące dziewczyn na całym świecie na jego widok dostaje palpitacji serca i nie potrafi powstrzymać okrzyków zachwytu. Ale to nie zmienia faktu, że nadal wolę przyglądać się grze w Twistera z daleka. Gregor dostrzega, że zaraz otrzyma odmowę i postanawia nie dawać za wygraną.
- Lisa... - Moje imię brzmi w jego ustach tak ładnie, że zapominam o tym, jak chwilę wcześniej bezczelnie wpatrywał się w mój biust. - Nie daj się prosić. - Delikatnie łapie mnie za ręce i lekko ciągnie w swoją stronę.
Przewracam oczami i udaję, że jeszcze się waham. To nie działa – on i tak wie, że wygrał. Uśmiecha się triumfująco, więc odpuszczam sobie to zgrywanie nieprzekonanej i po prostu idę za nim do stolika, przy którym Manuel Fettner rozlewa wódkę do kieliszków. Co mam do stracenia? Przecież przyszłam tu po to, żeby pokazać Michiemu, że jego idiotyczne zachowanie w ogóle mnie nie porusza. Niewinny flirt z Gregorem to idealna okazja do tego. W jego przypadku mam pewność, że nie wyniknie z tego nic więcej. Ja mam narzeczonego, on ma narzeczoną – nikt lepszy nie mógł mi się napatoczyć.
Zwykle nie pijam czystej wódki, ale dzisiaj robię wyjątek. Krzywię się przy tym strasznie, co niezwykle bawi Gregora.
- Może znajdziemy ci jakieś wino, co? - proponuje ze śmiechem.
- Nie trzeba. - Na potwierdzenie swoich słów wychylam drugi kieliszek, co potęguje jego rozbawienie.
Rozpoczyna się pierwsza runda Twistera. Poppinger kręci wskazówką przy tarczy, a reszta graczy stoi gotowa przy macie. Gregor zgodnie z obietnicą zostaje przy mnie. Zaczynam się obawiać, że nie uda mi się wymigać od drugiej rundy, bo sprawia wrażenie, jakby nie zamierzał odstąpić mnie na krok. Na początku czuję się w jego towarzystwie trochę nieręcznie, ale szybko się to zmienia. Nie szczędzi żartów na temat Krafta, który utknął na macie w bardzo niewygodnej pozycji. Za każdym razem, gdy przychodzi jego kolej na zmianę położenia, ma nadzieję, że trochę się ono polepszy, ale dzieje się wręcz odwrotnie.
- Oszukujesz! - krzyczy do Poppingera, gdy ten nakazuje mu przenieść lewą nogę na czerwone, a jedyne wolne pole w tym kolorze znajduje się po drugiej stronie maty.
- Wal się, Kraft! - odpowiada urażony Manuel. - Przyznaj się, że nie masz już siły i nie zwalaj winy na mnie.
Stefan zaciska usta w wąską linię i nie odzywa się już do końca kolejki.
- Michi się przed nim nie wygina, więc ma zły humorek – mruczę pod nosem między kolejnymi łykami soku pomarańczowego.
Gregor nagle zaczyna się dławić, a ja wpadam w panikę. Nie dlatego, że nie umiem udzielać pierwszej pomocy, bo przecież potrafię to robić doskonale. Słyszał, co powiedziałam? Boże, błagam, powiedz mi, że tego nie usłyszał. Jeśli tak, wyjdę na skończoną idiotkę z urojeniami. Z tego, co mi wiadomo, jest głuchy na jedno ucho... Pytanie tylko, które? Stoję po dobrej, czy złej stronie?
- Wszystko w porządku? - Klepię Gregora po plecach tak mocno, jakbym chciała, żeby oprócz soku wykrztusił też tę uwagę, którą bez wątpienia usłyszał i żeby raz na zawsze o niej zapomniał.
Łapie oddech, ale tylko na krótką chwilę, bo po spojrzeniu na mnie wybucha śmiechem. No tak, nie muszę patrzeć do lustra, żeby wiedzieć, że kolejny raz tego wieczoru zrobiłam się czerwona na twarzy i że tym razem makijaż nie był w stanie tego ukryć. Nie wiem, jak zinterpretować reakcję Gregora. Bawi go moje spostrzeżenie, czy głupota?
- Całe życie myślałem, że tylko ja to zauważam – mówi wreszcie.
W ciągu jednej chwili uchodzi ze mnie całe napięcie. Najpierw uśmiecham się z ulgą, a potem zaczynam chichotać razem z nim. Ukradkiem przybijamy sobie nawet piątkę.
- Trzeba być ślepym, żeby tego nie zauważać, albo mieć to totalnie gdzieś – dzielę się kolejnym spostrzeżeniem. Jak dobrze jest móc z kimś o tym porozmawiać! Te podejrzenia już od dłuższego czasu nie dawały mi spokoju.
- Te wszystkie uściski, wspólne zdjęcia na fejsie... Wniosek nasuwa się sam.
- Marisa to tylko przykrywka – dokańczam za niego.
- Otóż to. - Unosi szklankę w geście toastu, więc stukam w nią moją i jednocześnie upijamy trochę soku.
- A gdyby tak po prostu zapytać Stefana, czy to prawda? - zastanawiam się na głos.
- Niby jak? Hej, panowie, to jak z wami jest? Zabawiacie się razem, czy nie?
- Okej, to nie jest dobry pomysł.
Przez chwilę po prostu się śmiejemy. Kiedy już nabieram przeczucia, że może nie będzie to najgorsza impreza, na jakiej w życiu byłam, Gregor kiwa głową w stronę przeciwnego końca pokoju i mówi:
- Póki co, to Michael zabawia się z kimś innym.
Podążam za jego wzrokiem i momentalnie sztywnieję, gdy widzę Michaela obejmującego w talii jakąś blondynkę. Dziewczyna chichocze, gdy on szepcze jej coś na ucho, a gdy obraca się twarzą w moją stronę, rozpoznaję w niej Chiarę. Nie chcę wiedzieć, co jej powiedział, bo nawet w słabym świetle i z dużej odległości dostrzegam, jak bardzo się rumieni. Mała gówniara, co ona tu w ogóle robi? Powinna siedzieć w domu i oglądać kreskówki, albo uczyć się na sprawdzian z matematyki, a nie podrywać cudzych facetów. Przypominam sobie jej zachowanie z samolotu w czasie podróży do Klingenthal i dla odmiany teraz zaczynam drżeć ze wściekłości. Ona naprawdę jest w nim zakochana, a on wykorzystuje to, żeby wciągnąć ją do tej swojej gierki. W głowie mi się nie mieści, że jego bezczelność urosła do takiego rozmiaru.
- Dobrze, że Stefan tego nie widzi. - Zachowanie zimnej krwi wiele mnie kosztuje, a mój dobry humor opuszcza mnie bezpowrotnie.
Jakby mało mi było jednego Hayboecka, nagle podchodzi do nas drugi, młodszy, i wesoło zagaduje Gregora o jakieś zbliżające się zawody. Początkowo nie rozpoznaję w nim brata Michaela i cieszę się, że odwraca ode mnie uwagę Schlieriego, ale gdy się przedstawia, jeszcze trudniej jest mi ukryć zdenerwowanie. Michi wiele mi o nim opowiadał i zawsze mówił, że kiedyś mnie z nim zapozna. Teraz zapowiada się na to, że jego starszego brata też będę musiała poznać inaczej niż za jego pośrednictwem. Czuję się tak, jakby ktoś właśnie mną potrząsnął, rzucił o ścianę, a na dobitkę wycedził prosto w twarz: To już koniec, zrozum to wreszcie. Sama tego chciałaś.
Alex traktuje mnie wyjątkowo uprzejmie, co każe mi myśleć, że jemu również, podobnie jak rodzicom, Michael opowiadał o mnie w samych superlatywach. Ale to sprawia jedynie tyle, że rozmowa z nim jest istną katorgą. Naprawdę cieszę się, kiedy pierwsza runda Twistera dobiega końca, a Gregor, po jeszcze jednym kieliszku wódki, zaciąga mnie na matę. Oczywiście wykręcam się od gry, tłumacząc się sukienką. Schlieri nie kryje rozczarowania. Oprócz niego grają jeszcze Marisa, Jaci, Diethart i Poppinger, który oddał Kraftowi swoją tarczę. Ich gra okazuje się naprawdę zabawna i wciągająca, ale nie na tyle, bym przyglądała jej się przez kolejną rundę. Muszę znaleźć Leah, której nie widziałam od chwili, gdy poszła do łazienki. Mam nadzieję, że jeszcze nie leży pijana w jakimś ciemnym koncie. Gdy się za nią rozglądam, zauważam, że nigdzie nie ma rodziców Michiego. Zastanawiam się, co się stało, że Brigitte jednak ominęła imprezę, na której tak bardzo chciała się zjawić. Odpuszczam jednak, gdy uświadamiam sobie, że jedyną osobą mogącą udzielić mi odpowiedzi na to pytanie jest Michael. Który, nawiasem mówiąc, kiedy kończy się gra w Twistera, nadal zwodzi Chiarę. Ostentacyjnie przechodzę obok nich, demonstrując, że w ogóle mnie to nie rusza. Jestem jednak pewna, że to z kolei wcale nie obchodzi jego i że nawet się za mną nie ogląda.
Znajduję Leah na balkonie, palącą papierosa. Nie wygląda dobrze, ale przynajmniej nie jest pijana. Wychodzę do niej, ignorując panujące na zewnątrz zimno.
- Nie wiedziałam, że palisz – zagaduję, opierając się na poręczy obok niej.
- Rzuciłam jakiś czas temu, bo Andreasowi bardzo na tym zależało – odpowiada, nawet na mnie nie patrząc.
Żałuję, że poruszyłam ten temat. Już dawno mogłam się domyślić, że każda, nawet najbardziej niepozorna część jej życia jest w jakiś sposób powiązana z Koflerem.
- Myślę, że nadal mu na tym zależy. - Stąpam po kruchym lodzie, ale muszę spróbować jakoś do niej dotrzeć.
- Myślę, że teraz wszystko, co związane ze mną, jest mu obojętne – odpowiada z przekąsem.
Daję za wygraną. Widocznie minęło jeszcze za mało czasu, żeby można z nią było normalnie rozmawiać o Andreasie. Zmieniam temat i, upewniając się wcześniej, że jesteśmy na balkonie same, opowiadam jej o tym, że Michael zaczął podrywać Chiarę.
- Masz rację, to żałosne. Ale może to i lepiej dla Chiary – szybko przekona się, że jest draniem i przestanie marnować na niego czas.
Przeraża mnie ten chłód i obojętność, z jakimi mówi o Chiarze. Kiedy stała się taka zgorzkniała?
Kończy palić papierosa, więc wracamy do środka. Niechętnie, bo ona wolałaby nie musieć przebywać w towarzystwie Andreasa będącego w towarzystwie Mii, a ja patrzeć na Michaela mydlącego oczy Chiarze. Staram się nie myśleć o tym, jak bardzo mnie tym rozczarował.
Na szczęście czas mija szybko. Stefan wznosi toast za Michaela i jego sukces, Thomas Diethart zeruje jakąś flaszkę, po czym ponownie staje się królem parkietu. Tym razem bez towarzystwa Jaci albo kogokolwiek innego, bo wszyscy boją się, że wkrótce zwróci cały wypity w czasie imprezy alkohol. Manuel Fettner z wiecznie milczącego staje się duszą towarzystwa i zabawia wszystkich swoimi żartami. Andreas i Mia całują się gdzieś po kątach, co doprowadza Leah do skraju wytrzymałości, gdzie nie jest samotna, bo ja też prawie dostaję szału, gdy widzę Michaela tańczącego z Chiarą. Powtarzam sobie, że w ogóle mnie to nie obchodzi, ale to po pewnym czasie nie wystarcza, żebym pozostała spokojna. Wychodzę do kuchni, gdzie nalewam sobie szklankę wody i dla zabicia czasu przeglądam Instagrama. Znów myślę przy tym o moich wiedeńskich znajomych i o tym, jak by zareagowali, gdybym dodała zdjęcie z imprezy ze skoczkami.
- To się nazywa uzależnienie. - Z tymi słowami ktoś niespodziewanie wyjmuje mi telefon z rąk.
Już zamierzam poderwać się z miejsca z krzykiem, ale gdy podnoszę wzrok, napotykam uśmiechnięte spojrzenie Jaci.
- Spokojnie, to tylko ja. - Odkłada telefon na szafkę obok.
Nie zabieram go stamtąd, bo i tak nie jest mi potrzebny w czasie rozmowy z nią. Siada na krześle obok, ale nasza pogawędka nie trwa długo, bo już wkrótce przerywa ją wejście Gregora.
- Witam panie. - Kłania się nisko, przez co dochodzę do wniosku, że dużo wypił od czasu, gdy widziałam go po raz ostatni. - Tańczy któraś? - Wyciąga w naszą stronę otwartą dłoń i patrzy na zmianę to na mnie, to na Jaci.
- Gregor, co tam u Sandry? - pyta uszczypliwie moja towarzyszka. Zdaje się być trochę podrażniona jego zachowaniem.
Gregor macha niecierpliwie ręką, którą wcześniej do nas wyciągał, a drugą podnosi do ust moją szklankę z wodą.
- Została w Innsbrucku, bo stwierdziła, że nie opłaca jej się przyjeżdżać do Bischofshofen tylko po to, żeby oglądać moje beznadziejne skoki. - Wykrzywia usta w uśmiechu.
Jaci markotnieje i nie mówi już nic więcej. Zapada między nami niezręczna cisza.
- To chyba nie jest powód do śmiechu – zauważam, kiedy po upływie chwili uśmiech nie schodzi z jego twarzy.
- A czy ktoś tu się śmieje? - odpowiada, wciąż z tym samym wyrazem twarzy. Zaczynam się zastanawiać, czy to przypadkiem nie jest objaw jakiegoś rozdwojenia jaźni. - To co, tańczy któraś? - wraca do tematu, gdy już udaje mu się wypić całą wodę ze szklanki.
Myślę o Michaelu obejmującym w tańcu Chiarę i moja złość ponownie narasta.
- Ja z chęcią – oświadczam, nim Jaci zdąży otworzyć usta w celu udzielenia odmowy.
Przyjaciółka posyła mi pytające spojrzenie, na które bezgłośnie odpowiadam: Czemu nie? Gregor jest tak zamroczony, że nawet tego nie zauważa. Z przykrością stwierdzam, że nawet z na wpół przymkniętymi powiekami i nieprzytomnym uśmiechem wygląda zabójczo przystojnie.
Mam cichą nadzieję, że gdy wrócimy do salonu, Michael nie będzie już tańczył z Chiarą, ale tak się nie dzieje. Przypominam sobie nasz pierwszy taniec i to, jaki ostrożny wtedy był, a ta wizja kłóci się z tym, co widzę teraz. Każdy jego ruch wydaje się być wykonanym tylko po to, by skrócić dystans między nim a Chiarą. Przykro mi na to patrzeć, dlatego staram się skupić tylko i wyłącznie na Gregorze. Jest tak pijany, że przy bardziej gwałtownych ruchach traci równowagę i muszę go podtrzymywać, a przy tych spokojniejszych powtarzamy wciąż ten sam schemat: jego dłonie zsuwają się na moje pośladki, ja unoszę je z powrotem na wysokość talii, a on uśmiecha się przepraszająco i udaje, że zrobił to przypadkiem. Za pierwszym razem może i byłabym skłonna w to uwierzyć, ale nie za siódmym, ani tym bardziej za piętnastym. Tańczę z nim jednak wytrwale, bo albo to, albo stanie pod ścianą z piwem w ręce i przyglądanie się Michaelowi. Wkrótce jednak i tak zostaję do tego zmuszona, bo Gregor poddaje się i opada na kanapę, na której śpi już do końca imprezy.
Tłum powoli zaczyna się przerzedzać. Niektórzy idą w ślady Gregora, a inni wracają do domów lub hoteli. Leah i ja w końcu też decydujemy się na wyjście. Nawet nie żegnam się z Michaelem. Czekam na korytarzu, gdy Leah stara się go znaleźć. Nie mam ochoty na niego patrzeć. Gdy o nim myślę, czuję już tylko złość i obrzydzenie. Bawienie się moimi uczuciami to jedno, jakby nie patrzeć miał do tego prawo, bo ja zabawiłam się nim pierwsza, ale wciąganie w to niczego nieświadomej Chiary? Zachowanie godne dupka pierwszej klasy.
Leah też nie jest zadowolona z przyjęcia, ale uparcie przystaje przy tym, że dobrze zrobiłyśmy, idąc tam. Ja nie jestem tego taka pewna. Gdybym nie przyszła, nie straciłabym całkowicie szacunku do Michiego, a poza tym uchroniłabym Chiarę przed byciem wykorzystaną. Nie podrywałby jej przecież, gdyby mnie tam nie było.
- Tak właściwie, która jest godzina? - pyta Leah, gdy już od dłuższej chwili siedzimy w taksówce.
- Naprawdę stałaś się aż tak leniwa, że nie chce ci się szukać telefonu? - odpowiadam uszczypliwie, ale i tak sięgam do torebki w celu wyjęcia mojego.
Znajduję portfel, kosmetyczkę, chusteczki i całą masę innych niepotrzebnych przedmiotów, ale po telefonie nie ma śladu. Zastanawiam się, gdzie mogłam go zostawić, a gdy wreszcie to do mnie dociera, przeklinam głośno.
- Co jest? - W słabym świetle ulicznych latarni, które mijamy, dostrzegam, że Leah unosi jedną brew w tak charakterystycznym dla siebie geście.
- Zostawiłam ten cholerny telefon w kuchni Michiego.
- Ups? - Nie wierzę własnym uszom, gdy zaczyna chichotać.
Opadam na oparcie siedzenia i zgarniam włosy do tyłu. Dlaczego, och, dlaczego? Co mam teraz zrobić? Muszę odzyskać ten telefon, bo przecież rano mam wrócić do Wiednia. Poza tym może do mnie dzwonić Lucas, mama, ojciec, znajomi... Robi mi się niedobrze na myśl, że całe moje życie zapisane w plikach na jednym urządzeniu leży bezbronne w kuchni mojego największego wroga. Telefon jest wprawdzie zabezpieczony hasłem, ale łatwo je odgadnąć, bo to dzień i miesiąc urodzin mojej mamy. Gdyby Michael się zastanowił, z całą pewnością by na to wpadł.
- Leah, zrób coś dla mnie i wróć po ten telefon – mówię wreszcie.
- Przykro mi, Lisa, ale nie mogę tego zrobić. Andreas i Mia jeszcze tam byli, kiedy wychodziłyśmy. Nie chcę znowu musieć na nich patrzeć.
- Leah, błagam cię! - podnoszę głos, bo moja desperacja osiąga niebotycznie wielki rozmiar. - Zrobię w zamian wszystko, co tylko będziesz chciała.
Kręci uparcie głową. Próbuję ją przekonać przez resztę drogi do jej mieszkania, ale jest nieustępliwa. Kiedy taksówka wreszcie się zatrzymuje, cała trzęsę się ze złości.
- Proszę zawrócić tam, skąd pan przyjechał – buczę do kierowcy, gdy Leah wysiada.
W duchu obiecuję sobie, że już nigdy więcej się do niej nie odezwę.
Podróż w drugą stronę trwa o wiele krócej. Chciałabym odwlec w czasie chwilę, gdy będę musiała wejść ponownie do mieszania Michaela, ale ona zbliża się nieubłaganie. Wreszcie staję przed drzwiami i unoszę drżącą rękę do dzwonka. Nigdy w życiu nie zgubiłam telefonu. Zawsze pilnuję go jak oka w głowie, a akurat dzisiaj musiałam go zostawić w takim miejscu. Przymykam oczy i robię głęboki wdech. Och, do jasnej cholery, miej to już za sobą. Dźwięk dzwonka jeszcze nigdy nie wydawał mi się tak drażniący. Moje serce przyspiesza tempo bicia, gdy słyszę po drugiej stronie zbliżające się kroki. Wreszcie drzwi otwierają się i staje w nich Michael. Nawet jako podły dupek podoba mi się tak, jak dawniej. Szczególnie, kiedy nerwowym gestem przeczesuje włosy.
- Zostawiłam tu telefon – tłumaczę cicho i od razu karcę się w myślach za to, że nie brzmię tak pewnie, jak bym chciała.
Nadal wpatruje się we mnie ze zmarszczonymi brwiami i nie ustępuje miejsca w drzwiach ani o krok, co niecierpliwi mnie do tego stopnia, że w końcu przeciskam się obok niego i wchodzę do mieszkania, od razu kierując się do kuchni. Przechodzę przez salon, w którym Gregor wciąż leży na sofie, a oprócz niego jeszcze jakieś inne osoby śpią w fotelach albo na podłodze. Słyszę, że Michael podąża za mną, dlatego prostuję się i staram się iść pewnym krokiem, chociaż po całym wieczorze spędzonym w szpilkach jest to trudne nawet dla mnie. Z ulgą wypuszczam powietrze z płuc, gdy odnajduję telefon tam, gdzie odłożyła go Jaci. To nie było takie trudne. Teraz po prostu wyjdę z mieszkania i wrócę do Leah. Może nawet się do niej odezwę... Ale dopiero rano. Z takimi myślami obracam się w stronę wyjścia z kuchni i wtedy zauważam stojącego w nim Michaela. Niepokoi mnie jego szyderczy uśmiech, dlatego zamieram w bezruchu. Coś w jego spojrzeniu nie pozwala mi tak po prostu przejść obok niego, jak zrobiłam to wcześniej. Przypatruję mu się z uwagą, czekając na jego ruch.
- Nie wystarczyły ci te tańce z Gregorem? Musisz odgrywać jeszcze jedną szopkę?
Pogarda w jego głosie boli mnie tak bardzo, że dopiero po chwili zastanawiam się nad znaczeniem słów, które wypowiedział. Nie dość, że dupek, to jeszcze hipokryta! Otwieram usta, żeby uraczyć go jakąś ripostą, ale wydostaje się z nich tylko pełne niedowierzania parsknięcie. Unoszę ręce do głowy, chcąc zebrać myśli.
- Naprawdę myślisz, że zostawiłam tu telefon specjalnie? - Muszę się upewnić, bo jeszcze to do mnie nie dociera. Jego milczenie uważam za odpowiedź twierdzącą, dlatego dodaję - Nie jestem tak żałosna, jak ty, żeby uciekać się do jakiś idiotycznych zagrywek.
Teraz to on prycha i robi krok w moją stronę. Gdzie się podział mój serdeczny i troskliwy Michi? Czy to możliwe, żeby przeze mnie odszedł bezpowrotnie?
- Idiotycznych zagrywek? Więc jak inaczej określisz to, że skakałaś wokół Gregora przez całą imprezę?
- To raczej ja powinnam wypomnieć tobie mydlenie oczu Chiarze. - Jestem tak zdenerwowana, że niemal syczę przez zaciśniętą szczękę.
- To takie dziwne, że próbuję o tobie zapomnieć? - Dopiero kiedy zamyka usta, zdaje sobie sprawę z tego, co powiedział.
Maska nieczułego dupka opada. Pod wpływem emocji nieświadomie zdradził, że jednak nie jestem mu obojętna. Przygryza wargę i odwraca ode mnie wzrok. Łatwo poznać, że jest na siebie wściekły... A ja nie umiem opisać tego, co sama teraz czuję. Nadal jestem na niego zła. O to, jak się zachował przy swojej matce i o to, jak potraktował Chiarę. Ale te przewinienia nie wydają mi się już tak niewybaczalne, jak jeszcze przed chwilą. Zmiękczył mnie tym swoim wyznaniem, a jednocześnie przywrócił nadzieję na to, że jeszcze nie wszystko stracone. Znów staję się panią sytuacji, a władza wraca do moich rąk. Muszę tylko zrobić z niej dobry pożytek... I nie mam pojęcia, jak tego dokonać. Zarażam się jego zakłopotaniem. Boję się zakłócić tę niezręczną ciszę, bo jedno złe słowo i stracę szanse na to, aby go odzyskać.
- Nie musisz o mnie zapominać... - Zaczynam ostrożnie. Mój głos jest słaby i drżący. Przełykam ślinę i odchrząkam. Patrzy na mnie w oczekiwaniu na to, co powiem. Dostrzegam w jego oczach nadzieję, której wolałabym nie widzieć. Sprawia, że czuję się podle, gdy mówię – Nadal możemy się przyjaźnić.
Ledwie zamykam usta, a już wiem, że nie powiedziałam tego, co chciał usłyszeć. Opiera się ze zrezygnowaniem o kuchenną szafkę. Jego oczy na powrót stają się chłodne, a twarz posępna.
- Podjęłaś swoją decyzję, a ja podjąłem swoją. Nie chcę się z tobą przyjaźnić. Nie utrudniaj mi tego. - Ostatnie zdanie dodaje po chwili, błagalnym szeptem.
Te słowa bolą równie mocno, jak gdyby wbił nóż prosto w moje serce. Dłonie zaczynają mi drżeć i czuję, że jeśli czegoś ze sobą nie zrobię, zaraz wybuchnę płaczem. Mam ochotę podbiec do niego, zarzucić mu ręce na szyję i błagać, żeby mnie nie zostawiał. Te dni bez niego były najgorszymi dniami w moim życiu i nie wyobrażam sobie, że pozostałe też miałyby tak wyglądać. Chyba brzmię równie desperacko, gdy nagle, niewiele myśląc o konsekwencjach, zaczynam robić mu wyrzuty.
- Przecież nawet o mnie nie walczyłeś... Nie próbowałeś mnie przekonać, że jesteś lepszy od Lucasa... - Robię spazmatyczny wdech, bo zaczyna brakować mi powietrza w płucach. Oczy zachodzą mi łzami, które coraz trudniej jest mi zatrzymać pod powiekami.
Prawie podskakuję z krzykiem, kiedy Michi odpycha się od blatu szafki i robi pierwsze kroki w moją stronę. Zaciska usta w wąską linię, a jego oczy płoną ogniem, którego nie potrafię zrozumieć. Instynktownie odsuwam się od niego, ale natrafiam plecami na ścianę. Właśnie zaczynam się zastanawiać, czy byłby zdolny do uderzenia mnie i czy naprawdę mogłam aż tak go rozwścieczyć, kiedy dociska mnie do niej całym ciałem i jednocześnie przykłada swoje usta do moich. Jestem tak zdezorientowana, że zaczynam szarpać się z nim, próbując wydostać się z jego uścisku, ale po chwili odpuszczam. Rozchylam wargi, pozwalając mu się całować jeszcze zachłanniej. Uderza we mnie fala gorąca, sprawiając, że robi mi się słabo. Szumi mi w głowie, a serce łomocze w piersi, więc splatam dłonie na jego karku, bo ciężko jest mi ustać o własnych siłach. Dyszę ciężko, gdy odsuwa się ode mnie na niewielką odległość i pyta:
- Teraz czujesz się przekonana?
Nadzieja miesza się w jego oczach z pożądaniem i strachem przed odrzuceniem. Nie każę mu dłużej trwać w niepewności.
- Jeszcze nie – odpowiadam ochrypłym z emocji głosem.
Teraz to ja całuję jego, wkładając w ten pocałunek całą tęsknotę i rozpacz minionych dni. Nie pozostaje mi dłużny, a nawet posuwa się o krok dalej – ostrożnie wsuwa dłonie pod mój płaszcz, a kiedy nie napotyka odmowy, zaczyna błądzić nimi po moim ciele, czym doprowadza mnie do jeszcze większego szaleństwa. Już nie myślę o Lucasie, ani nawet o tym, że w pokoju obok śpią inni ludzie, a każdy z nich może się w dowolnej chwili obudzić i tu przyjść. Nie pozwala mi na to rodzące się w dole brzucha pożądanie. Rodzące to może złe określenie, raczej budzące się, bo przecież było tam już od dawna. Myślę tylko o Michaelu i o tym, jak bardzo go pragnę od chwili, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy. Wplatam palce między miękkie kosmyki jego włosów i zastanawiam się, jakim cudem wytrzymałam tak długo. Właściwie to czuję pewnego rodzaju ulgę. Wreszcie nie muszę udawać przed nim i przed samą sobą, że jest mi obojętny. Oboje zdajemy sobie sprawę z tego, że jest inaczej. Chcę go. Tutaj, w tym momencie. A myśl, że on czuje to samo, podnieca mnie jeszcze bardziej.
- Chodźmy stąd – dyszy w moje usta, kiedy na chwilę się od nich odrywa.
Kiwam głową, bo słowa więzną mi w gardle. Pozwalam mu się prowadzić do sypialni, ciesząc się, że przynajmniej on jeszcze myśli rozsądnie. Zdejmuję płaszcz i opuszczam go na podłogę, podczas gdy Michael zamyka drzwi na klucz. Nawet nie zauważam, gdy ponownie znajduję się w jego objęciach. Czuję, jak drży, kiedy wsuwam dłonie pod jego koszulkę, a następnie zdejmuję ją z niego. On znów nie pozostaje mi dłużny i już po chwili stoję przed nim w samej bieliźnie. Dziękuję sobie w myślach za to, że założyłam jeden z najładniejszych kompletów i pończochy zamiast rajstop. Gdybym jeszcze nie była pewna, czy chcę to zrobić, przekonałoby mnie jego pełne pożądania spojrzenie. Nie cieszę się długo jego widokiem w samych bokserkach, bo szybko go ich pozbawiam, a wtedy podnosi mnie i niesie w stronę łóżka. Oplatam nogami jego biodra, gdy kładzie mnie na nim i nakrywa moje ciało swoim.
Jest zupełnie inny niż w chwili, kiedy całował mnie po raz pierwszy. Wtedy był nieśmiały i ostrożny, a teraz bije od niego stanowczość. Wie, że w tym momencie jestem jego, ale kiedyś odejdę i robi wszystko, bym chciała wtedy wrócić z prośbą o więcej. Pozwalam mu się zdominować, bo już zdecydowanie za długo to ja sprawowałam kontrolę nad nim. Z każdą chwilą doprowadza mnie do jeszcze większego obłędu, aż wreszcie docieram na sam szczyt, z którego spadam długo, prosto w jego objęcia. On doświadcza spełnienia chwilę po mnie, z moim imieniem na ustach. Składam na nich czuły pocałunek, żeby wiedział, że nie zamierzam żałować ani teraz, ani nigdy później.
- Zobaczymy, kto dzisiaj będzie odchodził od zmysłów.
Gdy to mówi, ma na myśli nie tylko Michaela. Sama zakłada obcisłą oliwkową sukienkę, która podkreśla jej zgrabną figurę. Jak sama stwierdza, stanowi w niej świetny kontrast dla pulchniutkiej Mii. Muszę gryźć się w język za każdym razem, gdy słyszę podobne komentarze padające z jej ust. Takie wyrachowanie w ogóle do niej nie pasuje. Powoli zaczynam tęsknić za dawną, uprzejmą Leah i obawiam się, że Andreas, gdy dostrzeże tę zmianę, również może nie być z niej zadowolony. Staram się, ale wszystkie moje próby uświadomienia jej tego spełzają na niczym.
Michael mieszka w innej części miasta niż Leah w kilkupiętrowym bloku na nowo wybudowanym osiedlu. Taksówką jedziemy tam dziesięć minut. Gdy rozpinam płaszcz i przeglądam się w lustrze w trakcie jazdy windą, ogarniają mnie wątpliwości. Czy na pewno dobrze zrobiłam ubierając się tak, a nie inaczej? Jeśli Michi chce mnie ignorować w czasie tej imprezy, to z całą pewnością mu tego nie ułatwię. Przekonuję się, że mam rację, już w momencie, gdy otwiera nam drzwi.
- Cześć – mówi do Leah, którą zauważa najpierw, a gdy chwilę później dostrzega mnie, uprzejmy uśmiech, jakim ją przywitał, zamiera na jego ustach.
Robi mi się gorąco pod jego spojrzeniem. Mierzy mnie nim od góry do dołu i od dołu do góry, szczególnie dużo uwagi poświęcając dekoltowi. Czuję, że moje policzki oblewają się czerwienią niemal tak intensywną, jak czerwień sukienki, którą mam na sobie. Mam tylko nadzieję, że nie widać tego spod obfitej warstwy makijażu. To trwa może dwie sekundy, ale tyle wystarczy, żebym poczuła się całkowicie naga i zdążyła dostrzec w jego oczach, że wcale nie stałam mu się obojętna. Ale kiedy odwraca wzrok, czuję się, jakby wymierzył mi siarczysty policzek. Żadnego uśmiechu, żadnego Cieszę się, że cię widzę. Zaciska szczękę i widać po nim, że walczy ze sobą, by nie spojrzeć na mnie po raz drugi. Leah przychodzi mu z pomocą. Przytula go na powitanie, po czym wręcza mu szampana, którego kupiłyśmy w czasie dzisiejszych zakupów.
- To taki mały prezent od nas – tłumaczy.
Robi się niezręcznie, gdy przychodzi moja kolej na przywitanie się z nim. Jego uścisk jest chłodny. Nie ma w nim nic z tych uścisków, którymi obdarzał mnie wcześniej. Nie cieszy mnie to, ale z drugiej strony, czego się spodziewałam? Że założę szpilki i skąpe wdzianko, a on od razu zapomni, jak go potraktowałam? Nie bądź śmieszna, Meyer. To już nie podstawówka.
Mieszkanie Michaela jest przestronne i duże. Właściwie trochę za duże, jak na jedną osobę. Tak, jak się spodziewałam, wystrój jest nowoczesny, ale dużo w nim luzu, a brak przesadnej elegancji. Kiedy wchodzimy do środka, impreza trwa w najlepsze. Skoczkowie raczej nie należą do osób, które zwlekają z rozpoczęciem zabawy. Na stole stoi już jedna opróżniona butelka wódki, a obok niej druga, napoczęta. Część z nich siedzi tu i ówdzie i rozmawia, nie szczędząc krzyków, przekleństw i głośnych śmiechów, niektórzy już nawet tańczą tak, jak Thomas Diethart w towarzystwie Jaci. Na ten widok po prostu muszę wybuchnąć śmiechem, jakkolwiek nie byłabym zła po konfrontacji z Michaelem. Jacqueline wygina się obok Didla zwinnie niczym kotka, a on niezgrabnie próbuje dotrzymać jej roku, jednocześnie całkowicie gubiąc przy tym rytm. W ogóle się tym jednak nie przejmuje i wymachuje energicznie chudymi kończynami przy akompaniamencie gwizdów swoich kolegów. Od czasu do czasu schodzi do parkietu i za każdym razem ciężko mu potem wrócić do pozycji stojącej, bo traci przy tym równowagę. Kilka kieliszków wódki i nawet skoczkowie tracą stabilizację, nad którą przecież tak ciężko pracują podczas treningów. Zastanawiam się, czy Diethart samodzielnie tak szybko doprowadził się do takiego stanu, czy może maczali w tym palce jego koledzy.
- Cześć, dziewczyny! - Kofler macha do nas z drugiego końca pokoju z sofy, na której przytula się z Mią.
Dalej nie mogę się przyzwyczaić do jego widoku z dziewczyną inną niż Leah. Jej samej też nie jest łatwo. Unosi drżące usta w niepewnym uśmiechu i macha w ich stronę. Drugą dłoń zaciska w pięść tak mocno, że aż robi mi się słabo na myśl o jej długich paznokciach. Andreas, nieświadomy tego, co dzieje się z jego przyjaciółką, podchodzi do niej i mocno ją przytula. To, że Mia podąża za nim, wcale nie polepsza sytuacji. Ani to, że wita nas następującymi słowami:
- Wreszcie jakieś znajome twarze!
Patrzę to na nią, to na Leah i zagryzam policzki od środka, żeby się nie roześmiać. Wygłodniała lwica, gotowa zrobić wszystko w obronie swojego samca i niewinna gazela, która nie ma pojęcia, jak bardzo się pomyliła w wyborze sojuszniczek. Nawet trochę robi mi się jej szkoda, bo przy pięknej i majestatycznej Schiffner naprawdę wygląda jak bezbronna sierotka. Ale nawet szczerym uśmiechem na rumianej buzi, potęgującym to wrażenie, nie polepsza swojej sytuacji, bo w oczach Leah jest tylko i wyłącznie podłą intrygantką, która bezczelnie odebrała jej ukochanego mężczyznę. Aż dziwne, że jeszcze tego nie zrozumiała i nie uciekła z powrotem do Niemiec, bo moja przyjaciółka specjalnie się nie wysila przy ukrywaniu swojej niechęci. Ignoruje jej radosne stwierdzenie, jakby było tylko bzyczeniem muchy, która złośliwie kręci się cały czas przy uchu.
- Długo już tu jesteś? - zwraca się do Andreasa, jednocześnie posyłając mu słodki uśmiech i zalotne spojrzenie spod wydłużonych tuszem rzęs.
- Mia? - Na chwilę odwraca się od Leah, co zostaje przez nią wykorzystane do przymknięcia oczu i próby odzyskania spokoju utraconego przez wymówienie przez niego imienia rywalki. - Jak długo tu jesteśmy? Piętnaście minut?
Mia potakuje z już nieco słabszym entuzjazmem. Chyba zaczyna wyczuwać, że Leah nie jest odpowiednią kandydatką na przyjaciółkę. To dobrze dla niej, ale źle dla mnie, bo w takim wypadku to ja staję się nowym celem. Unikam jej spojrzenia udając, że szukam kogoś w otaczającym nas towarzystwie. Rozglądam się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie widzę Michiego.
- Zostajesz na noc u Michaela? - Leah podejmuje kolejną desperacją próbę odwrócenia uwagi Andreasa od nowej dziewczyny.
Ale ta próba, podobnie, jak poprzednia, kończy się fiaskiem.
- Nie, wynajęliśmy z Mią pokój w hotelu. - Uśmiech Andreasa świadczy o tym, że nie ma pojęcia, jak bardzo krzywdzi ją tą informacją.
Myśl o Koflerze dzielącym z Mią jedno łóżko to dla Leah stanowczo za dużo. Próbuje wykrzywić usta w niemrawym uśmiechu, a gdy okazuje się, że to ponad jej siły, mówi:
- Przepraszam, muszę znaleźć łazienkę. - Po czym odchodzi z taką miną, jakby szukała jej po to, żeby zwymiotować.
Tym sposobem zostaję skazana na towarzystwo Mii. Rozpaczliwie rozglądam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu Jaci, ale ona nadal tańczy z Diethartem, który, nawiasem mówiąc, z każdą chwilą radzi sobie coraz gorzej. Na szczęście ktoś inny zjawia się z odsieczą. Moje zaskoczenie jest ogromne, bo ta osoba to Gregor Schlierenzauer, z którym w całym życiu zamieniłam może kilka zdań.
- Miło cię widzieć, Liso! - Przytula mnie na powitanie tak, jakbym od lat była jego przyjaciółką. I wkłada w to dużo więcej uczucia, niż Michi.
Próbuję sobie przypomnieć, kiedy moja znajomość z nim przeszła na ten etap, gdy cieszymy się nawzajem na swój widok, ale szybko to sobie odpuszczam, bo wszystko staje się jasne w momencie, kiedy dostrzegam, że Gregor miał na myśli mój biust, a nie mnie samą. Wpatruje się w mój dekolt z tak bezczelnym uśmiechem, że mam ochotę zedrzeć go z jego twarzy za pomocą torebki. Powstrzymuję się tylko dlatego, że mam już wśród skoczków dwóch wrogów, którzy w dodatku są najlepszymi przyjaciółmi, więc głupotą z mojej strony byłoby tworzenie kolejnego. Odwzajemniam uśmiech Gregora, udając, że nie zauważam, w jakich okolicach mojego ciała błądzi jego wzrok.
- Ciebie również – odpowiadam. - Jak się bawisz? - pytam bardziej wiedziona chęcią odwrócenia jego uwagi od mojego biustu, aniżeli przyjazną ciekawością.
- Wyśmienicie. Właśnie chciałem się ciebie spytać, czy nie miałabyś ochoty na zagranie z nami w Twistera.
Żałuję, że podniósł wzrok, gdy to proponował, bo muszę wyglądać naprawdę śmiesznie z rozdziawionymi ze zdziwienia ustami. Rozstrzygnięcie, czy mówił poważnie, czy może raczej żartował, zajmuje mi dłuższą chwilę. Twister? Ostatni raz grałam w to będąc jeszcze dzieckiem. Gregor z rozbawieniem obserwuje moją reakcję, nim wreszcie łaskawie decyduje się rozwiać moje wątpliwości i wskazuje głową na Manuela Poppingera i Marisę rozkładających matę do gry.
- Serio? - Śmieję się na samą myśl o bandzie skoczków wyginającej się na podłodze i stwierdzam, że wolę na to popatrzeć, niż brać w tym czynny udział. - Raczej nie, jeszcze nic dzisiaj nie piłam. A poza tym, jestem w sukience.
- Co do picia, możemy to nadrobić w czasie pierwszej rundy i dołączyć w drugiej. A co do sukienki – nic nie szkodzi. - Uśmiecha się szelmowsko i puszcza mi oczko.
Okej, już rozumiem, dlaczego tysiące dziewczyn na całym świecie na jego widok dostaje palpitacji serca i nie potrafi powstrzymać okrzyków zachwytu. Ale to nie zmienia faktu, że nadal wolę przyglądać się grze w Twistera z daleka. Gregor dostrzega, że zaraz otrzyma odmowę i postanawia nie dawać za wygraną.
- Lisa... - Moje imię brzmi w jego ustach tak ładnie, że zapominam o tym, jak chwilę wcześniej bezczelnie wpatrywał się w mój biust. - Nie daj się prosić. - Delikatnie łapie mnie za ręce i lekko ciągnie w swoją stronę.
Przewracam oczami i udaję, że jeszcze się waham. To nie działa – on i tak wie, że wygrał. Uśmiecha się triumfująco, więc odpuszczam sobie to zgrywanie nieprzekonanej i po prostu idę za nim do stolika, przy którym Manuel Fettner rozlewa wódkę do kieliszków. Co mam do stracenia? Przecież przyszłam tu po to, żeby pokazać Michiemu, że jego idiotyczne zachowanie w ogóle mnie nie porusza. Niewinny flirt z Gregorem to idealna okazja do tego. W jego przypadku mam pewność, że nie wyniknie z tego nic więcej. Ja mam narzeczonego, on ma narzeczoną – nikt lepszy nie mógł mi się napatoczyć.
Zwykle nie pijam czystej wódki, ale dzisiaj robię wyjątek. Krzywię się przy tym strasznie, co niezwykle bawi Gregora.
- Może znajdziemy ci jakieś wino, co? - proponuje ze śmiechem.
- Nie trzeba. - Na potwierdzenie swoich słów wychylam drugi kieliszek, co potęguje jego rozbawienie.
Rozpoczyna się pierwsza runda Twistera. Poppinger kręci wskazówką przy tarczy, a reszta graczy stoi gotowa przy macie. Gregor zgodnie z obietnicą zostaje przy mnie. Zaczynam się obawiać, że nie uda mi się wymigać od drugiej rundy, bo sprawia wrażenie, jakby nie zamierzał odstąpić mnie na krok. Na początku czuję się w jego towarzystwie trochę nieręcznie, ale szybko się to zmienia. Nie szczędzi żartów na temat Krafta, który utknął na macie w bardzo niewygodnej pozycji. Za każdym razem, gdy przychodzi jego kolej na zmianę położenia, ma nadzieję, że trochę się ono polepszy, ale dzieje się wręcz odwrotnie.
- Oszukujesz! - krzyczy do Poppingera, gdy ten nakazuje mu przenieść lewą nogę na czerwone, a jedyne wolne pole w tym kolorze znajduje się po drugiej stronie maty.
- Wal się, Kraft! - odpowiada urażony Manuel. - Przyznaj się, że nie masz już siły i nie zwalaj winy na mnie.
Stefan zaciska usta w wąską linię i nie odzywa się już do końca kolejki.
- Michi się przed nim nie wygina, więc ma zły humorek – mruczę pod nosem między kolejnymi łykami soku pomarańczowego.
Gregor nagle zaczyna się dławić, a ja wpadam w panikę. Nie dlatego, że nie umiem udzielać pierwszej pomocy, bo przecież potrafię to robić doskonale. Słyszał, co powiedziałam? Boże, błagam, powiedz mi, że tego nie usłyszał. Jeśli tak, wyjdę na skończoną idiotkę z urojeniami. Z tego, co mi wiadomo, jest głuchy na jedno ucho... Pytanie tylko, które? Stoję po dobrej, czy złej stronie?
- Wszystko w porządku? - Klepię Gregora po plecach tak mocno, jakbym chciała, żeby oprócz soku wykrztusił też tę uwagę, którą bez wątpienia usłyszał i żeby raz na zawsze o niej zapomniał.
Łapie oddech, ale tylko na krótką chwilę, bo po spojrzeniu na mnie wybucha śmiechem. No tak, nie muszę patrzeć do lustra, żeby wiedzieć, że kolejny raz tego wieczoru zrobiłam się czerwona na twarzy i że tym razem makijaż nie był w stanie tego ukryć. Nie wiem, jak zinterpretować reakcję Gregora. Bawi go moje spostrzeżenie, czy głupota?
- Całe życie myślałem, że tylko ja to zauważam – mówi wreszcie.
W ciągu jednej chwili uchodzi ze mnie całe napięcie. Najpierw uśmiecham się z ulgą, a potem zaczynam chichotać razem z nim. Ukradkiem przybijamy sobie nawet piątkę.
- Trzeba być ślepym, żeby tego nie zauważać, albo mieć to totalnie gdzieś – dzielę się kolejnym spostrzeżeniem. Jak dobrze jest móc z kimś o tym porozmawiać! Te podejrzenia już od dłuższego czasu nie dawały mi spokoju.
- Te wszystkie uściski, wspólne zdjęcia na fejsie... Wniosek nasuwa się sam.
- Marisa to tylko przykrywka – dokańczam za niego.
- Otóż to. - Unosi szklankę w geście toastu, więc stukam w nią moją i jednocześnie upijamy trochę soku.
- A gdyby tak po prostu zapytać Stefana, czy to prawda? - zastanawiam się na głos.
- Niby jak? Hej, panowie, to jak z wami jest? Zabawiacie się razem, czy nie?
- Okej, to nie jest dobry pomysł.
Przez chwilę po prostu się śmiejemy. Kiedy już nabieram przeczucia, że może nie będzie to najgorsza impreza, na jakiej w życiu byłam, Gregor kiwa głową w stronę przeciwnego końca pokoju i mówi:
- Póki co, to Michael zabawia się z kimś innym.
Podążam za jego wzrokiem i momentalnie sztywnieję, gdy widzę Michaela obejmującego w talii jakąś blondynkę. Dziewczyna chichocze, gdy on szepcze jej coś na ucho, a gdy obraca się twarzą w moją stronę, rozpoznaję w niej Chiarę. Nie chcę wiedzieć, co jej powiedział, bo nawet w słabym świetle i z dużej odległości dostrzegam, jak bardzo się rumieni. Mała gówniara, co ona tu w ogóle robi? Powinna siedzieć w domu i oglądać kreskówki, albo uczyć się na sprawdzian z matematyki, a nie podrywać cudzych facetów. Przypominam sobie jej zachowanie z samolotu w czasie podróży do Klingenthal i dla odmiany teraz zaczynam drżeć ze wściekłości. Ona naprawdę jest w nim zakochana, a on wykorzystuje to, żeby wciągnąć ją do tej swojej gierki. W głowie mi się nie mieści, że jego bezczelność urosła do takiego rozmiaru.
- Dobrze, że Stefan tego nie widzi. - Zachowanie zimnej krwi wiele mnie kosztuje, a mój dobry humor opuszcza mnie bezpowrotnie.
Jakby mało mi było jednego Hayboecka, nagle podchodzi do nas drugi, młodszy, i wesoło zagaduje Gregora o jakieś zbliżające się zawody. Początkowo nie rozpoznaję w nim brata Michaela i cieszę się, że odwraca ode mnie uwagę Schlieriego, ale gdy się przedstawia, jeszcze trudniej jest mi ukryć zdenerwowanie. Michi wiele mi o nim opowiadał i zawsze mówił, że kiedyś mnie z nim zapozna. Teraz zapowiada się na to, że jego starszego brata też będę musiała poznać inaczej niż za jego pośrednictwem. Czuję się tak, jakby ktoś właśnie mną potrząsnął, rzucił o ścianę, a na dobitkę wycedził prosto w twarz: To już koniec, zrozum to wreszcie. Sama tego chciałaś.
Alex traktuje mnie wyjątkowo uprzejmie, co każe mi myśleć, że jemu również, podobnie jak rodzicom, Michael opowiadał o mnie w samych superlatywach. Ale to sprawia jedynie tyle, że rozmowa z nim jest istną katorgą. Naprawdę cieszę się, kiedy pierwsza runda Twistera dobiega końca, a Gregor, po jeszcze jednym kieliszku wódki, zaciąga mnie na matę. Oczywiście wykręcam się od gry, tłumacząc się sukienką. Schlieri nie kryje rozczarowania. Oprócz niego grają jeszcze Marisa, Jaci, Diethart i Poppinger, który oddał Kraftowi swoją tarczę. Ich gra okazuje się naprawdę zabawna i wciągająca, ale nie na tyle, bym przyglądała jej się przez kolejną rundę. Muszę znaleźć Leah, której nie widziałam od chwili, gdy poszła do łazienki. Mam nadzieję, że jeszcze nie leży pijana w jakimś ciemnym koncie. Gdy się za nią rozglądam, zauważam, że nigdzie nie ma rodziców Michiego. Zastanawiam się, co się stało, że Brigitte jednak ominęła imprezę, na której tak bardzo chciała się zjawić. Odpuszczam jednak, gdy uświadamiam sobie, że jedyną osobą mogącą udzielić mi odpowiedzi na to pytanie jest Michael. Który, nawiasem mówiąc, kiedy kończy się gra w Twistera, nadal zwodzi Chiarę. Ostentacyjnie przechodzę obok nich, demonstrując, że w ogóle mnie to nie rusza. Jestem jednak pewna, że to z kolei wcale nie obchodzi jego i że nawet się za mną nie ogląda.
Znajduję Leah na balkonie, palącą papierosa. Nie wygląda dobrze, ale przynajmniej nie jest pijana. Wychodzę do niej, ignorując panujące na zewnątrz zimno.
- Nie wiedziałam, że palisz – zagaduję, opierając się na poręczy obok niej.
- Rzuciłam jakiś czas temu, bo Andreasowi bardzo na tym zależało – odpowiada, nawet na mnie nie patrząc.
Żałuję, że poruszyłam ten temat. Już dawno mogłam się domyślić, że każda, nawet najbardziej niepozorna część jej życia jest w jakiś sposób powiązana z Koflerem.
- Myślę, że nadal mu na tym zależy. - Stąpam po kruchym lodzie, ale muszę spróbować jakoś do niej dotrzeć.
- Myślę, że teraz wszystko, co związane ze mną, jest mu obojętne – odpowiada z przekąsem.
Daję za wygraną. Widocznie minęło jeszcze za mało czasu, żeby można z nią było normalnie rozmawiać o Andreasie. Zmieniam temat i, upewniając się wcześniej, że jesteśmy na balkonie same, opowiadam jej o tym, że Michael zaczął podrywać Chiarę.
- Masz rację, to żałosne. Ale może to i lepiej dla Chiary – szybko przekona się, że jest draniem i przestanie marnować na niego czas.
Przeraża mnie ten chłód i obojętność, z jakimi mówi o Chiarze. Kiedy stała się taka zgorzkniała?
Kończy palić papierosa, więc wracamy do środka. Niechętnie, bo ona wolałaby nie musieć przebywać w towarzystwie Andreasa będącego w towarzystwie Mii, a ja patrzeć na Michaela mydlącego oczy Chiarze. Staram się nie myśleć o tym, jak bardzo mnie tym rozczarował.
Na szczęście czas mija szybko. Stefan wznosi toast za Michaela i jego sukces, Thomas Diethart zeruje jakąś flaszkę, po czym ponownie staje się królem parkietu. Tym razem bez towarzystwa Jaci albo kogokolwiek innego, bo wszyscy boją się, że wkrótce zwróci cały wypity w czasie imprezy alkohol. Manuel Fettner z wiecznie milczącego staje się duszą towarzystwa i zabawia wszystkich swoimi żartami. Andreas i Mia całują się gdzieś po kątach, co doprowadza Leah do skraju wytrzymałości, gdzie nie jest samotna, bo ja też prawie dostaję szału, gdy widzę Michaela tańczącego z Chiarą. Powtarzam sobie, że w ogóle mnie to nie obchodzi, ale to po pewnym czasie nie wystarcza, żebym pozostała spokojna. Wychodzę do kuchni, gdzie nalewam sobie szklankę wody i dla zabicia czasu przeglądam Instagrama. Znów myślę przy tym o moich wiedeńskich znajomych i o tym, jak by zareagowali, gdybym dodała zdjęcie z imprezy ze skoczkami.
- To się nazywa uzależnienie. - Z tymi słowami ktoś niespodziewanie wyjmuje mi telefon z rąk.
Już zamierzam poderwać się z miejsca z krzykiem, ale gdy podnoszę wzrok, napotykam uśmiechnięte spojrzenie Jaci.
- Spokojnie, to tylko ja. - Odkłada telefon na szafkę obok.
Nie zabieram go stamtąd, bo i tak nie jest mi potrzebny w czasie rozmowy z nią. Siada na krześle obok, ale nasza pogawędka nie trwa długo, bo już wkrótce przerywa ją wejście Gregora.
- Witam panie. - Kłania się nisko, przez co dochodzę do wniosku, że dużo wypił od czasu, gdy widziałam go po raz ostatni. - Tańczy któraś? - Wyciąga w naszą stronę otwartą dłoń i patrzy na zmianę to na mnie, to na Jaci.
- Gregor, co tam u Sandry? - pyta uszczypliwie moja towarzyszka. Zdaje się być trochę podrażniona jego zachowaniem.
Gregor macha niecierpliwie ręką, którą wcześniej do nas wyciągał, a drugą podnosi do ust moją szklankę z wodą.
- Została w Innsbrucku, bo stwierdziła, że nie opłaca jej się przyjeżdżać do Bischofshofen tylko po to, żeby oglądać moje beznadziejne skoki. - Wykrzywia usta w uśmiechu.
Jaci markotnieje i nie mówi już nic więcej. Zapada między nami niezręczna cisza.
- To chyba nie jest powód do śmiechu – zauważam, kiedy po upływie chwili uśmiech nie schodzi z jego twarzy.
- A czy ktoś tu się śmieje? - odpowiada, wciąż z tym samym wyrazem twarzy. Zaczynam się zastanawiać, czy to przypadkiem nie jest objaw jakiegoś rozdwojenia jaźni. - To co, tańczy któraś? - wraca do tematu, gdy już udaje mu się wypić całą wodę ze szklanki.
Myślę o Michaelu obejmującym w tańcu Chiarę i moja złość ponownie narasta.
- Ja z chęcią – oświadczam, nim Jaci zdąży otworzyć usta w celu udzielenia odmowy.
Przyjaciółka posyła mi pytające spojrzenie, na które bezgłośnie odpowiadam: Czemu nie? Gregor jest tak zamroczony, że nawet tego nie zauważa. Z przykrością stwierdzam, że nawet z na wpół przymkniętymi powiekami i nieprzytomnym uśmiechem wygląda zabójczo przystojnie.
Mam cichą nadzieję, że gdy wrócimy do salonu, Michael nie będzie już tańczył z Chiarą, ale tak się nie dzieje. Przypominam sobie nasz pierwszy taniec i to, jaki ostrożny wtedy był, a ta wizja kłóci się z tym, co widzę teraz. Każdy jego ruch wydaje się być wykonanym tylko po to, by skrócić dystans między nim a Chiarą. Przykro mi na to patrzeć, dlatego staram się skupić tylko i wyłącznie na Gregorze. Jest tak pijany, że przy bardziej gwałtownych ruchach traci równowagę i muszę go podtrzymywać, a przy tych spokojniejszych powtarzamy wciąż ten sam schemat: jego dłonie zsuwają się na moje pośladki, ja unoszę je z powrotem na wysokość talii, a on uśmiecha się przepraszająco i udaje, że zrobił to przypadkiem. Za pierwszym razem może i byłabym skłonna w to uwierzyć, ale nie za siódmym, ani tym bardziej za piętnastym. Tańczę z nim jednak wytrwale, bo albo to, albo stanie pod ścianą z piwem w ręce i przyglądanie się Michaelowi. Wkrótce jednak i tak zostaję do tego zmuszona, bo Gregor poddaje się i opada na kanapę, na której śpi już do końca imprezy.
Tłum powoli zaczyna się przerzedzać. Niektórzy idą w ślady Gregora, a inni wracają do domów lub hoteli. Leah i ja w końcu też decydujemy się na wyjście. Nawet nie żegnam się z Michaelem. Czekam na korytarzu, gdy Leah stara się go znaleźć. Nie mam ochoty na niego patrzeć. Gdy o nim myślę, czuję już tylko złość i obrzydzenie. Bawienie się moimi uczuciami to jedno, jakby nie patrzeć miał do tego prawo, bo ja zabawiłam się nim pierwsza, ale wciąganie w to niczego nieświadomej Chiary? Zachowanie godne dupka pierwszej klasy.
Leah też nie jest zadowolona z przyjęcia, ale uparcie przystaje przy tym, że dobrze zrobiłyśmy, idąc tam. Ja nie jestem tego taka pewna. Gdybym nie przyszła, nie straciłabym całkowicie szacunku do Michiego, a poza tym uchroniłabym Chiarę przed byciem wykorzystaną. Nie podrywałby jej przecież, gdyby mnie tam nie było.
- Tak właściwie, która jest godzina? - pyta Leah, gdy już od dłuższej chwili siedzimy w taksówce.
- Naprawdę stałaś się aż tak leniwa, że nie chce ci się szukać telefonu? - odpowiadam uszczypliwie, ale i tak sięgam do torebki w celu wyjęcia mojego.
Znajduję portfel, kosmetyczkę, chusteczki i całą masę innych niepotrzebnych przedmiotów, ale po telefonie nie ma śladu. Zastanawiam się, gdzie mogłam go zostawić, a gdy wreszcie to do mnie dociera, przeklinam głośno.
- Co jest? - W słabym świetle ulicznych latarni, które mijamy, dostrzegam, że Leah unosi jedną brew w tak charakterystycznym dla siebie geście.
- Zostawiłam ten cholerny telefon w kuchni Michiego.
- Ups? - Nie wierzę własnym uszom, gdy zaczyna chichotać.
Opadam na oparcie siedzenia i zgarniam włosy do tyłu. Dlaczego, och, dlaczego? Co mam teraz zrobić? Muszę odzyskać ten telefon, bo przecież rano mam wrócić do Wiednia. Poza tym może do mnie dzwonić Lucas, mama, ojciec, znajomi... Robi mi się niedobrze na myśl, że całe moje życie zapisane w plikach na jednym urządzeniu leży bezbronne w kuchni mojego największego wroga. Telefon jest wprawdzie zabezpieczony hasłem, ale łatwo je odgadnąć, bo to dzień i miesiąc urodzin mojej mamy. Gdyby Michael się zastanowił, z całą pewnością by na to wpadł.
- Leah, zrób coś dla mnie i wróć po ten telefon – mówię wreszcie.
- Przykro mi, Lisa, ale nie mogę tego zrobić. Andreas i Mia jeszcze tam byli, kiedy wychodziłyśmy. Nie chcę znowu musieć na nich patrzeć.
- Leah, błagam cię! - podnoszę głos, bo moja desperacja osiąga niebotycznie wielki rozmiar. - Zrobię w zamian wszystko, co tylko będziesz chciała.
Kręci uparcie głową. Próbuję ją przekonać przez resztę drogi do jej mieszkania, ale jest nieustępliwa. Kiedy taksówka wreszcie się zatrzymuje, cała trzęsę się ze złości.
- Proszę zawrócić tam, skąd pan przyjechał – buczę do kierowcy, gdy Leah wysiada.
W duchu obiecuję sobie, że już nigdy więcej się do niej nie odezwę.
Podróż w drugą stronę trwa o wiele krócej. Chciałabym odwlec w czasie chwilę, gdy będę musiała wejść ponownie do mieszania Michaela, ale ona zbliża się nieubłaganie. Wreszcie staję przed drzwiami i unoszę drżącą rękę do dzwonka. Nigdy w życiu nie zgubiłam telefonu. Zawsze pilnuję go jak oka w głowie, a akurat dzisiaj musiałam go zostawić w takim miejscu. Przymykam oczy i robię głęboki wdech. Och, do jasnej cholery, miej to już za sobą. Dźwięk dzwonka jeszcze nigdy nie wydawał mi się tak drażniący. Moje serce przyspiesza tempo bicia, gdy słyszę po drugiej stronie zbliżające się kroki. Wreszcie drzwi otwierają się i staje w nich Michael. Nawet jako podły dupek podoba mi się tak, jak dawniej. Szczególnie, kiedy nerwowym gestem przeczesuje włosy.
- Zostawiłam tu telefon – tłumaczę cicho i od razu karcę się w myślach za to, że nie brzmię tak pewnie, jak bym chciała.
Nadal wpatruje się we mnie ze zmarszczonymi brwiami i nie ustępuje miejsca w drzwiach ani o krok, co niecierpliwi mnie do tego stopnia, że w końcu przeciskam się obok niego i wchodzę do mieszkania, od razu kierując się do kuchni. Przechodzę przez salon, w którym Gregor wciąż leży na sofie, a oprócz niego jeszcze jakieś inne osoby śpią w fotelach albo na podłodze. Słyszę, że Michael podąża za mną, dlatego prostuję się i staram się iść pewnym krokiem, chociaż po całym wieczorze spędzonym w szpilkach jest to trudne nawet dla mnie. Z ulgą wypuszczam powietrze z płuc, gdy odnajduję telefon tam, gdzie odłożyła go Jaci. To nie było takie trudne. Teraz po prostu wyjdę z mieszkania i wrócę do Leah. Może nawet się do niej odezwę... Ale dopiero rano. Z takimi myślami obracam się w stronę wyjścia z kuchni i wtedy zauważam stojącego w nim Michaela. Niepokoi mnie jego szyderczy uśmiech, dlatego zamieram w bezruchu. Coś w jego spojrzeniu nie pozwala mi tak po prostu przejść obok niego, jak zrobiłam to wcześniej. Przypatruję mu się z uwagą, czekając na jego ruch.
- Nie wystarczyły ci te tańce z Gregorem? Musisz odgrywać jeszcze jedną szopkę?
Pogarda w jego głosie boli mnie tak bardzo, że dopiero po chwili zastanawiam się nad znaczeniem słów, które wypowiedział. Nie dość, że dupek, to jeszcze hipokryta! Otwieram usta, żeby uraczyć go jakąś ripostą, ale wydostaje się z nich tylko pełne niedowierzania parsknięcie. Unoszę ręce do głowy, chcąc zebrać myśli.
- Naprawdę myślisz, że zostawiłam tu telefon specjalnie? - Muszę się upewnić, bo jeszcze to do mnie nie dociera. Jego milczenie uważam za odpowiedź twierdzącą, dlatego dodaję - Nie jestem tak żałosna, jak ty, żeby uciekać się do jakiś idiotycznych zagrywek.
Teraz to on prycha i robi krok w moją stronę. Gdzie się podział mój serdeczny i troskliwy Michi? Czy to możliwe, żeby przeze mnie odszedł bezpowrotnie?
- Idiotycznych zagrywek? Więc jak inaczej określisz to, że skakałaś wokół Gregora przez całą imprezę?
- To raczej ja powinnam wypomnieć tobie mydlenie oczu Chiarze. - Jestem tak zdenerwowana, że niemal syczę przez zaciśniętą szczękę.
- To takie dziwne, że próbuję o tobie zapomnieć? - Dopiero kiedy zamyka usta, zdaje sobie sprawę z tego, co powiedział.
Maska nieczułego dupka opada. Pod wpływem emocji nieświadomie zdradził, że jednak nie jestem mu obojętna. Przygryza wargę i odwraca ode mnie wzrok. Łatwo poznać, że jest na siebie wściekły... A ja nie umiem opisać tego, co sama teraz czuję. Nadal jestem na niego zła. O to, jak się zachował przy swojej matce i o to, jak potraktował Chiarę. Ale te przewinienia nie wydają mi się już tak niewybaczalne, jak jeszcze przed chwilą. Zmiękczył mnie tym swoim wyznaniem, a jednocześnie przywrócił nadzieję na to, że jeszcze nie wszystko stracone. Znów staję się panią sytuacji, a władza wraca do moich rąk. Muszę tylko zrobić z niej dobry pożytek... I nie mam pojęcia, jak tego dokonać. Zarażam się jego zakłopotaniem. Boję się zakłócić tę niezręczną ciszę, bo jedno złe słowo i stracę szanse na to, aby go odzyskać.
- Nie musisz o mnie zapominać... - Zaczynam ostrożnie. Mój głos jest słaby i drżący. Przełykam ślinę i odchrząkam. Patrzy na mnie w oczekiwaniu na to, co powiem. Dostrzegam w jego oczach nadzieję, której wolałabym nie widzieć. Sprawia, że czuję się podle, gdy mówię – Nadal możemy się przyjaźnić.
Ledwie zamykam usta, a już wiem, że nie powiedziałam tego, co chciał usłyszeć. Opiera się ze zrezygnowaniem o kuchenną szafkę. Jego oczy na powrót stają się chłodne, a twarz posępna.
- Podjęłaś swoją decyzję, a ja podjąłem swoją. Nie chcę się z tobą przyjaźnić. Nie utrudniaj mi tego. - Ostatnie zdanie dodaje po chwili, błagalnym szeptem.
Te słowa bolą równie mocno, jak gdyby wbił nóż prosto w moje serce. Dłonie zaczynają mi drżeć i czuję, że jeśli czegoś ze sobą nie zrobię, zaraz wybuchnę płaczem. Mam ochotę podbiec do niego, zarzucić mu ręce na szyję i błagać, żeby mnie nie zostawiał. Te dni bez niego były najgorszymi dniami w moim życiu i nie wyobrażam sobie, że pozostałe też miałyby tak wyglądać. Chyba brzmię równie desperacko, gdy nagle, niewiele myśląc o konsekwencjach, zaczynam robić mu wyrzuty.
- Przecież nawet o mnie nie walczyłeś... Nie próbowałeś mnie przekonać, że jesteś lepszy od Lucasa... - Robię spazmatyczny wdech, bo zaczyna brakować mi powietrza w płucach. Oczy zachodzą mi łzami, które coraz trudniej jest mi zatrzymać pod powiekami.
Prawie podskakuję z krzykiem, kiedy Michi odpycha się od blatu szafki i robi pierwsze kroki w moją stronę. Zaciska usta w wąską linię, a jego oczy płoną ogniem, którego nie potrafię zrozumieć. Instynktownie odsuwam się od niego, ale natrafiam plecami na ścianę. Właśnie zaczynam się zastanawiać, czy byłby zdolny do uderzenia mnie i czy naprawdę mogłam aż tak go rozwścieczyć, kiedy dociska mnie do niej całym ciałem i jednocześnie przykłada swoje usta do moich. Jestem tak zdezorientowana, że zaczynam szarpać się z nim, próbując wydostać się z jego uścisku, ale po chwili odpuszczam. Rozchylam wargi, pozwalając mu się całować jeszcze zachłanniej. Uderza we mnie fala gorąca, sprawiając, że robi mi się słabo. Szumi mi w głowie, a serce łomocze w piersi, więc splatam dłonie na jego karku, bo ciężko jest mi ustać o własnych siłach. Dyszę ciężko, gdy odsuwa się ode mnie na niewielką odległość i pyta:
- Teraz czujesz się przekonana?
Nadzieja miesza się w jego oczach z pożądaniem i strachem przed odrzuceniem. Nie każę mu dłużej trwać w niepewności.
- Jeszcze nie – odpowiadam ochrypłym z emocji głosem.
Teraz to ja całuję jego, wkładając w ten pocałunek całą tęsknotę i rozpacz minionych dni. Nie pozostaje mi dłużny, a nawet posuwa się o krok dalej – ostrożnie wsuwa dłonie pod mój płaszcz, a kiedy nie napotyka odmowy, zaczyna błądzić nimi po moim ciele, czym doprowadza mnie do jeszcze większego szaleństwa. Już nie myślę o Lucasie, ani nawet o tym, że w pokoju obok śpią inni ludzie, a każdy z nich może się w dowolnej chwili obudzić i tu przyjść. Nie pozwala mi na to rodzące się w dole brzucha pożądanie. Rodzące to może złe określenie, raczej budzące się, bo przecież było tam już od dawna. Myślę tylko o Michaelu i o tym, jak bardzo go pragnę od chwili, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy. Wplatam palce między miękkie kosmyki jego włosów i zastanawiam się, jakim cudem wytrzymałam tak długo. Właściwie to czuję pewnego rodzaju ulgę. Wreszcie nie muszę udawać przed nim i przed samą sobą, że jest mi obojętny. Oboje zdajemy sobie sprawę z tego, że jest inaczej. Chcę go. Tutaj, w tym momencie. A myśl, że on czuje to samo, podnieca mnie jeszcze bardziej.
- Chodźmy stąd – dyszy w moje usta, kiedy na chwilę się od nich odrywa.
Kiwam głową, bo słowa więzną mi w gardle. Pozwalam mu się prowadzić do sypialni, ciesząc się, że przynajmniej on jeszcze myśli rozsądnie. Zdejmuję płaszcz i opuszczam go na podłogę, podczas gdy Michael zamyka drzwi na klucz. Nawet nie zauważam, gdy ponownie znajduję się w jego objęciach. Czuję, jak drży, kiedy wsuwam dłonie pod jego koszulkę, a następnie zdejmuję ją z niego. On znów nie pozostaje mi dłużny i już po chwili stoję przed nim w samej bieliźnie. Dziękuję sobie w myślach za to, że założyłam jeden z najładniejszych kompletów i pończochy zamiast rajstop. Gdybym jeszcze nie była pewna, czy chcę to zrobić, przekonałoby mnie jego pełne pożądania spojrzenie. Nie cieszę się długo jego widokiem w samych bokserkach, bo szybko go ich pozbawiam, a wtedy podnosi mnie i niesie w stronę łóżka. Oplatam nogami jego biodra, gdy kładzie mnie na nim i nakrywa moje ciało swoim.
Jest zupełnie inny niż w chwili, kiedy całował mnie po raz pierwszy. Wtedy był nieśmiały i ostrożny, a teraz bije od niego stanowczość. Wie, że w tym momencie jestem jego, ale kiedyś odejdę i robi wszystko, bym chciała wtedy wrócić z prośbą o więcej. Pozwalam mu się zdominować, bo już zdecydowanie za długo to ja sprawowałam kontrolę nad nim. Z każdą chwilą doprowadza mnie do jeszcze większego obłędu, aż wreszcie docieram na sam szczyt, z którego spadam długo, prosto w jego objęcia. On doświadcza spełnienia chwilę po mnie, z moim imieniem na ustach. Składam na nich czuły pocałunek, żeby wiedział, że nie zamierzam żałować ani teraz, ani nigdy później.
*
Zostawiam opinię Wam, bo mam mieszane uczucia. Czytałam ten rozdział chyba milion razy i wciąż mam wrażenie, że nie udało mi się przedstawić tego wszystkiego tak, jak chciałam. No ale nieważne. Tym razem podkład muzyczny trochę nietypowy, ale ta piosenka bardzo mi pasuje do tematyki rozdziału.
Annie Kannie - mam nadzieję, że poznałaś swój cytat ♥
I na koniec mała informacja dla nowych czytelniczek - jeśli chcecie być powiadamiane o nowych rozdziałach (na swoich blogach lub na Twitterze), zostawcie komentarz w zakładce Informowani.
Całuję! ;*
Nareszcie!
OdpowiedzUsuńO Boziu, czekałam na ten moment chyba za długo. Już mi oczy przygasły, kiedy czytałam, co oboje wyprawiają na tej imprezie. Michi zachowywał się podle i należał mu się jedynie policzek.
A później ta akcja z telefonem. Nadzieja wróciła. Wszystko wróciło. Potem wiedziałam już, że tak to się właśnie skończy.
Jestem ci wdzięczna, że wreszcie rozładowałaś to napięcie. I między nimi i w mojej głowie. Rozdział jest cudowny i oby to, co się stało między tą dwójką trwało dalej. Nie chcę już żadnych kłopotów, kłótni i niedomówień. Są dla siebie tak idealni, że to aż od nich bije.
Chcę szybko nowego rozdziału!
Buziaki :***
Cześć!
OdpowiedzUsuńCo to jest za rozdział! Tyle się działo, a zakończenie...
Ale od początku . Jak tylko pojawił się Gregor, miałam obawy jak to wszystko się skończy. Od razu pomyślałam, że Lisa może go wykorzystać do odegrania się na Michim. Na szczęcie obyło się bez incydentów. Zachowanie Michiego też pozostawiało wiele do życzenia, ale czego można się spodziewać po zranionym facecie? O Andreasie nawet nie wspomnę.
Śmiesznie się zrobiło podczas gry w Twistera. I jeszcze te żarty na temat Michiego i Stefana :-D
Jak tylko była wzmianka o telefonie Lisy, wiedziałam, że nie bez powodu i się nie pomylliłam. Choć raz.
A zakończenie było genialne. Pożądanie zwyciężyło. Nie mam pojęcia co teraz z nimi będzie, ale dziewczyna chyba nie będzie w stanie wrócić do Lucasa.
Życzę Lisie i Michiemu jak najlepiej, ale łatwo to im chyba nie będzie.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam!
Nie mam bladego pojęcia co napiasać. Przeczytałam końcówkę rozdziału z uśmiechem i piekącymi policzkami. Miałam wrażenie, że zamiast Lisy byłam to ja. Jestem pewna, że długo nie będę mogła dojść do siebie.
OdpowiedzUsuńCO TY ZE MNĄ ROBISZ?!
Zamiast kolan mam watę, serce wali mi jakbym maraton przebiegła, przez kilka minut zapomniałam jak się oddycha, policzki mam gorące i strasznie mnie pieką.
Ja nie wiem jak to robisz, ale gratuluję ci, bo naprawdę cud, żebym tak bardzo przeżywała rozdział.
Michi to świnia jest, bo wykorzystał biedną i niczego nie świadomą Chiarę tylko po to, aby Lisa była zazdrosna. Co swoją drogą mu się udało. A sam Michael też był zazdrosny.
Bardzo szkoda mi Leah, bo Kofler krzywdzi ją i nie jest tego świadomy. Chociaż często odnoszę wrażenie, że on to robi, żeby Leah była zazdrosna. Mii też mi jest szkoda, bo nie jest świadoma, że jest z facetem w którym zakochana jest nie nawidząca ja przez to Leah.
Chciałabym zobaczyć jak oni grają w tego Twistera. Ciekawe czy Poppinger serio oszukiwał?
Pozdrawiam oraz źyczę dużo weny.
GosiaczeK
Mistrzostwo....
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńWow, nie spodziewałam się takiego zakończenia. Byłam pewna, ze w komentarzu będę wyzywać Michiego od najgorszych dupkow, a tutaj się rozpłynęłam po przeczytaniu koncówki. Jeju chciałbym aby takie chwile trwały wiecznie ❤️ Brakuje mi szczęśliwej Leah z Koflerem, no ale cóż Lisa i Michalel wygrywają! Jestem mega ciekawa jak to sie dalej potoczy. Mam nadzieje, ze pomiedzy naszymi bohaterami bedzie już tylko lepiej.
Czkam na następny.
Pozdrawiam ;*
OMG
OdpowiedzUsuńO
M
G
O-M-G
!!!
!!
!
!!
!!!
O Jezu.
Od czego mam zacząć?
Nie wiem. Od początku czy od końca?
O ja pierdolę. Michi chyba robi to samo i to z większą przyjemnością.
Zacznę od początku - bardzo, ale to bardzo śmieszkowa impreza. Gregor to śmieszkowy gość, a najbardziej śmieszyło mnie, co innego. Ty wiesz. Matko! Co to by był za rozdział bez aluzji do związku Michiego i Stefana! Shippuję tak bardzo. No i oczywiście, że poznałam swój cytat i bardzo szeroko się uśmiechnęłam. Wreszcie ktoś mnie docenił! Ba! Cytują mnie najlepsi autorzy na blogerze. Czy ja jestem już kobietą sukcesu?
(Odwlekam w czasie komentowanie końcówki, bo wciąż jestem przez nią rumiana)
Andreasie, ale z ciebie hultaj! nicpoń! obsuw! A to tego ślepy jesteś. Ślepy i głupi. A Leah żal. Oj żal!
Jaci, królowo, dziękujemy! Dziękujemy za odłożenie tego telefonu na blat. Dziękujemy też Instagramowi, że istnieje. Dziękujemy, że Lisa jest gapą. Dziękujemt, że Michi jest Michim.
Powtórzę komentarz koleżanki Lilki: CO TY ZE MNĄ ROBISZ? CO MICHI ZE MNĄ ROBI?
CO TU SIĘ DZIEJE I JAKIE TO BYŁO PRZEZE MNIE WYCZEKIWANIE. TO JAK SPEŁNIENIE MOICH MARZEŃ. TO PORÓWNYWALNE Z WYJAZDEM NA SKOKI, NA MECZ RESOVII RZESZÓW. TO JAK ŚWIĘTA BOŻEGO NARODZENIA. JAK PĄCZKI. JAK KOKTAJL TRUSKAWKOWY. JAK PIERWSZY DZIEŃ URLOPU.
CO ZA EMOCJE, CO ZA EUFORIA. NIE MOGĘ, NIE UMIEM NAPISAĆ NICZEGO SENSOWNEGO OPRÓCZ TEGO, ŻE WZNIOSŁAM OKRZYK RADOŚCI.
Dobrze, trochę się uspokoiłam. Nie popsułaś tego, oj nie. Wszystko było takie perfekcyjne, takie dobre, takie smaczne. Ja padam na kolana przed Tobą i podziwiam.
Pamiętasz jak pisałam o tym kubku herbaty itd.? Myliłam. Cholernie! Może na początku to bym kubek kawy, ale teraz... martini? whisky? dobre wino? A może to co ja osobiście lubię najbardziej: czysta wódka.
Nie ma słów. Nie taki słów w moim słowniku, w mojej głowie, żebym mogła określić to, co czuję.
Tak chciałam, żeby ten komentarz był taki wiesz, finezyjny, mądry, ciekawy. Takie, że będziesz go czytała wielokrotnie. Ale się nie da. No takie emocje, że się nie da.
Opisałaś to perfekcyjnie. Nie potrafiłam przerwać, żeby odpisać Ci na tt. To było tak magnetyczne, pociągające.
Ja u siebie z tym Kubiakiem to była żenua. Ty postawiłaś taką poprzeczkę, że wyłączyłam worda i nie będę pisać. Ja mogę tylko podziwiać.
Lisa i Michael - o tak <333
Nie zasnę dzisiaj.
Niech ten Lucas sobie idzie.
Lisa i Michi są tacy idealni, tacy dopasowani. Tak bardzo shippuję.
Jakie ja pierdoły napisałam. Mam nadzieję, że coś zrozumiałaś. Może wrócę tu jutro i napiszę coś, co będzie trzymało kupy.
Tak bardzo się jaram.
Zuu
Jeszcze jedno. Oto garść moich reakcji.
Usuńhttps://45.media.tumblr.com/c7df88b223aebbb9d709aaa35f5873e4/tumblr_o1vwy3ZUOM1rmerh9o1_500.gif
https://49.media.tumblr.com/620e93738844e3785c36bf07ec474175/tumblr_o1we6t9fRx1uzkt7qo1_500.gif
https://49.media.tumblr.com/d9f89fdd617c6a5eadeac7ee524004f7/tumblr_o1ap3v8yrz1s7fwo7o1_400.gif
https://49.media.tumblr.com/8886700e52a09581fe85314bfeac3227/tumblr_o0yg8qIgYp1tizorso1_500.gif
https://49.media.tumblr.com/f2653bb56ec5cdf5da8d134d017b6aa4/tumblr_o11tkaCcAM1s5ed2ao1_250.gif
https://45.media.tumblr.com/be8161e71aecec60bcfa873c0526bd51/tumblr_o1ee34xSjI1s3n53to1_400.gif
https://49.media.tumblr.com/750d9622f868b6f650163501ca4e6c3f/tumblr_o1acdrfKY81qzag1wo1_250.gif
Tak wiem, jestem pokręcona.
Witam! ;*
OdpowiedzUsuńWybacz mi, Kochana, że dopiero teraz jestem i na dodatek nie zostawiłam śladu pod poprzednim rozdziałem, ale szkoła, to szkoła... Zero wolnego czasu, dosłownie...;/
Końcówka mną zawładnęła!
Aaaa. <33
Kupiłaś mnie, po prostu! Swoją drogą, była bardzo niespodziewana jak dla mnie. :D Ale taka piękna. <3 Rozpłynęłam się! *-*
Lisa i Michi... Lichi <33 Albo Misa... Ale Misa, to z lekka dziwne hehe ;D Jak ja ich kocham! ♥
Cześć!
OdpowiedzUsuńMoja intuicja mnie nie zawiodła! Mówiłam że wydarzy się coś mega! *-* ahh... To jest po prostu cudne. Uratowałaś mi poniedziałek :D myślałam że zakończy się koszmarnie, a ty tutaj taką niespodziankę sprawiłaś.
Na początku tej imprezy zaczynałam wątpić w to, że Michi się w końcu "ogarnie". I tak było do akcji z telefonem. A potem to już po prostu wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Tyle trzymać Magdę w niepewności :( rozpłynęłam się po prostu. Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. Pozostaje tylko Lucas :/ obawiam się tego.
Czekam na następny!
Buziaki :*
Ps. Tak, wiem że ten komentarz jest bez sensu, ale po prostu za dużo emocji :'D
W końcu znalazłam czas, żeby w spokoju usiąść i przeczytać♥
OdpowiedzUsuńPomijając już całą sprawę z głównymi bohaterami, mocno kibicuję Leah(tylko niech znów będzie tą kochaną osóbką). Uwielbiam jak rozegrałaś tą całą jej znajomość z Koflerem, to, że ma dziewczynę itd. Przez to całe opowiadanie też jest ciekawsze, bo nie skupiamy się tylko na dwóch osobach.
Znowu to zrobiłaś! Znów łączysz Michaela i Krafta, padam i nie wstaję. I dlaczego mam wrażenie, że Twister to gra w którą skoczkowie chętnie by zagrali? xD
Jak dla mnie super to wszystko rozegrałaś. Michi na imprezie to dupek, Lisa próbuje ratować się jak może, a Gregor wygrał dla mnie ten rozdział. I to, że ona musiała się wrócić po ten telefon tak! Czekałam na ten moment, ale dobrze, że nie wydarzył się on za szybko. Budowałaś genialne napięcie. I czy Ty w ogóle słyszysz mój płacz??? Ta końcówka jest genialna asjdgnjergn, moje emocje są w rozsypce, próbuję je pozbierać ok. Pragnę teraz kolejnego rozdziału, który (i ja to wiem!) będzie jeszcze lepszy od poprzedniego♥♥
OMG zamurowało mnie końcówka najlepsza!Tak bardzo czekałam na ten rozdział i wkoncu jest ♥To ff jest najlepsze jakie kiedykolwiek czytałam serio!!A ten rozdział całkowicie rozwalił system dziewczyno normalnie kocham cię! ♥Jak ty to robisz że za każdym razem jak tu wchodzę to mam takie ciarki że głowa mała..!Czytając ten rozdział myślałam że nie wytrzymam, nareszcie coś więcej między Michim a Lisa jeju♥Tak się cieszę że cię znalazłam bo moje życie byłoby takie nudne a tak dostarczasz mi tyle uśmiechu na co dzień! :)Dziękuję ci że jesteś i że piszesz najpiękniejsze ff jakie kiedykolwiek miałam możliwość przeczytać! ♥♥♥Jesteś moją idolka!!! Czekam na kolejny rozdzialik kochana :))Pozdrawiam, trzymaj się cieplutko! *,*
OdpowiedzUsuńO mamuniu!!! :D
OdpowiedzUsuńMega! Mega! Mega! Warto było czekać! :D
Wiedziałam, że to będzie coś wspaniałego! :D Nie mogę opanować emocji. Czuję się jak jakaś nastka :P
Cieszy mnie, że tych dwoje przestaje udawać przed sobą prawdę. Michi zawalczył, a Lisa zrozumiała czego i kogo chce :D
Kto by nie chciał takiej imprezy :P Pijani skoczkowie grający w twistera :P
A czy Kofi zamierza się ogarnąć? Czy on tak serio z tą Mią? :P
Cudowny! Mogłabym czytać i czytać. Uwielbiam to opowiadanie <3 Dziękuję, że je tworzysz :D
I zupełnie nie rozumiem dlaczego masz wątpliwości :P Ja nie mam żadnych :D
Pozdrawiam :D
Witaj.
OdpowiedzUsuńPod ostatnim rozdziałem się trochę rozpisalam, więc teraz postaram się krócej.
Rozdział cudo... po prostu wspaniały.
Impreza może nie należała do udanych.
Lisa nie czuła się najlepiej ale to wszystko straciło znaczenie.
Ona powinna dziękować całemu światu i Jaci, że jej telefon został u Michaela w kuchni.
W tym rozdziale pokazałaś jak powinien zachować się prawdziwy mężczyzna... Nie liczą się słowa lecz czyny.
Tym pocałunkiem Michi wyraził wszystkie uczucia jakie czuję do Lisy.
Mam nadzieję ze to nie będzie ich pierwsza i ostatnia wspólna noc.
Czekam na kolejny.
Buziaki ;*
kocham♥ to jest po prostu wspaniałe♡
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a♡♡♡
Jestem i ja!
OdpowiedzUsuńO Boziu, kochana... co ty z nami wyrabiasz tutaj, co? Na takie rozdziały to ja mogę i cały rok czekać :D
W ogóle, jest genialnie, ale powtarzałam ci to już tyle razy, że sama pewnie doskonale o tym wiesz. Zawsze podziwiałam cię za te opisy, które są po prostu obłędne. I dzisiaj podziwiam i wielbię cię jeszcze bardziej ^^
Początek świetny, aż ciężko się nie uśmiechnąć, ale końcówka... przebiła wszystko! Ja już byłam przygotowana, że znowu będę marudzić na Michaela, że znów coś mi się w nim nie będzie podobać, a tu... nie mam nic do powiedzenia, wszystko opisałaś w taki sposób, że chyba wszelkie dopowiedzenia są zbędne :) Coś pięknego, naprawdę. Masz talent kochana i nawet nie próbuj mi tu nigdy zaprzeczać! :D Michael i Lisa są wręcz dla siebie stworzeni i chyba nikt nie ma co to tego wątpliwości. Oby to wszystko trwało jak najdłużej!
No nic, czekam na kolejne cudeńka w twoim wykonaniu ^^
Buziaki :**
Hej ;)
OdpowiedzUsuńSłowem wstępu. Mam na imię Gosia, szczerze to w tym ferworze emocji spowodowanych tym z jakim zawzięciem czytalam Twoje kolejne rozdziały ( o czym zaraz napiszę ), zapomniałam jak trafiłam na to opowiadanie. Ale wiem jedno, mogę dziękować wszystkim bóstwom, że udało mi się tu trafić.
KOBIETO!!!!!! matko i córko! Coś Ty mi zrobiła ;<? w 1,5 godziny przeczytałam wszystkie rozdziały, pomimo, że byłam bardzo głodna, ale nie potrafiłam się oderwać od czytania. W środku cała się trzęsę. Miałam łzy w oczach.. dobra poza nimi tez ale o tym nie musimy pamiętać. A za moment śmiałam się jak głupia. Moim w sumie ulubionym bohaterem opowiadań o skoczkach jest P. Prevc, i w sumie czytalam tez inne ale jakoś nie robiły na mnie aż takiego wrażenia. A Ty, Ty sprawiłaś, że pokochałam tego Michiego. Pokochałam go oczami Lisy. I nie mogę w to uwierzyć, ale naprawdę to zrobiłaś.
Jesteś po prostu świetna. Piszesz w cudownym stylu, jeśli były błędy to przyrzekam, że tak mnie wciągnęła sama historia, że chyba nawet gdybym chciała to bym się ich nie doszukała. Sposób opisu bohaterów, brak niepotrzebnych przemyśleń.. Dla mnie tu po prostu wszystko jest idealne. Dawno żadne FF tak na mnie nie zadziałało a czytam je od.. 11 lat Oo matko to serio już tyle xd
Nie przedłużając. Chciałam przede wszystkim podziękować za te emocję które mi dałaś. Jestem szczerze wzruszona. I proszę Cię, nie przestawaj dawać tego czytelnikom. Bo naprawdę moim zdaniem jesteś zwyczajnie niesamowita. Nie jestem literackim ekspertem ani nic z tych rzeczy, ale naprawde czytałam i czytam ogrom opowiadań FF.
Jednym zdaniem: Dajesz czadu dziewczyno ;d
Ściskam! Powodzenia ; )
Miałam się uczyć, ale stwierdziłam, że najpierw przeczytam. Trzeba mieć swoje priorytety. XD I JAK JA MAM TERAZ SIĘ UCZYĆ PO TYM????? Zniszczyłaś mnie totalnie. Myślałam, że już się nic nie wydarzy, a tu bam!
OdpowiedzUsuńDalej nie mogę zrozumieć co jest nie tak z Koflero, nie mam słów do niego po prostu... Może zmądrzeje i zrozumie co czuje Leah.
A Michi... o mamooooooo, zgubiłam się przez niego w życiu gdzieś. Z jednej strony zachowywał się jak głupek, zupełnie niepotrzebnie, mógł porozmawiać z Lisą na spokojnie, a nie jakieś szopki robić. Chociaż ta końcówka mnie totalnie rozwaliła (pomimo że Michi mnie wkurzył tym, że myślał, że Lisa zostawiła u niego telefon) i się ciągle nie mogę pozbierać. Tylko ciekawe czy Lisa nie będzie miała wielkich wyrzutów sumienia po tym zrobiła. A co będzie jak się Lucas dowie, wtedy będzie koniec świata! D:
Nie potrafię wyobrazić sobie Austriaków grających w Twistera, jak pijanego tańczącego Miłośnika Świnek potrafię, tak ich za żadne skarby. Nawet Gregora pod wpływem na kanapie widziałam oczami wyobraźni. XD
Nie umiem się pozbierać ciągleeeee, jak żyyyć. D:
Buziaki, dużo weny :*
tam w nawiasie miało być, że myślał, że specjalnie zostawiła ten telefon, oto dowód emocji po tym rozdziale XD
UsuńCzęść dziewczyn czytelniczek, czy Twoich fanek ( jak je nazywać?) pewnie dostała orgazmu razem z Lisą, chociaż mi osobiście przeszkadza świadomość, że ta cała scena musiała odbyć się po niemiecku! ( czy wzdychanie i jęki w języku niemieckim brzmią tak samo?). Lisa spadająca ze szczytu niczym Kordian ( Michael kochankiem narodów???), chociaż w sumie to Winkelried się dał jej rodakom zabić hihi. Mam tylko nadzieję, że biedny Stefan poszedł spać do domu i nie słyszał podejrzanych odgłosów zza drzwi sypialni :< ( chociaż trójkącik byłby niespodziewany i oryginalny). Cóż, gdyby narracja nie była pierwszoossobowa stwierdziłabym, że z Lisy niezła suka jest, ale znając jej analizy i zagubienie wybaczam i rozumiem ( a taka nie-snieżnobiała nie-szara myszka, nie " jestem-taką-ciamajdą-że-mój-ukochany-musi-mi-pomagać-przy-wychodzeniu-z-auta" jest świeżym powiewiem wśród głównych bohaterek ff i tego typu romansów)
OdpowiedzUsuńNa zakończenie przychodzi mi tylko do głowy " Sznela Michi, sznela! XD" ( chociaż mam nadzieję że tak nie krzyczała, bo obudziłaby Gregora)
XOXOXOX
Kochana, ten rozdział czytałam na raty, bo niestety nie miałam tyle czasu, by przeczytać go w całości. :( Skończyłam wczoraj, ale nie miałam wystarczająco dużo czasu, by dodać komentarz. Zatem jestem teraz i muszę Ci powiedzieć, że kompletnie rozpłynęłam się pod wpływem tego cudownego rozdziału! ♥ :D
OdpowiedzUsuńTo jest po prostu mistrzostwo świata! Istny majstersztyk! Nie wiem, jakim mianem nazwać powyższy rozdział, bo tak bardzo mi się podoba, że zabrakło mi słów. :D A to nie zdarza się często. ;)
Cieszę się, że nasza bohaterka wpadła na przyjęcie do skoczka. Leah miała rację, nie powinna odmawiać sobie przyjemności tylko dlatego, że nie jest w najlepszych stosunkach z Michaelem. Gdyby miała rezygnować z każdego przyjęcia, bo będzie na nim Michael, powinna nie wychodzić z domu. :) Jednakże wiem, że inaczej zareagowałaby Lisa, gdyby oboje i ona i on, byli gośćmi, a tym razem to Michi był gospodarzem... Ale jak się okazało, wyszło to na dobre. :) Ale o tym za chwilkę. ;)
Leah tak bardzo chciała iść na tę imprezę. Tak bardzo chciała spotkać się z Andim, że nie przewidziała, iż ten wieczór może być dla niej aż tak dotkliwy. :( Przykro mi, że Kofler nie dostrzega starań dziewczyny. Szkoda, że nie widzi, że bardzo jej się podoba... Ale jeżeli jest prawdziwie zakochany w swojej Mii, to chyba nic dziwnego, że nikogo poza nią nie widzi, prawda? :)
Gregor... Dobrze, że znalazł się na tej imprezie. Dzięki niemu Lisa nie była taka do końca samotna. :) OK. Nie zachowywał się mega super, a szczególnie wówczas, gdy tańczyli, ale cóż zrobić? Alkohol robi swoje, tak? :) Myślę, że Lisa i on złapali dobry kontakt, a te żarciki ze Stefana... Hahaha, powiem Ci, że podśmiechiwałam się w głos. :P Ciekawe, jak obroniłby się Stefcio, gdyby to wszystko słyszał. xD
A co do Michiego... Zachowywał się jak dziecko w pierwszej klasie. Jak egoista. Robił nadzieję Chiarze, gdy rzeczywiście w głowie cały czas miał Lisę. OK, rozumiem, że chciał zapomnieć o młodej kobiecie, która zawróciła mu w głowie, ale jakim kosztem? Czy on wie, że taka zabawa w kotka i myszkę, może zakończyć się niechcianymi skutkami? Bo przecież wplątuje w to osobę trzecią. :/
No, ale na całe szczęście Lisa zostawiła telefon u Michiego. *.* I dzięki Bogu Leah nie chciała wrócić do mieszkania skoczka. :D
Mówię tak, bo przecież gdyby nasza bohaterka nie zostawiła tam telefonu, a jej przyjaciółka chciała po niego wrócić, to wszystko to nie zakończyłoby się tak, jak się zakończyło. :D
Oni muszą być razem!
Przecież ciągnie ich do siebie jakaś niewidzialna siła. :D
Czują do siebie coś więcej, niż zwykła fascynacja czy zainteresowanie. :D
Michael rankiem obudzi się szczęśliwy, a Lisa będzie miała niesamowitego kaca moralnego, prawda? :/
A może nie? Może oboje będą równie szczęśliwi? :D
Może Lisa zrozumie, że tylko u boku skoczka może zaznać prawdziwego szczęścia? :D
Ach, nie mam pojęcia czego się spodziewać. ^^
Wiedz, że czekam z niecierpliwością na kolejny! ♥
Buziaki! ;*
Ten rozdział wywołał u mnie tyle uczuć, niekomu chyba się jeszcze to nie udało. Jestem zadowolona z jego zakończenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny, oby był jak najszybciej :)
Boże, dziewczyno! Jesteś G E N I A L N A!!! Pisz książki! Rozdział fantastyczny, tak jak i całe opowiadanie, które przeczytałam w 2 dni. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział, mam nadzieję, że pojawi się niedługo :)
OdpowiedzUsuńEkhmm.
OdpowiedzUsuńTrafiłam tutaj z twojego twittera.
I juz wiem, że zostaję na zawsze. Naprawdę świetnie piszesz, no a ten rozdział to cudo. I kurczę, przepraszam, że nic więcej z siebie nie wyduszę, ale jestem przytłoczona tymi emocjami. Wracam pod kolejnym rozdziałem, bardziej ogarnięta, buziaki :*
Hej Kochana!
OdpowiedzUsuńOkropnie Cię przepraszam, że jestem dopiero teraz. Ostatnio nie miałam w ogóle czasu. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję, że dopiero teraz przeczytałam ten rozdział. Bo jest genialny! Tak, tak, tak.
Ta końcówka - czekałam na to tak bardzo. Wreszcie. To było takie piękne i ach cudowne.
Ale to co oboje wyprawiali na tej imprezie, ach, szkoda słów. Byłam zła na jedno i drugie. Tak bardzo. Na całe szczęście wszystko skończyło się dobrze. Nawet bardzo dobrze.
Czekam na kolejny i obiecuję, że zjawię się szybciej.
Buziaki :*
Kiedy następny?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w przyszłym tygodniu skończę go pisać
UsuńZostanę. Kocham Michaela. Oni powinni znowu być razem bo po tym co sie wydrzyło widac, że nie są sobie obojętni :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię :)
http://twojaimojadlon.blogspot.com/
Rozdział trzynasty rewelacyjny, jak prolog, rozdział pierwszy i rozdział drugi, rozdział trzeci, rozdział czwarty, rozdział piąty ,rozdział szósty, rozdział siódmy, rozdział ósmy, rozdział dziewiąty, rozdział dziesiąty, rozdział jedenasty, rozdział dwunasty napisany rewelacyjnym stylem, piszesz fenomenalnie. Refleksję płynące z przeczytanego rozdziału:O Boże , czekałam na ten moment chyba za długo. Już mi oczy przygasły, kiedy czytałam, co oboje wyprawiają na tej imprezie. Michael zachowywał się podle i należał mu się jedynie policzek.A później ta akcja z telefonem. Nadzieja wróciła. Wszystko wróciło. Potem wiedziałam już, że tak to się właśnie skończy
OdpowiedzUsuń