[muzyka]
Mocne
ramiona Michaela nadal mnie otulają, kiedy rano leniwie otwieram
oczy. Słabe światło zimowego słońca przebija się przez jasne
zasłony, padając wprost na nasze twarze. Michiemu to jednak nie
przeszkadza. Opiera brodę o czubek mojej głowy i nawet przez sen
przytrzymuje mnie przy sobie zaborczo. Niekontrolowany uśmiech
wypełza na moją twarz. Jest cudownie. W ogóle nie ruszałabym się
z tego łóżka, gdyby nie to, że bardzo chce mi się siku.
Ostrożnie wygrzebuję się spod kołdry, starając się go nie
obudzić. Ale gdy tylko odsuwam od siebie jego ramię, natychmiast
krzywi się i porusza niespokojnie, a chwilę później otwiera oczy.
Początkowo zaspane, powoli zaczynają iskrzyć się coraz
radośniejszym blaskiem.
— Dzień
dobry — mówi uroczo zachrypniętym głosem.
— Dzień
dobry — odpowiadam, po czym lekko muskam ustami jego usta. —
Zaraz wracam — dodaję, a następnie wstaję z łóżka już
znacznie żwawiej, bo bez zbędnej ostrożności i znikam w łazience.
Skoro
już tu jestem, od razu biorę szybki prysznic, a przy okazji myję
zęby. Ostrożności nigdy za wiele, czyż nie? Rezultat jest taki,
że spędzam w łazience dużo więcej czasu niż początkowo
planowałam. Michi, który wyciągnięty na łóżku nie zajmuje
nawet jednej trzeciej jego szerokości, nie omieszkuje mi tego
wypomnieć.
— Stefan
robi to zdecydowanie szybciej — stwierdza.
Poważnie?
Naprawdę musi myśleć o Stefanie w takim momencie? Skoro ja na czas
naszej wycieczki odcięłam się od Lucasa, to on mógłby chociaż
na chwilę zapomnieć o swoim przyjacielu. No właśnie. Czy nie
powinnam ubrać tego słowa w cudzysłów?
Wygląda
jednak tak uroczo z oczami jeszcze zapuchniętymi od snu, że nie
potrafię mieć mu za złe tej wzmianki o Stefanie, która zresztą
padła z jego ust pewnie zupełnie nieświadomie. Wsuwam się z
powrotem pod puszystą kołdrę odzianą w aksamitną poszewkę i
przybliżam do niego, oplatając nogami jego nogi. Unoszę się na
łokciu, palcami drugiej ręki gładząc jego tors.
— A
czy Stefan robi również to? — pytam, a następnie przybliżam do
jego twarzy swoją.
Najpierw
lekko przygryzam jego dolną wargę, a kiedy rozchyla usta, wsuwam do
ich wnętrza język. Poruszam nim powoli, bo przecież to dopiero
przedsmak tego, czym chcę go dzisiaj poczęstować. Kiedy wyczuwam,
że zaczyna nabierać ochoty na więcej, odchylam się od niego i
posyłam filuterne spojrzenie. Unoszę brew, przypominając o
pytaniu, które zadałam.
— Czasem
mu się zdarza — słyszę w odpowiedzi.
Momentalnie
zamieram. Jestem pewna, że gdybym w tej chwili nie leżała, szczęka
opadłaby mi gdzieś w okolice kolan.
Przepraszam,
że co, kurwa?
Przyglądam
mu się uważnie, ale sprawia wrażenie, jakby w ogóle nie zdawał
sobie sprawy z tego, że powiedział coś nie tak. Niewiele myśląc,
odsuwam się od niego na bezpieczną odległość. Świetny sobie
wybrał moment na takie nowinki, nie ma co. Robi mi się niedobrze, a
serce łomocze w mojej piersi tak głośno, że prawie zagłusza
Michaela, kiedy ten odzywa się ponownie.
— Lisa,
przecież żartowałem. — Śmieje się.
Posyłam
mu mordercze spojrzenie. Zabawne, faktycznie. Zwijam się ze śmiechu.
Mimo
wszystko napięcie powoli zaczyna za mnie uchodzić. Opadam z ulgą
na plecy i wtapiam się w puszystą poduszkę. To była prawdziwa
chwila grozy, po której muszę dojść do siebie. Michi nie pozwala
mi na to, zdecydowanie za szybko przybliżając się do mnie chcąc
uraczyć słodkim całusem. Lekko odpycham go od siebie.
— Umyj
najpierw zęby — mruczę przez zaciśniętą szczękę.
Jeszcze
przez jakiś czas wisi nade mną, widocznie spodziewając się, że
zmienię zdanie, jednak chwilowo nie zamierzam tego robić. Wiem, że
nie zrobił tego świadomie, ale sprawił, że ziściła się scena z
moich koszmarów. Przymykam oczy, starając się skupić na jakiejś
miłej myśli. Wszystkie moje wysiłki idą na nic. Wizja Stefana
całującego Michiego zapętla się w mojej głowie, tworząc horror
godny dobrego kina grozy.
Podczas
gdy on jest zajęty poranną toaletą, ja włączam laptopa i
sprawdzam w Google Maps do jakich atrakcji turystycznych mamy
najbliżej z hotelu. Właściwie oprócz Magnum Pleasure Store nie ma
żadnego konkretnego miejsca, które bardzo chciałabym odwiedzić.
Bardziej interesuje mnie Amsterdam jako całość. Lubię klimat
takich miast, w których pomimo całej technologii wciąż czuć
historię.
Lucas
robi to zdecydowanie szybciej – mam ochotę powiedzieć, kiedy
Michael wreszcie wychodzi z łazienki ubrany w biały szlafrok z
logiem Waldorfa Astorii na piersi. Powstrzymuję się, bo to byłoby
jeszcze bardziej nie na miejscu niż jego wzmianka o Stefanie.
Zdążyłam już o niej zapomnieć, dlatego teraz odkładam laptopa i
bezwiednie uśmiecham się do niego. Odpowiada tym samym, ale w jego
uśmiechu czai się coś dziwnego. Ostatnie kilka kroków dzielących
go od łóżka pokonuje z zadziwiającą szybkością, a gdy już
znajduje się na miejscu, niespodziewanie podnosi mnie z niego i
niesie z powrotem do łazienki.
— Co
ty robisz? — pytam, chociaż chyba już zaczynam się domyślać.
— Wiem,
jak poprawić ci humor — odpowiada zadziornie.
— Nie,
nie, nie, nie! — Zaczynam wierzgać nogami, kiedy po przekroczeniu
progu łazienki dostrzegam, że ogromna wanna jest wypełniona po
brzegi jeszcze parującą wodą.
— Nie
wierć się tak, bo cię upuszczę — karci mnie ze złośliwym
uśmieszkiem.
Posłusznie
nieruchomieję, ale nie zamierzam zaniechać słownych argumentów.
— Myłam
się przed chwilą — zauważam desperacko.
— Ale
nie ze mną — odpowiada z figlarnym błyskiem w oku.
Przewracam
oczami, bo to jedyne, co mogę zrobić. Nie ma sensu stawiać mu
oporu, ponieważ jest ode mnie dużo silniejszy. Zresztą wizja
wspólnej kąpieli wydaje się być bardzo zachęcającą do tego, by
pozwolić mu na to, żeby robił ze mną, co zechce. Przez chwilę
mam wrażenie, że po prostu wrzuci mnie do wanny, ale zamiast tego
ostrożnie stawia mnie na posadzce. Następnie zsuwa z moich ramion
szelki nocnej koszulki, dzięki czemu opada ona do moich stóp,
pozostawiając mnie całkowicie nagą. Przybliża się do mnie i
powoli przebiega palcami wzdłuż mojego kręgosłupa, zatrzymując
je w dolnej części pleców. Dłonie lekko mi drżą pod wpływem
tego dotyku, kiedy rozwiązuję pasek jego szlafroka.
Wchodzę
do wanny jako druga, wcześniej jeszcze związując włosy gumką i
siadam pomiędzy jego nogami, opierając się plecami o jego tors.
Czuję delikatne mrowienie skóry na całym ciele spowodowane wysoką
temperaturą wody. Kładę głowę na jego ramieniu i wdycham
aromatyczny zapach lawendowego płynu do kąpieli. Jest jeszcze
przyjemniej niż w łóżku.
— Przepraszam.
Wystraszyłeś mnie tym Stefanem — wyznaję, chcąc się jakoś
usprawiedliwić.
— Dlaczego?
— W jego głosie słychać rozbawienie.
Odpowiedzieć
na to pytanie zgodnie z prawdą? Opowiedzieć o wszystkich moich
podejrzeniach? Ale co, jeśli go to urazi? Chyba lepiej nie
ryzykować.
— Mówiłam
ci już, że wydaje mi się, że on mnie nie lubi. Gdyby to była
prawda, to wiele by ona tłumaczyła — wyjaśniam oględnie,
zważając na dobór słów.
— A
ja mówiłem już, że to ci się tylko wydaje.
Dlaczego
mam wrażenie, że on też nie jest do końca szczery? Chciałabym
zgłębić ten temat, ale naprawdę nie wiem, jak. Boję się stąpać
po tak niepewnym gruncie. Przez chwilę zastanawiam się nad tym
intensywnie, ale Michael skutecznie odwraca moją uwagę od Stefana.
Pociera w dłoniach lawendowe mydełko, a następnie wciera je w moją
skórę, wykonując przy tym przyjemny masaż górnej części
pleców. Przymykam oczy i daję się porwać uczuciu całkowitego
odprężenia. Z każdą kolejną chwilą jego dotyk staje się coraz
bardziej śmiały. Za jego sprawą mój oddech przyspiesza, a w
podbrzuszu rodzi się znajome uczucie pożądania. Z ramion przenosi
dłonie na moje piersi, a następnie brzuch, aż wreszcie wsuwa jedną
z nich między nogi. Instynktownie wypinam biodra i wzdycham głośno,
gdy dotyka najbardziej wrażliwych miejsc. Czuję w dolnej części
pleców jego narastające podniecenie i to ostatecznie sprawia, że
nabieram ochoty na więcej. Zmieniam pozycję, żeby znaleźć się
twarzą do niego i siadam na nim okrakiem tak, aby znalazł się we
mnie. Obejmuję ramionami jego kark i zaczynam poruszać się
rytmicznie, uważnie obserwując przy tym jego twarz, na której
malują się wszystkie emocje, jakich doświadcza. Przez zamknięte
oczy nawet nie jest tego świadomy. Widzę, co sprawia mu największą
przyjemność i z chęcią mu ją daję. A kiedy już oboje osiągamy
spełnienie, wtulam twarz w jego szyję i w tej pozycji próbuję
złapać oddech. Od czasu do czasu całuję go nad obojczykiem, a on
głaszcze mnie po plecach, powoli zmywając z nich lawendowe mydełko.
Siedzimy tak jeszcze długo po tym, jak woda staje się zimna i w
końcu wychodzimy z wanny tylko dlatego, że Michi ma ogromną ochotę
na śniadanie z szampanem. Pomimo tego, że fotele w restauracji są
naprawdę wygodne, nasze łóżko zdecydowanie z nimi wygrywa i
dlatego zamawiamy posiłek do pokoju.
Kiedy wreszcie opuszczamy hotel, jest już po dwunastej. Jeden dzień
to stanowczo za mało, żeby zobaczyć wszystko, co warte tu jest
zobaczenia, więc odwiedzamy te miejsca, które przy planowaniu
wyjazdu uznałam za najważniejsze.
Mróz
szczypie w twarze i przenika wszystkie warstwy naszych ubrań,
dlatego już po niespełna dwóch godzinach spaceru wchodzimy do
pierwszej lepszej kawiarni, żeby się zagrzać. Wnętrze jest
przytulne i urokliwe, chociaż klimatem wystroju różni się od tej
kawiarni, do której Michi zabrał mnie w Innsbrucku. Brakuje starych
fotografii i motywów kwiatowych. Zamiast krzeseł z miękkimi
poduszkami przy niskich stolikach znajdują się fotele i sofy obite
czarną skórą. Ceglane ściany ozdabiają ciemne tablice, na
których oferta kawiarni wypisana jest kolorową kredą oraz duży
drewniany zegar wiszący nad kominkiem. Od samego patrzenia na
radosne płomienie robi się cieplej. Szczególnie podoba mi się to,
że kawiarnia nie jest przepełniona i oprócz nas znajduje się tu
tylko kilku innych klientów. Zamawiamy rozgrzewającą herbatę ze
specjalnej zimowej oferty, a następnie siadamy na dwuosobowej sofie
przy samym kominku. Nastrojowa muzyka i ciepło bijące od ognia
sprawiają, że staję się senna. Opieram głowę na ramieniu
Michiego i pozwalam mu się objąć. Mogłabym z nim spędzać w ten
sposób każdy zimowy dzień. Bez żadnego pośpiechu związanego z
pracą i obowiązkami; po prostu siedząc przy kominku, jakby czas
nie upływał. To takie zadziwiające, że przy nim nawet zwykłe
czekanie na herbatę staje się najprzyjemniejszą czynnością na
świecie.
— Podoba
mi się tu — wyznaję, unosząc lekko głowę, aby móc na niego
spojrzeć.
— Mnie
też — uśmiecha się nieznacznie.
W tym
momencie kelnerka stawia na stoliku przed nami nasze zamówienie,
więc odsuwam się od niego i sięgam po wysoką szklankę z moją
żurawinową herbatą. Pachnie tak aromatycznie, że nie umiem się
powstrzymać i upijam łyk, chociaż jest tak gorąca, że parzę
sobie nią język. Michi śmieje się z mojej zbolałej miny, ale
przychodzi mi z pomocą. Zabiera ode mnie szklankę i odstawia ją na
stolik, a potem przygląda mi się troskliwie, jakby chciał
sprawdzić, czy nie wyrządziłam sobie większej szkody.
— To
było głupie — śmieję się, żeby wiedział, że nie jest aż
tak źle.
— Tylko
troszeczkę — przyznaje, uroczo przechylając przy tym głowę.
Wyciągam
rękę, żeby odgarnąć kosmyk włosów opadający mu na czoło.
Myślę o tym, że przydałby mu się fryzjer, ale potem uzmysławiam
sobie, że wolę go w takim wydaniu, bo to dokładnie taka sama
fryzura jak wtedy, kiedy się poznaliśmy. Ściska lekko moją dłoń
w momencie, gdy przesuwam pieszczotliwie palcami wzdłuż jego gładko
ogolonego policzka.
— Lisa
— mówi cicho. — Zostań ze mną, kiedy wrócimy do Austrii.
Łamię
się pod jego wyczekującym spojrzeniem. Opuszczam wzrok na kolana,
bo nie mogę znieść tej nadziei nadającej jego oczom błagalny
wyraz. Nie patrzę na niego nawet wtedy, gdy unosi mój podbródek,
zwracając moją twarz z powrotem w swoją stronę.
— Przecież
dobrze wiesz, że go nie kochasz — każde słowo wypowiada powoli i
dobitnie, jakby to był jedyny sposób, żebym go zrozumiała.
— Ale
on kocha mnie. — Brzmię pewnie, chociaż w momencie, gdy to mówię,
uświadamiam sobie, że tak naprawdę nie jestem w stu procentach
przekonana co do uczucia Lucasa. — A poza tym, bez jego ojca
interesy mojego ojca totalnie się posypią — dodaję chyba już
tylko po to, żeby przypomnieć samej sobie, dlaczego jeszcze nie
zerwałam z narzeczonym.
Na moje
tłumaczenie Michael odpowiada poirytowanym żachnięciem.
— A
gdyby syn wspólnika twojego ojca był czterdziestoletnim
rozwodnikiem chodzącym w podartych dżinsach, a nie młodym lekarzem
w garniturze od Armaniego, to też nie miałabyś oporów przed
poślubieniem go?
Patrzę
na niego z niedowierzaniem. Jest w pełni świadomy swoich słów,
sprawia nawet wrażenie zadowolonego. Zaciska nerwowo szczękę, ale
w jego przenikliwym spojrzeniu nie ma nic, co zwiastowałoby
nadchodzącą skruchę. Znowu zasugerował, że jestem zdzirą lecącą
tylko na kasę. I znowu najbardziej zabolały mnie nie same jego
słowa, ale ich prawdziwość.
— Jesteś
bezczelny. — Tym razem patrzę mu prosto w oczy.
Może i
ma rację, ale nie pozwolę się tak traktować. Szybkim ruchem
zgarniam torebkę i podrywam się z sofy, chociaż nie mam pojęcia,
dokąd mogłabym przed nim uciec po wyjściu z kawiarni. Nim jednak zdążę zrobić krok w stronę drzwi, jego dłoń zaciska się na
moim nadgarstku i ciągnie z powrotem na sofę. Kolejny raz tego dnia
okazuje się silniejszy ode mnie.
— Uspokój
się. — mówi już znacznie delikatniejszym tonem. — Nie chciałem
cię obrazić. Po prostu próbuję ci uświadomić, że interesy
twojego ojca nie powinny mieć wpływu na twoje decyzje. Rzucenie
tenisa dla medycyny być może w pewnym sensie wyszło ci na dobre,
ale tym razem chodzi o coś więcej.
Posyłam
mu pytające spojrzenie. Co dokładnie ma na myśli mówiąc, że
chodzi o coś więcej?
Bierze
głęboki wdech i przenosi swój uścisk z mojego nadgarstka na dłoń,
jednocześnie znacznie go rozluźniając. Przez dłuższą chwilę
bawi się moimi palcami, ale czekam cierpliwie, bo instynktownie
czuję, że chce mi powiedzieć coś naprawdę ważnego.
— Wybierając
medycynę mogłaś unieszczęśliwić jedynie samą siebie. A teraz
ten wybór nie jest już tylko twoją sprawą. I cóż... Nie wiem,
czy to ci pomoże, czy nie, ale zanim zdecydujesz się na któregoś
z nas, chciałbym, żebyś wiedziała, że ja też cię kocham.
Zamieram
z otwartymi ustami. Moje serce topnieje, a złość na niego ustępuje
miejsca bezgranicznej czułości. W fali emocji, która właśnie
mnie zalała, bezskutecznie szukam odpowiednich słów. Okazuje się
jednak, że Michael nie powiedział wszystkiego. Dalsza część jego
wypowiedzi dociera do mnie jak przez mgłę, co nie wpływa jednak na
fakt, że doskonale wyłapuję jej sens.
— Kocham
cię bardziej niż on kiedykolwiek będzie w stanie cię pokochać,
rozumiesz? I chcę, żebyś była szczęśliwa, a nie jest to
możliwe, dopóki jesteś z nim — mówi z ożywieniem, potrząsając
przy tym moją dłonią, a ja przez cały ten czas wpatruję się w
niego ze skupieniem, nie chcąc uronić ani jednego słowa, chociaż
z każdą chwilą widzę go coraz słabiej. Jego zacięty wyraz
twarzy rozmywa mi się przed oczami za sprawą łez wzruszenia.
Nie
umiem jednoznacznie określić tego, co w tej chwili czuję. Chyba po
prostu radość, której nie są w stanie zagłuszyć nawet wyrzuty
sumienia rozmiarów Piramidy Cheopsa. Ale jednocześnie jest mi
cholernie przykro, bo wiem, że on chciałby usłyszeć ode mnie
podobne wyznanie, a ja nie jestem w stanie się na nie zdobyć. Nie
teraz, kiedy wciąż jeszcze nie doszłam do ładu ze swoimi
uczuciami. Dlatego po prostu całuję go żarliwie, a potem wtulam
twarz w jego sweter, plamiąc go tuszem do rzęs wymieszanym ze
łzami. Ale kiedy wreszcie spoglądam w jego oczy przepełnione
czułością i nadzieją, to pomimo tego że tak bardzo chciałam
uniknąć słownych deklaracji, drżącym z przejęcia głosem mówię:
— Zostanę
z tobą, obiecuję.
*
Rozstajemy
się na lotnisku, bo, dopóki nie porozmawiam z Lucasem, nie chcę
pojawiać się z Michaelem w okolicach, w których on może
przebywać. Michi znów zgadza się na to niechętnie, ale chyba
uspokaja go moja wczorajsza obietnica, bo nie przedłuża pożegnania
i ogranicza się z nim do długiego uścisku. Jednocześnie wiem, że
to go nie satysfakcjonuje, bo chociaż przez cały weekend nie
szczędziliśmy sobie wzajemnych pieszczot, on ani razu nie zdradził
znudzenia nimi.
— Widzimy
się w weekend? — zadaje pytanie gdzieś przy moim uchu, kiedy
trzyma mnie w swoich ramionach.
— Nie
wiem, czy nie stracę pracy, kiedy oznajmię Lucasowi, że z nim
zrywam.
Nieświadomie
marszczę brwi, bo kolejny raz uzmysławiam sobie, że jeśli już
przeprowadzę z narzeczonym TĘ rozmowę, to całe moje życie
ulegnie radykalnej zmianie.
— No
tak. — Uśmiecha się, jakby perspektywa mojego bezrobocia napawała
go prawdziwym szczęściem. Ach, no przecież. Ona rzeczywiście go
cieszy, bo równa się ze zmianą statusu mojego związku. Notatka na
przyszłość – nigdy więcej nie mieszać życia uczuciowego z
zawodowym. — W takim razie znajdziemy inny sposób, żeby się
zobaczyć.
Przyglądam
mu się ze skupieniem, bo chcę dobrze zapamiętać każdy szczegół
jego wyglądu na ten krótki (a może wręcz przeciwnie – długi)
czas, gdy nie będziemy się widzieć. Kiedy ostatni raz odgarniam z
jego czoła opadającą grzywkę, z bolesnym ukłuciem w sercu
uświadamiam sobie pewną rzecz.
— Będę
tęsknić. — Ściskam dyskretnie jego dłoń pozbawioną
rękawiczek, a przez to nieprzyjemnie chłodną. — Mam nadzieję,
że nawet beze mnie wystąpisz przyzwoicie w tym Zakopanem.
Uśmiecha
się pokrzepiająco i odwzajemnia uścisk dłoni. Boże, tak bardzo
nie mam ochoty go teraz zostawiać.
— Przyzwoite
występy zdarzały mi się już zanim cię poznałem, więc możesz
być o to spokojna.
— Nigdy
nie jestem spokojna, kiedy wybijasz się z progu i każdy mocniejszy
podmuch wiatru może zrzucić cię na bulę.
Nie
mówiłam mu nigdy wcześniej o moich obawach, więc pewnie dlatego
odpowiada na tę skargę śmiechem, myśląc, że jest ona żartem
dobrze ukrytym za poważnym tonem. Wkrótce zdaje sobie jednak
sprawę, że w tym temacie jestem daleka od dowcipów, a wtedy jego
spojrzenie łagodnieje, dając wyraz wzbierającej w nim czułości.
— Och,
Lisa...
Nim
zdąży cokolwiek dopowiedzieć, wtulam się w niego mocno, nie
bacząc już na to, że ktoś może nas razem zobaczyć. Nawet gdyby
tak się stało, to w pewnym sensie jedynie ułatwiłoby mi to sprawę
poinformowania Lucasa o zaistniałej sytuacji. Przylegam do Michaela
całym ciałem i rozkoszuję się dotykiem jego palców, którymi
gładzi mnie po włosach. Zdecydowanie będzie mi tego brakowało.
Posyłam
mu ostatnie spojrzenie, by następnie zniknąć we wnętrzu taksówki,
w bagażniku której już znajduje się moja walizka. Szyba w oknie
jest przyciemniona, więc nie może mnie zobaczyć, ale mimo tego
uśmiecha się do miejsca, gdzie według jego mniemania powinna
znajdować się moja twarz. Odwzajemniam uśmiech, bo wiem, że
podświadomie go wyczuje.
Droga z
lotniska do miasta jest długa, więc mam czas na przemyślenia. Nie
wiem, w jaki sposób zakomunikować Lucasowi, że już dłużej nie
chcę być jego narzeczoną. Nie mam doświadczenia w zrywaniu
związków. Przed Lucasem miałam tylko jednego chłopaka, w dodatku
w czasach liceum i rozstaliśmy się za porozumieniem stron, kiedy
wyjeżdżał na studia. Nie chcę go zranić, ale z
drugiej strony zdaję sobie sprawę z tego, że to nieuniknione.
Powinnam zatem zrobić to jak najdelikatniej. Biorę głęboki wdech
na rozluźnienie. Nie mam odwagi tak po prostu pojechać do
mieszkania Lucasa i z marszu oświadczyć mu, że z nim zrywam.
Potrzebuję wcześniejszego przygotowania. Jakiejś mowy, która
załagodzi sytuację. A tak się składa, że znam tylko jedną
osobę, która jest niekwestionowaną mistrzynią w dziedzinie
retoryki. Wydobywam telefon z dna torebki, aby zadzwonić pod numer,
który mam na szybkim wybieraniu. Po kilku sygnałach słyszę jej
uspakajający głos:
— Tak,
skarbie?
— Cześć,
mamo, jesteś może w domu?
Rodzicielka
nie kryje zdziwienia moim telefonem. Ze smutkiem jednak powiadamia
mnie, że nie ma jej w domu, bo nawet w niedzielę kancelaria wymaga
nadzoru kompetentnej osoby, a tak się składa, że jedyną
prawdziwie kompetentną osobą jest właśnie ona. Dochodzę do
wniosku, że jej pobyt w mieście jest mi na rękę, bo nie będę
musiała tracić czasu na podróże na przedmieścia i zapraszam ją
do siebie na herbatę. Zgadza się bez wahania. Tym oto sposobem,
kiedy już znajduję się w moim mieszkaniu, nawet nie mam czasu na
rozpakowanie rzeczy i odświeżający prysznic, bo sprawą
priorytetową staje się posprzątanie bałaganu, jakiego narobiłam
przed wyjazdem. Właśnie wkładam do zmywarki ostatni talerzyk,
kiedy rozlega się dźwięk domofonu. Chwilę później mama staje w
drzwiach mojego mieszkania. Dopiero wtedy uświadamiam sobie, że
przez własne tchórzostwo postawiłam się przed kolejnym dylematem:
jak powiedzieć kobiecie, która poświęciła swoje życie, żeby
dobrze mnie wychować, że cały jej wysiłek poszedł na marne, bo
oto właśnie zdradzam narzeczonego i czuję się z tym wcale nie
najgorzej?
Wymieniam
się z nią krótkimi uprzejmościami i uciekam do kuchni pod
pretekstem zaparzenia herbaty.
— Masz
ochotę na ciasteczka? — przekrzykuję wodę bulgoczącą w
elektrycznym czajniku.
— Nie,
dziękuję — odpowiada również podniesionym tonem.
Odkładam
paczkę herbatników z powrotem na półkę ze słodyczami, których
zawsze trzymam w domu niewielki zapas. Następnie zalewam herbatę
wrzątkiem i unoszę kubki w drżących dłoniach. Czas podjąć to
wyzwanie, które sama sobie rzuciłam. Biorę
głęboki wdech i stawiam pierwsze kroki w stronę mamy siedzącej na
sofie. Zajmuję miejsce obok niej i wykręcam nerwowo palce. Serce
łomocze mi w piersi, dlatego spoglądam na nią kątem oka, mając
nadzieję, że tego nie słyszy. No cóż, teraz, albo nigdy. Lepiej
jest mieć to już za sobą. Biorę kolejny wdech i otwieram usta,
żeby podzielić się z nią radosną nowiną.
— Jak
tam w pracy? — Nie kontroluję tego. To pytanie w ostatniej chwili
wydobywa się z mojego gardła. Zdradza mnie własne ciało.
Cholera,
skoro tak trudno jest mi o tym powiedzieć mamie, to co będzie w
przypadku Lucasa?
Mama
marszczy brwi ze zdziwieniem. Ewidentnie nie spodziewała się
takiego pytania. Witaj w klubie, mamo, ja też nie.
— W
porządku — odpowiada niepewnie. — Ale ostatnio jeden z moich
najlepszych adwokatów postanowił założyć własną spółkę i
teraz spędzam na sali rozpraw więcej czasu niż powinnam.
Wyłapuję
ukryty sens tej wypowiedzi, chociaż wiem, że wcale nie chciała mi
go przekazywać. Ma cholernie dużo pracy, a ja przez swoje
idiotyczne niezdecydowanie zabieram jej cenny czas. Lisa, ogarnij
się! Jesteś dojrzałą kobietą, która świadomie i odważnie
powinna ponosić konsekwencje swoich nieroztropnych decyzji.
No
dobrze, wiem o tym, a jednak mimo tego po prostu jej potakuję i nie
silę się na żaden bardziej wylewny komentarz. Zapada niezręczna
cisza.
— No
to o czym chciałaś ze mną porozmawiać? — pyta po upływie
chwili.
Nie
mogę już dłużej unikać tego tematu, bo zaraz i tak zacznie coś
podejrzewać.
— Obiecaj,
że się mnie nie wyprzesz. — Zaczynam może nieco zbyt
dramatycznie, bo mama otwiera oczy szeroko ze zdziwienia i prawie
wylewa herbatę na swoją koszulę.
— Boże
święty, o co chodzi? — Z głośnym trzaskiem odstawia swój kubek
na stolik.
Żałuję,
że zamiast niej nie siedzi przede mną Leah, bo jej wyjątkowo łatwo
przyszło mi przyznanie się do romansu z Michaelem. No właśnie,
dlaczego wcześniej nie wpadłam na to, żeby zadzwonić do Leah? Na
pewno udzieliłaby mi równie dobrej porady, co mama.
— Bo
widzisz... — Wciąż nie potrafię znaleźć odpowiednich słów. —
Tak się składa, że nie wyjechałam do przyjaciółki. Byłam w
Amsterdamie. — Robię przerwę na głęboki wdech i przymykam oczy,
żeby nie widzieć jej reakcji na to, co zaraz dopowiem. — Z
chłopakiem.
Czekam,
aż się odezwie, ale ona jak na złość milczy. Wolałabym, żeby
zaczęła krzyczeć, bo wtedy przynajmniej wiedziałabym, co o mnie
myśli. Otwieram oczy i patrzę na nią niepewnie. Marszczy czoło w
konsternacji, więc domyślam się, że jeszcze do niej nie dotarło
to, co właśnie usłyszała.
— Z
jakim chłopakiem, o czym ty mówisz?
Próbuję
znaleźć w jej twarzy jakiś wyraz pogardy i obrzydzenia, ale póki
co jest po prostu zaskoczona i chyba nie do końca mi wierzy. Przykro
mi, że muszę zniszczyć obraz tej idealnej córki, jaki we mnie
dostrzega.
— Mamo,
nie chcę już dłużej być z Lucasem. Nie kocham go... Właściwie
wydaje mi się, że nigdy go nie kochałam. Nasz związek jest
martwy, rozumiesz? Robimy po prostu rzeczy, które wypada robić
narzeczonym, ale nie ma między nami żadnej chemii, żadnych emocji.
Nie chcę, żeby tak wyglądało moje małżeństwo. Chcę, żeby mój
mąż był najbliższą mi osobą, a nie człowiekiem, którego
zupełnie nie interesują moje problemy. A on... Michael jest
zupełnie inny niż Lucas. Dba o mnie i poświęca mi swój czas,
chociaż też jest bardzo zapracowany. I wiem, że to się nie
zmieni, bo zależy mu na mnie. — W trakcie mówienia głos
wielokrotnie mi się łamie, a kiedy kończę, muszę otrzeć łzy,
których nie potrafię już dłużej zatrzymać pod powiekami.
Przez
cały ten czas nie patrzyłam na mamę i boję się to zrobić
również teraz. Wbijam wzrok w kolana, niezdolna do jakiegokolwiek
ruchu. I chociaż na sali sądowej moja mama przybiera rolę obrońcy,
teraz czuję się tak, jakby była sędzią mającym za chwilę wygłosić
wyrok. Myślałam, że najgorsze będzie wyznanie jej prawdy, ale
myliłam się. Oczekiwanie na jej opóźnioną reakcję wystawia moje
nerwy na jeszcze większą próbę.
To, co
robi moja mama, sprawia, że zaczynam kochać ją jeszcze mocniej niż
do tej pory.
— Och,
skarbie — wzdycha, a jej głos jest pełen współczucia i
zrozumienia.
Unoszę
nieśmiało głowę, a wtedy moja twarz ginie w jedwabiu jej koszuli,
ponieważ przytula mnie do swojej piersi. Szybko ocieram oczy
rękawami swojego swetra, żeby jej nie pobrudzić. Mama głaszcze
mnie delikatnie po plecach, a ja uspokajam się, wdychając zapach
jej ulubionych perfum od Chanel. Od lat używa No.5, dlatego zawsze
budzą we mnie przyjemne skojarzenia. Teraz w połączeniu z jej
łagodnym dotykiem również sprawiają, że zaczynam czuć się
lepiej.
— Dlaczego
wcześniej mi o tym nie powiedziałaś?
— Chyba
po prostu nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo jestem
nieszczęśliwa z Lucasem, dopóki Michi nie pokazał mi, na czym
powinien polegać związek.
Po
lekkim ruchu, jaki odczuwam, domyślam się, że kiwa głową ze
zrozumieniem.
— Mamo,
nie mam pojęcia, jak powiedzieć o tym Lucasowi. — Postanawiam nie
zwlekać już dłużej i przechodzę do sedna problemu.
— Najprościej
będzie, jeśli powiesz mu to, co powiedziałaś mnie — stwierdza
po dłuższej chwili zastanowienia. — Mimo wszystko zasługuje na
to, żebyś była z nim szczera.
I tylko
tyle? Mogłam od razu pojechać do Lucasa i mieć już to dawno za
sobą.
W
porządku, nie oszukujmy się. Potrzebowałam tej rozmowy z mamą,
żeby upewnić się, że postępuję słusznie. Teraz jest mi
naprawdę dużo lżej, chociaż pewien fakt nadal ciąży mi na
sercu.
— Przepraszam
— mówię. — Nie chciałam cię rozczarować.
Mama
odsuwa mnie od siebie tak, by móc na mnie spojrzeć. Robi to niemal
z politowaniem, jakbym właśnie zaczęła upierać się przy tym, że
przez Wiedeń przepływa Sekwana a nie Dunaj.
— Na
pewno nie rozczarowałaś mnie sobą. Jeśli już, to tylko tym, że
nie powiedziałaś mi o tym... Michaelu wcześniej. Posłuchaj,
jesteś moim dzieckiem i co by się nie działo, zawsze będzie mi
zależało tylko i wyłącznie na twoim szczęściu. Więc jeśli
Lucas ci go nie daje, to nie chcę, żebyś wychodziła za niego za
mąż. — Przerywa na chwilę i uśmiecha się pokrzepiająco. —
Tak właściwie to nigdy za nim nie przepadałam. Wydawało mi się,
że o tym wiesz.
Śmieję
się, ocierając ostatnie łzy, a następnie czule całuję ją w
policzek.
— Wiem,
mamo. Nigdy nie potrafiłaś tego ukryć.
Ponownie
przytula mnie do siebie, a ja skwapliwie odwzajemniam ten uścisk.
Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że moja mama jest
najlepszą mamą na świecie.
— To
jak? Opowiesz mi o tym Michaelu, czy nie? — pyta z ożywieniem po
upływie krótkiej chwili.
Uśmiecham
się na myśl o tej osobie, która w tak prosty sposób czyni mnie
szczęśliwą.
— Może
najpierw przyniosę te ciastka — odpowiadam.
*
Jest
już późno, kiedy wreszcie dojeżdżam na osiedle Lucasa. Przez
chwilę zastanawiałam się, czy nie przełożyć tej wizyty na
następny dzień, bo w końcu rozmowa z mamą przysporzyła mi już
wystarczająco dużej ilości wrażeń, ale bardzo chcę już to mieć
za sobą. Zostawiam auto na parkingu i dziarskim krokiem ruszam w
stronę budynku. Im szybciej, tym lepiej – powtarzam sobie w
myślach. Już i tak wystarczająco długo go oszukiwałam.
Ale
tracę pewność siebie, kiedy tylko docieram do drzwi wejściowych
jego mieszkania. Mam ochotę zawrócić i bez słowa wyjaśnienia
uciec od niego na drugi koniec świata. Uświadamiam sobie, że
jestem podłą zdzirą i nawet miłość mojej matki tego nie
odmieni. Dlaczego nie myślałam o tym, jak trudno będzie powiedzieć
o wszystkim Lucasowi, kiedy pierwszy raz szłam z Michaelem do łóżka?
Horacy nie miał pojęcia o kobiecych dylematach moralnych, kiedy
nakazywał nam żyć chwilą.
Wreszcie
naciskam klamkę, a wtedy drzwi ustępują. Szczerze mówiąc jestem
zaskoczona, bo Lucas nigdy nie zapomina o zamknięciu ich na wieczór
na wszystkie zamki. Ciemność, jaka wita mnie wewnątrz mieszkania,
nakazuje mi myśleć, że nie ma go w domu. Ale to byłoby jeszcze
bardziej bez sensu – mogło mu się zdarzyć zapomnieć o
zamknięciu drzwi po powrocie, ale na pewno pamiętałby o tym przy
wychodzeniu. Ta nietypowa sytuacja sprawia, że zaczynam się
niepokoić.
— Lucas?
— wołam w głąb mieszkania.
Odpowiada
mi cisza.
Zapalam
światło w przedpokoju, a następnie w salonie. Mija chwila, nim
dostrzegam go siedzącego na skórzanej sofie. Podtrzymuje głowę
ręką opartą w łokciu o sofę, dlatego początkowo wydaje mi się,
że śpi. Wkrótce jednak odwraca się do mnie, mrużąc oczy.
Zastanawiam się, jak długo siedzi w ciemności, skoro światło tak
bardzo go drażni. Dopiero po upływie kilku sekund jest w stanie
unieść powieki na tyle szeroko, by móc na mnie spojrzeć. A wtedy
zapominam, po co do niego przyszłam.
Ból
obecny w jego oczach nie jest spowodowany szokiem, jakiego
doświadczyły jego źrenice po tym, jak zapaliłam światło. Patrzy
na mnie z ogromnym żalem, który wręcz odbiera mi mowę. Stoję jak
sparaliżowana, nie wiedząc, co powinnam zrobić. Mam ochotę go
przytulić i spróbować jakoś pocieszyć, ale nie chcę tego robić,
dopóki nie poznam przyczyny jego smutku. Czy to możliwe, żeby
dowiedział się prawdy o moim wyjeździe? Wyrzuty sumienia atakują
mnie zupełnie niespodziewanie, niemal zwalając mnie z nóg. Jeśli
to ja jestem powodem, dla którego Lucas tak bardzo cierpi, to chyba
wolę o tym nie wiedzieć. Nie jestem pewna, czy zniosę taką
odpowiedzialność. Jednocześnie mam świadomość tego, że nie
mogę teraz tak po prostu go zostawić. Po raz ostatni zamierzam odegrać moją rolę troskliwej narzeczonej.
— Wszystko
w porządku? — pytam, robiąc niepewny krok w jego stronę.
Potrząsa
głową, jakby właśnie wybudzał się z transu. Podchodzę jeszcze
bliżej, a wtedy dostrzegam, jak bardzo zmęczona jest jego twarz.
Białka jego oczu są zaczerwienione i nieprzyjemnie kontrastują z
bladą cerą. Przeciera dłonią zmarszczone czoło, nim odzywa się
zachrypniętym głosem.
— Dzwoniłem
do ciebie — mówi. Zupełnie tak, jakby nie słyszał pytania,
które mu zadałam.
Wyciągam
telefon z kieszeni płaszcza. Rzeczywiście mam od niego trzy
nieodebrane połączenia, wszystkie wykonane w ciągu ostatnich
dwudziestu minut.
— Akurat
do ciebie jechałam. Wiesz, że nie odbieram telefonu w czasie jazdy.
Kiwa
głową w milczeniu. Z każdą chwilą czuję się coraz bardziej
niezręcznie i coraz bardziej się o niego martwię. Mam ochotę nim
potrząsnąć, żeby sprowadzić go z powrotem na ziemię, bo
ewidentnie jest tak pogrążony w swoich myślach, że nie odczuwa
żadnego fizycznego kontaktu z nią.
— Chciałeś
mi coś powiedzieć? — pytam, nie będąc w stanie dłużej znieść
tej ciszy.
— Tak.
— Czyli jeszcze jest zdolny do komunikowania się. Z ulgą wydycham
powietrze z płuc. — Chciałem spytać, czy już wróciłaś od
Leah i czy mogłabyś do mnie przyjechać.
Mówi
cicho, właściwie półszeptem, a jego zmęczony głos jest pełen
smutku i goryczy. Nie patrzy na mnie. Skupia wzrok na swoich dłoniach
i wygina palce, nie zważając na strzelające głośno stawy.
Pierwszy raz widzę, żeby to robił. W ogóle pierwszy raz widzę go
takiego skołowanego i bezsilnego. Chcę mu pomóc nie tylko po to,
żeby ulżyć sobie w tych ogromnych wyrzutach sumienia. Ten widok
sprawia, że zaczynam mu po prostu współczuć.
— Jestem
z tobą, Lucas. — Zbieram w sobie resztki odwagi i podchodzę do
sofy, a następnie kucam przy nim tak, aby nasze twarze znalazły się
na tej samej wysokości. — Powiedz mi, co się stało.
Modlę
się w duchu, żeby tu nie chodziło o mnie. Boże, nie zniosę tego,
jeśli to przeze mnie tak bardzo cierpi. Jeśli teraz oświadczy, że
wie o moim romansie, już na zawsze będę miała przed oczami ten
bolesny grymas jego twarzy i nigdy nie wybaczę sobie tego, że
potraktowałam go tak niesprawiedliwie.
Modlę
się, żeby powiedział cokolwiek, co nie będzie miało związku ze
mną. Wydaje mi się, że każde wytłumaczenie będzie lepsze od tego
jednego. Ale kiedy wypowiada zdanie, którego w ogóle nie
spodziewałam się usłyszeć, zaczynam żałować, że nie dotyczy
ono ani mnie, ani Michaela.
— Mój
ojciec nie żyje.
Cztery
słowa, które sprawiają, że powoli osuwam się na kolana. Czuję
się tak, jakby ktoś uderzył mnie pięścią w płuca, pozbawiając
powietrza, a potem boleśnie spoliczkował. A potem wydarł z mojego
serca tę iskierkę nadziei, która rozbłysła w nim w momencie, gdy
Michi wyznał mi miłość.
— C-co?
Jak to możliwe? — W mojej głowie kłębi się cała masa pytań,
ale jakimś sposobem udaje mi się wyodrębnić te dwa.
Chciałabym,
żeby jego słowa okazały się kłamstwem. Nie wiem, po co miałby
wymyślać takie bzdury, w dodatku o własnym ojcu, ale rozpaczliwie
pragnę, żeby roześmiał mi się teraz w twarz i radosnym okrzykiem
oznajmił: "Mam cię! Nabrałaś się!"
Jeden
rzut okiem na jego szczękę zaciśniętą w wyrazie bezradnej
wściekłości i zamglone spojrzenie brutalnie uświadamia mi, że
jego słowa to najprawdziwsza prawda.
— Zawał
serca. — Zawiesza na chwilę głos. Mogę się jedynie domyślać,
jak ciężko mu o tym mówić. — Był sam w domu. Bez nikogo, kto
mógłby mu pomóc.
— Lucas,
tak mi przykro.
Nie mam
pojęcia, co powinnam mu powiedzieć w takiej chwili. Czy w ogóle
jakiekolwiek moje słowa byłyby w stanie załagodzić jego ból?
Myślę o mojej mamie, która jest dla mnie takim samym życiowym
mentorem, jakim dla Lucasa był jego ojciec i próbuję wyobrazić
sobie, co bym czuła, gdyby to ona umarła. Nie, w takiej chwili nie
pomogłyby mi żadne puste frazesy. Dlatego unoszę się i po prostu
go przytulam. Przyciskam jego głowę do swojej piersi i głaszczę
go uspokajająco tak, jak robiła to moja mama.
— Wiesz,
co jest najgorsze? — Wciąż tuli się do mnie, przez co nie mogę
dojrzeć jego twarzy. Wcale tego nie żałuję. Jest mi lepiej, kiedy
nie widzę wyraźnych oznak jego bólu. — Miałem go odwiedzić,
ale nie zrobiłem tego, bo chciałem zakończyć dzisiaj ten nowy
referat. Rozumiesz? Gdybym tam pojechał, nadal by żył. Miałaś
rację, Lisa, jestem pieprzonym kretynem z hierarchią wartości
wywróconą do góry nogami.
Boli
mnie sposób, w jaki o sobie mówi. To, jak niesprawiedliwie się
ocenia. Przygryzam wargę z bezsilności i przeklinam się w myślach
za to, że taka marna ze mnie pocieszycielka. Mogłabym płakać
razem z nim, gdyby pozwolił sobie na to. Mogłabym pomóc mu w
stłuczeniu wszystkich naczyń, jakie znajdują się w wyposażeniu
jego kuchni, gdyby mnie o to poprosił. Mogłabym nawymyślać
parszywemu losowi, karmie, Bogu, albo czemukolwiek innemu. Ale nie
mogę go pocieszyć, bo po prostu nie wiem jak.
— Nie
mów tak. To nie twoja wina. Nie mogłeś przewidzieć, że to się
wydarzy — mówię tylko tyle. Resztę dopowiadam sobie w myślach.
Tak
naprawdę Lucas nie ma racji. Nie to jest najgorsze.
Najgorsze
jest to, że zamiast rozpaczać nad jego ojcem, który został tak
niesprawiedliwie potraktowany przez los, myślę o Michaelu i żałuję
tej wizji naszego wspólnego szczęścia, w którą zdążyłam już
uwierzyć. Wiem, że to szczęście właśnie wymyka mi się z rąk,
bo obecna chwila nie jest ostatnim razem, gdy odgrywam przed Lucasem
rolę troskliwej narzeczonej. Okazuje się, że będę musiała ją
przybrać jeszcze na długi, długi czas.
*
Cześć wszystkim!
Wiem, że długo mnie tu nie było. Wiem też, że po takim czasie powinnam wrócić z czymś lepszym. Ale cholernie męczyłam się z tym rozdziałem i to jedyne, co udało mi się "stworzyć". Dopadł mnie mały kryzys, nie tylko pisarski i przez dobre dwa tygodnie nie potrafiłam sobie z nim poradzić. Dziękuję wszystkim tym, którzy czekali cierpliwie i tym, którzy mnie wspierali (myślę, że te osoby będą wiedziały, że o nich mowa).
Szczerze mówiąc, trochę żałuję, że nie napomknęłam gdzieś wcześniej o jakiś problemach zdrowotnych ojca Lucasa, bo bez tego cała ta sytuacja wydaje się nienaturalna. Ale z drugiej strony, życie często niemile nas zaskakuje w najmniej odpowiednich momentach i takie rzeczy też się zdarzają. No cóż, ocenę pozostawiam Wam.
Życzę udanej i słonecznej przerwy majowej, a tegorocznym maturzystkom, żeby napisały swoje egzaminy jak najlepiej. Trzymam za Was kciuki!
Całuję! ;*
Doczekałam się!!!
OdpowiedzUsuńDługo polowałam na kolejny twój rozdział.
Rozmowa Lisy z matką poszła... prosto. Musiały, więc być późnej jakieś komplikacje, no nie? Na początku myślała, że Lucas dowiedział się, że Lisa była w Amsterdamie z Michim, ale jednak nie. Smutna wiadomość, która dużo komplikuje.
Jestem ciekawa co będzie dalej i mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać.
Całuję i życzę weny :*
Kochana!
OdpowiedzUsuńJestem wniebowzięta po przeczytaniu pierwszej części rozdziału. Nie tylko dlatego, że nie brakowało w niej intymności i czułych chwil pomiędzy Lisą a Michaelem, ale także poniekąd dlatego, że wreszcie podjęto jakąś decyzję. Wreszcie zarówno Lisa jak i Michi zdecydowali się na poważnie pomyśleć o zbudowaniu wspólnej przyszłości. Blondas wyznał swoje uczucia, a to daje grunt pod nowy związek. Lisa z kolei postanowiła w końcu ruszyć ze sprawą z Lucasem. Wcale nie dziwię się jej wahaniom, strachowi i niepewności. Wiele może zyskać, ale też wiele stracić. Michael to niesprawdzona przyszłość, przy Lucasie przynajmniej nie musiałaby się o nic martwić. Ale na coś zdecydowała, a to jest plus. Wybór Michaela w tym przypadku jest oczywisty.
Jednak nie wszystko może być tak piękne, jak się wydaje. Preczuwałam podobne rozwiązanie. Sądziłam, że albo Lucas w jakichś sposób dowie się o ich romansie albo stanie się coś gorszego. W przypadku zaistniałej sytuacji Lisa nie może tak po prostu od niego odejść i to jest najgorsze. Wciąż musi poświęcać samą siebie, bo bynajmniej nie jest na tyle wyrafinowana i perfidna, by zrywać z narzeczonym w takiej chwili. To jest niestety demotywująca cecha w tym przypadku.
Najbardziej szkoda mi Michiego, bo chłopak znów będzie musiał się męczyć. Liczę jedynie na to, że zrozumie chociaż nie zdziwiłabym się, gdyby stracił cierpliwość i w końcu sam wyznał Lucasowi prawdę. Obawiam się, że tak właśnie prędzej czy później się stanie.
Cóż, nadal muszę czekać na swoje szczęśliwe rozwiązanie. Ale to w tym wszystkim jest najfajniejsze :)
Tobie również życzę udanej Majówki!
Pozdrawiam.
Hej, hej! ;*
OdpowiedzUsuńWow, pozamiatałaś tym rozdziałem!
Cieszy mnie najbardziej ten krok mentalny Lisy i Michiego. Właściwie to, Limiego / Misy (hę?) :D <3 Wreszcie, odważyli się pomyśleć o sobie inaczej! Postanowili tak na poważnie spróbować! A to piękne, bo są do tego stworzeni. Zdecydowanie. :)
Czekam zatem na rozwikłanie jeszcze paru spraw, buziam! ;*
Jestem :)
OdpowiedzUsuńJezuuu jak ja bym chciała tak pisać mając "kryzys" o.O
Rozdział cudowny, tak świetnie od samego początku do końca budował napięcie, by w końcówce przywalić takim BUM!
Ale wiedziałam, że coś musi pieprznąć x,x Dobijanie Lucasa końcem związku byłoby poniżej poziomu, no ale...
Teraz jestem ciekawa, co na to złotowłosy. Wszystko mi mówi, że szczęśliwy nie będzie :(
Czekam kochana na ciąg dalszy jak zawsze :*
Zacieram rączki na widok nowego rozdziału i już płaczę na wstępie z tekstu Michiego. Widać, że tęskni za Stefanem, tego się nie ukryje. Aha i niby żartował sobie, że aż tak się z nim spoufala (Lisa może uwierzyła ale my nie!)
OdpowiedzUsuńCzytam sobie w spokoju, sielanka trwa, śniadanie z szampanem zostało odhaczone (też chce, moze Peter kiedyś fundnie), a tu Michi wypala z takim mocnym tekstem, żeby Lisa z nim została wow. Biedak wpadł po uszy, a ona wciąż ma Lucasa na karku. Myślałam, że to koniec wyciągania dział przez skoczka, a on tu z deklaracją miłości mi wychodzi! Jak dobrze, że nie jestem Lisą, bo chyba uciekłabym na jakieś zadupie od tych facetów. Tzn ja to w ogóle nie mam przed kim uciekać, jakoś tak się składa, że nikt się o mnie nie bije, ale pomarzyć można xD
Jestem taka mega podekscytowana, że Lisa zdecydowała się tą całą sprawę rozsupłać, a nagle bam! ojciec Lucasa nie żyje i teraz się zastanawiam czy Lisa dalej będzie chciała z nim zerwać, czy uzna, że musi poczekać... Jak już wszystko wydaje się proste i jasne, Ty zaczynasz komplikować. Dobrze, że to robisz, bo uwielbiam takie zwroty akcji. No ale ja sobie tylko gdybam.
Może masz racje co do tego, że gdybyś ze dwa razy napomknęła wcześniej o chorobie ojca, to wyszłoby to naturalniej, ale ja nie narzekam. Dalej wszystko się trzyma kupy (ze tak brzydko powiem xd), nic nie wydaje się być wymuszone, więc ja jestem zadowolona, usatysfakcjonowana treścią i długością rozdziału i oczywiście czekam na kolejny♥
Oczywiście nadal zachwycałam się Lisą i Michaelem i nawet zaczęłam wierzyć, że się im uda być razem, nie tylko z dala od ludzi, którzy mogą ich znać.
OdpowiedzUsuńPo takim przebiegu rozmowy z matką, spodziewałam się, że Lisa powie o wszystkim Lucasowi i jakoś to będzie. Oczywiście, on by się wkurzył albo coś takiego, ale nie... Musiało pojawić się coś innego, a Lisa przecież w takiej sytuacji nie mogła dobić faceta, który nadal jest oficjalnie jej narzeczonym. Wiem, że są osoby, które nie miałyby skrupułów, ale nie Lisa.
W tej sytuacji znowu ucierpi Michi, który żyje już pewnie nadzieją, że koniec z ukrywaniem się i czas na wspólne życie, a tu będzie musiał się rozczarować. Oby nie zniechęciło go to dłuugie czekanie na dziewczynę.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam!
Jestem ciekawa reakcji Michaela, kiedy się dowie,że Lisa nie rozstała się z Lucasem. Wydaje się,że to może być punkt zwrotny i Michael ją będzie szantażować-albo powie Lucasowi, albo on to zrobi. Jeśli zostanie z Lucasem, to bedzie to nie fair wobec Michaela i Lucasa, obydwu oszukuje, pytanie tylko, ktorego bardziej. A i jest jeszcze mama,której się przyznała do romansu, moze ona ją przekona do zostawienia narzeczonego.
OdpowiedzUsuńCześć :D
OdpowiedzUsuńJejuniu... Dlaczego w takim momencie? Ona go teraz nie zostawi. Ma zbyt dobre serce. I będzie się z nim męczyć, bo tak wypada i nie może tak po prostu odejść :(
Współczuję jej i Michiemu. Znowu coś staje im na drodze. Chociaż już wszystko wyglądało tak dobrze. Ale przecież nie można udawać, że coś gra? Mimo wszystko? Przecież jako przyjaciółka też może go wspierać...
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Bo nie wiem jak Lisa postąpi. Choć mam obawy, ale łudzę się, że jednak wybierze właściwie.
Buziaki ;*
Jestem!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz, ale przygotowania do matury po prostu mnie wykańczają...
Cudowny rozdział! Fakt, kazałaś nam trochę na niego czekać, ale się opłacało :)
Hmm... kurczę, mam spory mętlik w głowie. Współczuję Michaelowi, bo on cierpi w tej całej sytuacji najbardziej. Miało być pięknie, ale tak nie jest. Jestem ciekawa, jak zareaguje, kiedy się dowie o tym, że Lisa jednak nie rozstała się z Lucasem, bo pewnie szczęśliwy nie będzie... Ale nasz blondynek wyznał swoje uczucia, jakieś kroki zostały podjęte :)
Powiem szczerze, że nie zazdroszczę też Lisie, jej decyzje również nie są łatwe, chociaż w pewnym sensie sama to wszystko skomplikowała, mam wrażenie. Jakby na to nie patrzeć, oszukuje i Michiego, i Lucasa. Trzeba kogoś wybrać, bo tak długo nie można wytrzymać.
Może jej mama jakoś wpłynie na to, co zrobi córka... Zobaczymy.
Czekam!
Buziaki :**
PS. I nie dziękuję za maturalne życzenia, żeby nie zapeszyć przed środą :)
Och, nie narzekaj, to coś wyżej jest bardzo, bardzo dobre. Co prawda, nie mogę powiedzieć, żebym była tak całkowicie usatysfakcjonowana rozwojem sytuacji, no ale nie można mieć wszystkiego. Pierwsza część zapowiadała się pięknie. Poza malutką wpadką ze Stefanem (swoją drogą Lisa to już powoli wręcz obsesyjnie zaczyna postrzegać Stefana jako realne zagrożenie :D) cały wypad był całkiem bajeczny. Ba, Michi tak ładnie swe uczucia uzewnętrznił, że aż mi serduszko trzy razy mocniej zabiło. A co dopiero w Lisy wnętrzu musiało się dziać, o, to nawet ciężko jest mi sobie wyobrazić. Cud, że nie wylądowała potem zaraz szybciutko u kardiologa z jakimiś zaburzeniami :DDD
OdpowiedzUsuńPotem też było spoko. Bo okazało się, że z mamy równa babka i jak na mamę przystało, zalezy jej na szczęściu swojej córki, a nie na jakichś innych rzeczach. Tyle, że czym dalej, tym gorzej. Fuck, no, ona już prawie pozbyła się tego Lucasa. A tutaj musiała się taka rzecz zadziać. Oczywiste jest, że teraz nie może go zostawić. Tyle, że im dalej będzie w to brnąć, tym gorzej dla niej, dla Lucasa i dla Michiego. W końcu skończy się tak, że Michi się zdenerwuje, Lucas odkryje prawdę i Lisa zostanie sama xd No ale, taka złośliwość ludzkiego losu, że jak już człowiek się weźmie w garść, zdecyduje coś zrobić, jakiejś zmiany odważnej dokonać, to musi wydarzyć się coś, bo jego plany zablokuje. Okrutne to życie.
Pozdrawiam!
no i mam problem... nie pamiętam tego shippu xD Lichael? haha nie chce mi się już sprawdzać jak to było :D
OdpowiedzUsuńhahaha uwielbiam tę pierwszą scenę... nie mieszaj w to Stefana, proszę :D
kurde, nie wiem. ale mi szkoda Michiego... co będzie jak się dowie, że Lisa nie rozstała się z Lucasem? przecież jego serducho i tak cierpi...
czekam na kolejny i strasznie przepraszam, że zjawiam się dopiero teraz, ale... no wiesz... majówka i te sprawy xD
ściskam i zapraszam do siebie ;*