Z dedykacją dla wszystkich, którzy czekali
*
(muzyka)
Pierwszy raz w życiu źle
się czuję w butach na wysokim obcasie. Przemierzam hotelowy ogród
tak szybko, że co chwilę potykam się o własne nogi. Czuję się,
jakbym była mocno pijana, bo i w głowie kręci mi się z nadmiaru
myśli i emocji.
Nikt nigdy nie całował
mnie tak, jak Michael teraz. To pewne.
Pewne tak samo, jak to,
że gdzieś tam na sali rozgląda się za mną mój narzeczony. A
jednak mimo tego mam ochotę zawrócić i prosić Michaela o więcej.
Nie robię tego. Postępuję racjonalnie, bo po tym, co zaszło
chwilę temu, ufam już tylko mojemu zdrowemu rozsądkowi. Uczucia
popchnęły mnie wprost w wielkie bagno, z którego teraz będę
musiała się jakoś wygrzebać.
Uciekłam, bo nie
potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Wiedziałam, co w nich zobaczę, ale
co innego wiedzieć gdzieś w głębi duszy, a ujrzeć niepodważalny
dowód na słuszność swoich domysłów. Dopóki mi tego nie powie,
dopóki nie zobaczę tego w jego oczach, mogę się jeszcze łudzić,
że jestem dla niego przyjaciółką, a ten pocałunek zupełnie nic
nie znaczył. Problem w tym, że ja już nie myślę o nim jak o
przyjacielu.
Co robić, co robić?
Rąbkiem szala ocieram
łzy. Mam nadzieję, że nie wywołały zbyt dużego spustoszenia w
moim makijażu. Muszę się uspokoić, nim dojdę do hotelu, bo
ludzie nie powinni widzieć mnie w takim stanie.
Nie wiem, dokąd pójść.
Nie ma mowy, żebym wróciła teraz na salę. Towarzystwo innych
ludzi tylko zwiększyłoby mętlik, jaki mam w głowie. Nie mogę
również pójść do pokoju, w którym czuć obecność Lucasa. Już
i bez tego dręczą mnie ogromne wyrzuty sumienia. Decyduję się
odwiedzić Leah. Potrzebuję kogoś, kto pomoże mi się odnaleźć w
zaistniałej sytuacji. Czuję się jak podła egoistka, ale mam
nadzieję, że nie zeszła na przyjęcie i jest w swoim pokoju. Bez
Andreasa.
Pukam do drzwi i mija
dłuższa chwila, nim Leah je otwiera. Jeden rzut oka na nią
wystarczy, żebym zrozumiała, że nie była na imprezie i nie
spędzała też tego czasu z Andreasem. Jest ubrana w czarne leginsy
i granatową bluzę reprezentacji. Na jej zarumienionej twarzy próżno
szukać śladów makijażu, a błękitne oczy błyszczą od łez.
Spuszcza wzrok i odsuwa się na bok, robiąc mi miejsce. Wchodzę do
środka. Chcę od razu powiedzieć jej o Michim, ale nie mogę, kiedy
jest w takim stanie.
- Czemu nie jesteś na
dole? - pyta.
Unika mojego wzroku.
Głośno wydmuchuje nos w chusteczkę, po czym rzuca ją na pokaźnych
rozmiarów kupkę, która zdążyła się już zebrać na jej
poduszce. Gestem pokazuje mi, żebym usiadła na łóżku Sophie.
- Przyszłam sprawdzić,
co się z tobą dzieje.
Po części jest to
prawda. Zastanawiałam się nad tym przez całe przyjęcie, dopóki
nie spotkałam Michaela.
Śmieje się, ale nie ma
w tym śmiechu nic wesołego. Po chwili przechodzi w głośny szloch,
który brzmi raczej jak syrena alarmowa. Leah opada na łóżko
przede mną i chowa twarz w dłoniach. Nie wiem, co robić, dlatego
czekam w bezruchu, aż się uspokoi.
- Umieram z rozpaczy –
to się ze mną dzieje – mówi ochrypłym głosem, po czym znów
wydmuchuje nos w jedną z chusteczek z kupki, bo w paczce leżącej
na szafce nocnej nie ma już ani jednej.
Przynoszę z łazienki
rolkę papieru toaletowego i tym razem siadam obok niej. Właściwie
to dobrze jest słuchać o problemach innych ludzi. Można przy tym
zapomnieć o własnych.
- Znalazł sobie jakąś
dziewczynę. Niemiecką fotograf. Rozumiesz?! Szukał w niemieckiej
kadrze, podczas gdy ja byłam cały czas tutaj, na wyciągnięcie
ręki. - Robi przerwę, żeby złapać oddech. - Mówi, że się w
niej zakochał. To dla niej tu przyjechał, nie dla mnie.
Głos jej się łamie i
znów wybucha płaczem. Nim zdążę się zastanowić, co teraz
powinnam zrobić, wtula się we mnie i szlocha wprost w moją
malachitową sukienkę. Obejmuję ją i głaszczę kojąco po
plecach. Myślę, że właśnie tego bym potrzebowała, gdybym
przeżyła miłosny zawód. Żeby ktoś po prostu mnie wysłuchał i
uspokoił. Właściwie to potrzebuję tego dokładnie teraz, ale
przygryzam wargę i staram się pozbyć Michaela ze swojej głowy.
Nie próbuję pocieszać Leah, bo intuicja podpowiada mi, że to się
nie uda. Żadne słowa nie będą w stanie ukoić jej bólu.
- Powiedziałaś mu, że
go kochasz? - Nadal głaszczę ją po plecach, ale dochodzę do
wniosku, że sensownie będzie wreszcie coś powiedzieć.
Czuję, jak kręci
głową, bo ociera się przy tym o moją sukienkę. Kiedy siada, jej
naelektryzowane włosy jeszcze przez chwilę pozostają do niej
przyklejone. Wygląda jak uosobienie nieszczęścia.
- Chciałam to zrobić,
ale czułam, że coś jest nie tak. Odkąd zaczął się turniej,
często gdzieś znikał, pisał esemesy i nie mówił, do kogo... A
dzisiaj przedstawił mi ją na obiedzie.
Naszą rozmowę przerywa
jej kolejny wybuch płaczu. Na początku niecierpliwi mnie to. Mam
ochotę potrząsnąć nią i powiedzieć, że żaden facet nie jest
wart jej łez, ale potem przypominam sobie, że chwilę wcześniej
sama kilka uroniłam z powodu Michaela i nim zdążę się
zorientować, płaczę razem z nią.
- Myślę, że i tak
powinnaś mu to powiedzieć. Że go kochasz. Może to by coś
zmieniło – mówię ostrożnie, gdy na nowo udaje jej się
uspokoić.
Znów śmieje się tym
pozbawionym wesołości śmiechem i kręci przy tym głową. Jej oczy
jeszcze bardziej opuchły od płaczu i zastanawiam się, czy widzi
cokolwiek.
- Zmieniłoby tylko
tyle, że zacząłby mnie trzymać na dystans. Mówiłam ci już, że
wolę mieć go jako przyjaciela niż nie mieć go wcale.
Nie mogę się już
dłużej powstrzymywać, słysząc te słowa. Tak bardzo pasują do
moich uczuć wobec Michaela. Próbowałam zerwać z nim kontakt, ale
to się nie udało. Po prostu go potrzebuję i do tej pory myślałam,
że wystarczy mi jego obecność w moim życiu jako przyjaciela.
Teraz już nie jestem tego taka pewna. Głos rozsądku podpowiada mi,
że powinnam się od niego odciąć, nim sprawy zajdą za daleko, ale
już samo myślenie o tym sprawia mi ból nie do zniesienia. Z
drugiej strony nie wyobrażam sobie, że mogłabym teraz tak
zwyczajnie z nim rozmawiać, jakby ten pocałunek nie miał miejsca.
Mam wrażenie, że utknęłam w sytuacji bez wyjścia. Jakkolwiek nie
postąpię, ktoś zostanie zraniony. Muszę oderwać długi kawałek
papieru toaletowego, bo łzy wymieszane z tuszem i cieniem do powiek
już zaczynają skapywać na moją sukienkę. Kiedy świat odzyskuje
w moich oczach wyraźne kontury, zauważam zdezorientowanie malujące
się na twarzy Leah.
- Coś się stało? -
pyta.
- Nie – odpowiadam
pospiesznie, zapominając, że przecież przyszłam tu po to, żeby
się wyżalić.
- Może nie jestem w
najlepszej formie, ale przecież wiem, że nie płakałabyś tak z
mojego powodu. Chodzi o Michaela?
Nawet ze złamanym
sercem potrafi być spostrzegawcza. A ja czuję, że nie będę w
stanie powiedzieć jej o wszystkim na trzeźwo.
- Masz może ochotę na
wino?
Miło jest wreszcie
widzieć jej uśmiech. Szkoda tylko, że nie sięga on jej oczu,
które wciąż pozostają smutne.
- Nawet nie wiesz, jak
wielką.
To mi wystarczy. Sięgam
po hotelowy telefon i zamawiam butelkę czerwonego wina. Chwilę
później zostaje nam ona dostarczona przez jakiegoś uprzejmego
chłopaka, który udaje, że nie wzrusza go widok dwóch zapłakanych
kobiet spędzających noc sylwestrową w odosobnieniu. Daję mu duży
napiwek, żeby jakoś wynagrodzić mu to, że spędza ten wieczór w
pracy zamiast na imprezie ze znajomymi.
Mój ojciec chyba
złapałby się za głowę, gdyby zobaczył, w jaki sposób piję
wino. Nie delektuję się nim, tylko przełykam pospiesznie, niemal
nie czując jego smaku. Po dwóch kieliszkach jestem w stanie zacząć
mówić. Przyjemne ciepło dodaje mi śmiałości. Opowiadam Leah o
moich rozterkach, o prezencie bożonarodzeniowym, o tym, że nikt nie
rozumie mnie tak jak Michi i przy nikim nie czuję się tak dobrze.
Dodaję, że Lucas wciąż mnie zbywa, a jeśli już poświęca mi
więcej czasu, to nie sprawia mi to takiej radości, jak powinno.
Teraz to ona obejmuje mnie i ociera moje łzy resztką papieru
toaletowego. Mam nadzieję, że słuchanie o moich problemach choć
na chwilę odciągnie jej myśli od Andreasa.
- I właśnie przed
chwilą mnie pocałował – tymi słowami kończę swoją opowieść.
- O Boże – niechcący
wyrywa jej się z ust. - Wiedziałam, że to się tak potoczy.
Wlewam resztkę wina do
kieliszka, żeby nie musieć patrzeć na jej twarz. Potrzebowałam
komuś o tym powiedzieć, ale teraz boję się, że mnie nie
zrozumie, że nie zobaczy we mnie dziewczyny zagubionej w burzy
własnych uczuć, ale zwykłą sukę, która znudziła się swoim
narzeczonym i szuka rozrywki kosztem Michaela. Dlatego cieszę się,
kiedy ponownie mnie przytula i nie mówi nic, co sprawiłoby, że
poczułabym się gorzej.
- Nie wiem, co teraz
robić.
Kiedy to mówię,
uświadamiam sobie, że wcale nie przyszłam do Leah tylko po to,
żeby jej się wyżalić. Liczę na to, że pomoże mi w podjęciu
jakiejś decyzji. Nigdy nie umiałam robić tego samodzielnie. Zawsze
potrzebuję czyjejś aprobaty, zanim postanowię coś zrobić. A
teraz nie mam nawet konkretnego planu działania, który Leah mogłaby
zaakceptować. Po prostu modlę się, żeby wyręczyła mnie w
szukaniu wyjścia z tej sytuacji.
- Chyba przede wszystkim
powinnaś się zastanowić, czy w ogóle chcesz być z Lucasem. - To
nie są słowa, które chciałabym usłyszeć.
- Oczywiście, że chcę
– odpowiadam bez zastanowienia.
Leah unosi pytająco
brew. Zwykle ten gest w jej wykonaniu jest pełen gracji, ale teraz
efekt psują zapuchnięte oczy i zaczerwieniona twarz.
- I dlatego tak chętnie
całujesz się z innym facetem? Lisa, kogo ty chcesz oszukać?
Nie odpowiadam. Chwytam
telefon i zamawiam kolejną butelkę wina, co Leah komentuje głośnym
westchnięciem dezaprobaty.
- No co? Przecież
chciałaś się napić – zauważam z przekąsem.
- To było zanim się
dowiedziałam, jaki jest twój problem.
- A potrafisz wymyślić
jakieś rozwiązanie na trzeźwo? - Przewraca oczami, dlatego dodaję
– No właśnie.
Ale kolejne kieliszki
wina również nie pomagają. Jedyny plus jest taki, że mętlik w
mojej głowie urósł do rozmiarów potężnego chaosu i ciężko
jest mi się teraz skupić na jednej myśli. Dzięki temu nie jestem
w stanie dłużej zastanawiać się nad swoim życiem i trochę mi
lżej. Nasza rozmowa zeszła z powrotem na temat Andreasa. Leah
wyzywa go od najgorszych, tylko po to, żeby po chwili przyznać, że
i tak jest najukochańszy i najwspanialszy na świecie. I tak w
kółko, aż do momentu gdy na niebie pojawiają się pierwsze
fajerwerki. Z trudem podnoszę się z podłogi i przemierzam pokój,
żeby dojść do okna. Wspomagam się chwytaniem po drodze
przypadkowych, bliżej niezidentyfikowanych przedmiotów. Odchylam
firankę i przyglądam się ogrodowi oświetlonemu przez wybuchające
na niebie sztuczne ognie. Mój pocałunek z Michim wydaje się teraz
tak odległym wspomnieniem, że zastanawiam się, czy w ogóle do
niego doszło.
- Nie ma to jak
zajebisty początek Nowego Roku. - Stojąca obok Leah unosi butelkę
wina w geście toastu i upija z niej duży łyk. Nawet nie
zauważyłam, kiedy do mnie podeszła.
- Jaki sylwester, taki
cały rok. - Te słowa śmieszą mnie tak bardzo, że zaczynam chichotać. Najpierw cicho, a potem coraz głośniej. Leah patrzy na mnie jak na idiotkę, ale po chwili również
zaczyna się śmiać i prawie wylewa resztkę wina na podłogę
pokrytą jasnymi panelami.
Kiedy jakiś czas
później wychodzę z jej pokoju, muszę chwilę pomyśleć, zanim
przypominam sobie, w którą stronę powinnam iść, żeby wrócić
do siebie. Pierwsze postawione przeze mnie kroki są bardzo chwiejne.
Kolejne również, bo nawet zdjęcie szpilek nie pomaga. Idę,
przytrzymując się ściany i jestem za bardzo pijana, by modlić się
o to, żeby nikt mnie nie zobaczył. Czkawka, której stałam się
ofiarą, dodatkowo utrudnia mi wędrówkę. Na szczęście nawet bez
modlitw nie spotykam nikogo. Po długim wysiłku docieram do drzwi
pokoju i nieudolnie próbuję je otworzyć za pomocą karty. Wreszcie
poddaję się i zaczynam rytmicznie w nie stukać z nadzieją, że
Lucas już jest w środku. Gdy słyszę jego kroki po drugiej
stronie, pierwszy raz jestem wdzięczna losowi za to, że postawił
na mojej drodze mężczyznę, który nawet w sylwestra nie jest skory
do długiego imprezowania i wraca do pokoju chwilę po północy.
- Lisa? Gdzie ty się
podziewałaś?
Nie wiem, czy jest
bardziej zły o to, że zniknęłam na tak długo, czy zdziwiony tym,
że pukam do drzwi własnego pokoju, a nieodłączne szpilki trzymam
w rękach, zamiast mieć je założone na nogach. Odpycham go
delikatnie, żeby móc wejść do środka.
- Moja karta chyba jest
zepsuta – oświadczam, przechodząc obok niego.
Bezwiednie opuszczam
torebkę i szpilki, które uderzają o podłogę z głośnym
trzaskiem, a sama opadam na łóżko. Lucas już po chwili zjawia się
przy mnie i zabiera kartę, którą trzymam między wskazującym, a
środkowym palcem prawej dłoni.
- To karta płatnicza.
Równie dobrze mogłaś mówić do drzwi Alohomora.
Jedynym plusem tej
sytuacji jest to, że w jego głosie słychać niedowierzanie, ale
nie zdegustowanie. Mimo tego i tak doświadczam napadu śmiechu,
którego długo nie mogę zatrzymać. Wiję się na łóżku, jakby
ktoś chciał załaskotać mnie na śmierć. Szczególnie bawi mnie
czkawka, która co jakiś czas przerywa mój śmiech, przez co
brzmię, jakbym się dusiła.
- Dowiem się wreszcie,
gdzie byłaś? - Lucas ponawia swoje pytanie, gdy już udaje mi się
uspokoić.
- U Leah – odpowiadam,
jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Przypominam sobie, że
sporą część wieczoru spędziłam na wylewaniu łez i myślę, że
dobrym pomysłem będzie zmycie resztek makijażu. W tym celu wstaję
z łóżka, powoli, żeby nie narazić się na jeszcze większe
zawroty głowy i kieruję się do łazienki. Lucas podąża za mną
niczym cień.
- Dlaczego u Leah, a nie
na przyjęciu?
Nie udaje mi się stłumić szyderczego prychnięcia. Obok swojej zarumienionej
twarzy widzę w lustrze jego pytające spojrzenie, dlatego czuję się
zobowiązana do udzielenia mu wyjaśniania.
- Poważnie? Olewałeś
mnie przez cały wieczór, więc to chyba nie dziwne, że sobie
stamtąd poszłam.
- Olewałem cię przez
cały wieczór? - Albo tak dobrze udaje zaskoczonego, albo ja jestem
za bardzo pijana, żeby dosłyszeć się jakiejkolwiek nuty fałszu w
jego głosie.
- Tak. Zresztą, nie
pierwszy raz.
Przemywam twarz zimną
wodą, ale to nie przywraca mojemu umysłowi jasności. Naprawdę
musiałam się aż tak upić, żeby móc z nim porozmawiać o tym, co
dręczy mnie już od miesięcy?
- Znowu zaczynasz?
Myślałem, że już to sobie wyjaśniliśmy.
Zaciskam dłonie na
brzegu umywalki. Dobrze, że stoję tyłem do niego, bo nie chcę,
żeby widział łzy, jakimi wypełniają się moje oczy. Nie powinnam
pić, skoro nie potrafię później zapanować nad własnymi
emocjami.
- Niczego sobie nie
wyjaśniliśmy – mówię przez ściśnięte gardło. Chcę brzmieć
poważnie, ale uniemożliwia mi to czkawka, która już dawno
przestała mnie śmieszyć. - Zachowujesz się, jakbyś był ze mną
tylko na pokaz. I dbasz o mnie mniej, niż o swoje auto.
Słyszę, jak za moimi
plecami robi głęboki wdech. Zbieram się na odwagę i ostrożnie
spoglądam w lustro. Lucas opiera się jedną ręką o futrynę
drzwi, a drugą nerwowym ruchem przeciera czoło. Gdy odzywa się po
upływie kilku sekund, brzmi już znacznie łagodniej.
- Chyba za dużo wypiłaś
– stwierdza.
Tego jest już dla mnie
za wiele. Zaczyna się od łez, których zbiera się pod moimi
powiekami za dużo, bym mogła odgonić je mruganiem, a potem
dochodzi do nich cichy szloch. Czuję się taka bezradna. Pierwszy
raz od dawna mówię mu o swoich uczuciach, a on bagatelizuje sprawę.
Owszem, jestem pijana, ale nie na tyle, by nie być świadomą tego,
o czym mówię. I tego, jak żałośnie muszę wyglądać, chwiejąc
się przy umywalce i trzymając się jej kurczowo, żeby nie upaść.
Ten widok porusza nawet nieczułe serce Lucasa, bo niespodziewanie
kładzie ręce na moich ramionach i głaszcze je delikatnie.
- Hej, nie płacz... Nie
płacz, proszę cię – szepcze kojąco.
Chyba właśnie ten
łagodny ton i subtelny dotyk sprawia, że odrywam dłonie od
umywalki, obracam się i przytulam do niego. Chowam twarz w jego
koszuli, co musi być dla niego nieprzyjemne, zważywszy na to, że
jest mokra od łez i wody, ale mimo tego nie odsuwa mnie od siebie, a
obejmuje jeszcze mocniej. Tego właśnie było mi trzeba. Żeby po
prostu poświęcił mi trochę swojej uwagi.
- Chodź spać.
Porozmawiamy o tym rano.
Kiwam potakująco głową,
ale jest mi tak przyjemnie w tej pozycji, że przez długą chwilę w
ogóle się nie ruszam. Wreszcie Lucas bierze mnie na ręce, wynosi z
łazienki i ostrożnie sadza na łóżku.
- Zdejmij chociaż
sukienkę, żeby się nie pogniotła – mówi, kiedy zauważa, że
zamierzam już się położyć.
Ma rację. Podnoszę się
i nieporadnie ściągam ubranie. W takim stanie nawet w bieliźnie
Victoria's Secret nie wyglądam kusząco i ponętnie. Mam ochotę
wejść pod kołdrę nago, żeby nie musieć się męczyć z koszulką
nocną, ale ta za sprawą Lucasa niespodziewanie pojawia się w moich
rękach, więc posłusznie ją zakładam. Z ulgą kładę się na
łóżku i zasypiam, nim Lucas zdąży zgasić światło.
Gdy budzę się rano, na
szafce przy łóżku już stoi szklanka wody i tabletki
przeciwbólowe. Nie muszę się długo zastanawiać nad tym, co
robiłam w nocy, bo ból głowy natychmiast mi przypomina. Wiem
jednak, że moja wizyta u Leah nie może być źródłem dziwnego
ucisku w brzuchu, który daje mi do zrozumienia, że wydarzyło się
coś jeszcze. Co robiłam, zanim do niej poszłam? Wpatruję się w
sufit i myślę intensywnie.
- O kurwa – jęczę
cichutko, gdy przed moimi oczami pojawia się obraz Michaela.
Naciągam kołdrę aż
po sam czubek głowy i postanawiam, że pozostanę w tym ukryciu aż
do końca świata i o jeden dzień dłużej. Albo przynajmniej do
południa, dopóki wszyscy skoczkowie, w tymi Michi, nie opuszczą
hotelu. Kac nie jest jedynym powodem, dla którego nie schodzę na
śniadanie. Nie chcę go widzieć. Nie czuję się gotowa na to, by
spojrzeć mu w oczy. Gdy tak rozmyślam w samotności, łatwo jest mi
stwierdzić, że powinnam jeszcze raz go przeprosić i wyjaśnić, że
to była tylko chwila słabości, ale boję się, że będąc przy
nim, nie starczy mi siły, by to zrobić. Chcę więcej takich
spojrzeń, więcej takich pocałunków i jestem za to na siebie
wściekła.
Lucas pyta, jak się
czuję i zgrywa beztroskiego, ale wiem, że ma w pamięci moje
wczorajsze słowa i zdaje sobie sprawę z tego, że prędzej czy
później będziemy musieli do tej rozmowy wrócić. Ale teraz nawet
ja nie mam na to ochoty. Jedyne, czego chcę, to cofnąć czas i nie
wychodzić do ogrodu z Michaelem. Nawet perspektywa wysłuchiwania
medycznych wywodów przez cały sylwestrowy wieczór jest lepsza, niż
te wyrzuty sumienia rozmiarów góry lodowej, które teraz nie dają
mi spokoju. Zamykam się w łazience, żeby nie musieć rozmawiać z
Lucasem, ale wkrótce muszę z niej wyjść, bo mój prysznic zaczyna
trwać podejrzanie długo. Kładę się z powrotem w łóżku i
udaję, że śpię, dopóki mój narzeczony nie wyjeżdża na
konkurs. Dopiero gdy zostaję sama w pokoju, zbieram się na to, by
wyjąć telefon z torebki, którą Lucas podniósł z podłogi i
położył na biurku. Tak jak się spodziewałam, gdy tylko
odblokowuję ekran, wita mnie informacja o dwóch nieodebranych
połączeniach i jednej nieodczytanej wiadomości od Michaela.
Michi
Wszystko w porządku?
Odezwij się, proszę.
Odezwij się. A co
chciałby ode mnie usłyszeć? Nie mam mu do powiedzenia nic, co go
ucieszy. Cholera jasna, co mnie podkusiło, żeby rozwijać tę
znajomość, skoro od samego początku wiedziałam, że to się tak
może skończyć? Cóż, teraz chyba jest już za późno, żeby się
nad tym zastanawiać. Nie odpisuję i nie oddzwaniam, bo nie chcę go
rozpraszać przed konkursem. Zamiast tego piszę do Leah z pytaniem,
jak się czuje. Szybko dostaję odpowiedź.
Leah
Okropnie, ale w
przeciwieństwie do Ciebie, nie mogłam zostać w hotelu. Ten dupek
myśli, że skoro już mi ją przedstawił, to może o niej gadać
cały czas. Zabij mnie, bo jeśli Ty tego nie zrobisz, to sama się
powieszę.
Martwię się tymi
słowami, bo po wczorajszej nocy obawiam się, że mogą nie być
żartem. Odpisuję, że nie warto, bo jeśli się zabije, to nie
zobaczy ich rychłego zerwania. To chyba pomaga, bo w następnym
esemesie nie kontynuuje tematu Andreasa, ale pyta, czy już
rozmawiałam z Michaelem. W odpowiedzi ograniczam się do krótkiego
Nie.
Leah
Ale wiesz, że w końcu i
tak będziesz musiała to zrobić?
Lisa
Wiem. Po prostu nie
chciałam rozpraszać go przed konkursem.
Leah
Za późno. Mogłaś o
tym pomyśleć, zanim go pocałowałaś.
Lisa
Bardzo źle wygląda?
Leah
Znasz ten obrazek "Gdy
słuchając muzyki wyglądam przez okno i udaję że gram w
teledysku..."? Właśnie tak wygląda.
Przygryzam wargę i
odrzucam telefon na drugi koniec łóżka. Mogłam o to nie pytać.
Teraz przez najbliższe kilka godzin będę się martwiła, że nie
pójdzie mu w konkursie, a jeśli straci pozycję lidera w
klasyfikacji generalnej turnieju, będę się czuła temu winna.
Początkowo nie
zamierzam oglądać konkursu, ale nic, co robię, nie jest w stanie
zająć moich myśli, więc ostatecznie włączam telewizor. Zamawiam
do pokoju sałatkę na lunch, albo raczej późne śniadanie, bo
chociaż nie mam ochoty na jedzenie, to jestem już trochę głodna.
W takim towarzystwie oglądam pierwsze skoki zawodników, których w
ogóle nie znam i z każdym kolejnym denerwuję się coraz bardziej.
Od czasu do czasu kamera pokazuje Michiego, a nawet jego rodziców, a
wtedy w moim gardle pojawia się gula rozmiarów pięści,
utrudniająca oddychanie. Po skoku Stefana moje nerwy są już tak
zszargane, że mam ochotę wyłączyć telewizor. Powstrzymuję się
jednak przed tym i wytrwale oglądam dalej. Kiedy na belce wreszcie
zasiada Michael, moje serce bije tak szybko, jakbym właśnie
zakończyła żywą wymianę w czasie meczu w tenisa. Ląduje w
okolicach linii wyznaczającej rozmiar skoczni, a ja czuję się jak
przekłuty balon, z którego uchodzi powietrze. Opadam na łóżko.
Mija chwila, nim udaje mi się dojść do siebie. Nie patrzę na
powtórkę jego skoku, ani na zbliżenie na jego postać w trakcie
oczekiwania na noty sędziów. Wracam do pozycji siedzącej dopiero
wtedy, gdy na belce zasiada kolejny zawodnik. Michael nie prowadzi po
pierwszej serii, ale i tak jestem już spokojniejsza. Naprawdę bałam
się, że emocje mogą źle na niego wpłynąć, lecz widocznie
potrafi zapominać o nich na skoczni. Nic dziwnego, w końcu jest
sportowcem prezentującym najwyższy światowy poziom. Podczas
drugiej serii również się denerwuję, ale na szczęście tym razem
moje męki trwają krócej. Michi kończy konkurs na trzecim miejscu
i zdaje się, że ten wynik go zadowala, zwłaszcza, że udaje mu się
utrzymać na pozycji lidera turnieju. Wyłączam telewizor w o wiele
lepszym nastroju, niż go włączałam. Mój humor szybko jednak
ulega pogorszeniu, kiedy uświadamiam sobie, że najwyższy czas
odezwać się do Michaela. Biorę do ręki telefon, ale zamiast
napisać wiadomość, jedynie przekładam go między palcami. Nie
wiem, od czego zacząć. Pogratulować mu występu, czy może od razu
zaproponować czas i miejsce spotkania? Przechadzam się po pokoju w
poszukiwaniu natchnienia. Może najpierw powinnam się ogarnąć,
skoro już wkrótce Lucas ma wrócić. Z nim też będę musiała
przeprowadzić poważną rozmowę. Zaczynam od przebrania się w
ciemnoszary kaszmirowy sweter i dżinsy, bo do tej pory cały czas
miałam na sobie koszulkę nocną i satynowy szlafrok. Potem
rozczesuję włosy, ponieważ nie zrobiłam tego jeszcze po porannym
prysznicu. Po tych czynnościach mój wygląd zewnętrzny, w
przeciwieństwie do samopoczucia, prezentuje się dużo lepiej.
Właśnie zamierzam po raz drugi spróbować napisać wiadomość do
Michaela, gdy mój telefon powiadamia mnie o przyjściu esemesa.
Michi
Naprawdę mam Ci coś do
powiedzenia.
To nie brzmi dobrze.
Wzdycham ciężko. Jakby nie patrzeć, kolejną wiadomością trochę
ułatwił mi sprawę. Mogę po prostu ograniczyć się do wyboru
czasu i miejsca.
Lisa
Mogę przyjść do Ciebie
za pół godziny, o ile Stefan nie będzie miał nic przeciwko.
Drugą część zdania
dodaję po namyśle, właściwie bardziej z grzeczności, bo jestem
pewna, że Stefan zawsze ma coś przeciwko każdemu mojemu spotkaniu
z Michaelem. Zastanawiam się, czy rozmawiają o mnie, a jeśli tak,
to w jaki sposób Kraft się o mnie wypowiada. Czy otwarcie daje do
zrozumienia Michiemu, że uważa mnie za poważną konkurencję?
O Boże, znowu te głupie
myśli. Stefan kocha Marisę, przecież widziałam ich razem na
własne oczy, więc o co chodzi?
Michi
Okej, czekam.
Wychodzę z pokoju już
teraz, żeby przed spotkaniem z Michaelem nie widzieć się z
Lucasem. Nie bardzo wiem, dokąd mogłabym pójść, więc po prostu
siadam na schodach prowadzących na piętro wyżej, bo nikt z naszego
Teamu nie ma tam pokoju. Dla zabicia czasu przeglądam Facebooka i
Instagrama. Zastanawiam się jak zareagowaliby moi znajomi, gdybym
nagle usunęła ze swoich profili zdjęcia z Lucasem, a na ich
miejsce dodała zdjęcia z Michaelem. Niespodziewane zerwania,
szczególnie takie na kilka miesięcy przed ślubem, to zawsze
sensacyjne wydarzenia. Tym bardziej, jeśli w grę wchodzi ukryty
romans jednej ze stron. A romans ze znanym sportowcem... Gdyby już
doszło do takiej sytuacji, że Lucasa zamieniłabym na Michaela,
musiałabym wyjechać na Wyspy Wielkanocne, albo na Grenlandię, żeby
odciąć się od zbulwersowanych tą sprawą znajomych. Samo
usunięcie kont z portali społecznościowych chyba na niewiele by
się zdało.
Ale o czym ja w ogóle
myślę? Przecież już postanowiłam, że moja rozmowa z Michaelem
będzie miała na celu tylko i wyłącznie przywrócenie czysto
przyjacielskich stosunków. O ile moja podświadomość znowu mnie
nie zawiedzie i nie okaże się być zdrajczynią.
Źle się czuję z tym,
że będziemy rozmawiali w jego pokoju. Wolałabym spotkać się na
neutralnym gruncie, ale problem w tym, że w hotelu nie ma miejsca,
które byłoby neutralne, a zarazem zapewniało nam prywatność.
Oczywiście moglibyśmy przejść się do ogrodu, ale wspomnienia
tego, co się tam wydarzyło, były jeszcze zbyt żywe. Nie chcę myśleć, co by się stało, gdyby doszło do
powtórki ze wczoraj. Nie wiem, czy znów dałabym radę oprzeć się
pokusie i od niego odejść. Z drugiej strony, jeśli dojdzie między
nami do czegoś w zamkniętym pokoju, to może być o wiele gorzej...
Ale to miejsce nie nosi śladów naszych pocałunków, a poza tym
zamierzam trzymać ręce przy sobie i liczę na to, że Michael też.
Punktualnie zjawiam się
przed drzwiami jego pokoju i pukam w nie nieśmiało. Czuję się,
jakbym szła na rozmowę kwalifikacyjną, albo jakiś egzamin.
Wycieram spocone dłonie w nogawki dżinsów. Gdy kończę, drzwi
otwierają się, a moim oczom ukazuje się Michael. Ma na sobie
t-shirt z wizerunkiem Dartha Vadera i szare dresowe spodnie, a mimo
tego i tak wygląda świetnie. Jedno spojrzenie na niego, a już
mam ochotę go pocałować. I to by było na tyle, jeśli chodzi o
mój misterny plan. Przygryzam wargę, ale przypominam sobie, jak
skończyła Anastasia Steele i natychmiast przestaję to robić.
- Hej. - Na jego twarzy
pojawia się cień uśmiechu, co dodaje mi trochę otuchy.
- Hej – odpowiadam.
Robi mi miejsce w
drzwiach, więc wchodzę do środka. Ten pokój dużo nie różni się
od innych, w których mieszkali poprzednio. Te same rzeczy, tylko
może trochę inne ułożenie mebli. Pierwszy raz zastanawiam się,
jak wygląda mieszkanie Michaela. Na pewno jest urządzone w
nowoczesnym stylu, ale bardziej zabałaganione i nie tak luksusowe,
jak mieszkanie Lucasa.
Siadam na fotelu, bo
wolę trzymać się z daleka od łóżka. Tak na wszelki wypadek.
Michael przez chwilę rozgląda się po pomieszczeniu, drapiąc się
przy tym w tył głowy. Wreszcie krzywi się i mówi:
- Zaproponowałbym ci
coś do picia, ale mam tylko Red Bulla. Chcesz?
- Nie, dzięki –
odpowiadam. Moje tętno jest wystarczająco wysokie nawet bez
energetyków. Melisa byłaby tu bardziej na miejscu.
- Tak myślałem. Ale
mogę coś zamówić. Na co masz ochotę?
Mam ochotę na to, żeby
zanurzyć palce w twoich włosach i znów cię pocałować. Och, co
za męczarnia. Nie chcę nic pić tutaj, chcę załatwić to szybko i
zejść do baru, żeby tam zamówić kilka drinków.
- Niczego mi nie trzeba,
naprawdę – zapewniam.
Kiwnięciem głowy
oświadcza, że przyjął to do wiadomości. Jest wyraźnie spięty.
Po tej swobodnej atmosferze, jaka zwykle panowała w czasie naszych
spotkań, nie ma już śladu. Siada na krańcu łóżka Stefana,
naprzeciwko mnie. Nasze kolana prawie się ze sobą stykają.
Prostuję się na fotelu i przyciągam nogi bliżej siebie. Staram
się zrobić to dyskretnie, ale nie ucieka to jego uwadze. Uśmiecha
się krzywo i chrząka nerwowo. Unika mojego spojrzenia. Wbija wzrok w
rzeczy Stefana wysypujące się z granatowej torby.
- Michael... - Decyduję,
że powinnam zabrać głos jako pierwsza, ale zacinam się, bo nie
bardzo wiem, co powiedzieć. Od rana układałam sobie w głowie
różne wersje tego przemówienia, ale teraz wszystkie po prostu
uciekły. Tak jak myślałam – cały mój misterny plan poszedł
się walić.
- Poczekaj. - Unosi
dłoń, zupełnie tak, jakbym miała zamiar stąd wyjść, a on
chciał mnie zatrzymać. - Dobrze wiem, co chcesz mi powiedzieć,
dlatego pozwól, że to ja zacznę.
Patrzy na mnie pytająco,
jakby czekał na aprobatę, dlatego lekko kiwam głową. Widząc to,
robi głęboki wdech, ale nim znów zaczynie mówić, niecierpliwym
ruchem odgarnia opadające na twarz włosy.
- Przeprosiłaś mnie
wczoraj i najpierw myślałem, że powinienem zrobić to samo, ale
potem zrozumiałem, że nie chcę przepraszać i nie chcę też
twoich przeprosin. Nie chcę, żebyś czuła się winna. Nie chcę,
żebyś traktowała mnie, jak pokrzywdzonego tą sytuacją. Prawda
jest taka, że już od dawna myślałem tylko o tym, żeby cię
pocałować, ale nie spodziewałem się, że zareagujesz w ten
sposób. Nie wiem, czemu, bo przecież to było do przewidzenia.
Znów uśmiecha się
kwaśno, a ja czuję się tak, jakby ktoś uderzył mnie pięścią w
brzuch. To nie jest mój wyrozumiały Michi, ale poniżony mężczyzna,
zmęczony gierkami kobiety, której padł ofiarą. Otwieram usta,
żeby zaprzeczyć temu, co powiedział, żeby zapewnić, że nie chciałam
potraktować go w ten sposób, ale słowa zamierają mi w gardle.
- Miałem nadzieję, że
może coś się w tobie obudzi, ale tymi przeprosinami i szybkim
odejściem sprowadziłaś mnie na ziemię. Nie chcę burzyć
wszystkiego w twoim idealnym życiu. Obiecuję, że nie będę ci
dłużej przeszkadzał.
Te słowa bolą nie
tylko ze względu na swoje znaczenie, ale też przez sposób, w jaki
je wypowiada. Jest spokojny, ale nie obojętny. Widać po nim, że z
trudem przechodzą mu przez gardło. To uświadamia mi, jak bardzo mu
na mnie zależy, przez co czuję się jeszcze gorzej. Nie chcę go
stracić. Wolę mieć go jako przyjaciela, niż nie mieć go wcale.
- Michi, to nie tak... -
Nachylam się, żeby chwycić jego dłonie, które trzyma złożone
na kolanach, ale pospiesznie je odsuwa.
- A jak? - Podrywa się
z łóżka i szybkim krokiem odchodzi w drugi koniec pokoju.
Patrzę na to z
niepokojem. Nie wiem, czy powinnam podejść do niego, czy zostać na
swoim miejscu. Wybieram drugą opcję, bo jest bezpieczniejsza.
Nerwowo wykręcam palce dłoni. Powoli dociera do mnie, że jeśli
nic nie zrobię, stracę go na zawsze. Stoi tyłem do mnie i mija
dłuższa chwila, nim odwraca się, by znów zacząć mówić.
- Jestem już zmęczony
tym ciągłym udawaniem, że taka relacja między nami mi pasuje. Nie
wiem, co musiałbym zrobić, żebyś go dla mnie zostawiła. Gdybyś
to zrobiła... Jedno twoje słowo, a byłbym w stanie rzucić dla
ciebie wszystko... - Znów uśmiecha się kwaśno, po czym głośno
prycha. - Kurwa, jestem żałosny. I tak tego nie zrobisz, więc może
po prostu stąd wyjdź.
Pod wpływem emocji
podrywam się z fotela i natychmiast dociera do mnie, że to była
zła decyzja. Kręci mi się w głowie, jest mi słabo i mam
wrażenie, jakbym zaraz miała stracić grunt pod nogami. Wiem, że
nie chciał tego zrobić, ale zranił mnie i to mocno. Jasno dał do
zrozumienia, że uważa mnie za pustą panienkę, która przy wyborze
narzeczonego patrzyła tylko na jego pieniądze i pozycje społeczną,
a teraz z tych samych powodów, dla których się z nim związała,
nie chce go zostawiać. Jak mogłam sądzić, że myśli o mnie
inaczej? Że nie widzi we mnie wyrachowanej suki, ale zagubioną
dziewczynę?
Najgorsze jest to, że
ma rację. Nie mogę się na niego wściekać, nie mogę na niego
nakrzyczeć za to, że oskarża mnie o płytkie myślenie, bo wtedy
wyszłabym na hipokrytkę. To prawda, nie zostawię dla niego Lucasa.
Nie zrobię tego, choćby nie wiem, jak bardzo kusiły mnie jego usta
i błękitne spojrzenie. A przecież już od dawna wiem, że gdyby do
tego doszło, on byłby w stanie zrobić dla mnie wszystko. Jestem
pewna, że jedno moje kiwnięcie palcem wystarczyłoby, aby rzucił w
cholerę skoki i wyjechał ze mną na drugi koniec świata. Problem w
tym, że nie wiem, jak długo by to trwało. Byłby mną
zafascynowany przez miesiąc, dwa, może sześć, a co potem? Nigdy
nie byłam osobą lubiącą ryzyko. Zawsze w życiu stawiam na
sprawdzone rozwiązania, bo cenię sobie stateczność i
bezpieczeństwo. A wszystko to może mi dać jedynie Lucas. Zbyt
wiele mam do stracenia.
Owszem, mogłabym go
teraz zapewniać, że to nie tak, że zależy mi na nim i po prostu
potrzebuję trochę czasu. Nie uwierzyłby mi, lecz całkiem możliwe,
że nie byłby w stanie ponownie kazać mi się stąd wynieść. Ale
czy byłabym w stanie nadal go szanować, gdyby tak się pode mną
ugiął niczym stary pantoflarz? Za bardzo go cenię, żeby stawiać
go w takiej sytuacji. Dlatego rzucam mu ostatnie spojrzenie, którego
nawet nie widzi, bo znów stoi plecami do mnie, po czym obracam się
i wychodzę. Mam ochotę powiedzieć coś jeszcze, ale nie robię
tego, bo już skrzywdziłam go wystarczająco.
Wiem, że postępuję
słusznie, więc w takim razie skąd te łzy, które nagle gromadzą
się pod moimi powiekami? Przecież tego właśnie chciałam, prawda?
Michael sam zaproponował rozwiązanie, które wydawało mi się
najlepsze, a ja nawet nie musiałam silić się na otwarcie ust. Wolę
mieć go jako przyjaciela, niż nie mieć go wcale. Problem w tym, że
nie można zjeść ciastka i mieć ciastka.
Ocieram łzy rękawem
swetra i zaciskam zęby. Nie będę znowu płakać. Powinnam się
cieszyć, że pozbyłam się problemu. I tak będzie. Zejdę do baru,
wypiję drinka na rozluźnienie, a potem porozmawiam z Lucasem.
Wszystko wróci do normy.
Jak postanawiam, tak
robię. Wypijam wódkę ze spritem, a potem zjadam czekoladową
muffinkę, żeby Lucas nie wyczuł ode mnie alkoholu. Kiedy wchodzę
do pokoju, rozmawia z kimś przez telefon. Silę się na uśmiech i
jakby nigdy nic, siadam na łóżku i wyciągam z kieszeni spodni
swojego smartfona. Przeglądam Instagrama, nie zważając na to, że
wyświetlają się zdjęcia, które widziałam już przed chwilą.
- Dawno wróciłeś? -
pytam, gdy kończy rozmowę.
- Może pół godziny
temu. - Wzrusza ramionami.
Patrzę na niego
wyczekująco. Wiem, że on też chce już to mieć za sobą. I nie
mylę się, bo po chwili wahania odkłada telefon na biurko i siada
obok mnie.
- Naprawdę czujesz się
zaniedbywana?
Marszczy brwi w zabawny
sposób, ale w tym momencie daleko mi do śmiechu. To, że naprawdę
się zmartwił, jest jedyną dobrą rzeczą w zaistniałej sytuacji.
- Tak – odpowiadam.
Przechyla głowę i
przygląda mi się ze smutnym uśmiechem. Wzdycha cicho, po czym
obejmuje mnie ramieniem.
- Przepraszam. Nie
chciałem sprawić ci przykrości. - Delikatnie całuje mnie w czoło.
- Wiesz, że cię kocham, prawda?
Te słowa powinny mnie
cieszyć. Przecież teraz wszystko wróci do normy – dogadałam się
z Lucasem, a moja znajomość z Michaelem należy już do
przeszłości. Próbuję się uśmiechnąć, ale utrudniają mi to
gromadzące się pod powiekami łzy. Chcę powiedzieć mu, że ja też
go kocham, ale te słowa nie przechodzą mi przez gardło. Wszystko
to sprawia, że zamiast radości czuję tylko jeszcze większy
smutek. Nic nie jest tak, jak być powinno.
*
Przepraszam za to, że musiałyście tak długo czekać. Pisałam już ostatnio, że miałam dużo pracy w szkole, a poza tym wróciłam do treningów (bieganie) i brak czasu bardzo mi się wdawał we znaki. Na pocieszenie mogę dodać, że Wasze czekanie nie poszło na marne. Między innymi ostatni sprawdzian z matmy napisałam na 5, dzięki czemu moja średnia podniosła się do 4,51, co sprawiło, że na koniec semestru dostałam również 5. Z matmą w tym roku chyba najbardziej się zmagam, więc traktuję to jako taki mój mały sukces.
Długo mnie tu nie było i z tego powodu mam Wam dużo do powiedzenia. Przede wszystkim - wreszcie zaczęły mi się ferie, więc postaram się jak najszybciej nadrobić zaległości u Was. Część rozdziałów już przeczytałam, na przykład w szkole, albo w drodze między szkołą a domem, ale nie komentowałam, bo chciałam się skupić na pisaniu.
Muszę też poruszyć temat Pucharu Świata w Zakopanem. To były pierwsze konkursy, jakie oglądałam na żywo i w sumie wszystkie moje opinie i odczucia sprowadzają się do jednego stwierdzenia - to było świetne i zdecydowanie polecam Wszystkim, którzy jeszcze nie mieli okazji brać udziału w czymś takim. Ok, to tyle. Ograniczę się do minimum, bo nie chcę Was zanudzać. Jeśli obserwujecie mnie na Twitterze, to już i tak pewnie widziałyście moje pełne emocji tweety.
Podrzucam Wam link do mojego aska ---> KLIK którego założyłam tak właściwie specjalnie dla Was, bo widzę, że nie jesteście skore do pisania komentarzy, a może macie do mnie jakieś pytania odnośnie bloga, opowiadania, bohaterów, albo mnie samej. Jeszcze nie bardzo to wszystko ogarniam, ale jeśli macie ochotę, to śmiało możecie pytać. Postanowiłam też, że wydłużę tę ankietę na czas bliżej nieokreślony, bo chcę na bieżąco wiedzieć, ile Was jest. No właśnie, skoro już o tym mowa - ogromnie dziękuję za te wszystkie wyświetlenia <3 21 tysięcy, po prostu wow, wow, wow, sama w to nie wierzę. W życiu bym się nie spodziewała, że tyle osób zechce czytać moje opowiadanie. Jesteście niesamowite <3
To chyba tyle. Na koniec dodam, że następny rozdział na pewno ukaże się szybciej. I myślę, że przypadnie Wam do gustu.
Życzę udanych ferii tym z Was, które już je mają, albo dopiero będą miały, a tym, które już musiały wrócić do szkoły, żeby jakoś to przetrwały. Do Wielkanocy już niedługo, a potem będzie z górki. Trzymajcie się ciepło!
Całuję ;*
Cudowny rozdzial, masz mega talent i swietny styl pisania :) tak sie ciesze że jest nastepny przeczytam go jeszcze pewnie ze sto razy :D i ciesze sie ogromnie ze kolejny bedzie szybko :D pozdrawiam i zycze udanych ferii :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Postaram się napisać nowy tak szybko, jak tylko to będzie możliwe <3
UsuńHeej!
OdpowiedzUsuńJeju nawet nie wiesz jak ja często tu zaglądałam i czekałam na nowy rozdział *-*
Jest cudny!
Lisa zaczyna mnie trochę denerwować. Kiedy widzi Michiego najchętniej rzuciła by się na niego jak głodny na chleb, a ona cały czas ukrywa te swoje uczucie do niego. Jeju jakie porównania :D
Mam nadzieję, że szybko zmądrzeje bo Michi nam się taki smutny zrobił. A to jest chyba najgorsze.
Czekam na następny!
Buziaki :*
Haha, w sumie to trafne porównanie. Spoko, nawet mnie ona w tym rozdziale zdenerwowała. Myślę, że życiowe ogarnięcie się powinno być jej postanowieniem noworocznym :))
UsuńHej :)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny! Biedna Leah. Mam nadzieję, że Andreas się opamięta i będą żyć długo i szczęśliwie, haha :D
Myślałam, że Lisa się otworzy i wyzna Michaelowi całą prawdę dotyczącą jej uczucia do Niego.
Muszę przyznać, że po tym rozdziale w małym stopniu przekonałam się do Lucasa ;)
Pisz szybciutko! Weny życzę,
Pozdrawiam :*
Lucas zyskał sobie trochę sympatii - cel osiągnięty!
UsuńDziękuję za komentarz i do (oby szybkiego) napisania! ;*
O mamunciu!♥Ale sie ciesze ze jest nowy rozdzial! :)Masz ogromny talent dziewczono! Rozdzial cudenko,oplacalo sie czekac :) Weny zycze i czekam na kolejny rozdzialik :))*.*
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało mi się choć trochę Wam wynagrodzić to długie czekanie :)
UsuńWitaj kochana!
OdpowiedzUsuńNie powinno mnie tu być. Gdy piszę rozdział u siebie to nigdy się od niego nie odrywam. Może nigdy to zbyt wielkie słowo, ale robię to niezwykle rzadko i w wyjątkowych wypadkach. Myślę, że powinnaś to wiedzieć.
Czekałam na ten rozdział, odświeżałam stronę po kilkanaście razy dziennie, wierząc, że za chwilę coś pojawi. Ostatni rozdział pojawił się w moje okrągłe dwudzieste urodziny i muszę przyznać, że pocałunek Lisy i Michaela był dla mnie ogromnym prezentem, dziękuję!
Wracając do tego rozdziału, już jedenastego. Wcale nie jest zły, przeciętny, ani nawet dobry. Jest cudowny. Kocham to opowiadanie z całego serca i trudno mi to ukryć! Dobrze o tym wiesz. Znowu wspomnę o kubku gorącej herbaty. Tak właśnie czuję się, gdy czytam. Całe dnie spędzam przy książkach z biologii i chemii, a takie rozdziały jak Twój, ten powyższy to ukojenie. Nawet nie wiesz ile znaczą dla kogoś takiego jak ja - znerwicowanego, wyczerpanego i skrajnie.. może nie będę kończyć. Czytasz moje opowiadanie, pewnie domyślasz się, że utożsamiam się z moją bohaterką. Dlatego Twoje rozdziały i nasze chore rozmowy na tt (Panie, pobłogosław twittera!) dużo dla mnie znaczą i bardzo wiele rzeczy ułatwiają.
Wracając po raz drugi do rozdziału to pomimo tego, że jest on raczej smutny i dołujący, bo wydarzenia łamią serce to czytając jego początkowe akapity miałam banana na gębie. Wyobraziłam sobie dziewczyny, zapłakane i podpite, wyglądające jak dwa nieszczęścia i nie mogłam się nie uśmiechnąć.
Niestety później było znacznie gorzej. Scena z Michim złamała mi serce. Lisa, opamiętaj się! No kogo ona chce oszukać? No kogo? Lucasa oszuka, rodziców oszuka, ale mnie nie oszuka i koniec. Tak zranić naszego rozkosznego chłopca.. Tak zdeptać jego uczucia, serce, emocje i naiwność...
A co jeśli będzie za późno, żeby to naprawić? Odrzuciła go, a tego się nie zapomina. Może Michael powinien jej teraz zrobić na złość i pokazać, jak bardzo się pomyliła?
Chociaż muszę przyznać, że Lucasa też mi żal. Jakoś tak.. ale wciąż należę do teamu Michiego.
Są też dwa fragmenty wobec, których nie mogę przejść obojętnie.
1. 'Czy otwarcie daje do zrozumienia Michiemu, że uważa mnie za poważną konkurencję?
O Boże, znowu te głupie myśli. Stefan kocha Marisę, przecież widziałam ich razem na własne oczy, więc o co chodzi?' Hahahahahahahaha, nasz mały zazdrośnik!
2. 'To nie jest mój wyrozumiały Michi, ale poniżony mężczyzna, zmęczony gierkami kobiety, której padł ofiarą.'
To zdanie jest perfekcyjne, mistrzowskie, prawdziwe i piękne. On - poniżony do granic.
Kochana, co ja mogę powiedzieć? Chyba tylko tyle. Chcę tu być, wracać, spędzać całe dnie.
Dziękuję.
Zuzek.
Nawet nie wiesz, jak dużo dla mnie znaczy to, że tu jesteś <3 Uwielbiam Twoje komentarze i uwielbiam nasze rozmowy, chociaż namawiasz mnie w nich do złych rzeczy (tak, mam tu na myśli ukazanie naszej słodkiej parki w tym opowiadaniu).
UsuńNawet nie wiedziałam, że miałaś urodziny. Spóźnione wszystkiego najlepszego! <3
Uważam za sukces to, że zrobiło Ci się żal Lucasa i nie myślisz już tylko o tym, żeby go wyrzucić przez okno. Ale tak, zgadzam się, team Michi na zawsze!
Wiesz, że dokładnie przy tych fragmentach zatrzymywałam się na dłużej, gdy czytałam ten rozdział przed dodaniem? Chyba udało im się spełnić swoją rolę, skoro Ty też na nie zwróciłaś uwagę.
Ja też dziękuję. Za to, że czytasz, komentujesz i w ogóle za to, że jesteś.
Całuję! ;*
Jak już się na tt ujawniłam, to pomyślałam, że i tu skomentuję, chociaż odkryłam tego bloga niedawno. W sumie to dobrze, bo dzięki temu miałam nie jeden czy dwa, ale kilka rozdziałów do przeczytania na raz.
OdpowiedzUsuńW ogóle kocham Cię za rozdziały takiej, a nie innej długości, nawet jeżeli pojawiają się po miesiącu. Bo nie ma nic gorszego niż rozdział składający się z trzech zdań.
Delektowałam się tym rozdziałem jak tylko mogłam. Historia Michaela i Lisy to jedno, ale Twój styl pisania i to jak potrafisz wszystko przedstawić to druga sprawa. Piękne jest to, że nie umieram z nudów czytając o zamawianiu wina do pokoju. Już chyba bardziej wciągnąć się w ten blog nie mogłam, wiec masz we mnie wierną i stałą czytelniczkę.
Rozbiłaś mi serducho tym rozdziałem i Michim. Omójboże pragnę kolejnego, bo muszę wiedzieć co dalej. Tzn i tak się mogę domyślać, ale kto wie czy nie jesteś fanką sad ending'ów?
Odpoczywaj przez te ferie jak najbardziej♥
(chyba nadużyłam w tym komentarzu słowa 'rozdział')
Cieszę się, że komentujesz, bo lubię znać opinię czytelników. Duża liczba wyświetleń jest super, ale komentarze to coś, co motywuje dużo bardziej. A po przeczytaniu Twojego komentarza po prostu nie mogłam się nie uśmiechnąć. Z całego serduszka dziękuję za te wszystkie miłe słowa. I przepraszam za Twoje rozbite. Mam nadzieję, że z czasem jakoś się zbierze do kupy i że przyczyni się do tego dalszy ciąg opowiadania.
UsuńŚciskam i całuję! ;*
(zdaje się, że ja nadużyłam słowa 'komentarz', haha)
Melduję się!
OdpowiedzUsuńNie zdajesz sobie sprawy, jak ja czekałam na nowość od ciebie. Uwielbiam twoją historię, bo jest niesamowicie pozytywna i taka... przyjemna, wszystko jest wręcz cudowne. Wiem, powtarzam się jak zdarta płyta, ale nie potrafię cię krytykować, bo jak na razie, nie miałabym nawet za co :)
Co do rozdziału... początek był całkiem zabawny, ale im dalej w las, a konkretnie w tekst, tym robiło się coraz bardziej smutno. Scena z Michaelem po prostu złamała mi serducho. Jak mogłaś to nam zrobić, co? Nie wiem, w głowie mi się to wszystko nie mieści. Jest mi tak strasznie szkoda naszego Michiego, że aż by się chciało go przytulić i pocieszyć.
Mam nadzieję, że Lisa jednak w porę się ogarnie, bo może nie jest jeszcze za późno, aby to wszystko naprawić i posklejać? I wiesz co, w tym momencie po raz pierwszy od jedenastu rozdziałów Lucas niczym mnie nie zdenerwował, nawet i jego zrobiło mi się żal. Sukces! :D
Czekam na kolejne cudeńka i gratuluję takich ładnych ocenek! U mnie teraz jest czas oddawania próbnych matur. Chyba dostanę zawału, jak zobaczę te ostateczne wyniki...
Buziaki :**
PS. Zapraszam także do siebie na lekcję trzecią. Nawet nie wiesz, jak lubię czytać twoje długie komentarze :)
Tak, to naprawdę sukces, że Lucas Cię nie zdenerwował, bo o to mi chodziło w tym rozdziale! <3
UsuńTrzymam kciuki za to, żeby wyniki jednak nie były takie złe. Szkoda by było, gdybyś nam zeszła z tego świata na zawał ;c
Hej!
OdpowiedzUsuńZaszalałaś z tym rozdziałem! Teraz nawet nie wiem jak go skomentować.
Napiszę tylko, że spodziewałam się innej decyzji Lisy. Myślałam, że jednak wybierze Michaela, ale trudno. To na pewno jeszcze nie koniec perypetii.
Do następnego!
Pozdrawiam :-D
Oj, tak, to na pewno nie koniec! :)
UsuńHej, Kochana! ;*
OdpowiedzUsuńJestem już, jestem. :) Melduję się!
Rozdział? Jak zawsze niezwykle wysokich lotów, ale tu nie zaskoczyłaś. :) Zaczynając go czytać, jednak nie sądziłam, ze potem będzie mi tak smutno...
Szczerze mówiąc, nie do końca rozumiem Lisę, ale Michi? Tak strasznie mi go szkoda... ;/ Musi teraz tak bardzo cierpieć, że aż nie mogę znaleźć słów, aby to opisać... A tak bardzo kibicowałam, a tu... ech... Mam jednak nadzieję, że Lisa w końcu wróci na właściwe tory, a przede wszystkim - że to da się jeszcze jakkolwiek uratować...
Czekam na kolejny, buziam! ;*
W następnym rozdziale stanie się jasne, czy to jeszcze można uratować. Tylko tyle mogę zdradzić :D
UsuńDziękuję za miłe słowa <3
Cześć :D
OdpowiedzUsuńWiem, że zapraszałaś mnie miliard lat temu, ale dopiero nadrobiłam zaległości i Twoje opowiadanie zostawiłam sobie na deser. I dobrze zrobiłam! :D
Świetna historia, świetnie napisana. Dawno nie czytało mi się czegoś tak niecierpliwie i przyjemnie :D
Teraz do rzeczy. Lucas mnie denerwuje! Ugh! Najchętniej bym go wepchnęła pod to jego rozpędzone Audi. Ma taką fajną narzeczoną, a ten tylko praca i praca. Nie samą pracą człowiek żyje!
Lisa kocha pana skoczka i szkoda, że tak bardzo się tego chce wyprzeć i być w porządku z Lucasem. Wiadomo, narzeczony, ale czy warto trzymać czy nawet ratować coś co nie może się udać?
I Michael... On w tym opowiadaniu jest tak idealny i kochany... Myślałam, że nie da się go polubić bardziej, ale jednak :D On raczej nie z tych co porzucają nadzieje, więc ufam, że się nie podda :D
I Leah taka biedna... Urwałabym Koflerowi... no wiadomo co. Mam nadzieję, że ześlesz jej jakiegoś pana idealnego :D Żeby dziewczyna też zaznała smaku odwzajemnionej miłości :D
Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale serio, mam tyle myśli na temat tego opowiadania. I same przyjemne :D
Powodzenia, weny i czekam na kolejny :D
Pozdrawiam :D
Cieszę się, że zajrzałaś i przeczytałaś! I nie przepraszaj za długi komentarz, bardzo lubię takie czytać. Dziękuję za wszystkie miłe słowa. Postaram się zajrzeć do Ciebie w najbliższym czasie <3
UsuńKiedy kolejny rozdzial?:(
OdpowiedzUsuńJutro :)
UsuńJak cudownie!! Rano, wieczor?:)
OdpowiedzUsuńRano, ewentualnie wczesne popołudnie :)
UsuńMogła się napić tego redbulla, może dodałby jej skrzydeł(hihi). Brawo Michael! W końcu jakaś reakcja (chociaż wcześniej też zapewne jakieś były #gimb) i bunt przeciw wyzyskiwaniu przez kobiety! Co do Lisy to mogę skomentować to jedynie słowami z jakieś pseudopoetyckiej strony : "Kaleczymy się i dręczymy milczeniem i słowami jakbyśmy mieli przed sobą jeszcze jedno życie." XOXOXO
OdpowiedzUsuńKochana, ostatnio lawiruję między szkołą, a domem w takim tempie, że nie mam na nic czasu, dlatego też mnie tutaj nie było. :( Weekendy też nie są dla mnie łaskawe... Ale w końcu udało mi się wpaść na chwilkę. ;)
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowicie mi się podoba. Ma w sobie wszystko, co powinien mieć. :))
Nie wiesz, jak wiele emocji plącze się we mnie po przeczytaniu tego cudeńka. ♥
Co do Leah...
Bardzo mi jej żal. Kocham Andreasa, a ten znalazł sobie inną kobietę.. Jednakże nie może mieć chyba do niego, aż tak wielkiego żalu, skoro nie wyjawiła mu swych uczuć, prawda? :) Nie mniej jednak, jest to przykre. :( W sumie zgadzam się z jej słowami, bo gdyby miała stracić go bezpowrotnie, to również by cierpiała. :(
Zachowanie Michaela... Bardzo mnie zdziwiło, ale czego miałam się spodziewać? Nie mówił wiele o swych uczuciach, więc ani ja ani Lisa nie wiemy, co siedziało mu w głowie. Powiedział, że dla niej byłby w stanie rzucić skoki. Podejrzewam zatem, że to uczucie kwitnie w nim już od jakiegoś czasu. Zdenerwował się, bo nie usłyszał konkretnego postulatu ze strony dziewczyny. :/ Wydaje mi się, że mimo wszystko i tak postąpił zbyt impulsywnie. Emocje nie są dobrym doradcą. :(
A Lucas? Cóż, myślę, że Lisa dobrze zrobiła, gdy powiedziała mu o tym, jak się czuła tego sylwestrowego wieczoru. Jest jej narzeczonym, więc powinien wiedzieć, co kotłuje się w jej głowie. :( Mam nadzieję, że ta szczerość nieco go odmieni. :)
A nasza Lisa? Zdecydowanie można ją porównać do bohatera tragicznego. Czego nie zrobi i tak będzie źle. :/ Jeżeli wybierze Michaela, będzie szczęśliwa, ale unieszczęśliwi Lucasa... Jeżeli zaś będzie z Lucasem unieszczęśliwi siebie i Michaela. Myślę, że Lisa ma zbyt wiele przyzwyczajeń.. OK, zawsze ma wszystko zaplanowane i dopięte na ostatni guzik, ale czy to ją uszczęśliwia? Czy te wszystkie schematy, brak adrenaliny, sprawiają, że jest w 100% szczęśliwa? :) Nie wydaje mi się. ;) Myślę, że szczęśliwa byłaby u boku młodego, austriackiego skoczka. :)
Rozpłynęłam się pod tym rozdziałem! ♥
Najchętniej biegłabym w podskokach na kolejny rozdział, bo wiem, że już na mnie czeka, ale niestety mam jeszcze nieco obowiazków do wypełnienia. :( Ale już jutro piątek! ♥ Zjawię się jak tylko będę mogła. ♥
Całuję! ;*
Rozdział jedenasty rewelacyjny, jak prolog, rozdział pierwszy i rozdział drugi, rozdział trzeci, rozdział czwarty, rozdział piąty ,rozdział szósty, rozdział siódmy, rozdział ósmy, rozdział dziewiąty, rozdział dziesiąty napisany rewelacyjnym stylem, piszesz fenomenalnie. Refleksję płynące z przeczytanego rozdziału: Lisa zaczyna mnie trochę denerwować. Kiedy widzi Michaela najchętniej rzuciła by się na niego jak głodny na chleb, a ona cały czas ukrywa te swoje uczucie do niego. Jejku jakie porównania
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że szybko zmądrzeje bo Michael nam się taki smutny zrobił. A to jest chyba najgorsze. Biedna Leah. Mam nadzieję, że Andreas się opamięta i będą żyć długo i szczęśliwie. Myślałam, że Lisa się otworzy i wyzna Michaelowi całą prawdę dotyczącą jej uczucia do Niego. Muszę przyznać, że po tym rozdziale w małym stopniu przekonałam się do Lucasa