(muzyka)
Już na początku grudnia wiem, że przygotowania do tych świąt będą przebiegały w wyjątkowym pośpiechu i zamieszaniu. W ostatni weekend przed Wigilią odbywają się zawody w Engelbergu, a do Wiednia wracam dopiero dwa dni po ich zakończeniu. Cały grudzień mija wyjątkowo szybko. Lucas poświęca mi każdą wolną chwilę, ale też dokłada mi pracy, żebym nie miała czasu narzekać na to, że mnie zaniedbuje. Potrafię jednak zorganizować ją tak, żeby móc spotykać się z Leah i z Michaelem. Zaprzyjaźniam się z nimi wyjątkowo szybko. Nie dziwi mnie to, że Lucas aprobuje moją znajomość z Leah, ale zastanawia mnie to, że nie sprzeciwia się otwarcie moim spotkaniom z Michim. Nie zatajam ich przed nim, bo skoro uważam je za przyjacielskie, to robienie tego byłoby zaprzeczaniem samej sobie. Po wielu bezsennych nocach spędzonych na rozmyślaniu, dochodzę do wniosku, że Lucas po prostu musi ufać mi na tyle, że czuje się pewnie na swojej pozycji mojego narzeczonego i nie widzi w Michaelu zagrożenia. Odnosi się do niego z chłodną zawodową uprzejmością, co utwierdza mnie w tym przekonaniu. Z jednej strony cieszy mnie to, że nie wywołuje żadnych kłótni z tego powodu, ale z drugiej myśli o jego bezgranicznym zaufaniu sprawiają, że moje wyrzuty sumienia urastają do niebotycznych rozmiarów.
Kolejny raz mamy zobaczyć się dopiero po świętach w Oberstdorfie na Turnieju Czterech Skoczni, dlatego jeszcze przed wyjazdem daję Leah, Jacqueline i Michaelowi prezenty świąteczne. Z podarunkami dla dziewczyn nie mam problemu. Dla Leah kupuję beżowy portfel Zippy Wallet od Louis Vuitton, o którym kiedyś wspominała, a Jaci dostaje ode mnie najnowszy model butów Nike Lunarglide, ponieważ narzekała na to, że jej para z poprzedniego modelu już zaczyna się psuć z powodu intensywnego użytkowania. Christkind to jedna z moich ulubionych tradycji świątecznych i cieszy mnie to, że mogę sobie pozwolić na spełnianie małych marzeń moich przyjaciół. Prezent dla Michiego sprawia mi więcej problemu. Na początku zastanawiam się nad wydaniem kolekcjonerskim jakiejś płyty jednego z jego ulubionych zespołów, ale szybko odrzucam ten pomysł, bo przypominam sobie, ile pirackich krążków znalazłam w jego aucie, co świadczy o tym, że słuchanie muzyki z legalnych źródeł raczej nie jest dla niego ważne. Daruję sobie także kupowanie sprzętu sportowego, bo niewiele się znam na sportach zimowych. Mija kilka dni nim wpadam na idealny pomysł. Od razu zapalam się do niego tak bardzo, że nie mogę się doczekać chwili, gdy podaruję mu ten prezent. Nawet zawijanie go w ozdobny papier sprawia mi radość, chociaż nie lubię tego robić, bo zwykle sklejam coś krzywo i poprawiam nieskończoną ilość razy. Jestem niezmiernie podekscytowana, gdy już zjawiam się z prezentem w drzwiach jego pokoju.
- To dla ciebie - mówię, wręczając pudełko oklejone srebrnym papierem w białe reniferki. - Wesołych Świąt! Resztę życzeń znajdziesz w środku. - Pomimo butów na obcasie, muszę wspiąć się na palce, żeby go przytulić.
Liczę na to, że od razu rozpakuje prezent, bo jestem ciekawa jego reakcji, ale on tylko dziękuje, po czym odkłada go na stolik i sięga po coś do szafy.
- Ja też mam dla ciebie prezent - oświadcza, gdy już wynurza się spomiędzy puchowych kurtek i ocieplanych bluz.
Paczka owinięta beżowym papierem jest nieco większa niż ta, którą ja podarowałam jemu. Mam ochotę od razu zobaczyć, co kryje się w środku. Rozpala się we mnie dziecięca ciekawość, którą jednak szybko gasi Michael:
- Chciałbym, żebyś otworzyła go dopiero w wieczór wigilijny.
Nie umiem ukryć zawodu, jaki wywołuje we mnie jego prośba. Wzdycham ze zrezygnowaniem, na co on odpowiada śmiechem, który pomimo całej swojej bezwzględności i tak jest uroczy. Chcąc, nie chcąc, obiecuję mu nie odpakowywać prezentu przed zjedzeniem wigilijnej kolacji. Jeszcze większym rozczarowaniem jest dla mnie fakt, że on swoją paczkę też otworzy dopiero wtedy. Zgadzam się na takie rozwiązanie tylko dlatego, że widzę, jak bardzo mu na tym zależy.
Jest mi źle z myślą, że zobaczę go dopiero za tydzień. Od rozpoczęcia sezonu nie rozstawaliśmy się jeszcze na tak długo. Z każdym kolejnym dniem przyzwyczajałam się do niego coraz bardziej i nawet nie zauważyłam, kiedy stał się częścią mojej codzienności. Często przyłapywałam się na myśli Muszę o tym powiedzieć Michiemu i już nawet nie była dla mnie ona niepokojąca tylko po prostu normalna. Opowiadanie mu o wszystkim stało się tak naturalne, jak proces regeneracji komórek w organizmie. Bo rozmowy z nim są dla mnie właśnie takim sposobem na psychiczną regenerację. Działają jak balsam na wszystkie moje smutki i niepokoje.
Piękno zabytkowych wiedeńskich kamieniczek gubi się pod kolorowymi lampkami, ale te, zapalone nocą, tworzą niecodzienną, prawdziwie świąteczną atmosferę. Pomaga mi ona nie myśleć bez przerwy o tym, jak bardzo brakuje mi rozmów z Michim. Poza tym skupiam się na świątecznych zakupach, bo robienie ich dzień przed Wigilią jest naprawdę trudnym zadaniem. Wchodząc do centrum handlowego, gdzie w każdym sklepie trwa walka o ostatnie produkty z wyprzedaży, zapomina się o duchu świąt i myśli jedynie o tym, żeby przeżyć. Już po chwili zaczynam żałować, że prezentów dla rodziców i Lucasa nie zamówiłam przez Internet, tak jak zrobiłam to z prezentami dla Leah, Jacqueline i Michiego. Kiedy już mam z głowy podarunki dla najbliższych, przeżywam kolejne rozczarowanie. Liczę na to, że przy kupowaniu produktów spożywczych moje życie nie zostanie zagrożone, ale w hipermarkecie okazuje się, że jest inaczej. Nie jestem jedyną osobą, która zostawia zakupy na ostatnią chwilę. Ciężko jest się dostać do jakiejkolwiek półki, przy której widnieje napis "promocja", a w kolejce do kasy spędzam całą wieczność. Jedyne, co mnie cieszy, to to, że wybrałam się na te zakupy sama, a nie z Lucasem, bo takie marnotrawstwo czasu byłoby dla niego prawdziwym piekłem.
Święta mamy spędzić u moich rodziców, ale mimo tego nie umiem się powstrzymać przed ubraniem choinki w moim mieszkaniu. Kupuję małe drzewko, które muszę postawić na stoliku, żeby w ogóle było widoczne zza sofy. Obwieszam je złotymi łańcuchami i lampkami oraz czerwonymi bombkami. Takie rozwiązanie nie jest spowodowane moim uwielbieniem klasycznego wystroju świątecznego - po prostu nie chcę toczyć w sklepach kolejnej walki, tym razem o zestaw ozdób inny od tego, który już posiadam. Zastanawiam się, czy Lucas w swoim mieszkaniu ubrał choinkę, a potem, czy Michi zrobi to wspólnie z całą rodziną, z którą ma spędzić święta. Pewnie zostawi to dzieciom - młodszym kuzynom i kuzynkom, a sam zajmie się swoimi braćmi, bo w sezonie poświęca im bardzo mało czasu.
Postanawiam zadzwonić do mamy, żeby dowiedzieć się, jak u nich idą przygotowania do świąt. Muszę odczekać kilka sygnałów, żeby usłyszeć jej głos po drugiej stronie.
- Wszystko jest już prawie gotowe - informuje mnie. - Właśnie skończyłam pakować ostatnie prezenty. A właśnie, zapomniałam ci powiedzieć, że będziemy mieli gości. Przyjedzie Marie razem z rodziną.
Na rodzinę Marie, siostry mojej mamy, składali się jej mąż Max i córka Erika. Czyli nie uniknę kolejnej wyprawy do centrum handlowego i walki na śmierć i życie.
- To cudownie. - Mimo wszystko cieszę się, że jeśli uda mi się wydostać z galerii w jednym kawałku, będę mogła zasiąść do stołu nie tak pustego jak zawsze. - Skoro będzie więcej osób, to może upiekę jakieś ciasteczka?
Słyszę śmiech mamy, który w tym momencie jest dla mnie trochę niezrozumiały.
- Skarbie, nie po to zatrudniamy z tatą kucharkę, żebyś musiała spędzać święta w kuchni. Nie martw się, jedzenia nam nie braknie.
No tak. Zapomniałam, że moja rodzina niewiele ma wspólnego z rodzinami z reklam Ikei, w których mamy wspólnie z dziećmi pieką ludziki z piernika. Chyba za dużo się nasłuchałam o tym, jak Michi co rok musi pomagać swojej babci w kuchni.
Rozmawiam z mamą jeszcze przez chwilę, a gdy kończę, nie odkładam telefonu, tylko dzwonię do Lucasa. Liczę na to, że będzie miał wolny wieczór i tak właśnie jest. Pół godziny później przyjeżdża po mnie i udajemy się na lodowisko. Oboje nie mieliśmy łyżew na nogach już dobrych kilka lat, dlatego pierwsze chwile na lodzie są wyjątkowo zabawne. Po kilku minutach radzimy sobie coraz lepiej. Miło jeździ się przy akompaniamencie Last Christmas i innych świątecznych hitów. Lucasowi udziela się dobry nastrój i resztę wieczoru, a także noc, spędza w moim mieszkaniu. Najpierw chciał zaprosić mnie do siebie, ale nie zgodziłam się, kiedy przyznał, że nie zawracał sobie głowy ubieraniem choinki. Uparłam się, że moje drzewko jest za ładne, żeby stało samotnie w salonie i dlatego ustąpił.
Wychodzi z samego rana, od razu po śniadaniu, tłumacząc, że jeszcze nie kupił wszystkich prezentów. Właśnie siadam na sofie, żeby przy porannych wiadomościach wypić cappuccino, kiedy dzwoni domofon. Jestem pewna, że to Lucas o czymś zapomniał, dlatego jestem mocno zdziwiona, kiedy słyszę dziewczęcy głos.
- Lisa? Cześć, to ja!
- Ja? - powtarzam zdezorientowana. Nie oczekiwałam wizyty żadnego "ja".
- Przepraszam. - Mija chwila, nim dziewczyna przestaje chichotać. - Erika, twoja kuzynka.
- Ach! - To wiele tłumaczy, ale nadal nie wiem, co Erika robi w wigilijny poranek pod moim blokiem. - Jasne, wchodź.
Otwieram jej drzwi i już po chwili zjawia się na górze. Niewiele się zmieniła od ostatniego razu, kiedy ją widziałam. Nadal ma ciemne falowane włosy, ubiera się w stylu boho, a uśmiech nie schodzi z jej twarzy, ledwo widocznej pod kapeluszem z brązowej wełny z szerokim rondem. Nagle uświadamiam sobie, jak bardzo jest podobna do Jacqueline. Szybko obliczam, że w tym roku skończyła siedemnaście lat, ale wygląda na co najmniej dwa lata starszą. Nie oszczędza na makijażu, a poza tym jest wysoka, szczególnie w wysokich skórzanych kozakach, jakie ma na sobie. Ściska mnie na powitanie, a dopiero potem zdejmuje płaszcz w bliżej niezidentyfikowany etniczny wzór.
- Przepraszam, że wpadam bez zapowiedzi, ale moi rodzice pojechali do twoich, a ja nie chciałam spędzać całego dnia w towarzystwie staruszków. - Ostatniemu wyrazowi dokłada cudzysłów zrobiony z palców, chichocząc przy tym cicho. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?
- Lucas przed chwilą wyszedł, więc jestem trochę samotna. Chcesz coś do picia?
Robi głęboki wdech, przymykając przy tym oczy i uśmiechając się lekko.
- Kawę. Taką jak twoja. Pachnie cudnie.
Podczas gdy ja zajmuję się ekspresem, Erika siada na sofie i zmienia kanał w telewizji na jakiś muzyczny. Na ekranie pojawia się Mariah Carey w towarzystwie świętego mikołaja, a moja kuzynka wita ją okrzykiem radości.
- Ta piosenka nigdy mi się nie znudzi - tłumaczy, widząc moje pytające spojrzenie.
Zajęta śpiewaniem, nawet nie zwraca uwagi na mój telefon, leżący przed nią na stoiku i powiadamiający za pomocą wibracji o przyjściu wiadomości. Przynoszę z kuchni jej kawę, po czym biorę go do ręki.
Michi
Co Ty na to, żeby jednak otworzyć prezenty wcześniej? Już nie mogę się doczekać, aż zobaczę, co mi dałaś.
Śmieję się pod nosem, czego również nie zauważa śpiewająca Erika. Na początku mam ochotę przystać na jego propozycję, bo sama ciągle wracam myślami do prezentu od niego i zastanawiam się, co nim może być, ale potem przypominam sobie, jak złośliwie zaśmiał się, widząc moje rozczarowanie tym, że muszę czekać do Wigilii i postanawiam, że teraz mu się za to odwdzięczę. Z moją ciekawością dam sobie radę, bo co to za różnica, kilka godzin mniej czy więcej?
Nie ma mowy! To był Twój pomysł i nie chcę, żebyś rezygnował z niego tylko dlatego, że uświadomiłeś sobie, jak bardzo mi zależało na tym, żeby otworzyć prezenty jak najszybciej. Nie martw się, wytrzymam jeszcze te kilka godzin :)
Jedną z rzeczy, które najbardziej lubię w naszej znajomości, jest to, że zawsze wyczuwa, kiedy żartuję lub posługuję się sarkazmem, nawet wtedy, gdy robię to w wiadomości tekstowej. Pozwalam sobie na taką odpowiedź, bo wiem, że wcale nie nabierze się na to, że odebrałam jego propozycję jako łaskawą chęć zaspokojenia mojej ciekawości.
- Jaki plan na resztę dnia? - pyta Erika, kiedy na ściankach naszych kubków zostają już tylko resztki pianki.
- Zakupy? - proponuję, pamiętając, że wciąż nie mam prezentów dla niej i jej rodziców.
- Brzmi super.
W galerii panuje jeszcze większy tłok niż wczoraj, ale Erice wcale to nie przeszkadza. Biega po sklepach z entuzjazmem nie mniejszym niż zawsze, a torowanie sobie drogi między ludźmi nie sprawia jej problemu. Wykorzystuję to i podążam za nią. Czuję się jak wierny piesek, ale to jedyny sposób na uniknięcie stratowania. Robimy zakupy razem - pomagam jej w kupieniu prezentów dla moich rodziców, a ona odwdzięcza się tym samym. Właśnie stoimy w kolejce w jakimś męskim sklepie odzieżowym, gdzie Erika kupuje spinki do mankietów dla mojego taty, kiedy mój telefon informuje mnie o przyjściu nowej wiadomości.
Michi
Nie udawaj takiej cierpliwej. Przyznaj się, że już zaglądałaś do tego pudełka :)
Znowu się uśmiecham i już mam napisać jakąś odpowiedź, kiedy Erika postanawia przypomnieć mi o swojej obecności.
- Kim jest Michi?
Łapiąc telefon, który wyślizguje mi się z rąk, uderzam jakiegoś łysiejącego mężczyznę, stojącego przed nami w kolejce. Pod wpływem jego poirytowanego spojrzenia, czuję się jeszcze mniejsza niż już i tak jestem. Gdzie się podział ten świąteczny duch, czyniący wszystkich ludzi uprzejmymi w stosunku do bliźnich?
- Rodzice cię nie nauczyli, że nie czyta się cudzych wiadomości? - syczę do niej, jednocześnie blokując ekran smartfona i wrzucając go do torebki, skąd nie zamierzam go wyciągać, dopóki nie pozbędę się towarzystwa Eriki.
- Rodzice sami czytali moje wiadomości, dopóki nie zablokowałam telefonu hasłem. - Wzrusza ramionami, a na dowód ignorancji wobec mojego zmieszania, uśmiecha się bezczelnie od ucha do ucha. - No, to jak? Lucas wie, że wymieniasz się esemeskami z jakimś Michim? Nie patrz tak na mnie, przecież widziałam, że rano też do ciebie pisał.
Kręcę głową niczym starsze panie w moherowych beretach, mówiące Ach, ta dzisiejsza młodzież... W rzeczywistości jednak przez chwilę czuję się tak, jakbym to ja miała siedemnaście lat i została przyłapana przez starszą kuzynkę na jakimś nieprzyzwoitym zachowaniu.
- Lucas też go zna - mówię niby od niechcenia, bo nie mam ochoty jej się tłumaczyć, ale muszę być ostrożna z racji tego, że Erika ma spotkać się z Lucasem przy świątecznym stole. - Pracujemy razem.
- Pracujecie razem? - Podniecenie Eriki powoli wraca do normy, ale w jej przypadku norma i tak oznacza jego wysoki poziom. - Też jest lekarzem? - Jest rozczarowana, ale drąży temat z nadzieją, że jeśli zada mi więcej pytań, pogubię się w odpowiedziach i mój romans wyjdzie na jaw.
Gdyby była jakąkolwiek inną osobą, już dawno doprowadziłaby mnie na skraj załamania nerwowego, ale za długo ją znam i za bardzo ją lubię, żeby się na nią rozzłościć. Poza tym wiem, że tylko się ze mną droczy i nawet gdyby naprawdę odkryła, że mam romans z kolegą z pracy, to o niczym nie powiedziałaby Lucasowi.
- Nie, nie jest lekarzem. - Wzdycham ciężko, bo mimo wszystko pokłady mojej cierpliwości powoli się wyczerpują. - Jest skoczkiem narciarskim.
Oczy Eriki urastają do rozmiarów największych bombek, jakie są sprzedawane na jarmarku na Rathausplatz, a jej idealnie wyregulowane brwi niemal sięgają linii włosów. Mam wrażenie, że spinki do mankietów, które trzyma w dłoniach, zaraz opadną na podłogę podobnie jak jej szczęka. Na zmianę to otwiera, to zamyka usta, jak karp wyjęty z wanny pełnej wody.
- Chcesz mi powiedzieć, że... - przerywa, żeby wziąć głęboki oddech. - Mój Boże... CZY TY TAK PO PROSTU ESEMESUJESZ SOBIE Z MICHAELEM HAYBOECKIEM?
Patrzę na nią zdezorientowana. Dopiero po chwili uświadamiam sobie, że chyba naprawdę jestem jedyną osobą w tym kraju, która nie miała pojęcia o skoczkach narciarskich, dopóki nie spotkała ich osobiście. Zapomniałam, że mój przyjaciel to jeden z najlepszych austriackich sportowców, powszechnie znany, nawet przez moją młodszą kuzynkę.
- Tak? - mówię niepewnie, obawiając się jej kolejnej reakcji.
Na szczęście jest już mniej gwałtowna. Erika zaciska dłoń na moim ramieniu tak mocno, że prawie syczę z bólu. Ona nie zwraca na to uwagi. Pogrążona w głębokiej zadumie, wszystkie czynności związane z zakupem spinek do mankietów wykonuje machinalnie, będąc myślami gdzie indziej. Dopiero kiedy kierujemy się do wyjścia ze sklepu, otrząsa się z szoku i ożywia na nowo.
- Mogłabyś mi dać jego numer?
- Co? - pytam, chociaż słyszałam doskonale. - Nie! Zapomnij.
Nigdy w życiu nie widziałam jej takiej przygaszonej, jak teraz. Rozumiem, że właśnie uniemożliwiam jej spełnienie marzenia i zaczynam żałować swojej gwałtownej reakcji. Nie zmienia to jednak faktu, że nie zamierzam jej dawać numeru Michiego. Nie po tym, jak opowiadał mi o licznych niemiłych przygodach z nastoletnimi fankami. Gdyby jeszcze dzisiaj rano ktoś zapewniał mnie, że Erika jest jedną z nich, nie uwierzyłabym mu, nawet jeśli zaklinałby się na swoje życie.
- Lisa, proszę cię! - Ton jej głosu staje się wręcz płaczliwy, a ona sama wyprzedza mnie o dwa kroki i zaczyna iść tyłem, a przodem do mnie, składając ręce jak do modlitwy. Zachowując się w ten sposób, naprawdę wygląda na swoje siedemnaście lat, a nawet mniej.
- Absolutnie nie. Co byś do niego napisała? Kocham cię, Michi! Spotkajmy się na Bergisel o zachodzie słońca. Twoja wierna fanka, Erika. PS. Wcale nie mam twojego numeru od mojej kuzynki Lisy Meyer?
Mam wrażenie, że tylko resztki godności powstrzymują Erikę przed głośnym tupnięciem nogą i demonstracyjnym odwróceniem się na pięcie w celu ucieczki w siną dal. Złość miesza się w jej oczach ze smutkiem i rozczarowaniem. Zastanawiam się nad tym, co przed chwilą powiedziałam i dochodzę do wniosku, że faktycznie byłam za ostra.
- Zachowujesz się jak pies ogrodnika. - Zrównuje krok z moim i teraz idziemy obok siebie. Nie patrzy jednak na mnie - krzyżuje ręce na piersi i odwraca wzrok w przeciwną stronę.
- Michi ma już wystarczająco dużo nastoletnich stalkerek - tłumaczę już nieco łagodniejszym tonem.
- Nie jestem stalkerką!
Korzystam z tego, że znów na mnie patrzy i unoszę lewą brew w pytającym geście.
- Czyżby?
Robi głośny wydech i przewraca przy tym oczami.
- Okej, może trochę - przyznaje.
Nadal się w nią wpatruję, teraz unosząc już obie brwi. Po chwili przegrywa walkę z samą sobą i wybucha śmiechem, który jest dla niej tak naturalny, jak tłum w galeriach handlowych w czasie świątecznych wyprzedaży. Śmieję się razem z nią, ciesząc się, że przestaje się na mnie obrażać.
Moja ulga ustępuje miejsca zdziwieniu, kiedy czuję na ramieniu dłoń jakiejś osoby stojącej za mną. Z jeszcze większym zdumieniem rozpoznaję łysiejącego mężczyznę, którego uderzyłam w kolejce. Teraz jednak nie patrzy na mnie z irytacją, lecz z czymś przypominającym skruchę. Czyżby nagle zstąpił na niego duch świąt?
- Przepraszam panią bardzo... - zaczyna, ale przerywa, przygryzając ze zmieszaniem dolną wargę. - Czy dobrze słyszałem, że jest pani znajomą Michaela Hayboecka? No wie pani... Tego skoczka narciarskiego?
Słyszę parsknięcie śmiechem stojącej za mną Eriki, ale nie jestem pewna, czy taka reakcja jest właściwa. Chyba raczej powinnam usiąść na pobliskiej ławeczce i zapłakać.
- Tak, dobrze pan słyszał. Tak, jestem znajomą Michaela Hayboecka, tak, tego skoczka narciarskiego - odpowiadam, w myślach wznosząc ręce do nieba, a raczej do sufitu galerii, z którego w tym momencie zwisają świąteczne dekoracje.
- W takim razie... Czy może byłaby pani w stanie zdobyć dla mnie jego autograf? - pyta z nieśmiałym uśmiechem.
- Proszę? - Znów doskonale słyszę prośbę padającą z ust mojego rozmówcy, ale po prostu nie dowierzam własnym uszom.
Kątem oka dostrzegam, że Erika odchodzi na bok, wydając z siebie jakieś bliżej niezidentyfikowane dźwięki, przypominające kwiczenie prosiaka. Słowo daję, kto by pomyślał, że Michi ma tylu wielbicieli? Czuję się, jakbym była przyjaciółką co najmniej Elvisa Presleya.
- Pytałem, czy...
- Słyszałam - przerywam, niewiele myśląc. Absurdalność tej sytuacji sprawia, że zapominam o zasadach dobrego wychowania. Odczuwam silne wyrzuty sumienia, widząc, jak iskierki w oczach mężczyzny powoli gasną, dlatego szybko próbuję to naprawić. - Proszę podać mi swoje imię i nazwisko oraz adres. Może coś się uda zdziałać.
Zapisuję jego dane w telefonie. Jest tak wdzięczny, że przy rozstaniu prawie całuje mnie po rękach. Pozbywam się go z ulgą i wracam do Eriki, która zdążyła już nieco spoważnieć.
- Skoro Michaela chcesz zachować dla siebie, to może chociaż Gregor Schlierenzauer? - pyta z nadzieją. - Wprawdzie nie jest już w takiej formie jak kiedyś, ale...
- Nie wierzę - mówię bardziej do siebie, niż do niej. Zatrzymuję się i przymykam oczy, starając się zachować resztki cierpliwości. - Erika, Gregor jest od ciebie jakieś dziesięć lat starszy, a poza tym...
- Osiem - przerywa mi. - Jest ode mnie starszy tylko o osiem lat, a nie dziesięć - dodaje, widząc moje zdezorientowanie.
- A poza tym, z tego co mi wiadomo, ma narzeczoną - kontynuuję, ignorując jej wypowiedź.
Wzdycha głośno, ale nie zamierza się poddawać.
- Stefan Kraft?
Już nawet nie mam siły się denerwować.
- Raczej za sobą nie przepadamy.
- Przecież to najlepszy przyjaciel Michiego.
- No i?
Chyba wyczuwa, że jestem na skraju wytrzymałości, bo daje za wygraną i już więcej nie porusza tematu skoczków, za co jestem jej ogromnie wdzięczna. Mogę spokojnie zastanowić się nad prezentem dla niej i wpadam na pomysł, który na pewno jej się spodoba. Realizuję go w ciągu godziny, na którą rozstajemy się w celu kupienia podarunków dla siebie nawzajem.
Do domu moich rodziców jedziemy razem z Lucasem, który przyjeżdża po nas znienawidzonym przeze mnie audi. Kiedy przechodzimy obok portierni, w której, bo jakżeby inaczej, zasiada pan Adolf, staram się naciągnąć płaszcz na nogi odsłonięte przez krótką sukienkę, którą mam na sobie. Mimo tego nie umykam jego uwadze.
- Wesołych Świąt, pani Liso! - krzyczy przez szybę, uśmiechając się pod hitlerowskim wąsikiem.
- Wesołych Świąt! - silę się na uprzejmość i próbuję nie zwymiotować na skórzane kozaki Eriki.
- Trochę przerażający ten portier - zauważa moja kuzynka, kiedy już wychodzimy na zewnątrz. - Z tym wąsem wygląda jak Hitler.
Nie jestem w stanie odpowiedzieć, bo wybucham śmiechem i właściwie przez całą drogę ciężko jest mi się uspokoić.
W jadalni już czekają na nas rodzice moi i Eriki, siedzący przy stole nakrytym najlepszą zastawą i śnieżnobiałym obrusem. Rodzice jak co roku kupili dwie choinki. Jedna stoi w salonie, a druga tutaj, bo twierdzą, że nie wyobrażają sobie kolacji wigilijnej bez niej, a salon z kolei nie został wyposażony w stół jadalny.
Witam się z ciocią Marie i wujkiem Maxem, po czym dokładam swoje prezenty do tych już ułożonych pod choinką. Następnie, jak na dobrą gospodynię przystało, udaję się wraz z mamą do kuchni po potrawy przygotowane uprzednio przez kucharkę, która już pojechała na kolację do swojej rodziny. Nim jednak zaczynamy jeść, mój tato czyta fragment Biblii mówiący o narodzinach Jezusa, a potem wszyscy wspólnie odmawiamy modlitwę. To jedyny moment kolacji wigilijnej, którego naprawdę nie lubię. Z roku na rok staje się dla mnie coraz bardziej żenujący, a wraz z tym uczuciem rośnie moja chęć uświadomienia rodzicom tego, że pielęgnowanie tej tradycji ma sens tylko wtedy, gdy kościół odwiedza się częściej niż raz na kilka lat w czasie rodzinnych ślubów i pogrzebów.
Miło jest spożywać kolację wigilijną w gronie większym niż zazwyczaj. Wujek Max zabawia nas swoimi dowcipami, z których śmieje się nawet Lucas. Świąteczny nastrój udziela mu się do tego stopnia, że od czasu do czasu pozwala swojej dłoni musnąć pod stołem moje kolano. Tato wreszcie udowadnia, że umie rozmawiać o czymś innym niż medycyna, a Erika, że pomimo młodego wieku doskonale orientuje się w życiowych tematach.
Po zjedzeniu kolacji przenosimy się do salonu, gdzie przychodzi czas na rozpakowanie prezentów. Tych dla mnie jest wiele, ale myślę tylko o tym od Michiego, który dyskretnie zaniosłam do pokoju przeznaczonego dla mnie i Lucasa. Jeśli chodzi o mojego narzeczonego, to dostaję od niego srebrną bransoletkę wysadzaną małymi diamencikami, idealnie pasującą do zaręczynowego pierścionka.
- Jest piękna - mówię, kiedy Lucas pomaga mi ją założyć na nadgarstek. - Dziękuję.
Szkoda, że tak rzadko mogę oglądać na jego twarzy uśmiech taki jak teraz.
Tę miłą chwilę przerywa głośny pisk Eriki dobiegający spod choinki. Nim zdążę skierować wzrok w tamtą stronę, kuzynka zjawia się przy mnie i zamyka szczelnie w swoich ramionach.
- Lisa, jesteś niesamowita! W jaki sposób udało ci się załatwić te wejściówki na Turniej Czterech Skoczni?
- To nie ja. Christkind zadzwonił do kilku odpowiednich osób.
W rzeczywistości musiałam stanąć na głowie, żeby zdobyć dla niej te bilety, z którymi mogła wejść praktycznie wszędzie na terenie każdej ze czterech skoczni i w ten sposób samodzielnie zdobyć numery ulubionych skoczków. Jestem teraz winna ogromne przysługi połowie zarządu Austriackiego Związku Narciarskiego, ale jej radość jest tego warta.
Resztę wieczoru spędzamy przy maślanych ciasteczkach, pierniczkach i grzanym winie wujka Maxa. Erika zasiada do pianina i przygrywa kolędy, zaczynając od Stille Nacht. Śpiewamy razem z nią. Lucas obejmuje mnie ramieniem i na ten czas zapominam, jak chłodny potrafi być na co dzień. Brakowało mi takiego rodzinnego ciepła i bliskości.
W pewnym momencie pod pretekstem konieczności skorzystania z toalety, wymykam się z salonu i idę do pokoju, w którym czeka na mnie prezent od Michiego. Rozpakowuję go powoli, nie chcąc porwać uroczych choineczek na beżowym papierze bardziej niż to konieczne. Moje serce bije szybciej, a ręce drżą z podekscytowania. Jednocześnie jednak boję się, że pod opakowaniem kryje się coś, co mnie rozczaruje. Ta myśl sprawia, że jeszcze chwilę zwlekam z otwarciem prezentu. Z zamkniętymi oczami zdejmuję z pudełka papier. Pod moimi palcami lekko ugina się plastikowa imitacja szyby. Co takiego znajduje się w środku? Powoli unoszę powieki, a wtedy moim oczom ukazuje się brązowowłosa lalka, uśmiechająca się szeroko i wyglądająca dokładnie tak jak Heidi. Wstrzymuję oddech i mrugam kilkakrotnie, żeby odpędzić łzy wzruszenia. Nie mogę uwierzyć w to, że pamiętał. Boże, to takie urocze, że właśnie spełnił moje największe marzenie z dzieciństwa! Bez względu na to, że czeka na mnie rodzina, która już wkrótce może zauważyć, że moja nieobecność jest dłuższa niż powinna i bez względu na to, że Michi może być zajęty kolędowaniem ze swoimi bliskimi, po prostu do niego dzwonię. Z całym szacunkiem dla muzycznego talentu Eriki, jego głos jest najpiękniejszym dźwiękiem, jaki słyszę tego wieczoru.
- Nie przeszkadzam? - pytam, bo źle mi z myślą, że prawdopodobnie właśnie zostawia dla mnie swoją rodzinę, na spotkanie z którą tak długo czekał.
- Oczywiście, że nie.
No tak. Jakiej innej odpowiedzi się spodziewałam?
- Michi... - Nie wiem, od czego zacząć. Moje oczy znów zachodzą łzami, które muszę natychmiast odgonić, zanim rozmażą mój makijaż. - To najpiękniejszy prezent, jaki w życiu dostałam.
Po ciszy, jaka panuje po drugiej stronie, domyślam się, że właśnie się uśmiecha. Żałuję, że mogę go zobaczyć jedynie oczyma wyobraźni.
- Chyba podobnie myśleliśmy przy wyborze tych prezentów, bo ja chciałem powiedzieć to samo o twoim.
Śmieję się, przypominając sobie model jego ulubionego samolotu, w poszukiwaniu którego przekopałam chyba cały Internet. Było to dodatkowo utrudnione przez to, że Michi pokazał mi go tylko na kilku zdjęciach, z których wiele udało mi się zapamiętać, ale i tak istniało ryzyko, że coś pomylę. Ostatecznie przemogłam się i zwróciłam się o pomoc do Krafta, który wprawdzie bez wielkiego entuzjazmu, ale udzielił mi kilku porad i obiecał dotrzymać tajemnicy.
- Nie chcę zabierać ci więcej czasu, więc po prostu... Wesołych Świąt, Michi.
To trudne powiedzieć tak niewiele i zatrzymać dla siebie tysiąc innych słów, które chciałabym, żeby usłyszał.
- Wesołych Świąt, Liso.
*
I Wam wszystkim, kochane, także Wesołych Świąt! Spędźcie je miło, w rodzinnej atmosferze i nie przytyjcie za dużo. Nie jestem dobra w składaniu życzeń, dlatego dodam jeszcze: Szczęśliwego Nowego Roku, bo kolejny rozdział pojawi się tutaj już po sylwestrze. Powodzenia w realizacji wszystkich postanowień noworocznych! :)
Michi w tym rozdziale ustąpił trochę miejsca Erice, ale mam nadzieję, że nie będziecie miały mi tego za złe i że polubicie ją tak samo jak ja. Chyba spotkamy się z nią ponownie w czasie Turnieju Czterech Skoczni, co Wy na to?
Michi w tym rozdziale ustąpił trochę miejsca Erice, ale mam nadzieję, że nie będziecie miały mi tego za złe i że polubicie ją tak samo jak ja. Chyba spotkamy się z nią ponownie w czasie Turnieju Czterech Skoczni, co Wy na to?
I jeszcze kilka drobnych spraw. Przy tym rozdziale wyjątkowo wróciłam do playlisty, ale przy następnym zostanie ona usunięta. Pojawiła się także ankieta w prawej kolumnie bloga. Mogę liczyć na odpowiedź od każdej z Was? Tak w ramach prezentu świątecznego. Chciałabym się dowiedzieć, ile Was tu jest, bo wiem, że nie każda komentuje. Poza tym mam jeszcze jedno pytanie. Coraz więcej osób prosi mnie o napisanie jakiegoś fragmentu z perspektywy Michiego. Nigdy nie zamierzałam tego robić, ale w sumie, dlaczego nie? Co o tym myślicie? Czy pozostałe z Was też chciałyby przeczytać rozdział pisany z perspektywy Michaela?
Przeczytałam już nowe rozdziały u Was, ale nie komentowałam ich, bo byłam zajęta przygotowaniami świątecznymi, a wszystkie wolne chwile poświęcałam na pisanie tego rozdziału. Właściwie to zarwałam dzisiaj pół nocy, żeby go dokończyć, bo oczywiście nie udało mi się to wcześniej. Mówiłam już, że jestem beznadziejna w dotrzymywaniu terminów? W każdym razie, zjawię się u Was z komentarzami jutro.
To chyba wszystko.
Ściskam mocno! <3
Och cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńPięknie, ale rzeczywiście mało w nim Michaela ;(
To takie urocze, że Lisa i Michael mają podobne pomysły! To oni powinni być razem!
Życzę ci weny, zdrowia, bogatego gwiazdora, szampańskiej zabawy i spełnienia marzeń
Buziaki
Ola
Dziękuję za życzenia! Bogaty gwiazdor byłby szczególnie mile widziany, bo póki co reszty mi nie brakuje :)
UsuńTen rozdział jest cudowny! Czekam z utrapieniem na gości a tu taki wigilijne cudo.
OdpowiedzUsuńLisa i Michi spędzają ze sobą prawie każda wolną chwilę *-* i ten prezent. Pamiętał o czym naprawdę marzyła i nawzajem :D
A tak poza tym to bardzo mało Michiego było w tym rozdziale :(
I mamy nową postać. Zrobiła na mnie dość dobre wrażenie.
Zobaczymy jak będzie dalej.
Czekam na więcej z niecierpliwością.
Buziaki :*
Wesołych Świąt! I pijanego sylwestra :*
Chyba nie będzie pijany, bo zanosi się na to, że spędzę go w jednym domu z dwuletnim dzieckiem ;< Dziękuję za miłe słowa :)
UsuńCudowny rozdzial! A pomysl z rozdzialem z perspektywy michiego dla mnie meega :)
OdpowiedzUsuńJuż mam pomysł na ten rozdział i o ile dobrze liczę, to pojawi się końcem stycznia :)
UsuńHej Kochana :*
OdpowiedzUsuńRozdział cudeńko <3
Jeju, Michi jest taki uroczy, że rozpływam się za każdym razem, kiedy występuje w rozdziale. Lisa sprawiła mu świetny prezent (zresztą on jej również :))
Erika mnie rozbawiła hahaha :D Jeju, uwielbiam ją! Chociaż wolałabym trochę więcej Hayboecka! :P
Czekam na kolejny.
A ja życzę Ci Wesołych Świąt, dużo zdrowia, szczęścia i spełnienia marzeń! :*
Buziaki :*
Następny rozdział wynagrodzi Wam nieobecność Michiego, OBIECUJĘ ;*
UsuńKochana!
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim Tobie również Wesołych i Spokojnych Świąt! I tak, oby to jedzenie poszło w cycki nie w tyłek xD Mam nadzieję, że spędzisz wspaniały czas z bliskimi :*
Co do rozdziału to jak zawsze perfekcyjny. Bardzo podoba mi się, że postanowiłaś podtrzymać atmosferę Świąt i piszesz rozdział właśnie z perspektywy tego okresu. Pomysły na prezenty, jakie podarowali sobie nawzajem Lisa I Michi są świetne. Wydają się takie szczere i prawdziwe, od serca. Bo to oznacza, że ta przyjaźń jest prawdziwa a między nimi istnieje genialne porozumienie. Chociaż myślę, że przyjaźń to jedynie taki dobry substytut dla relacji i uczuć jakie ich owładnęły. Jednak i tak wyglądało to uroczo i cały czas im kibicuję!
Czekam z niecierpliwością na kolejną część.
Buziaki :**
Ann x
Już na wakacjach myślałam o tym, jak miło byłoby dodać w święta świąteczny rozdział i wszystko wyliczyłam tak, żeby się udało. Cieszę się, że Ci się to spodobało <3
UsuńTen rozdział, to chyba jeden z najlepszych prezentów świątecznych! :D
OdpowiedzUsuńWesołych świąt, szczęścia, pieniędzy, weny, wygranych Twoich ulubionych skoczków i spełnienia marzeń! <3
Te prezenty Lisy i Michiego, jejuuuuu, to takie kochane, że aż słów nie mam. Do tego Stefan pomógł,to chyba jakiś cud świąteczny.
Jak czytam o Erice, to mam wrażenie, że widzę siebie sprzed kilku lat, kiedy liczył się dla mnie wygląd skoczków, jak dobrze, że te czasy minęły. XD Ogólnie postać Eriki jak najbardziej na plus i niem mogę się doczekać co zrobi podczas TCS. :D
Czekam na kolejny, buziaki :*
Szczerze mówiąc, sama jestem ciekawa, co Erika zrobi podczas TCS. Wszystko wyjdzie w trakcie pisania :)
UsuńMelduję się :)
OdpowiedzUsuńKochana, cudowny rozdział, nastrojowo w sam raz trafiłaś. Mówiłam już kiedyś, że zazdroszczę ci talentu? Hmm... chyba tak :D
Fakt, dzisiaj trochę mało Michaela, ale ta końcówka... słodka do potęgi! Tym prezentem nadrobił całą swoją nieobecność :) Lisa to szczęściara, że ma obok siebie kogoś takiego. Oby nie zmarnowała tej szansy, którą dał jej los. Cały czas wierzę, że on ich kiedyś połączy.
Witamy na pokładzie nową bohaterkę. Powiem szczerze, że wywarła na mnie dość pozytywne wrażenie, taka... sympatyczna :) Czyżby panna Erika chciała nam się wkręcić do skokowej ekipy? Uśmiechnęłam się, kiedy czytałam jej wypowiedzi, bo miałam wrażenie, jakbym widziała siebie, kiedy miałam 11-12, tak samo reagowałam na sportowców :D
Jestem ciekawa, co wykombinujesz dalej ^^
Tobie kochana także wszystkiego dobrego na święta, dużo uśmiechu, góry prezentów i udanego sylwestra!
Buziaki :**
11-12 lat? Przyznam się bez bicia, że ja nadal w podobny sposób reaguję na Jareda Leto i ulubionych skoczków, haha. Chociaż teraz już trochę bardziej nad sobą panuję, bo znajomi w pewnym momencie zaczęli mieć mnie dość.
UsuńCałuję! ;*
Elo 520
OdpowiedzUsuńTo uczucie kiedy uswiadamiasz sobie, że jesteś taką Eriką. Bo przecież tu chodzi o ten piękny sport, gre fair, uniesienie i pełne emocji komentarze Sebka Szczęsnego, ale... jeśli facet jest przystojnym sportowcem, osiągającym sukcesu na poziomie światowym i zarabiających więcej hajsu niż ty zjesz kalorii podczas Wigilii.. to halo!( its me) Zbrodnią jest się nie ekscytować. Ja też bym chciała numer ( nie znam niemieckiego :<)
Ależ cukierkowy ten rozdział. Michi zawsze wie jak trafić w punkt ( może w przyszłych rozdziałach w G.. hehe), a Lucas mimo że zna Lisę o wiele dłużej, to daje jej tak bezosobowy prezent, że mam ochotę go udusić. Sam sobie grób kopiesz Lucasie. Opamiętaj się!
Oczywiście, że chcę perspektywy Michaela. Może przekonamy się co siedzi w jego głowie, oprócz tych wygłaszanych przed światem zewnętrzym miłych słówek.
Czekam na kolejny rozdział, bo mój proroczy zmysł podpowiada mi, że jakby to ujął Jurek Owsiak : BĘDZIE SIĘ DZIAŁO!
XOXOXO
Twój proroczy zmysł, czy moje spoilery? XD
UsuńKisski ;**
Witam, witam! ;*
OdpowiedzUsuńHahah, jak ja dobrze rozumiem Erikę! ;) I cóż, mogę się z nią w pełni utożsamić, bo mimo że mam te 17 lat, to nadal zachowuję się dokładnie tak, jakbym miała 10. :) Może się cofam? A nie wiem. :D wiem tylko, że tych uczuć i emocji nie da się uspokoić, zatem rozumiem tę bohaterkę w pełni. :)
Końcówka= wgniotła mnie w fotel, rozumiesz? Raju, ależ ja kocham takie sceny! I masz zresztą szczęście! Bo ona wynagrodziła nam trochu niedobór Michiego w tym rozdziale. ;c I Stefan! Zaskoczył mnie, ale na plus, pozytywnie! Tak ma być! ^^
Czekam na kolejny rozdział.
Wesołych Świąt, wszystkiego, co najlepsze i udanego Sylwestra! ;**
Uspokoję Cię - zachowanie Eriki mocno opierałam na wyobrażeniu, jak ja bym się zachowała będąc na jej miejscu. Zatem nie jesteś jedyna! :D
UsuńRozdział cudo!♥Tylko trochę rzadko dodajesz wpisy kochana! Ale przez ten cudny rozdział wybaczam ci i czekam z niecierpliwością na kolejny!! ♥Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie mogę dodawać rozdziałów częściej, przepraszam :(
UsuńDziękuję za miłe słowa <3
Jest mi po prostu wstyd, że zjawiam się tutaj po świętach, ale niestety przygotowania do Wigilii, potem goście... Zeszło tak, że dopiero teraz mogłam tutaj zajrzeć. :(
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za życzenia! :* Tobie również wesołych Świąt, ogromnych pokładów weny, chęci do dzielenia się swoim talentem z nami, spełnienia wszystkich marzeń, a przede wszystkim zdrowia! ;*
Co do rozdziału? Ten prezent od Michaela... najpiękniejsze, co nasza Lisa mogła dostać. Zastanawiam się czy to zbieg okoliczności, że oboje podarowali sobie coś, co tak wiele dla nich niegdyś znaczyło? A może to po protu przeznaczenie? ^^
Zachowanie Lukasa podczas okresu przedświątecznego i świątecznego było przesłodkie. ♥ Te łyżwy... czułe gesty podczas Wigilii... :)) Miło się na to "patrzyło". :) Podoba mi się także, że nie jest zazdrosny o Michaela. Bynajmniej nie okazuje tego. Lisa jest tym nieco zdumiona, ale w sumie to mogą być jakieś wyrzuty sumienia. Michael stał się jej codziennością i nie jestem pewna czy to dobrze... Tzn. gdyby to była tylko i wyłącznie przyjacielska stopa to z pewnością byłoby OK. Ale jeśli mówimy o czymś więcej niż przyjaźń to... Tym prezentem z pewnością zdobył kawałek jej serduszka. :) Bo przecież jaki facet zapamiętałby coś takiego. ;) Lalka z dzieciństwa? :) Słoodkoo! ♥
A Erika? Haha Typowa hotka. ^^ Takich faktycznie jest na pęczki. :) Lisa postąpiła bardzo dobrze nie dając jej numeru Michaela. Przecież oni się nie znają? Poza tym, on jest rozpoznawalną osobą i potem mogłyby z tego wyniknąć jakieś nieprzyjemności. :( Natomiast bilet na TCS to najlepsze, co Lisa mogła wymyślić! :D Mogłaby mi coś podobnego sprezentować! ^^
Rozbawił mnie także pan, który chciał autograf od Michaela!:D
Kochana, nie wiem czy już kiedyś o tym wspominałam, ale Twój styl pisania godny jest miana prawdziwej pisarki! :D I to nie takiej byle jakiej, ale tej z prawdziwego zdarzenia! :)) Zazdroszczę Ci go bardzo! ;*
Czekam na kolejny rozdział! ♥
Buziaki! ;*
Dziękuję za życzenia i wszystkie miłe słowa! <3
UsuńJa też bym chciała taki prezent świąteczny. Szkoda, że nikt w mojej rodzinie nie ma takich znajomości, jak Lisa. Kto wie, może i Tobie i mnie pewnego dnia uda się takie nawiązać osobiście? ;>
Cześć!
OdpowiedzUsuńMusiały minąć święta, żebym mogła się tutaj pojawić i na spokojnie przeczytać ten niezwykle sympatyczny rozdział.
Świetnie przedstawiłaś postać Eriki. To taka fanka skoków z prawdziwego zdarzenia ;-) A może bardziej fanka skoczków, niż skoków :-)
Bardzo śmieszna sytuacja z panem proszącym o autograf, ale chyba wcale nie tak nieprawdopodobna. Myślę, że jest sporo takich ludzi, którzy nie mieliby oporów przed poproszeniem obcej osoby o załatwienie autografu. Ale na pewno nie byłabym to ja.
Niezwykłe prezenty dali sobie Michi i Lisa. Ta lalka była dla dziewczyny o wiele bardziej wartościowa od kolejnej błyskotki.
Serdecznie pozdrawiam!
Tak, Erika to bardziej fanka skoczków, niż samych skoków :D
UsuńDziękuję za komentarz i miłe słowa!
Hej!
OdpowiedzUsuńJestem i ja, z poślizgiem.
No ogarnij się Lisa, bo tracę do ciebie cierpliwość. No rzuć tego gnoma Lucasa. Ja wiem, jego pozycja, maniery i pozory, ale to nie ma żadnego sensu. Niech ona przestanie z nim być, bo jeszcze przypadkiem wyjdzie za niego za mąż i dopiero będzie problem. No ale Michael! No to jest człowiek idealny. Oni są sobie przeznaczeni, a to co ich łączy to jest kosmos. Ta nić porozumienia, ten magnetyzm. Te prezenty to tylko dopełnienie, które utwierdziło mnie w tym, że łączy ich wyjątkowego. Jedna dusza w dwóch ciałach, że tak powiem. No ale ten Lucas, jak kula u nogi. Niech Lisa przestanie trzymać tak sztywno tego, co wypada i zrobi coś, co jej w sercu gra. Męczy się tylko. Ja wiem, że ten Lucas się poprawił, bo te łyżwy i w ogóle, ale.. ja to naprawdę doceniam, ale jednak wolałabym zrobić mu już 'PAPA'. Tak, wiem. Jestem stronnicza i w ogóle, ale Michi jest lepszy. TEAM MICHAEL FOR EVER.
Aż mi coś przypomniało: https://www.youtube.com/watch?v=oCWM8lc8TfQ
To ja gdy spotykam fankę Lucasa.
Dokładnie.
To ja.
No mniejsza o to.
Czekam na następny i buziaki!
Zuzek
Poprawiłaś mi humor tym linkiem, naprawdę. Przede mną trzy bardzo beznadziejne dni i chyba będę sobie puszczała ten filmik w najbardziej kryzysowych chwilach <3
UsuńHmm... Po przeczytaniu Twojego komentarza myślę sobie, że to, co wydarzy się w następnym rozdziale, na pewno Ci się spodoba. A przynajmniej mam taką nadzieję!
Hej, kochana!
OdpowiedzUsuńNie wiesz, jak bardzo się cieszę, że wreszcie udało mi się tu zjawić.
Ubóstwiam twoje opowiadanie, ale wiesz o tym :) Chciałabym Cię gorąco przeprosić za moją nieobecność, spóźnienie tutaj. Ach... Jestem okropna.
Lisa... No rozumiem ją. Wiem, że jest jej trudno, ale (piszę to z ciężkim sercem) powinnam skończyć związek z Lucasem. Nie kocha go, raczej to dla niej sympatia lub przyzwyczajenie, a dla niego chyba też. Chociaż może on ją kocha, ale jest tak pewny swojej pozycji, że już nie stara się jakoś bardzo. Sama nie wiem.
Lucas... Mimo wszystko to darzę go jakąś sympatią, choć to może winna tego, że jest lekarzem i ja też chciałabym nim kiedyś być :D Mimo wszystko praca pochłonęła go za bardzo. Powinien to zmienić, żeby nie stracić sam siebie, no bo Lisę to już stracił.
Michi... Ach ten Michi... Jest tu tak bardzo pozytywną postacią, że nie da się go nie lubić. Wspaniały, świetny, jak tu się nie zakochać? :)
Prezenty tej dwójki dla siebie och... Jakie to było cudowne i piękne. Widać, że ta dwójka jest dla siebie ważna i to był chyba dla nich najcudowniejszy prezent, jaki w życiu dostali.
Kochana ty moja zrób nam wreszcie prezencik i niech Michi i Lisa będą w końcu razem!
Pozdrawiam,
Anahi
Cieszę się, że już jesteś <3 Nie musisz przepraszać, bo sama wiem, jak ciężko jest pogodzić wszystkie obowiązki i jeszcze znaleźć czas na blogowanie.
UsuńPrezencik? Być może jakiś malutki pojawi się już wkrótce :)
Kiedy nowy?
OdpowiedzUsuńPisze się, będzie gotowy za kilka dni :)
UsuńHej kochana!:)Jest możliwość ze nowy rozdział będzie w tym tygodniu?bo nie mogę się doczekać ♥Bardzo spodobała mi się ta historia i się wciągnęłam! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRozdział dziewiąty rewelacyjny, jak prolog, rozdział pierwszy i rozdział drugi, rozdział trzeci, rozdział czwarty, rozdział piąty ,rozdział szósty, rozdział siódmy, rozdział ósmy napisany rewelacyjnym stylem, piszesz fenomenalnie. Refleksję płynące z przeczytanego rozdziału:Pięknie, ale rzeczywiście mało w nim Michaela. To takie urocze, że Lisa i Michael mają podobne pomysły. To oni powinni być razem. Końcówka słodka do potęgi. Tym prezentem nadrobił całą swoją nieobecność. Lisa to szczęściara, że ma obok siebie kogoś takiego. Oby nie zmarnowała tej szansy, którą dał jej los. Cały czas wierzę, że on ich kiedyś połączy.I mamy nową postać. Zrobiła na mnie dość dobre wrażenie.
OdpowiedzUsuń