czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział drugi


Moi towarzysze toczą rozmowę w najlepsze, ale już ich nie słucham. Całą moją uwagę skupia na sobie blondyn ubrany w granatową koszulę, wchodzący właśnie do sali. Na moment moje serce zamiera, jak gdyby chcąc wziąć ostatni wdech przed rozpoczęciem szalonego wyścigu, bo chwilę później próbuje wyrwać mi się z piersi. Nie muszę długo na niego patrzeć, żeby go poznać, ale nie potrafię odwrócić wzroku. Rozgląda się po sali, a sposób, w jaki przeczesuje palcami jasne włosy, sprawia, że wstrzymuję oddech. W momencie gdy nasze spojrzenia się spotykają, dzieląca nas odległość przestaje istnieć. Czuję się, jakbym znów znalazła się z nim sam na sam w windzie i mogę niemal dotknąć napięcia obecnego między nami. Jest zdziwiony nie mniej niż ja, ale to on pierwszy otrząsa się z szoku i posyła mi przyjacielski uśmiech. To pokrzepiające wiedzieć, że oprócz Lucasa jest jeszcze na sali osoba nastawiona do mnie pozytywnie. Niepokoi mnie tylko reakcja mojego ciała na jego widok. Moje serce zwalnia tempo biegu dopiero kiedy Michael przenosi spojrzenie ze mnie na drobnego bruneta, który do niego podchodzi. Zdając sobie sprawę z tego, że całkowicie zlekceważyłam znajomych Lucasa, staram się wyłapać temat ich rozmowy, a następnie włączyć się do niej. Z przerażeniem zauważam, że Leah przygląda mi się i wcale nie uspokaja mnie jej ciepły uśmiech. Jak długo na mnie patrzy i co udało jej się dostrzec? Postanawiam porozmawiać z nią później i mimo tego, że powinnam zachować ostrożność, od czasu do czasu zerkam na Michaela, który razem z brunetem zajmuje miejsce przy stole obok innych mężczyzn. Co on tu, do jasnej cholery, robi? Pracuje w sztabie szkoleniowym? Jest działaczem związku, fizjoterapeutą albo psychologiem? A może... skoczkiem? Pierwszy raz żałuję, że nigdy nie interesowałam się skokami narciarskimi. Z siedzących przy stole mężczyzn rozpoznaję tylko kilku i to też bardziej ze względu na udział w reklamach, niż odniesione przez nich sportowe sukcesy. Gregor Schlierenzauer, Andreas Kofler... na tym kończy się moja znajomość towarzyszy Michaela.
    Jeden z mężczyzn proponuje, żebyśmy usiedli przy stoliku. Ze swojego miejsca mam dobry widok na Michaela, co raczej nie wpłynie dobrze na moją koncentrację w czasie kolacji. Staram się zapomnieć o jego obecności, ale nie potrafię. Co jakiś czas poprawiam włosy, zastanawiając się, czy wciąż leżą tak, jak je ułożyłam. Po swojej lewej mam Lucasa, a po prawej Leah. Widocznie znów mi się przygląda i widzi, w jakim kierunku podąża mój wzrok, bo mówi:
    - Przy tym stoliku siedzi kadra narodowa.
    Przenoszę na nią skonsternowane spojrzenie. Na widok mojej miny parska śmiechem.
    - Nie masz pojęcia o skokach, prawda?
    Czuję się zmieszana tym, że tak łatwo mnie rozgryzła. Nerwowo pocieram tarczę zegarka.
    - Wiem, że skoro tu pracuję, to powinnam się tym wcześniej zainteresować, ale po prostu nie pomyślałam o tym - tłumaczę się pokrętnie. - Nie mam pojęcia, którzy z tych facetów to skoczkowie - wreszcie wyrzucam z siebie to, co dręczy mnie od początku wieczoru.
    Leah znów śmieje się serdecznie, a ja czuję narastającą sympatię do niej. Bałam się, że uzna mój brak zainteresowania za nieprofesjonalny, ale ona zaczyna tłumaczyć mi, kto kim jest, dyskretnie wskazując poszczególne osoby.
    - Ten w białej koszulce to Gregor Schlierenzauer, ale jego na pewno znasz. - Kiwam głową na potwierdzenie tych słów. - Uważany za największe ciacho w drużynie... chociaż moim zdaniem przystojniejszy jest Andreas Kofler - spuszcza wzrok i... o mój Boże, czy ona się rumieni? Widocznie coś jest na rzeczy między tą dwójką - ten który siedzi tyłem do nas. Obok niego Thomas Morgenstern. Właściwie zakończył już karierę, ale ciężko rozstać mu się z teamem. Następny to Thomas Diethart. Wygrał kiedyś Turniej Czterech Skoczni. Na pewno o tym słyszałaś, bo to było totalne zaskoczenie dla wszystkich. Ten brunet naprzeciwko Andiego to Stefan Kraft. Równie nieśmiały, co sympatyczny. No i wreszcie Michael Hayboeck. On i Stefan są najlepszymi przyjaciółmi.
    Powiedziała o nim tak mało, a ja chciałabym wiedzieć dużo więcej, lecz nie pytam o niego, bo nie chcę wzbudzać jej podejrzeń. Liczę na to, że w ciągu kolacji doda coś jeszcze. Tymczasem ona przedstawia mi kolejne osoby, siedzące przy innych stolikach. Nie miałam pojęcia, że kobiety także skaczą na nartach. W ciągu pięciu minut rozmowy z Leah dociera do mnie, jak wiele będę jeszcze musiała dowiedzieć się o tej dyscyplinie. Ciekawi mnie, czy wiedziała to wszystko o tych ludziach, zanim zaczęła z nimi pracować.
    - Długo jesteś tu fizjoterapeutką? - poruszam nowy temat, gdy kończy opowiadać o trenerach, którzy przed chwilą pojawili się na sali.
    - Trzy lata. - Nalewa wodę do szklanki i od razu szybkimi łykami wypija ponad jej połowę.
    - To całkiem sporo - zauważam, ponieważ wcześniej słyszałam, że sportowcy często bywają niezadowoleni ze swoich fizjoterapeutów i zmieniają ich średnio co kilka miesięcy.
    - Czy ja wiem. - Wzrusza ramionami i dopija resztę wody. - Starałam się o tę posadę jeszcze dłużej. Była moim największym marzeniem. Od dziecka jestem fanką skoków.
    Szczery uśmiech nie znika z jej twarzy, ale mnie robi się głupio. Ilu innym osobom mogło zależeć na pracy, którą ja otrzymałam bez żadnego wysiłku? Tysiące fanów skoków narciarskich zabiłoby mnie, gdyby się dowiedziało, że mam styczność z ich ulubieńcami i nie odczuwam z tego powodu żadnej satysfakcji. Ale przede wszystkim zastanawiam się, co myśli o mnie Leah. Ona o swoją posadę starała się kilka lat, a ja moją dostałam właściwie od ręki. Pocieszam się faktem, że przynajmniej Lucas musiał się nieźle namęczyć, żeby zostać lekarzem skoczków.
    - Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci moja ignorancja - pytam pół żartem, pół serio, bo naprawdę mnie to gryzie.
    - No co ty. Dobrze wiem, że nie każdy musi mieć te same zainteresowania, co ja.
    Z każdą chwilą zaczynam lubić Leah coraz bardziej. Jest ode mnie starsza - wprawdzie nie mówi wprost o swoim wieku ale z tego co opowiada o swoim życiu, wynika, że jest trochę po trzydziestce. Całe życie dążyła do tego, żeby zostać fizjoterapeutką swoich ulubionych skoczków narciarskich, ale problem w tym, że gdy już otrzymała upragnioną posadę, większość sportowców, na poznaniu których jej zależało, zakończyło swoje kariery.
    - Młodych też bardzo lubię. Szczególnie Stefana - nigdy nie spotkałam drugiego tak uroczego chłopaka. - Powinnam zacząć odczuwać sympatię do Krafta, ale tylko działa mi na nerwy to, że wspomina o nim już któryś raz w czasie rozmowy, a o Michaelu nadal nie powiedziała słowa. - Ta ich świeżość, talent i możliwość zrobienia świetnej kariery - to naprawdę fascynujące, ale tęsknię do dawnych skoczków, których oglądałam będąc jeszcze dzieckiem. - Patrzy przed siebie nieobecnym wzrokiem. Usta zaczynają jej lekko drżeć i przez moment mam wrażenie, że się rozpłacze, ale wtedy wzdycha głośno i spogląda znów na mnie. - Zobaczysz, że ten sport jest niesamowity. - Powaga i pasja z jaką to mówi, sprawiają, że jej wierzę.
    - I jak? Podoba ci się? - Słyszę po lewej stronie głos Lucasa.
    Kiwam głową i uśmiecham się. Dzięki Leah ta kolacja zapowiada się naprawdę dobrze. Lucas również się uśmiecha i wraca do przerwanej rozmowy. Nawet nie próbuję się w nią wsłuchać. Zastanawiam się, czy jest coś jeszcze, o co mogłabym zapytać Leah, ale zauważam, że jest zajęta przeglądaniem karty dań, więc nie chcę jej przeszkadzać. Korzystam z tego, że nikt nie zwraca na mnie uwagi i spoglądam na Michaela. Prowadzi dyskusję ze Schlierenzauerem, mocno przy tym gestykulując. Nawet z odległości kilku metrów jestem w stanie dostrzec smukłe mięśnie jego ramion opięte przez granatową koszulę. Zastanawiam się, jak by to było, gdyby objął mnie nimi, a ja mogłabym zanurzyć palce w tych jasnych włosach. Uch, moja wyobraźnia znów zapędziła się stanowczo za daleko. Idę w ślady Leah - nalewam wodę do szklanki i wypijam całą na raz z nadzieją, że to trochę mnie orzeźwi. Głośno odkładam naczynie na stół i czuję na sobie spojrzenie Lucasa.
    - Wszystko w porządku?
    Na moje policzki wypływa rumieniec. Fantazje erotyczne z udziałem obcego faceta snute w momencie, gdy twój narzeczony znajduje się nie wiadomo gdzie, to jedno, a rozmyślanie o innym, gdy narzeczony siedzi obok ciebie, to dużo bardziej kłopotliwa sprawa. W obu przypadkach takie zachowanie jest bardzo niemoralne, ale teraz czuję się jak przyłapana na gorącym uczynku.
    - Jasne - odpowiadam, ale zdradza mnie głos, który zrobił się trochę za bardzo piskliwy.
    Niepostrzeżenie zjawiający się kelner ratuje mnie przed badawczym spojrzeniem Lucasa. Zamawiam tylko zupę krem z pieczonej dyni, bo wiem, że nie będę w stanie przełknąć niczego więcej. Martwię się, że narzeczony zacznie drążyć temat mojego samopoczucia, ale wtedy kilku mężczyzn, w tym jeden z naszego stolika, wychodzi na środek sali i oficjalnie wita na kolacji wszystkich zgromadzonych. Oświadczają, że nim zostaną podane zamówione dania, przedstawią krótkie podsumowanie letniej części sezonu, a następnie plany na część główną, która ma zacząć się końcem listopada. Leah słucha ich z żywym zainteresowaniem, ale ja co chwilę przyłapuję się na myśleniu o czymś innym. Staram się nie podskakiwać na krześle za każdym razem, gdy nazwisko Michaela Hayboecka przywołuje mnie do rzeczywistości. Muszę się mocno wysilić, żeby nie zerkać na niego ciągle, a przez to denerwuję się jeszcze bardziej. W pewnym momencie stwierdzam, że mam serdecznie dość tego faceta i sposobu, w jaki na mnie działa. Kim on, do jasnej cholery, jest, żeby tak po prostu wparować do mojego życia, proponując, że poniesie moje walizki i tym samym tak okropnie namieszać mi w głowie? Nie znam go, nie mam pojęcia, jakim jest człowiekiem, a w myślach zdradzam z nim narzeczonego. Obiecuję sobie, że już do końca wieczoru ani razu na niego nie spojrzę.
    Kelnerzy podają kolację w momencie, gdy eleganccy mężczyźni kończą wystąpienie i wracają do stolików. Zupa dyniowa staje się centrum mojego wszechświata. Skupiam na niej całą uwagę i nie podnoszę wzroku znad talerza w obawie, że mógłby powędrować w niechcianym przeze mnie kierunku.
    Mija sporo czasu, nim po zjedzonej kolacji ludzie zaczynają wstawać od stolików i wracać do swoich pokoi. Właśnie słucham wywodu Leah na temat miejsc, które powinnam koniecznie zobaczyć w Insbrucku, gdy podchodzi do nas drobna brunetka, którą moja towarzyszka przedstawiała jako jedną ze skoczkiń.
    - Wybieramy się z chłopakami do klubu. Masz ochotę jechać z nami? - Kieruje swoje pytanie do Leah i to na niej skupia swoją uwagę, ale dostrzegam, że dyskretnie próbuje mi się przyjrzeć.
    - Jasne - fizjoterapeutka uśmiecha się jeszcze szerzej, a po chwili potrząsa lekko głową, jak gdyby przypominając sobie o czymś ważnym. - Poznajcie się - teraz zwraca się także do mnie. - Jacqueline, to jest Lisa - asystentka i narzeczona naszego nowego lekarza.
    Lucas, słysząc, że o nim mowa, odwraca się w naszą stronę i posyła mi pokrzepiający uśmiech. Domyślam się, że jest zadowolony, że zawieram nowe znajomości i nagle, nie wiedząc czemu, zaczynam być na niego zła. Przez całą kolację praktycznie wcale nie zwracał na mnie uwagi i gdyby nie Leah, siedziałabym pozostawiona samej sobie. Dobrze go znam i wiem, że zaczął odczuwać z tego powodu wyrzuty sumienia, które teraz udało mu się uciszyć, bo poradziłam sobie bez niego. Ignoruję jego uśmiech i przenoszę wzrok z powrotem na dziewczyny.
    - Liso, to jest Jacqueline - skoczkini narciarska - kontynuuje Leah.
    Jacqueline z przyjaznym uśmiechem mocno ściska moją dłoń.
    - Miło mi cię poznać - oznajmia i jestem pewna, że zupełnie szczerze. - Może pojedziesz do klubu razem z nami?
    Waham się. Patrzę na Lucasa, który przysłuchuje się naszej rozmowie. Wzrusza ramionami, a potem lekko kiwa głową.
    - Skoro narzeczony się zgadza, to nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś z nami nie poszła - Leah podejmuje decyzję za mnie, a Jacqueline jej przytakuje.
    - Spotykamy się za piętnaście minut w lobby - oznajmia, po czym wraca do koleżanek ze swojego stolika i razem wychodzą z restauracji.
    Ja także udaję się do pokoju, gdzie błękitną koszulę zmieniam na bladoróżową luźną bluzkę na grubych ramiączkach, a louboutiny na nieco wygodniejsze buty na niższym obcasie. Ledwo zdążam poprawić makijaż, a już muszę wracać na dół, żeby się nie spóźnić. W lobby odnajduję Leah w towarzystwie Jacqueline i kilku innych dziewczyn. W mgnieniu oka poznaję je wszystkie. Daniela - skoczkini narciarska, Sophie - druga fizjoterapeutka i Clara - psycholog kadry mężczyzn. Wszystkie, oprócz Jackie, są ode mnie starsze o około dziesięć lat i przestaję być tym skrępowana dopiero po pewnym czasie, gdy zauważam, jak bardzo są wyluzowane i rozgadane. Różnica wieku zaciera się i nie wiem, czy to ja jestem dużo dojrzalsza, czy one czują się młodsze, niż w rzeczywistości są.
    Drzwi windy co chwilę otwierają się, a ja za każdym razem czuję napięcie wszystkich mięśni. Obiecałam sobie przestać zwracać uwagę na Michaela, ale wiem, że jest to awykonalne, dlatego modlę się, żeby nie przyszedł.
    - Zamówiłem taksówki. - Odrywam wzrok od windy i obracam się w stronę, z której dobiega ten męski głos. Nawet nie zauważyłam, gdy podszedł do nas Andreas Kofler. - Powinny być za chwilę.
    Patrzy na Leah, chociaż domyślam się, że to informacja dotycząca nas wszystkich. Fizjoterapeutka uśmiecha się i lekko rumieni. Teraz mam pewność, że coś między nimi jest na rzeczy, szczególnie, że on stoi przy nas jeszcze chwilę i nie odrywa od niej wzroku. Rozglądam się po dziewczynach ciekawa, czy one też to zauważyły. Sophie i Clara szepczą coś między sobą, a Jackie uśmiecha się pod nosem. Leah i Kofler to pewnie jedna z tych par, która ma się ku sobie, ale żadna ze stron nie rwie się do zrobienia pierwszego kroku. Zastanawiam się, jak długo już trwają te ich podchody.
    Znów podskakuję na dźwięk otwierających się drzwi windy, ale tym razem nie rozluźniam się po zobaczeniu jej pasażerów. Michael wciąż ma na sobie granatową koszulę, luźno opadającą na ciemne jeansy. Jego styl jest tak sprzeczny z elegancją Lucasa. Nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz widziałam narzeczonego z koszulą nie włożoną do spodni.
    - Jak zwykle spóźnieni - rzuca komentarz któryś ze skoczków. Nie jest to nagana, w jego głosie można wyczuć śmiech.
    Michael także nie bierze tej uwagi na serio.
    - To wina Krafta. Nie mógł znaleźć żelu do włosów - odpowiada.
    Stefan uśmiecha się z zakłopotaniem i spuszcza wzrok na jasne kafelki imitujące marmur, pokrywające podłogę lobby. Od razu widzę, że Leah nie przesadzała, nazywając go nieśmiałym.
    - Niepotrzebnie, Krafti. Bez niego także wyglądasz świetnie - mówi Gregor Schlierenzauer, na co skoczkowie odpowiadają okrzykiem udawanego zdziwienia. Jeden z nich gwiżdże przeciągle, wywołując salwę śmiechu.
    Zakłopotanie Stefana osiąga zenitu. Widać, że nie ma kolegom za złe ich żartów, ale po prostu źle się czuje w centrum uwagi. Hayboeck klepie go po ramieniu, chcąc dodać przyjacielowi otuchy. W pewnym momencie rozgląda się po lobby i napotyka moje spojrzenie. Szybko przenoszę je na Clarę, która opowiada jakiś żart. Całe zdarzenie trwa dosłownie ułamek sekundy, ale mija minuta, nim udaje mi się uspokoić.
    W końcu któryś z chłopaków informuje nas, że przyjechały taksówki i wychodzimy na zewnątrz. Modlę się, żeby nie znaleźć się w jednym samochodzie z Michaelem. Oddycham z ulgą, gdy drzwi pełnego po brzegi auta zamykają się, a żaden z pasażerów nie jest nim. Droga do klubu trwa piętnaście minut. Wchodzimy do środka tylnym wejściem, żeby ominąć kolejkę oczekujących. Mieścimy się wszyscy w dwóch boksach stojących obok siebie. Wybieram ten, do którego wchodzą dziewczyny i, na moje nieszczęście, pojawia się w nim również Michael. Tyle dobrze, że znajduje się w miejscu najbardziej oddalonym ode mnie. Przeglądam kartę drinków i znów staram się nie zwracać na niego uwagi. Gdy już wiem, co zamówię, patrzę w stronę przeciwną do niego i z rozbawieniem zauważam, że Kofler i Leah siedzą obok siebie. On mówi coś cicho tylko do niej, a ona rumieni się i jestem pewna, że bynajmniej nie z powodu panującej w klubie duchoty.
    Zamawiam pina coladę, a później jeszcze inne drinki - po kolei próbuję tego, co proponują w karcie. Przy cosmopolitanie tracę rachubę. Kręci mi się w głowie i stwierdzam, że nadszedł czas na wyjście na parkiet. Zawsze musiałam sporo wypić, żeby móc zatańczyć, ale za to później ciężko było nakłonić mnie do powrotu do stolika. Teraz chciałam stąd pójść także ze względu na obecność Michaela. Pytam Jacqueline, czy pójdzie razem ze mną, bo Leah w dalszym ciągu jest zajęta Andreasem. Szczerze im życzę, żeby pod wpływem ośmielającego alkoholu wreszcie coś z tego wynikło, bo z tego co widziałam dzisiaj, domyślam się, że na trzeźwo nic by nie wyszło.
    - Wreszcie jakaś normalna osoba. - Jackie ożywia się i wychodzi z boksu razem ze mną. - Tamte nie lubią tańczyć. Nudziary, przychodzą do klubu tylko po to, żeby się upić, a przecież mogą to zrobić w domu dużo taniej.
    Tańczymy szybko, wygłupiając się przy tym i śmiejąc. Kilku mężczyzn chce nam towarzyszyć, ale ignorujemy ich zaproszenia, bo dobrze bawimy się same. W pewnym momencie Jackie kiwa głową w stronę naszego boksu i z rozbawieniem mówi:
    - Ktoś tu wygląda, jakby miał ochotę z tobą zatańczyć, ale brak mu było odwagi, żeby cię o to poprosić.
    Podążam za jej spojrzeniem i widzę, że nasz stolik opustoszał. Siedzi w nim tylko Michael i całą swoją uwagę skupia na kieliszku, który obraca wskazującym palcem. Jednak udało mi się dostrzec szybki ruch jego głowy i jestem pewna, że jeszcze przed chwilą wpatrywał się we mnie. Słowa Jackie tylko to potwierdzają. Nie wiem, czy pod wpływem alkoholu, czy pod naciskiem tej części mnie, która czerpała niczym niezmąconą przyjemność z obecności Michaela, pytam:
    - Myślisz, że powinnam sama poprosić go do tańca?
    Jackie ochoczo potakuje głową.
    - Ponoć jest świetnym tancerzem, choć na parkiet wychodzi cholernie rzadko. - Znów patrzy na niego, a potem z powrotem na mnie i uśmiecha się szelmowsko. - Tobie na pewno nie odmówi.
    - Mam narzeczonego. - Uff, czyli moje poczucie przyzwoitości jeszcze nie do końca zostało zalane hektolitrami kolorowych drinków. Ale Jackie postanawia rozprawić się z nim ostatecznie.
    - Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Idź, albo zaciągnę cię tam siłą!
    Nie dyskutuję z nią dłużej. Płynę w stronę boksu przez morze lepiących się od potu ludzi. Nie myślę o tym, że postępuję zdecydowanie niewłaściwie. Mam ochotę porozmawiać z nim od chwili, gdy zobaczyłam go na kolacji. Ignoruję fakt, że moje serce próbuje wyrwać się z piersi - robiło to dzisiaj już tyle razy z jego powodu, że przestaje to wywierać na mnie wrażenie. Myśli o tym, jaki jest cholernie seksowny, same pchają mi się do głowy i przez nadmiar alkoholu nie potrafię ich stłumić. Nawet nie czuję wyrzutów sumienia z powodu tego, co robię. Jeden taniec ze znajomym z pracy nic nie znaczy. Przecież Lucas sam chciał, żebym poznała członków teamu.
    Michael zauważa mnie dopiero, gdy siadam naprzeciwko niego.
    - Nie tańczysz? - pyta.
    Nerwowo przesuwa palcem po kieliszku. Dlaczego nagle zrobił się taki spięty? Przecież po przejażdżce windą to ja byłam kłębkiem nerwów, a on uśmiechał się do mnie, całkowicie wyluzowany.
    - Jackie jest marną partnerką - mówię, choć myślę o niej zupełnie inaczej. - Poza tym wolę tańczyć z mężczyznami.
    Rozumie moją sugestię, bo uśmiecha się zawadiacko i przestaje męczyć kieliszek. Za to ja muszę zacisnąć ręce na kolanach, żeby powstrzymać je przed odgarnięciem z jego czoła opadającego kosmyka włosów. Jednak po chwili na jego twarz powraca wyraz zadumy i przygląda mi się uważnie.
    - A co z Lucasem?
    Czuję się, jakby mnie uderzył. Po tej uwadze wraca moje poczucie przyzwoitości. Mając narzeczonego, wdaję się we flirt z nieznajomym. Nie mogę jednak się powstrzymać, żeby nie odpowiedzieć:
    - Woli pracę. Marny z niego tancerz - i tym razem mówię zgodnie z prawdą.
    Michael uśmiecha się, rozumiejąc aluzję, a ja, nim zdążam ugryźć się w język, dodaję:
    - O tobie słyszałam, że tańczysz całkiem nieźle.
    Nie potrafię odczuwać wyrzutów sumienia, słysząc jego śmiech i widząc błysk w niebieskich oczach.
    - Dopiero po kilku drinkach.
    Spoglądam na jego kieliszek. Na dnie znajduje się resztka płynu, dlatego nie jestem pewna, co do jego nazwy, ale postanawiam strzelać.
    - Martini - po ilu kolejkach ze mną zatańczysz? - parodiuję hasło reklamowe czekolady Alpen Gold.
    Już dawno nic nie sprawiało mi takiej radości jak jego śmiech w odpowiedzi na moje żarty. Nie czekając, aż odpowie, przywołuję do stolika skąpo ubraną kelnerkę.
    - Poproszę martini i mojito - składam zamówienie.
    Po chwili drinki pojawiają się przed nami na stoliku.
    - Za twoje umiejętności taneczne - wznoszę toast.
    - Nie możesz mnie upić. Jutro muszę w dobrym stanie zjawić się na treningu - mówi ze śmiechem, ale unosi kieliszek do ust i pociąga z niego łyk drinka.
    - W takim razie będziesz musiał zmienić wymagania co do minimalnej ilości wypitego alkoholu potrzebnego do wyjścia na parkiet. - Posyłam mu szelmowski uśmiech. Czuję, że jestem na wygranej pozycji. - A poza tym nie musisz martwić się o swój stan. W końcu jestem asystentką twojego lekarza.
    Uśmiech na chwilę znika z jego twarzy, ale wraca po kolejnym łyku martini.
    - Niestety, znajdujemy się poza pracą, dlatego nie będę taki skory do zaufania ci.
    - Twoja strata.
    Mówiąc to, wzruszam ramionami, jakby było mi zupełnie obojętne to, czy rozmawiamy, czy nie. W rzeczywistości jestem kłębkiem nerwów. Mężczyźni często mnie podrywają i lubię to, ale nigdy nie byłam dobra we flircie. Nie spodziewałam się, że zacznie mi to przychodzić z taką łatwością dopiero, gdy znajdę narzeczonego i zacznę planować ślub. Wiem, że powinnam w tym momencie wrócić do Lucasa, ale w jakiś dziwny sposób czuję, że jeśli to zrobię, będę tego żałować.
    - Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogę spotkać cię na tej kolacji. - Michael znów przestaje się uśmiechać, a jego twarz przybiera wyraz zadumy. I znowu po łyku martini rozpogadza się, jak gdyby udawało mu się w ten sposób odegnać niechciane myśli.
    - Uwierz mi, że ja także nie spodziewałam się tam ciebie zobaczyć.
    - Nie znałaś mnie wcześniej, prawda? Mam na myśli to, że przez skoki stałem się dość rozpoznawalny.
    - Nie interesowałam się skokami aż do dzisiejszej kolacji - oznajmiam szczerze.
    Michael przyjmuje moje wyznanie bez mrugnięcia okiem. Cieszę się, że mu to nie przeszkadza.
    - Nie mów mi, że to ta nudna przemowa szefa związku i trenera wzbudziła w tobie takie zainteresowanie.
    Parskam śmiechem i prawie opluwam się mojito. Przypominam sobie, jak ciężko było mi skupić się na tym, co mówili eleganccy mężczyźni i, dla odmiany, z jakim przejęciem przysłuchiwała się im Leah.
    - Nie, po prostu zrobiło mi się głupio, że nawet nie wiem co to jest Letnia Grand Prix i Turniej Czterech Skoczni.
    - Możemy łatwo nadrobić te braki twojej wiedzy. - Wzrusza ramionami, jakby proponował mi przysługę z tytułu wieloletniej przyjaźni.
    - Może przy następnej rozmowie? Przez ten alkohol pewnie i tak wielu wydarzeń z tego wieczoru nie będę jutro pamiętać - mówię tak, ale jestem pewna, że zapamiętam wszystko, a już na pewno te wydarzenia związane z nim.
    - Byłoby przykro, gdybyś zapomniała, jak dobrze tańczę. - Dopija resztkę martini i łapie moją dłoń położoną na stole obok pustej szklanki po mojito, a następnie ciągnie mnie za sobą do wyjścia z boksu.
    - Jesteś już wystarczająco pijany? - pytam ze śmiechem.
    - Nie, ale dla ciebie zrobię wyjątek i zatańczę na wpół trzeźwo.
    Idziemy na parkiet i po drodze zauważam Leah w towarzystwie Andreasa. Wiruje wokół niego i jest wyraźnie wniebowzięta. On też patrzy na nią tak, jakby nic innego nie miało dla niego znaczenia. To ostatnia chwila, gdy rozglądam się dookoła, bo już po chwili zatracam się w tańcu z Michaelem. Jackie nie przesadzała - jest naprawdę dobry. Ciągle czymś mnie zaskakuje, ale w taki sposób, że nie gubię się i nie wypadam z rytmu. A poza tym cały czas zachowuje odpowiedni dystans i czuję się tak, jakbym tańczyła z dobrym przyjacielem. Z jednej strony cieszy mnie to, bo mogę usprawiedliwiać się przed samą sobą, że nie robię nic złego, ale z drugiej chcę, żeby pokazał, że mu się podobam. Te myśli psują mój dobry humor, dlatego odrzucam je, stosując dewizę Scarlett O'Hary: "Pomyślę o tym jutro". Niech ta chwila trwa. Nie mam ochoty wracać do Lucasa, bo wiem, że wtedy będę musiała zacząć się martwić tym, co czuję do Michaela. Cokolwiek to jest, nigdy w życiu nie przydarzyło mi się nic podobnego.
    Dopiero gdy oboje ledwo trzymamy się na nogach, proponuję, żeby znaleźć resztę i złapać taksówkę do hotelu. Wracamy do boksu, w którym zastajemy Leah, Jackie, Andreasa i Stefana pogrążonych w rozmowie. Przerywają ją, gdy dosiadamy się do nich. Jacqueline puszcza do mnie oko i unosi kciuk w sposób widoczny tylko dla mnie. Odpowiadam uśmiechem, który zamiera na moich ustach, gdy dostrzegam skupiony na mnie wzrok siedzącego obok niej Stefana. Na moment przestaje być nieśmiałym chłopcem i wyczuwam bijącą od niego niechęć. Nasze spojrzenia spotykają się ze sobą na ułamek sekundy, ale myślę o tym przez całą drogę powrotną do domu. Mam wrażenie, że przez tę krótką chwilę Stefan zdążył przekazać mi to, co moje poczucie przyzwoitości próbowało wbić do mojej głowy przez cały wieczór: "Kobieto, jesteś w poważnym związku z mężczyzną, któremu obiecałaś wspólne życie, więc, do jasnej cholery, zostaw Michaela w spokoju". Gdy już jesteśmy w hotelu, żegnam się ze wszystkimi, starannie unikając wzroku Hayboecka i udaję się do pokoju, gdzie zastaję Lucasa przylepionego do szarego MacBooka. Miałam nadzieję, że gdy wrócę, będzie już spał i uniknę rozmowy z nim.
    - Dalej pracujesz? - Sama jestem zdziwiona troską słyszalną w moim głosie. Cichy głos wewnątrz mojej głowy śmieje się sarkastycznie. Pół wieczoru flirtowałaś z obcym facetem a teraz zgrywasz czułą narzeczoną?
    - Już prawie kończę. Jak było? - Na chwilę odrywa wzrok od ekranu, a mnie przeszywa kolejna fala wyrzutów sumienia.
    - W porządku. Naprawdę polubiłam tych ludzi.
    - Cieszy mnie to. - Na widok jego uśmiechu odwracam się plecami do niego, bo boję się, że wyczyta z mojej twarzy coś, czego nie powinien.
    Nie mówię już nic więcej. Zamykam się w łazience i biorę długą, gorącą kąpiel. Gdy kończę, Lucas już śpi. Kładę się obok i długo rozmyślam nad tym, jak będzie wyglądała nasza wspólna przyszłość.

*

Przepraszam bardzo za to opóźnienie. Ostatnie chwile wakacji staram się wykorzystać jak najbardziej aktywnie i rzadko siadam do komputera. Ten rozdział też dodaję w biegu, bo już za chwilę wychodzę ze znajomymi, ale nie chciałam kazać Wam czekać jeszcze dłużej. Informacje o tym rozdziale zostawię u Was jutro, bo teraz już nie zdążę. Zaległości postaram się nadrobić do końca wakacji :)
Ankieta pokazała, że większość z Was długie rozdziały woli czytać w całości, dlatego tak też właśnie będzie. Z góry przepraszam tych, którzy zagłosowali inaczej - przykro mi, ale nie mogę zadowolić wszystkich.
Nie jestem zachwycona z tego, jak wyszedł ten rozdział, ale mam też nadzieję, że nie jest szczególnie okropny :D Ocenę zostawiam Wam.
Ściskam i całuję! <3

16 komentarzy:

  1. Hej, hej! :3
    Czekałam, czekałam aż się w końcu doczekałam! Rozdział cudo! :)
    Ach.. Gorąco, gorąco..To już nie ma wątpliwości co do tego, że Lisa się zauroczyła. Nie każdy mężczyzna ma w sobie to coś, żeby tak działało ono na kobietę. Oby między nimi się coś wydarzyło - czuję, że to mogłaby być piękna miłość.
    Życie jest dość skomplikowane i to, że Lisa ma narzeczonego nic nie oznacza.. Jak to się mówi - "facet nie ściana":D
    Niepokoi mnie tylko Stefan, który chyba wyraźnie ma jakieś ale...
    No i mam nadzieję, że Leah i Andreas w końcu pójdą na prawdziwą randkę!

    Czekam na następny, buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu jestem <3
    Wybacz,że tak długo to trwało :(
    Mimo,że to dopiero drugi rozdział to już pokochałam te historie, czytając miałam, aż wypieki na twarzy, tak bardzo się wczułam!
    Oczywiście nie lubię Lucasa ( to taki mój Dan, który tylko przeszkadza) i wątpie, żeby to się zmieniło, ale wiem że prędzej czy później Lisa przejrzy na oczy i zrozumie, że ten jej narzeczony nie może zostać jej mężem :p
    Rozpływam się natomiast nad Michaelem( ogólnie kojarze nazwiska skoczków, ale przyznam się, że co chwilę uruchomiałam google,żeby zobaczyć ich zdjęcia :p), opisujesz go cudownie, aż ma się ochotę na niego rzucić i nie dziwię się Lisie, że ledwo nad sobą panuję.
    Podejrzewam, że M. dowiedział się w klubie o tym, że L. ma narzeczonego i stąd jego zmiany nasttroju, w końcu on też z pewnością poczuł ta chemie między nimi.
    Co do Stefana, to niestety wcale,ale to wcale nie dziwie mu się, że ma oziębły stosunek do Lisy. Michael jest jego najlepszym przyjacielem i chce dla niego jak najlepiej, a nie narzeczoną ich lekarza :p
    Jestem załamana,że dodałaś dopiero dzisiaj rozdział bo to oznacza, że teraz trochę ssobie muszę poczekać :(
    Ale będe cierpliwa!
    Rozdział oczywiście cudowny, ale to wiadoma sprawa :D
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka!
    Ach... Kocham to opowiadanie. Jest takie świetne, genialne, wspniale. Kocham to jak opisujesz te wszystkie emocje.
    Lisa... No dziewczyna nam wpadła. Zauroczyła się po uszy i w sumie sama nie wie, co ma zrobić. Przez alkohol nie myślała rozsądnie i wyszło, jak wyszło, ale nie ma, co ją winić. Michi i ona to będzie świetna para. A Lucas mnie tu wkurza. Jak można tyle pracować? Rozumiem lekarz ma dużo na głowie no, ale bez przesady.
    Stefan... Przystojny, nieśmiały Stefan. Widać, że chłopak nie przepada za Lisą. Chce dobrze dla przyjaciele i mu się nie dziwie, w końcu ona jednak ma narzeczonego....
    Rozdział świetny i przepraszam za taki krótki komentarz, ale już taka godzina, a ja mam jeszcze tyle spraw na głowie, które muszę zrobić dziś, chociaż już prawie jutro.
    Czekam na next, który ma się szybciutko pojawić.

    Pozdrawiam
    Anahi

    OdpowiedzUsuń
  4. Boziu, Ty jesteś niesamowita. Dawno nie czytałam historii, dzięki której czułabym się niemal tak jakbym sama była główną bohaterką. Opisujesz wszystko bardzo dokładnie i realnie, te wszystkie emocje przechodzą we mnie i ja sama dostaję gęsiej skórki na widok Michaela.
    Wiem, że to co robią jest nieprzyzwoite i nieuczciwe. Ale zakazany owoc smakuje najlepiej a oni tak wspaniale ze sobą wyglądają.
    Cały czas odnoszę wrażenie, że Lisa jest podobna do mnie. Choć może każda dziewczyna reaguje w ten sposób na chłopaka, który naprawdę się jej podoba. Ja zachowuję się podobnie jak ona. Dlatego to opowiadanie jest jeszcze bliżej mojego serca.
    Serdecznie pozdrawiam i czekam na rozwój akcji. Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem :)
    No i jest i genialny rozdział... :)
    Strasznie mi się podoba to opowiadanie! Jest wspaniałe i idealne pod każdym względem :))) opisujesz wszystko tak realistycznie i dokładnie..
    No aż brak mi słów, aby dokładnie to wszystko opisać :)
    Tyle się dzieje...
    Lisa... Na widok Michaela przechodzą ją dreszcze... Mam wrażenie, że może z tego wyjdzie coś więcej...
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Bałam się,że zapomniałaś juz o tym wyśmienitym blogu.Wysmienity bardziej pasuje do jedzenia ale ja po prostu pożeram go oczami/oczyma?Nieważne. ..Co do ankiety.Wole jak rozdziały są dłuższe bo się dłużej czyta (to chyba logiczne Veciu -_-) no cóż demokracja.Widze ze dewizą mojej najukochańszego Scarlett poszła w ruch.Niech Lisa używa jej częściej.Jestem na nie jeżeli chodzi o jej związek z Lucasem.To takie sztuczne... :/ Nie byliby razem szczęśliwi. Lisa na pewno by nie była. Michael jest uroczy.Jak go nie kochać ? Ze Stefanem będzie miała bohaterka na pienku...Andreas K. I Leah...jestem na tak.Dla mnie nieznajomość skoków i skoczkow narciarskich Lisy jest słodka. Przedstawianie Lisie wszystkich skoczkow przez Leah przypominało mi trochę przedstawienie wszystkich osobistości pierwszej klasy przez Rose Jackowi w "Titanicu".Z góry przepraszam za powtórzenia ale nie mam głowy żeby myśleć o tym wszystkim.Rozdzial jest fantastico! Z ogromną niecierpliwością czekam na trojeczkę.Weny i buźki :***

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem! ;*
    Wreszcie doczekałam się kolejnego rozdziału! ♥
    Czytając ten rozdział... nie czułam się, jakbym go czytała xd Wiem, dziwnie to brzmi, lecz piszesz w tak fenomenalny sposób, że kiedy czyta się Twą twórczość, czuję się jakby był przede mną ekranik, w którym wszystko się wyświetla jednym ciągiem. To się ceni! ♥
    Lisie naprawdę musi podobać się Michi. W sumie to doskonale ją rozumiem. Zresztą, pewnie większość dziewczyn tak ma. Zastanawia mnie jednak, co z tego wyjdzie...
    Natomiast Stefan coś za nią nie przepada.
    Ciekawie, ciekawie...
    Czekam na nexta!
    Buźka. ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej, hej, hej! :*
    Szczerze? To opowiadanie jest tak genialne, że aż wstyd mi pomyśleć, że zapraszam Cię do siebie, na moje wypociny. :/
    Rozdział podoba mi się pod każdym, absolutnie każdym możliwym względem. :)
    Lisa odczuwa do Michaela coś nieprawdopodobnie silnego. Jestem tym zaskoczona i zauroczona jednocześnie. Szczerze mówiąc rzadko zdarza się coś podobnego. Każda reakcja, jaką wywołuje w naszej bohaterce skoczek jest niesamowita. Nic dziwnego, że zgodziła się na drinka i klub. Wbrew pozorom wydaje mi się, że to dobry krok. Być może nie dla Lucasa, ale dla niej jak najbardziej.
    Ten flirt? Niewinny. Ale gdyby jednak Lucas się o nim dowiedział, miałby prawo mieć o to pretensje... Jednakże wydaje mi się, że wszystko, co dzieje się w związku tej dwójki, jest spowodowane pracoholizmem Lucasa. Sama kolacja to potwierdziła. Dla niego liczy się tylko praca, praca i praca.
    Jestem naprawdę oczarowana Twoim stylem pisania. Wydaje mi się, jakbym czytała dzieło jakiejś pisarki wielkiego formatu. ❤❤
    Z niecierpliwością czekam na kolejny! :*
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Melduję się ❤
    Kazałaś nam trochę czekać na dwójkę, ale opłacało się być cierpliwym. Jestem po prostu... oczarowana *.* Z każdym rozdziałem coraz bardziej. Nawet nie wiesz, jak ja ci zazdroszczę takiego geniuszu. Kurczę, aż mi teraz głupio, bo czuję się przy tobie jak jakieś beztalencie :) Opisy po prostu idealne w każdym calu, aż zbyt realistyczne ^^
    Hmm... Lisa chyba faktycznie czuje do Michiego coś więcej. Jej reakcja na jego obecność mówi sama za siebie. I jestem pewna w stu procentach, nawet w stu dziesięciu, że z tego wszystkiego coś wyjdzie. Czas pokaże, co konkretnie... :)
    No nic, czekam na kolejny rozdział! ❤
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej! c;
    Ale mi zrobiłaś niespodziankę! :D Ja zdążyłam wszystko nadrobić, a Ty już dodałaś kolejny rozdział! I bardzo dobrze. :D
    Bardzo przyjemnie mi się go czytało, ale mam taką drobną radę/prośbę. xd Mogłabyś ciut powiększyć czcionkę? Moje oczy cierpią. xd Druczek jest drobny, a to nie sprzyja czytaniu czegokolwiek o dwunastej w nocy. xd
    Co do rozdziału, bardzo mi się podobał. c;
    Cieszę się, że Lisa poznała tylu nowych ludzi. Lucas mnie trochę zirytował, bo olał ją po całości na tej kolacji. Dobrze, że Leah się nią zajęła. :D
    Jeju, jak cudownie, że pojechali się trochę rozerwać! Hm... Może Lisa ma nieczyste myśli, ale w sumie niczego nieprzyzwoitego. Tylko rozmawiała z Michaelem i poprosiła go do tańca. Swoją drogą świetnie to opisałaś. :D
    Cóż... Jak już mówiłam szkoda mi Lucasa, bo to on najbardziej oberwie w tej sytuacji. :C
    Czekam na kolejny rozdział, życzę weny i pozdrawiam! <3
    hear-your-voice-again.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej kochana! ;*
    Nie wiem co masz na myśli, moim zdaniem świetny rozdział ;)
    Tyle miłości w tej kadrze między sztabem a zawodnikami ;p
    Nie chciałabym być na miejscu Lisy. Nie dość, że jej organizm wariuje na widok Michaela, to jeszcze ma przy nim to czego nie daje jej Lukas... Prędzej czy później będzie jej ciężko wybrać...
    Czekam na następny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Nareszcie!
    Uwielbiam to opowiadanie i tyle czekałam na nowy rozdział!
    Jak zwykle cudownie, te opisy, wszystko tak dokładne, że czuję się, jakbym tam była i wszystko obserwowała :D Lisa ma twardy orzech do zgryzienia, szczególnie, że Michael jest uroczy i zabawny. Mimo mojej sympatii do Lucasa - jak znam życie i jaką oczywiście mam nadzieję - Michael stanie się kimś więcej. Teraz nie mogę się doczekać następnego spotkania :)
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Gabs x

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiatj!
    Czekałam, czekałam. Doczekać się nie umiałam, a potem sama zniknęłam na dłuższy czas.
    Podoba mi się, to oczywiste. Świetne opisy, wszystko cudowne.
    Myślę, że każda z nas, prędzej czy później, spotyka na swojej drodze takiego Michaela. Mężczyznę, który działa na wszystkie nasze zmysły, odbierając przy tym zdrowy rozsądek.
    Nie będę ukrywać, że nie lubię Lucasa. Jest taki typowy. To nie zarzut pod twoim adresem, ale smutna refleksja nad tym, jak wygląda ten nasz świat. Praca, kasa, wszystko w dupie. Typowe, cholernie typowe i cholernie gorzkie.
    A Michael jest bajkowy. Książe. Niech taki pozostanie, idealny. Niech się nie okazuje skurwielem. Błagam.
    Dziękuję Ci za tego bloga.

    Zapraszam też do siebie:
    melissamolier.blogspot.com
    my--niepokonani.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Odpowiedzi
    1. Niebawem! Rozdział już jest napisany i tylko czeka aż znajdę chwilkę na publikację :)

      Usuń
  15. Rozdział drugi jest po prostu rewelacyjny jak prolog i rozdział pierwszy. Świetny styl pisania, z każdym przeczytanym zdaniem chce się czytać, więcej i więcej. Refleksje płynące z lektury bardzo mi się podoba, super się czyta. Drażni mnie tu tylko postać Lucasa, to typowy facet taki zwykły jakich spotykamy w świecie rzeczywistym,(ale to w żadnym wypadku nie jest zarzut skierowany do autorki). Myślę, że każda z nas, prędzej czy później, spotyka na swojej drodze takiego Michaela. Mężczyznę, który działa na wszystkie nasze zmysły, odbierając przy tym zdrowy rozsądek. Niech ten facet pozostanie takim bajkowym księciem , niech pod żadnym pozorem nie stanie się kopią Lucasa, typowe najważniejsza kasa, praca. Cudowne opisy sytuacji .

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy