Menu

poniedziałek, 21 marca 2016

Rozdział piętnasty

(muzyka)

Na myśl o Willingen drżę ze zdenerwowania i ekscytacji. Nie widzimy się tylko dwa dni, a ja tęsknię za nim, jakby to było co najmniej pół roku. Chyba nigdy nikomu nie poświęcałam na rozmowy tyle czasu, co jemu teraz. Jeśli nie dzwonimy do siebie nawzajem, to wymieniamy się esemesami albo wiadomościami na Facebooku. To niecierpliwie wyczekiwanie aż napisze, sprawia, że znów czuję się, jakbym miała szesnaście lat. Problem w tym, że w rzeczywistości już ich nie mam i słodkie słówka, które zadowoliłyby nastolatkę, nie wystarczają mnie. Marzę o tym, żeby znów znaleźć się w jego ramionach i oddać mu się całkowicie. Częste myśli o Lucasie przywołują mnie do porządku tylko na chwilę. Przyłapałam się na tym, że traktuję go jako przeszkodę na drodze do szczęścia. Zrozumiałam, że nie może mi go dać. A przynajmniej nie pod taką postacią jak Michael. U jego boku mogę liczyć na spokojne, ale też pozbawione wrażeń życie. Z kolei Michi zapewnia mi dreszcz emocji, ale przecież nie to w małżeństwie jest najważniejsze. Potrzebuję męża, który da mi przede wszystkim oparcie i bezpieczeństwo. A w jego przypadku jest jeszcze za wcześnie na to, żeby w ogóle myśleć o ślubie. Jeśli to jego wybiorę, będę musiała zacząć wszystko od nowa. Zbudować więź na całe życie, począwszy od mocnych fundamentów. Dlatego myślę o Willingen jak o ważnym, może nawet zwrotnym punkcie w moim życiu, w którym zdecyduję, czy mogę zaufać Michaelowi na tyle, by porzucić dla niego wszystkie swoje plany i puścić w niepamięć lata, które spędziłam na ich realizacji.
Na ten wyjazd przygotowuję garderobę o wiele staranniej niż zazwyczaj. Szczególną uwagę poświęcam bieliźnie, wybierając tę najlepszą, chociaż wiem, że jeśli znów między mną a Michim do czegoś dojdzie (a dojdzie na pewno, nie oszukujmy się), to gdy już pozbawi mnie ubrań, ją także niedługo będę miała na sobie. Hołduję swojej zasadzie, że seksowna bielizna to więcej pewności siebie. Nawet jako singielka lubiłam dobrze wyglądać dla własnej satysfakcji.
Nie mogę opanować nerwowego drżenia rąk, gdy razem z Lucasem przemierzam wiedeńskie lotnisko w poszukiwaniu miejsca spotkania austriackiej kadry. Już na samą myśl o tym, że zobaczę Michaela, ale nie będę mogła go dotknąć, ani nawet swobodnie z nim porozmawiać, zalewa mnie fala frustracji. Prawdopodobnie muszę poczekać do wieczora, żeby się z nim spotkać na osobności. Po przyjeździe do Willingen skoczkowie mają tylko chwilę dla siebie, a potem od razu jadą na trening. Do końca dnia zostało jeszcze tyle czasu! Czasu spędzonego w towarzystwie Lucasa i gnębiących mnie wyrzutów sumienia. Od momentu, gdy tak niemile go pożegnałam w moim mieszkaniu, jest jeszcze bardziej chłodny. Coś się między nami psuje i nawet nie próbuję wmawiać sobie, że to nie moja wina. Czuję się jak rozszczepiona na dwie części, z których jedna szaleje za Michim i nie daje tej drugiej, wiernej Lucasowi, przemówić sobie do rozsądku.
Dostrzegam go już z daleka. Kładzie bagaż podręczny na taśmie, a sam przechodzi przez bramkę. Ma na sobie czarne dżinsy i niebieską bluzę. Boże, tak cholernie dobrze wygląda w niebieskim. Jego włosy już z tej odległości wręcz proszą się o to, żeby przeczesać je palcami. Uwielbiam to, jak miękkie są w dotyku. Wpatruję się w niego tęsknie, dopóki nie znika z zasięgu mojego wzroku. Nie zauważył mnie, ale może to i lepiej. Nie wiem, czy umiałabym cierpliwie stać przy Lucasie z kamienną twarzą, czując na sobie jego spojrzenie.
Chwilę później przekonuję się, że to zadanie awykonalne.
W poczekalni wszyscy siedzimy w jednym miejscu, więc tym razem szybko mnie dostrzega. Uśmiecha się półgębkiem, ale za to błysk w jego oczach jest doskonale widoczny. Pamiętam to spojrzenie. Pod jego wpływem moje serce zaczyna bić szybciej, kolana miękną, a w podbrzuszu czuję przyjemny ucisk... Stop. Nie mogę sobie na to pozwolić. Nie przy ludziach i nie przy Lucasie. Posyłam mu ostatni, filuterny uśmiech, po czym niechętnie odwracam wzrok. Ta wymiana spojrzeń nie trwała dłużej, niż kilka sekund, a i tak cała płonę. Z ulgą przyjmuję przybycie Leah. Widząc moją minę, unosi znacząco brew, co sprawia, że mieszam się jeszcze bardziej.
- Kochana, wykończysz się – szepcze mi na ucho, gdy zamyka mnie w uścisku swoich szczupłych ramion. - Witaj, Lucasie. - Wyciąga w stronę mojego narzeczonego otwartą dłoń.
- Dzień dobry, Leah – odpowiada z uprzejmym uśmiechem, na który Schiffner nie umie pozostać obojętna. Nie dziwi mnie to – Lucas zawsze umiał czarować kobiety swoimi nienagannymi manierami.
Siadamy na fotelach położonych w sporej odległości od Michaela, ale to i tak za blisko, bym mogła się uspokoić. Pożyczam od Leah jakieś czasopismo sportowe i udaję zainteresowanie pierwszym lepszym artykułem. W rzeczywistości nawet nie wiem, jaki temat porusza. Uparcie przyglądam się czarnym literom, ale te za nic nie chcą ułożyć się w konkretne słowa. To będzie cud, jeśli uda mi się wytrwać do wieczora.
Czuję wibracje schowanego w torebce telefonu, więc wyciągam go stamtąd i odblokowuję ekran. Wiadomość od Michiego. Zerkam z niepokojem na Lucasa, siedzącego po mojej lewej stronie, i z ulgą spostrzegam, że całą swoją uwagę poświęca uruchamianiu MacBooka. Żeby zachować ostrożność, unoszę nieznacznie lewą stronę czasopisma, żeby odgrodzić telefon od jego wzroku i dopiero wtedy odczytuję esemesa.

Podoba mi się ten rumieniec.

W ostatniej chwili powstrzymuję się przed wydaniem z siebie głośnego jęku. Dlaczego on mi to robi? Już i bez tego wyznania miałam ochotę zedrzeć z niego tę niebieską bluzę, a potem dżinsy, nie zważając na obecność jego kolegów, Lucasa i reszty ekipy. Czuję, że teraz robię się jeszcze bardziej czerwona na twarzy, a mój płytki oddech przyspiesza. Odpisanie jedną drżącą ręką, to prawdziwe wyzwanie.

Mam nadzieję, że lubisz czerwony nie tylko na moich policzkach, bo o ile dobrze pamiętam, to taki stanik założyłam dzisiaj rano.

W głowie mi się nie mieści to, że wysyłam do niego taką wiadomość, siedząc tak blisko Lucasa. Ale musiałam to zrobić. Chciałam, żeby on też się pomęczył.
Kładę telefon na udzie i przykrywam go gazetą. Znów próbuję czytać artykuł i znów robię to nieudolnie. Najpierw zastanawiam się, czy mój esemes wywoła zamierzony efekt, a później, po upływie kilku minut, dlaczego nie dostałam jeszcze odpowiedzi.
Podnoszę z niepokojem wzrok, gdy jakaś postać staje przede mną i rzuca cień na niezrozumiałe napisy. Nie umiem ukryć zdziwienia, gdy rozpoznaję w niej Stefana. Mija dłuższa chwila, nim uświadamiam sobie, że wpatruję się w niego z rozwartymi ustami. Na szczęście to nie na mnie patrzy.
- Lucas? - zwraca się do mojego narzeczonego. - Moglibyśmy chwilę porozmawiać na osobności?
Lucas jest niemal tak samo zdziwiony jak ja. Z tą tylko różnicą, że ja od razu zaczynam się też niepokoić. Co takiego chce mu powiedzieć Stefan, skoro nie może tego zrobić przy mnie? Do głowy przychodzi mi tylko jedna rzecz. W moim gardle automatycznie rodzi się ogromna gula, której nie mogę przełknąć.
- O co chodzi? - pyta Lucas.
- Mam pewien problem, który wymaga pomocy lekarza – odpowiada Stefan, ale w ogóle nie jest przy tym skrępowany, jak zwykle osoby, które faktycznie potrzebują lekarskiej porady.
Langer posyła mi pytające spojrzenie, na które odpowiadam wymuszonym uśmiechem i lekkim skinieniem głowy. Zamyka MacBooka, wkłada go do pokrowca, a następnie wstaje i odchodzi wraz ze Stefanem.
Co to, do jasnej cholery, miało znaczyć?
Prawie podskakuję, gdy telefon na mojej nodze zaczyna wibrować.

Podejdź do księgarni.

Tym razem rozglądam się po poczekalni, szukając Michaela. Nie jestem zaskoczona, gdy nigdzie go nie znajduję. Wszystko staje się jasne. Ten esemes wywołał lepszy efekt niż zamierzałam. Stefan miał odwrócić uwagę Lucasa, żebym mogła spotkać się z Michim. Świetnie to sobie wymyślił. Tylko dlaczego akurat księgarnia?
- Zaraz wracam – mówię do Leah i nie czekając na jej odpowiedź, odchodzę.
Podążam w stronę majaczącego gdzieś w oddali szyldu księgarni. Po chwili znajduję się w części poczekalni zdecydowanie bardziej wypełnionej ludźmi. Szybko gubię się w ich tłumie. Z każdym krokiem rośnie moje podniecenie. Idę energicznym marszem, choć moje tętno mogłoby świadczyć o szybkim biegu.
Dostrzegam go, gdy jest już naprawdę blisko. Opiera się nonszalancko o ścianę w przejściu dla obsługi lotniska, które oddziela księgarnię od jakiejś kawiarni. Ręce trzyma w kieszeniach spodni, ale wyciąga je stamtąd, gdy do niego podchodzę. Uśmiecha się szelmowsko, a jego oczy błyszczą tym samym blaskiem, który znów przyprawia mnie o zawroty głowy. Jak ja to robiłam wcześniej, że udawało mi się przy nim nad sobą panować? Teraz nie potrafię. Patrzę na jego ręce, które obecnie wiszą bezwiednie wzdłuż ciała i myślę tylko o tym, jak bardzo chciałabym poczuć je na sobie. Przypominam sobie jednak o zajściu z Kraftem, przez co mój umysł szybko trzeźwieje.
- Powiedziałeś o nas Stefanowi. - Celuję oskarżycielsko palcem prosto w jego klatkę piersiową.
Marszczy brwi, wyraźnie zbity z tropu.
- To mój najlepszy przyjaciel. - Wzrusza ramionami. - Przeszkadza ci to?
Tak, przeszkadza – mam ochotę odpowiedzieć. Ale byłabym wtedy hipokrytką, bo przecież sama wtajemniczyłam we wszystko Leah.
- Nie, po prostu... Nie jest zazdrosny?
- Co?
Idiotka.
- Mam wrażenie, że mnie nie lubi – tłumaczę, starając się nie popaść w panikę. Wystarczy, że znów zaczynam robić się na twarzy cała czerwona. Tym razem ze wstydu, a nie z podniecenia.
- On tylko... - zacina się, szukając odpowiednich słów. - Nie przejmuj się nim, jest przewrażliwiony.
Po prostu wie, że jestem suką, która złamie ci serce. To chciałeś powiedzieć.
Michael chyba czuje, że całe napięcie między nami gdzieś wyparowało i stara się temu zaradzić. Dotyka mojej dłoni, tej bardziej oddalonej od mijających nas ludzi. Kciukiem delikatnie masuje jej wnętrze, a pozostałymi palcami lekko gładzi grzbiet. To takie niewinne, a zarazem tak zmysłowe. Sprawia, że zapominam o Stefanie i znów jest mi dobrze. Przenosi palce wyżej, na przedramię i ostrożnie je na nim zaciska.
- Chodź – mówi, po czym pociąga mnie za sobą w głąb korytarza.
- Michi, to przejście dla obsługi – piszczę, jednocześnie rozglądając się dookoła w obawie, że ktoś może nas obserwować. Ale tak się nie dzieje. Ludzie wciąż koło nas przechodzą, ale nikt nie zwraca na nas uwagi.
- Co z tego? - mruczy ze zniecierpliwieniem.
Nie zważając już na nic, podążam za nim. Po kilku metrach napotykamy zakręt, który odgradza nas przed ewentualnymi spojrzeniami innych osób oczekujących na wyloty. Czekałam na ten moment. I wiem, że on też czekał. Patrzy na mnie w sposób, który tak bardzo lubię. Przygryzam wargę i zaciskam dłonie na jego bluzie, jednocześnie przyciągając go do siebie. Przymykam oczy, gdy jego miękkie usta dotykają skóry nad moim obojczykiem. Podąża nimi w górę mojej szyi, znacząc na niej ścieżkę pocałunków. Odchylam głowę, dając mu do niej lepszy dostęp. Och, jest mi tak dobrze. Wzdycham z rozkoszą i unoszę dłonie do jego włosów. Zanim wplatam w nie palce, muskam nimi jego kark, przez co wstrząsa nim lekki dreszcz. Z każdym pocałunkiem przybliża się do ust, a gdy już rozchylam je, gotowa poczuć na nich jego dotyk, on muska je ledwo wyczuwalnie, a następnie przesuwa głowę tak, że całuje teraz drugą stronę mojej szyi.
- Och – wydaję z siebie cichy jęk frustracji.
Dopiero teraz zauważam, że opiera przedramiona o ścianę po obu stronach mojej głowy. Pogrywa sobie ze mną? Zobaczymy, kto pierwszy będzie miał dość takiej zabawy. Chwytam jego dłonie i opuszczam je na swoje pośladki. Następnie znów łapię go za bluzę i przyciągam do siebie tak, że napiera teraz na mnie całym ciałem. Uśmiecham się, gdy wyczuwam wybrzuszenie w okolicach rozporka jego spodni. Nie jest tak wstrzemięźliwy, na jakiego pozuje.
- Ktoś tu może przyjść w każdej chwili – zauważam.
- Możemy pójść do toalety, jeśli chcesz – mruczy wprost do mojego ucha.
Mam ochotę się na to zgodzić. Boże, tak bardzo tego pragnę. Ale nie mogę pozwolić mu, żeby miał mnie od razu. Muszę mu przypomnieć, że nie jestem pierwszą lepszą, którą można mieć na każde zawołanie.
- Nie będę ganiała po tych obślizgłych kabinach. Nawet z tobą.
- Jesteś pewna?
Wsuwa jedną dłoń pod moją koszulkę. Jego chłodne palce drażnią gorącą skórę mojego brzucha, gdy wspina się nimi powoli, aż wreszcie dotyka piersi schowanych w koronkowym staniku, który jednak nie stanowi dla niego żadnej przeszkody. Sprawia, że cała drżę i pragnę go jeszcze bardziej. To jedyna rzecz, jakiej teraz jestem pewna. O wszystkich innych zapominam. Odnajduję ustami jego usta. Najpierw muskam je delikatnie, żeby przypomnieć sobie ich kształt, a następnie wysuwam lekko język i zaznaczam nim kontur jego dolnej wargi. Nie muszę długo czekać, żeby wyszedł mi na spotkanie. Tracę głowę pod wpływem jego dotyku. Rozchylam usta, zapraszając go do ich wnętrza. Droczy się ze mną, na zmianę to wsuwając, to wysuwając język, aż wreszcie ucieka przed moimi spragnionymi pocałunkami. Przenosi usta w okolice mojego ucha i delikatnie przygryza jego płatek.
- W takim razie będziesz musiała poczekać – mruczy.
Sztywnieję, słysząc te słowa.
- Nie rób mi tego – szepczę błagalnie.
- Sama się o to prosiłaś. - Uśmiecha się szelmowsko.
Chodzi mu o tego esemesa. Chciałam, żeby to on się męczył, a tymczasem będzie zupełnie na odwrót. Tak wygląda jego zemsta za te długie miesiące, gdy nie dopuszczałam go do siebie i trzymałam na przyjacielski dystans? Te tortury podobają mi się bardziej niż to, kiedy w ogóle się do mnie nie odzywał, ale są też dużo bardziej męczące. Jedyne, co mnie pociesza, to błysk pożądania wciąż widoczny w jego oczach. Wiem, że przez resztę dnia będzie myślał tylko o mnie, a z każdą chwilą jego apetyt będzie wzrastał. Och, tak bardzo nie mogę się doczekać wieczoru.
Niespodziewanie jego uśmiech znika. Marszczy brwi, a chwilę później opiera swoje czoło o moje i głęboko wzdycha.
- Z chęcią zrobiłbym to z tobą nawet na płycie lotniska, ale nie mogę. Zasługujesz na coś lepszego.
Och, jesteś pewien? - chciałabym zapytać. Chyba zapomniał, że właśnie zdradzam z nim narzeczonego. Nie zasługuję na nic lepszego.
Mimo wszystko uśmiecham się. Jest tak kochany, że mam ochotę roztopić się w jego ramionach. Pożądanie nie jest już jedynym uczuciem, jakie mnie wypełnia. Ustępuje miejsca bezbrzeżnej czułości, którą z przyjemnością okazałabym mu na milion sposobów.
- Pójdę pierwsza – oznajmiam zamiast tego.
Nie sprzeciwia mi się. Ostatni raz gładzę jego policzek z niemal nabożną czcią. Zawsze mi się podobał. Ale kiedy jest taki podniecony z mojego powodu, podoba mi się jeszcze bardziej. Opuszczam go z ogromnym żalem. Wracam do miejsca, gdzie zgromadziła się ekipa, zagryzając policzki od środka, żeby powstrzymać uśmiech. Po drodze poprawiam potargane włosy i przyglądam się swojemu odbiciu w ekranie telefonu, żeby zetrzeć resztki szminki z ust. Nakładam ją ponownie, gdy siadam na swoim fotelu. Lucasa wciąż nie ma. Muszę przyznać, że Stefan w roli wiernego przyjaciela sprawdza się dużo lepiej, niż Leah.
- Nie chcę wiedzieć, co robiliście.
Prawie podskakuję, gdy niespodziewanie słyszę jej pełen dezaprobaty pomruk. Posyłam jej zdziwione spojrzenie. W jaki sposób się domyśliła?
- Nie jestem głupia – odpowiada na pytanie, którego, jestem tego pewna, nie wypowiedziałam na głos.
- Przerażasz mnie – stwierdzam zupełnie poważnie.
Tym razem w odpowiedzi otrzymuję jedynie jej perlisty śmiech.
Nie wiem, gdzie podziać wzrok, gdy wraca Lucas. Początkowo udaję wciąż zainteresowaną magazynem Leah, ale wkrótce stwierdzam, że bardziej naturalnie byłoby spytać go o Stefana. Próbuję brzmieć normalnie, kiedy się odzywam:
- O co chodziło?
Mimowolnie przygryzam nerwowo wargę, gdy Lucas obdarza mnie przeciągłym spojrzeniem. Modlę się w duchu, żeby się nie zaczerwienić. Co, jeśli nie otarłam dokładnie szminki, albo źle ułożyłam włosy? Dlaczego nie poszłam do łazienki, żeby upewnić się, że wyglądam tak, jakby nic się nie stało?
- Prosił mnie, żebym zachował dyskrecję – odpowiada. Włącza MacBooka i przestaje na mnie patrzeć. Powoli zaczynam się rozluźniać.
Tym razem mi się udało, ale jak długo jeszcze Lucas pozostanie ślepy?

Podróż do Willingen dłuży się niemiłosiernie. Ciężko jest mi usiedzieć spokojnie na miejscu, kiedy Michael znajduje się kilka siedzeń za mną. Tamtej nocy wyzwolił wszystkie uczucia, jakie skrywałam do tej pory i muszę wkładać wiele wysiłku w utrzymanie ich w tajemnicy. A przecież to dopiero początek weekendu.
Po dotarciu do hotelu chciałabym od razu wejść do pokoju i spędzić trochę czasu w samotności, ale wraz z innymi muszę czekać w lobby na zakwaterowanie. Razem z dziewczynami siadam na jednej ze skórzanych sof. Dla wielu członków ekipy brakuje na nich miejsca, dlatego stoją, lub siadają na swoich torbach. Diethart jest jednym z nielicznych, którym udaje się wcisnąć między nas. Mówiąc ściślej: między mnie a Leah. Jego towarzystwo wcale mnie nie cieszy. Wierci się niemiłosiernie, a poza tym jego głośny śmiech przypomina raczej rechot. Nie przejmuje się tym, że siedzi w odległości dwóch metrów od kolegów i prowadzi z nimi wesołą konwersację. Naprawdę wolałabym na jego miejscu Michiego, chociaż wystawiłoby to moją samokontrolę na ogromną próbę. Tymczasem moja irytacja osiąga swoje apogeum, gdy Thomas rzuca pod nosem komentarze na temat recepcjonistki. Na tyle cicho, by nie dosięgły samej zainteresowanej, ale na tyle głośno, by mogli je usłyszeć wszyscy siedzący wkoło skoczkowie. Nie tylko mnie one drażnią. Oznaki rozbawienia na twarzach chłopaków powoli ustępują miejsca grymasom zniesmaczenia. Michael daje temu wyraz jako pierwszy.
- Diethart, daj sobie spokój. Nie poderwiesz żadnej dziewczyny takimi tekstami – zauważa uszczypliwie.
To stwierdzenie spotyka się z aprobatą reszty skoczków. Zbity z tropu Thomas mruga kilkakrotnie, nim odpowiada:
- Odezwał się ekspert w dziedzinie podrywania dziewczyn. Dziwnym trafem czas mija, a ty nadal żadnej sobie nie znalazłeś. Dam ci radę: spróbuj wykorzystać trofeum z Turnieju Czterech Skoczni. Działa – ostatnie słowo wypowiada teatralnym szeptem, a kiedy kończy, uśmiecha się złośliwie.
Nagle robię się cała spięta. Mam ochotę najpierw zdzielić Dietharta w ten przemądrzały łeb, a potem podejść do Michiego, żeby pokazać wszystkim tu obecnym, że to, co usłyszeli, nie jest prawdą, bo potrafi podrywać dziewczyny i to bardzo efektywnie. Zamiast tego spuszczam wzrok na dłonie złożone na kolanach i nerwowo pocieram tarczę srebrnego zegarka. Wcześniej dostrzegam rumieńce wzburzenia na twarzy Michaela. Jestem ciekawa, czy zastanawiając się nad odpowiednią ripostą, myśli o mnie. Jednak ostatecznie to nie on odpowiada Didlowi.
- Próbowałeś na swojej śwince? - pyta Gregor z pozornie niewinnym uśmiechem na ustach.
Całe towarzystwo momentalnie wybucha salwą śmiechu. Teraz to Thomas robi się cały czerwony ze wstydu i z gniewu.
- Była ze mną już zanim zdobyłem to durne trofeum – buczy pod nosem. Po chwili jednak ulega presji i dołącza do chichotu chłopaków.
Zdenerwował mnie, to prawda, ale też zaimponował tym, że potrafił obrócić tę sytuację w żart i podejść do pytania Gregora z odpowiednim dystansem. Dzięki tej wymianie zdań udało mi się trochę odprężyć. Kiedy wreszcie rozchodzimy się do swoich pokoi, towarzystwo Lucasa nadal mi ciąży, ale już nie tak bardzo jak w czasie podróży. Staram się po prostu nie myśleć o tym, jak okropną narzeczoną jestem i jednocześnie odmawiam w myślach modły dziękczynne za to, że Lucas aktualnie nie próbuje uzyskać ode mnie dowodów mojej miłości. To śmieszne, że jego stosunek do naszego związku, który kiedyś był moją udręką, teraz przynosi ulgę.
Po obiedzie (na którym zajęłam miejsce położone możliwie najdalej od Michaela) Lucas jedzie z całą ekipą na halę sportową, gdzie ma się odbyć trening, a ja zajmuję się swoją pracą w pokoju. Dzięki niej na chwilę zapominam o Michim. Ale kiedy kilka godzin później dostaję od niego wiadomość, ożywiam się jeszcze bardziej.

Stefan umówił się z chłopakami na grę w Fifę, więc po kolacji drzwi mojego pokoju stoją dla Twojego czerwonego stanika otworem.

Śmieję się sama do siebie. Jeszcze kilka dni temu nie spodziewałabym się od niego esemesów o takiej treści. Rozochocił się ostatnio.
Na kolacji jest mi jeszcze trudniej zachować spokój niż na obiedzie. Niewielką porcję naleśników zjadam szybko i uciekam do pokoju, bo ta sytuacja staje się już nie do zniesienia. Ku mojej radości Lucas wychodzi na jakąś rozmowę ze sztabem szkoleniowym, więc mogę swobodnie opuścić pokój, a wcześniej odpowiednio się przygotować.
Kiedy ostatnim razem pukałam do drzwi hotelowego pokoju Michaela, też byłam roztrzęsiona, ale z zupełnie innego powodu. Wtedy wolałam, żeby ich nie otwierał, a teraz nie mogę się doczekać, kiedy to zrobi. Gdy pojawia się przede mną w błękitnej koszulce (Boże, jak on cudownie w niej wygląda) i szarych dresowych spodniach, moje usta same układają się w szerokim uśmiechu. Nie przerywając kontaktu wzrokowego, odnajduje moją dłoń i wciąga mnie do środka. Dźwięk zamykających się z trzaskiem drzwi nigdy wcześniej tak mnie nie cieszył. Zarzucam ręce na jego szyję i przywieram do niego całym ciałem.
- Cześć – mówię cicho.
- Cześć – odpowiada ze śmiechem.
W takich chwilach jak ta, kiedy patrzy na mnie z niekrytym zachwytem i uśmiecha się jak najszczęśliwszy człowiek na świecie, naprawdę mam ochotę rzucić wszystko i wyjechać z nim na wyspy Galapagos. Im więcej czasu z nim spędzam, tym mniej pamiętam o tych wszystkich wyszukiwanych na siłę powodach, dla których nie mogłabym tego zrobić.
Przymykam oczy, kiedy przybliża swoje usta do moich i składa na nich lekki pocałunek. Zaskakuje mnie trochę brak żarliwości, której nadmiaru dał mi posmakować na lotnisku, ale chwilę później wszystko staje się jasne.
- Poczekajcie chociaż aż wyjdę – jakiś głos odzywa się w głębi pokoju.
Gwałtownie odskakuję od Michaela. Tracę przy tym równowagę i tylko jego silne dłonie ratują mnie przed upadkiem na podłogę. Śmieje się z mojej reakcji, spoglądając na zmianę to na mnie, to na Stefana. Nie wiem, na którego jestem zła bardziej. Kiedy znów stoję pewnie, odtrącam obejmujące mnie w talii ramiona Michiego i krzyżuję ręce na piersi. Ale Kraft mija nas z tak ponurą miną, że nieświadomie przysuwam się do niego z powrotem. Kiedy to zauważam, jest już za późno. Uśmiecha się szelmowsko, na co mogę już tylko przewrócić oczami.
- Bawcie się dobrze... Czy coś – mówi Stefan, posyłając nam ostatnie zakłopotane spojrzenie. Sekundę później znajduje się już za drzwiami.
Czuję nieśmiały dotyk dłoni Michiego na policzku. Chcąc, nie chcąc, muszę na niego spojrzeć. Uśmiecha się rozbrajająco i już wiem, że jestem zgubiona.
- Przepraszam. Poganiałem go, ale lubi się grzebać.
Udaję, że jest mi bardzo ciężko mu to wybaczyć. Kiedy jedną dłonią wciąż gładzi mój policzek, drugą wsuwa pod kaszmirowy sweter, przez co drżę mimowolnie. Seks na zgodę? Czemu nie?
Tym razem nie pozwalam mu się pozbawić ubrań tak szybko. Nie rzucamy się na siebie niczym wygłodniałe zwierzęta, ale powoli delektujemy się smakiem pocałunków, najlepsze zostawiając na deser. A ten, zaserwowany mi przez Michaela, jest prawdziwie wyborny. Już samym dotykiem wywołuje we mnie dreszcze i sprawia, że wiję się pod nim z rozkoszy. Koncentruje swoje pieszczoty na górnej części mojego ciała, ale wreszcie zsuwa dłoń na moje udo i unosi je, opierając o swoje biodro. Chwilę później jest już we mnie i porusza się w rytmie naszych urywanych oddechów. Tak jest mi dobrze, ale nie chcę, żeby znów to on przejmował całą inicjatywę. Mocno oplatam jego biodra nogami i przechylam go tak, aby znalazł się pode mną. Wzdycha z zadowoleniem prosto w moje usta, kiedy kładę się na nim i zatapiam w długim pocałunku. Poruszamy się zgodnie, zupełnie tak, jakbyśmy robili to po raz tysięczny, a nie drugi. Wychodzi mi na spotkanie za każdym razem, gdy na niego opadam i za każdym razem zaciska dłonie na mojej talii jeszcze mocniej. Nagle łapie mnie za przedramiona i niemal brutalnie przewraca z powrotem na łóżko. Zaczyna poruszać się szybciej, ostatecznie doprowadzając mnie tym do szaleństwa. Osiągamy szczyt rozkoszy prawie w tym samym momencie. Gdyby nie to, że podświadomie pamiętam o tym, aby być cicho, pewnie wykrzykiwałabym jego imię wniebogłosy. Zamiast tego powtarzam je półszeptem, przez co miesza się z nieco głośniejszymi westchnięciami.
Długo po tym nie mogę dojść do siebie, więc po prostu leżę w jego ramionach i wdycham ten charakterystyczny zapach. Oddałabym wszystkie świeczki waniliowe za to, by móc go czuć przez cały czas. I żeby już zawsze gładził moje włosy takim delikatnym ruchem, jak teraz.
- Tak właściwie, to dlaczego nigdy nie rozsuwacie złączonych łóżek? - Sama nie wiem, czemu o to pytam. Wciąż jestem tak roztrzęsiona, że złapałam się pierwszej sensownej myśli, jaka przyszła mi do głowy i takie oto są tego skutki.
Michi marszczy brwi i przygląda mi się z konsternacją. Już unosi dłoń do mojego czoła, najpewniej w celu sprawdzenia, czy nie mam gorączki, ale ostatecznie opuszcza ją z powrotem na kołdrę.
- Nie wiem. - Wzrusza ramionami. - Chyba po prostu nam się nie chce.
Prozaiczna przyczyna. Ciekawe, czy inni skoczkowie też są tacy leniwi.
Nie mówię już nic więcej, bo nie chcę palnąć gorszej głupoty. Właściwie wydaje mi się, że nie można powiedzieć już nic głupszego, ale po chwili milczenia Michi uświadamia mi, że się myliłam.
- Lisa, wyjedź gdzieś ze mną. - Ożywia się niespodziewanie i unosi na łokciu tak gwałtownie, że prawie uderzam głową o ścianę.
Teraz to ja mam ochotę sprawdzić, czy nie zawładnęła nim jakaś nagła gorączka. Zamiast tego czekam, aż się zaśmieje i oznajmi, że żartował, ale on pozostaje śmiertelnie poważny.
- Niby dokąd? - pytam ostrożnie.
- Paryż, Berlin, Teneryfa, Murmańsk, Galapagos, gdziekolwiek. Przyszły weekend jest wolny od startów, więc możemy jechać, gdzie chcesz.
Jego oczy błyszczą z podekscytowania. Jest tak zapalony do tego pomysłu, że nawet nie zauważa, że ściska moją dłoń zdecydowanie za mocno. Silę się na niepewny uśmiech i mam nadzieję, że nie widać w nim grymasu bólu.
- Hej, spokojnie. Nie zapędziłeś się za bardzo? Nie masz w przyszły weekend startów, ale musisz trenować. Nie pozwolę, żeby Kryształowa Kula przeszła ci koło nosa z mojego powodu.
Oczywiście, że ja też chętnie wyjechałabym gdzieś tylko z nim. Zapomniała o wszystkim i dała porwać temu, co do niego czuję. Ale zawsze myślę racjonalnie i muszę to robić również teraz, kiedy on stracił tę umiejętność.
- Jak będę chciał zdobyć Kryształową Kulę, to wezmę udział w Tańcu z Gwiazdami. - Bierze głęboki wdech, dzięki czemu następne słowa wypowiada już nieco spokojniej. - Ty jesteś dla mnie najważniejsza. A poza tym przyda mi się chwila odpoczynku.
To mnie nie przekonuje. Jaka chwila odpoczynku, skoro dwa tygodnie temu miał przerwę od treningów w czasie Bożego Narodzenia? Kręcę głową z dezaprobatą i odwracam wzrok, bo zbiera mi się na płacz. On naprawdę jest w stanie poświęcić dla mnie wszystko, a ja nie potrafię poświęcić dla niego nic. Jak mogłam dopuścić do tego, żeby tak oszalał?
- Lisa. - Chce, żebym znów na niego spojrzała, ale nie umiem się na to zdobyć. - Lisa, posłuchaj mnie. - Rozluźnia uścisk, w którym trzymał moją dłoń i teraz gładzi ją z troską.
Powoli obracam głowę w jego stronę i napotykam łagodne spojrzenie błękitnych oczu. Gorączkowy entuzjazm powoli go opuszcza, ale zostaje niezachwiana pewność i cicha determinacja.
- Nie chcę musieć czekać cały dzień, żeby wieczorem spędzić z tobą chwilę w hotelowym pokoju. Jest cudownie, ale chciałbym móc wyjść z tobą na spacer i trzymać cię przy tym za rękę. Pocałować przy ludziach, a nie w odizolowanym od nich ciemnym kącie. Nigdy mi na to nie pozwolisz przy nim. - Nieświadomie krzywi się mówiąc o Lucasie. - Lisa, daj mi szansę. Daj nam szansę – dodaje po chwili.
Przymykam oczy i wzdycham ciężko. Nie potrafię zapanować nad burzą myśli, która rozpętała się w mojej głowie. Jest ich tysiące i mam wrażenie, że każda ciągnie mnie w swoją stronę, nie pozwalając skupić się na żadnej. Nie wiem, jak długo to trwa. Ale kiedy otwieram oczy, jestem pewna jednej rzeczy.
- Amsterdam – mówię. A widząc jego skołowane spojrzenie, dodaję – ponoć jest piękny zimą, a ja nie byłam tam nigdy. A poza tym jest tam Magnum Store.
Uśmiecha się z ulgą i niedowierzaniem. Nie umiem pozostać na to obojętna. Już wkrótce kąciki moich ust również się unoszą.
- Jesteś pewna? - W jego pytaniu słychać budzącą się na nowo ekscytację.
- Pod jednym warunkiem. - Specjalnie zawieszam głos w takim momencie. Gdy słyszy to zdanie, momentalnie zamiera. - Zdobędziesz tę Kryształową Kulę i to w Pucharze Świata, a nie w Tańcu z Gwiazdami. Nie chcę, żeby kręciły się przy tobie jakieś wyuzdane lafiryndy w obcisłych sukienkach.
Uśmiecha się jeszcze szerzej, a jego oczy stają się zwierciadłem całej radości, jaką w tej chwili odczuwa. Na ten widok ogarnia mnie uczucie ogromnej błogości. To takie cudowne – dawać komuś szczęście.
- O nic nie musisz się martwić. Jeśli tego właśnie chcesz, zajmę pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej i zadedykuję to zwycięstwo tobie. - Całuje mnie tak żarliwie, że po chwili muszę się od niego oderwać, bo brakuje mi tchu.
Zaczynam wierzyć w to, że bycie ze mną wcale nie musi oznaczać dla niego zaprzepaszczenia kariery. A już na pewno nie przyczyni się do tego nasz wspólny weekend w Amsterdamie. Obiecuję sobie, że do tego nie dopuszczę.

*
I jak Wam się podoba ten nastrój? Odpowiednie na otarcie łez po ostatnim konkursie tego sezonu? I jak myślicie: Lisa podejmie w Amsterdamie jakąś konkretną decyzję, czy wciąż będzie to odkładała w czasie?
Przepraszam za to, że ostatnio u Was milczę. Czytam i jestem ze wszystkim na bieżąco, ale nie komentowałam, bo chciałam najpierw uporać się z tym rozdziałem. Obiecuję, że nadrobię to już wkrótce.
Ściskam i całuję! 
PS. W najbliższym czasie możecie się spodziewać aktualizacji w zakładce Liebster Award, ponieważ zostałam dwukrotnie nominowana. Za co oczywiście bardzo dziękuję! ♥ 

20 komentarzy:

  1. Zdecydowanie najlepsze ff o skokach jakie kiedykolwiek czytałam. Z jednej strony mam nadzieję, że Lisa w końcu zostawi Lucasa, a z drugiej jeśli tak się stanie to będzie coraz bliżej końca opowiadania :(
    Uwielbiam ten rozdział, uwielbiam ich sekretne spotkania, uwielbiam to, że Lisa coraz bardziej przekonuje się do pomysłów Michaela, uwielbiam wszystkie opisy i dialogi. Nawet zazdrosnego Stefana uwielbiam. Mam nadzieję, że ich wycieczka do Amsterdamu będzie wspaniała i nic/nikt nie pokrzyżuje im planów. Ciekawi mnie tylko co Lisa powie Lucasowi ;) Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału :* Dziękuję, że piszesz, bo nawet nie wiesz jak bardzo poprawia mi to humor :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cuuudowny rozdział!
    Mam nadzieję, że Lisa w końcu zostawi Lucasa i będzie żyła z Michim długo i szczęśliwie... Choć to by było troszkę nudne.
    W każdym razie uważam, że jakiekolwiek będą następne rozdziały, będą wspaniałe i genialne, jak zawsze. Sama wymyślisz najlepszy ciąg dalszy. Masz do tego WIELKI talent!

    OdpowiedzUsuń
  3. Michi w tym rozdziale jest strasznie kochany. Propozycja tego wyjazdu, ta akcja na lotnisku, to taki Michael jakiego lubię.
    No a Lisa powinna się w końcu zdecydować, jeśli ma to zrobić już w Amsterdamie to super, ale nie powinna obawiać się, że Michi nie odwzajemni jej uczuć, bo jak do tej pory robi to ze zdwojoną siłą. Pewnie tak będzie lepiej też dla Lucasa, ciekawi mnie czy zrobi jakąś awanturę kiedy z nim zerwie... a może on sam ich przyłapie? No nie wiem, mogę sobie tak spekulować, ale wszystko się pewnie niedługo wyjaśni.
    Stefan w tym rozdziale wygrał tym swoim zmieszaniem w hotelu XD Aż miałam wrażenie, że jestem tam z nimi i widzę ten jego zabójczy wzrok skierowany w stronę Lisy.
    Czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, jak Ty mnie nakręcasz takimi rozdziałami. Uwielbiam, podziwiam, wstrzymuję oddech! Mojej aprobaty nie da się wyrazić słowami. Wszystko to, co opisujesz sprawia, że czuję jakby Michael leżał teraz przy mnie i to ja jestem Lisą. Wyobrażać sobie tego blondasa w taki sposób to czysta przyjemność. Zawsze czytam Twój rozdział w specjalnie przygotowanej na to chwili, gdy nic mnie nie pogania a Twoja historia jest moim deserem w ciągu dnia :)
    Cieszę się także, że Lisa zdecydowała się na wyjazd do Amsterdamu, bo chyba złamałaby Michiemu serce swoją odmową. Sądzę jednak, że nie podejmie tam radykalnej decyzji. Wyczuwam bardziej jakiś dramat, jakiś punkt kulminacyjny, który ją zmusi do wyboru. Nie będzie to raczej takie spokojne.
    Spodziewałam się też nieco innej reakcji Stefana. W końcu do tej pory stosunkowo wyraźnie dawał Lisie do zrozumienia o braku jakiejkolwiek sympatii, a tu nagle postanawia kryć ich obydwoje. To oznacza, że musi być dobrym przyjacielem i zapewne nie robi tego dla Lisy, a dla Michaela. Mimo wszystko chwała mu za to! A Twoje wszelkie insunacje względem "zazdrości" o Hayboecka za każdym razem powodują szeroki uśmiech na mojej twarzy. Bądź co bądź, chyba każda z nas snuje podobne teorie i choć nie są prawdziwe, to naprawdę zabawne.
    I znów każesz mi czekać na rozdział, jak możesz?! :)
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Co? Miałam iść spać a Ty mi tu rozdział dajesz. Ale są rzeczy ważne i ważniejsze, więc zostałam przy rozdziale.
    Michi i Lisa są tacy ajncbihsf. Uwielbiam to co ich połączyło i ta wiadomość do Michaela o czerwonej bieliźnie, padłam! O Jezusie, myślałam, że Stefan na skargę przyszedł do Lucasa, a on tylko w romansowaniu pomaga. Złoty chłopak. Aż mi się gorąco zrobiło na tym lotnisku, a co dopiero biedni Michi i Lisa.
    Boże kocham to opowiadanie i Ciebie, że się za nie zabrałaś. To taka przyjemna odskocznia i chętnie zostałabym na długo w tej historii. I wielbię Cię za te wstawki o Kraftboecku, wyje jak czytam xD
    Czuję, że kolejny rozdział z Amsterdamem mnie powali. Co ja gadam, każdy mnie powala (tylko, żeby Ci ego za bardzo od tych komentarzy nie urosło xd). Mam nadzieję, że ten wyjazd będzie cały cute, chociaż zastanawiam się czy przez to Lucas nie zacznie czegoś podejrzewać, albo że jakimś cudem prawda wyjdzie na jaw. Bo nie wiem czy Lisa będzie potrafiła już zdecydować, że rzuca Lucasa i leci do Michaela. Za bardzo cały czas się miota pomiędzy tą dwójka. Poza tym to całkiem wygodne z jednej strony mieć zapewnioną przyszłość, a z drugiej trochę zaszaleć. Tak czy inaczej kocham mocno, czekam na kolejny rozdział nieważne kiedy będzie, bo czekać warto♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć!
    ❤ ❤ ❤ i jeszcze miliard ❤❤❤
    Kolejny, cudowny, wspaniały, romantyczny, przyprawiaiacy o motylki w brzuchu rozdział!
    Ja wiem, że Lisa nie jest fair. Ale czy to jej wina, że się zakochała? I że Michi ją kocha? I że razem im tak dobrze?
    Michael jest mistrzem romantyzmu! Potrafi powiedzieć coś takiego, że kolana same miękną od czytania.
    Niezmiernie się cieszę na ten ich Amsterdam! Mam nadzieję, że decyzja się podejmie i będą żyli długo i szczęśliwie. Szkoda mi Lucasa, ale przecież nie można nic na siłę, prawda? Czekam niecierpliwie na kolejny!
    Buziaki 😘

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej :)
    Rozdział ... brak słów aby go opisać ;)
    Michael zakochany po uszy w Lisie.
    Lisa moim zdaniem powinna odejść od Lucasa i spróbować być z Michael, który zrobi dla niej wszystko.
    W sumie Lisa zaskoczyła mnie tym Amsterdamem, ponieważ myślałam że odmówi a jednak postanowiła wyjechać tylko we dwoje bez narzeczonego, z którym moim zdaniem już nic prawie ją nie łączy.
    Czekam z niecierpliwością na następny:)
    Buziaki :*
    Ps. Przepraszam za nie do końca składny komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem!
    Jejciu, kochana... widzę, że nie tylko ja jestem pod ogromnym wrażeniem. Cudowny rozdział! Ja nie wiem, jak ty to robisz, ale jestem wręcz przyklejona do ekranu monitora *.*
    Ależ nam się uroczo zrobiło! I aż chciałoby się, żeby to wszystko trwało wiecznie. Ciężko się nie uśmiechnąć, czytając te słodkości. W ogóle, te opisy... jakby tam się było i widziało świat oczyma bohaterów.
    Michi jest po same uszy zakochany w Lisie. No i talentu do skakania, ale też i romantyzmu odmówić mu nie można :D Mam taką cichutką nadzieję, że Lisa w końcu przejrzy na oczy i zacznie myśleć o tym, aby odejść od Lucasa, bo z tego związku chyba zbyt wiele już nie zostało. Może warto byłoby spróbować szczęścia u boku Hayboecka?
    Czekam na kolejne!
    PS. Lana z swoim cudeńkiem pasuje do treści wręcz idealnie ^^
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej ;)
    Rozdział taki fantastic :) I'm in love with your story and Michii <3 Przepraszam, że tak po angielsku, ale noo nie mogłam się powstrzymać :) Kocham tooo. Amsterdam to będzie coś! Czekam na rozwód.
    Pozdrawiam S.
    PS. Pierwszy raz czytałam jakikolwiek rozdział z podkładem i musisz wiedzieć jedno: UMARŁAM I JESTEM W NIEBIE.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej!
    Taki nastrój zdecydowanie mi się podoba. Mam nadzieję, że ten wyjazd do Amsterdamu okaże się przełomowy i przyczynie się do tego, że Lisa pomyśli poważnie o wybraniu Michaela i o.rozstaniu z Lucasem. Boję się, że Lucas może dowiedzieć się o wszystkim z jakiegoś innego źródła. W końcu to, ze o wszystkim wie Leah i Stefan to pewnego rodzaju zagrożenie. Tak pięk.ie, jak w tym rozdziale nie może być przecież wiecznie.
    W ogóle to dlaczego Michi w każdym opowiadaniu jakie czytam musi być takim cholernym ideałem??? Po prostu się w nim zakochałam i konjec ze mną ;) A Ty jeszcze się do tego przyczyniasz! :p
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie komentowałam do tej pory, zatem postaram się ogarnąć wszystkie piętnaście odcinków, przynajmniej tak ogólnie.
    Na wstępie muszę powiedzieć, że jest to jedno z najlepszych opowiadań o skoczkach, na jakie trafiłam, chyba zaraz za „Odchodzę, bo kocham” lub wręcz na równi z nim. Bardzo dobrze napisane, bez błędów i literówek (nie znoszę tego w fanfikach) i widać, że przemyślane.

    Postaram się w punktach ująć to, co najbardziej mi się podoba.

    1. REALIZM SYTUACJI. Wszystko, co opisujesz, wydaje się bardzo „życiowe”. Takie zdarzenia naprawdę mogłyby zaistnieć w życiu Michaela. Nie ma tutaj jakichś sztucznych sytuacji czy nieprawdopodobnych zachowań bohaterów. Wszystko składa się w całość.

    2. DOBRE TEMPO AKCJI. Akcja toczy się jak dla mnie w odpowiednim tempie. Nie ma tak, że bohaterowie w drugim odcinku wyznają sobie miłość, w trzecim lądują w łóżku, a w szóstym już mają dzieci ;) Poznają się i mimo iż od początku są sobą zauroczeni, sporo czasu upływa zanim decydują się na bardziej konkretne działania ;) Jednocześnie wystrzegasz się dłużyzn i marnowania czasu na opisywanie dnia po dniu. W sumie to Ci tej umiejętności zazdroszczę, bo sama wykazuję niebezpieczną tendencję do rozwlekania tekstów, ha ha.

    3. GŁÓWNA BOHATERKA. Zwykle w fanficach nie lubię głównych bohaterek, bo autorki często robią z nich bóstwa. Te dziewczyny są piękne, mądre, wszyscy je kochają, mają ojca milionera, brata Morgensterna czy innego Schlierenzauera, są modelkami Victoria's Secret albo słynnymi aktorkami, a przy tym wszystkim mają jeszcze doktorat z fizyki kwantowej ;) I naturalnie początkowo nikt o niczym nie wie. Ewentualnie są nastolatkami z Polski, które w zadziwiający sposób posiadają kupę kasy oraz wyjątkowo tolerancyjnych rodziców, skoro jeżdżą na zawody po całej Europie ;) Ty za to stworzyłaś bohaterkę, która jest wiarygodna. Taka dziewczyna mogłaby istnieć! Taka dziewczyna mogłaby spotkać Michaela i zakochać się w nim z wzajemnością! Twoja Lisa ma swoją historię, ma swoją rodzinę (plus za sceny z rodzicami), ma mieszkanie, które wygląda w jakiś konkretny sposób, ma narzeczonego (trochę na jego temat w dalszej części komentarza). Lisa ma też swoje przemyślenia, dylematy i pragnienia. Ma smutki i radości. Ma pasje i rzeczy, których nie lubi. Jest osobą z krwi i kości, choć istniejącą przecież tylko na papierze.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4. POSTAĆ STEFANA. Ha! :D Niby epizodyczna, ale dla mnie osobiście dość ważna. O ile np. Leah w zasadzie ani mnie ziębi, ani grzeje, tak Stefana polubiłam i to mimo jego niechęci do Lisy ;) Intryguje mnie. Pytanie, czy on naprawdę czuje do Michiego „miętę przez pietruszkę” i jest zazdrosny czy też jedynie nie ufa Lisie, która wszak zdradza i oszukuje narzeczonego, bo boi się, że ta skrzywdzi jego przyjaciela. Osobiście obstawiam opcję pierwszą. Tę bym wolała, bo jest ciekawsza ;) Niby podczas imprezy u Michaela Lisa i Gregor mają dość jasne zdanie na ten temat, ale ich spostrzeżenia nie muszą być trafne. Dlaczego wolałabym, aby Stefan naprawdę był zakochany w Michaelu? Bo to tworzy większe napięcie. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek zdecyduje się wyznać swoje uczucie (obojętnie w jakich okolicznościach) albo czy Michi sam poskłada wszystko do kupy. Jakkolwiek się stanie, Stefan zawsze przegra. Obojętnie, czy Michi będzie z Lisą, czy nie, on przegra. I będzie cierpiał. Albo w ukryciu, cały czas grając jedynie najlepszego przyjaciela albo odtrącony przez Hayboecka. To tworzy z niego najbardziej tragiczną – choć epizodyczną – postać całego opowiadania. Chyba, że dasz mu zakosztować szczęścia z kimś innym ;)

      5. SCENY EROTYCZNE. Nie, nie jestem zboczurem ;) Po prostu uważam, że ciężko jest napisać dobrą scenę erotyczną, a tobie się ta sztuka udała. Bez nadmiernej szczegółowości i wulgaryzmu, bo tego nie znoszę. Wszystko ze smakiem, a jednocześnie bardzo elektryzująco ;) „Momenty” między Lisą a Michim na lotnisku z ostatniego odcinka są fantastyczne! Erotyzm wisi w powietrzu!

      To by w zasadzie było tyle, jeśli chodzi o poszczególne elementy, które mi się podobają. Jak jeszcze coś mi przyjdzie do głowy, to dopiszę. Maciupeńki minus masz za początek – to nagłe zauroczenie Lisy i Michaela ;) Jakoś nie bardzo wierzę w takie rzeczy. Nie aż tak intensywne. Ale może po prostu dlatego, że nigdy nie spotkała mnie taka sytuacja. A szkoda ;DD

      Miałam jeszcze poruszyć postać Lucasa i tego nieszczęsnego narzeczeństwa. W zasadzie facetowi nie można nic zarzucić. Jest szarmancki, inteligentny, pracowity (aż nadto ;)), uczciwy. Wiadomo, że kobiecie, z którą będzie, zapewni życie na godnym poziomie i okaże szacunek. Prawie ideał. Tylko nie dla Lisy. Są zupełnie niedobrani pod kątem charakterów. Ona oczekuje porywów, on stabilizacji. Gdyby Lucas znalazł kobietę bardziej „zimną”, mógłby stworzyć z nią udany związek. Taki bez szaleństw, z rozpisanym harmonogramem działań na dwa tygodnie do przodu, ale na swój sposób szczęśliwy. Tymczasem Lisa jest z nim bardziej z obowiązku niż szczerego uczucia. Zakotwiczyła się przy nim i póki nie poznała Michaela nie wiedziała, że może być inaczej. Nawet jeśli już wcześniej coś jej nie pasowało, nie umiała tego zdefiniować, ponieważ na pozór Lucas jest wymarzonym kandydatem na męża.
      Współczuję Lisie wyboru. Nie dość, że zrywając zaręczyny narazi na szwank interesy ojca, a tego z pewnością wolałaby uniknąć, to jeszcze sama rzuci się na głęboką wodę. Nie ma żadnej gwarancji, że jej związek z Michaelem wypali. Zauroczenie może minąć, a wtedy zostanie na lodzie, bo powrotu do Lucasa nie będzie. Wredna sytuacja :P Tum bardziej jestem ciekawa, jak to wszystko rozegrasz. Co zrobi Lisa? Czy Michi długo wytrzyma taki ukrywany związek, czy też postawi wszystko na jedną kartę i wyjawi prawdę? Czy Lucas wreszcie się zorientuje, że coś jest nie w porządku? Ciekawa historia i nie mogę się doczekać kolejnych odcinków.

      Uff, mam nadzieję, że nie zasnęłaś czytając ten komentarz ;D Jest w częściach, bo za długi :P Zaprosiłabym Cię na swojego bloga, ale gdzieś na Twoim wygrzebałam informację, że nie lubisz czytać o Peterze, więc sobie daruję ;DD Życzę za to dużo weny i niecierpliwie czekam na kolejny odcinek.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  12. Czeeeść 😊
    Ja się nie bede rozpisywać.
    Cudowny rozdział..nie wiem jak ty to robisz. Czytam i nie mogę się oderwać od tego.
    Mam nadzieje że Lisa podejmie ta właściwą decyzje zmadrzeje i zostawi Lucasa i będzie szczęśliwa z Michim. 😃

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej!
    To jest cudo, wiesz? Nie mogłam się doczekać kiedy to Lisa i Michael znów się spotkają. Między nimi okropnie iskrzy! Ale Lucas...
    Już myślałam że dojdzie do czegoś na tym lotnisku, na szczęście oboje mimo wielkich chęci mają rozum.
    Amsterdam... Po prostu mega *-*
    Liczę troszkę, że ta "wycieczka" będzie dla Lisy pewnym przełomem.
    Czekam na następny
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Heloł. ;*
    Cudeńko! <3 Tyle mogę powiedzieć tylko, kochana! ;D
    To, co dzieje się pomiędzy Lisą a Michaelem jest NIESAMOWITE! *0* Jest to tak niezwykle opisane, że do tego czasu czuję to podekscytowanie i takie jakby... naelektryzowanie? :D O, tak!
    Mam nadzieję, że ta podróż Lisy pomoże jej poukładać to i owo w głowie, podejmie jakąś decyzję i ogarnie co z grubsza własne życie. ;)
    Czekam na więcej, buziam! ;**

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej Kochana! :*
    Obiecywałam, więc jestem. ;)
    Ten rozdział jest tak samo doskonały, jak i poprzedni. *.* Nawet nie wiesz, jak cieszy mnie fakt, że mogłam przeczytać je niemalże jeden po drugim. ❤
    Boziuuuu, jaki ten Michi jest... Ach! ❤ Nie dziwi mnie fakt, że Lisa traci dla niego głowę. Nie dziwi mnie, że kiedy go widzi budzi się w niej pożądanie. ^^
    Podobała mi się ich gra... Te SMS-y... ❤ Każdy z nich chciał przechytrzyć drugiego, jednakże wpadali coraz bardziej. :)
    Powiem Ci szczerze, że kiedy Stefan podszedł do Lucasa to myślałam, że może nakrył Lisę i Michaela po imprezie i chciał powiedzieć o tym narzeczonemu dziewczyny. Jednakże okazał się prawdziwym przyjacielem Hayboecka. ;))
    To takie urocze, że odwrócił uwagę doktorka, by jego przyjaciel mógł spędzić chwilę z dziewczyną, na punkcie której Michi oszalał. ^^ Jednocześnie to przykre, że wszyscy robią z Lucasa idiotę... Ale widocznie zasłużył na to, bo gdyby dbał o Lisę tak, jak o swoją pracę ta sytuacja nie miałaby miejsca. :(
    Kiedy po kolacji dziewczyna wpadła do pokoju skoczka i napotkała tak Stefana... Nie dziwię się ich zakłopotaniu. ;) Jestem strasznie ciekawa, co teraz myśli o Lisie Stefan... Wiadomo, że nie pałał do niej przesadną sympatią, a teraz? Czyżby uważał ją za jeszcze gorszą, niż wcześniej? A może przeciwnie? Może przekonał się do niej? :) Mam taką nadzieję. ^^
    Michi wypalił z tym wyjazdem... myślę, że to dobry pomysł, by mogli spędzić trochę czasu razem. Amsterdam? Fantastycznie! ^^ Lisie zależy na chłopaku, bo gdyby tak nie było, nie zwracałaby uwagi na to, że ma treningi, że musi pracować, by być najlepszym, a tymczasem jest zupełnie inaczej. :) Martwi się o jego przyszłość i karierę. ❤
    Mam nadzieję, że w tym Amsterdamie Lisa podejmie jakąś konkretną decyzję, bo nie oszukujmy się i Lucas i Michi zasługują na konkretny obraz sytuacji. Lucas ze względu na wspólnie spędzone lata, a Michael ze względu na to, jakim fantastycznym i zauroczonym w niej chłopakiem jest. :)
    Kochana, jestem niesamowicie ciekawa tego Amsterdamu, kolejnego rozdziału. ^^ Czekam! ❤
    Buziaki! :*
    PS. Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  16. Witaj!
    Dzisiaj bardzo szybko i treściwe - nie mam czasu na oddychanie, a do tego jeste przerażarta do tego stopnia, że już nie chodzę, al się toczę... Noe wiesz jak jest.
    No cóż. Jesteś nudna w tym, co piszesz. Kiedy będę mogła wytknąć Ci błędy, banalność czy idiotyczne pomysły? No kiedy? No nie dajesz mi szansy, żebym pochwaliła się jak wredna i zła jestem... No wiesz!
    Bo ja nie mogę przyczepić, bo się nie da. Bo to nie jest już żadna herbata z cytryną i jakieś śmieszne koce. To nie jest nawet jakaś czekolada czy kubek kakao.
    To są kurde wszystkie moje ulubione rzeczy w życiu. Zadałam Ci pytanie: Co Cię zachwyca? Teraz ja na nie odpowiem. Zachwycają mnie chmury, który płyną po niebie, zachwyca mnie śnieg,zachwyca mnie uśmiech, zachwyca mnie książka, muzyka, dobry film, zachwyca mnie nadzieja i szczęścią. Zachwycają mnie takie blogi jak ten Twój. Niewiele opowiadań mnie zachwyca jak ten. Jest ich dokładnie trzy, moja pierwsza trójka ever forever. Zachwyca mnie każde Twoje zdanie, zachwyca każdy akapit, zmysł, który posiada. Zachwyca mnie Michael jako facet, Stefan jako przyjaciel, świat przedstawiony, emocje bohaterów. Wszystko.
    Prawie. Bo nie zachwyca mnie zachowanie Lisy. I pierwszy raz jest mi żal Lucasa. Może i w pewnym sensie zasłużył, bo jego zaangażowanie było zerowe, ale mimo wszystko zasłguje na prawdę. A jak się kręgosłup moralny Lisy? Jak długo ona to wytrzyma? Niech nie liczy, że to nie wyjdzie. Cała trójka funkcjonuje w tym samym miejscu,są obok siebie. Prędzej czy później to wyjdzie, a ludzie są życzliwi i spostrzegawczy.
    To wszystko jest bardzo przyjemne, pociągające, ich związek, tajemnica, Michael jako facet, który okazuje się, że nie jest ciepłą kluchą, ale raczej kimś mocnym i wyrazistym. Silnym. Tylko czy wystarczająco tej siły ma, żeby wytrzymać napięcie i przyciagnąć Lisę do siebie?
    No i czy Lisie nie przejdzie pierwsze zauroczenie i znowu nie skupi się na kasie i bezpieczeństwie?

    Najwyżej Stefan namiesza.

    Wybacz, że dzisiaj tak krótko, następnym razem będzie lepiej, obiecuję.

    Widzisz! Nie wspomniałam o tym, że Stefan pokazywał Lucasowi penisa. Szybko się pocieszył!

    Czekam na następny.
    No i chciałam Ci podziękować. Pomyślisz może za co. Ale ja mam mnóstwo powodów. Przede wszystkim za to, że piszesz, że kiedyś mnie do siebie zaprosiłaś(a może to ja się wprosiłam?), że mogę czytać tak cudowne opowiadanie. Za Twittera, całe wsparcie, które mi okazałaś pod jednym z postów i za dobre słowo. Dziękuję!

    Zuzek aka Annie Kannie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie mam pojęcia jak tutaj wylądowałam. Jakoś tak sobie przemierzałam internety i przez przypadek trafiłam tutaj. Kiedyś sporo czytałam opowiadań o skoczkach, ale potem jakoś przez długi czas nie mogłam znaleźć niczego fajnego, poddałam się, więc teraz tym bardziej supi, że znalazłam tę twoją historię.
    Gosh, dziewczyno, jestem zachwycona. Tym jak piszesz, co piszesz i przede wszystkim o kim piszesz (no wybacz mi, ale po prostu mój ulubiony blondasek z Osterreich ma zawsze i wszędzie pierwszeństwo). Niech na dowód na to posłuży ci fakt, że mimo tony rzeczy do zrobienia, cały mój wieczór poświęciłam na przeczytanie tych piętnastu rozdziałów. Nic i nikt mnie od laptopa oderwać nie mogło. Aż się mój brat o mnie zaczął martwić i podejrzewał, że coś mi się stało, bo tak siedzę w mojej jamie cichutku i nie daję znaku życia :D Także ten, wciągnęło mnie to niesamowicie.
    Uwielbiam to, jaki jest u ciebie Michi. Ja po prostu nie mogę określić słowami jego wspaniałości, cudowności i genialności. To taki bohater, którego darzy się miłością platoniczną od początku do końca, zresztą tak jak i rzeczywistego Michiego :P
    Hmm… co do Lisy. Ładne ma imię dziewczyna. I straszliwie zazdroszczę jej tego Michiego, nooo… Generalnie to troszkę mam z nią problem. Jednocześnie ją rozumiem i jej nie rozumiem. Bo gdy ja tak sobie to czytam i zastanawiam się co ona powinna zrobić, to dla mnie odpowiedź jest jasna: zawijaj kobieto kiecę i leć do Michaela, drugiej takiej okazji może nie być. Jednak, gdy trochę się postawię w jej sytuacji…. Rozumiem tragizm jej postaci. Bo w pewnym sensie to trochę z niej tragiczna bohaterka. Ot taka pani rozdarta między dwóch panów, która nie potrafi zrezygnować ani z jednego, ani z drugiego. Bo ja podejrzewam, że mimo wszystko ona przywiązała się do Lucasa. Poza tym to, co łączy ją z Miśkiem Michim to dla niej coś nowego, bardzo gwałtownego i teoretycznie może się zastanawiać czy te emocje szybko nie opadną. Tylko no, tak na logikę, to problem jest taki, że po pierwsze M. jest genialny i lepszego nie znajdzie, a po drugie, jakby mnie pytać, to uważam, że ona z Lucasem nie do końca się dobrała. Bo z niej trochę romantyczny duch. Taka amatorka silnych emocji. Lubi, jak się nią interesuje, jak się z nią liczy, o nią troszczy. Może nie potrzebuje tej uwagi w jakichś ogromnych ilościach, ale jednak od czasu do czasu chciałaby poczuć się doceniona i ważna. No a Lucas to taki typ człowieka, który poza pracą życia nie widzi. Dla niego praca zawsze będzie ważna i chociaż mu zależy na Lisie, to nie będzie jej tego okazywał w żaden spektakularny sposób. Jemu by się przydała taka kobieta, która sama skoncentrowana jest na własnej karierze, i która nie potrzebuje bardzo wiele uwagi, ot taka z rodzaju tych mało romantycznych, może nawet nieco oziębłych pań. Cała ta sytuacja jest też kiepska nie tylko dlatego, że Lucas i Lisa tak sobie się dobrali. Problem w tym, że poszkodowani w tym wszystkim są Lucas, a co gorsza i Michi. Wypadałoby więc, żeby Lisa kiedyś tam się jednak określiła, bo i siebie, i innych krzywdzi. Ale ja w nią wierzę, że się weźmie w garść i wskoczy w ramiona Michiego tak na powaznie, forever, one and Orly, big love, te sprawy xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cd. (Lol, blogger to wybitnie nie lubi moich długich komentarzy…. Przepraszam cię, nie mogłam się powstrzymać…)
      Lubię w sumie wszystkich tych twoich bohaterów. Leah jest spoko. Taka dziewczyna, która jak już coś przeżywa, to całą sobą. Wszystko jest albo czarne, albo białe, nie ma półśrodków ani żadnych odcieni szarości. Morowa z niej babka :D Szkoda mi jej, bo ta drama z Kofim nie idzie po jej myśli, no ale przecież to jeszcze chyba nie jest sprawa przegrana :D Śmiechowy jest też Stefek. Rety, ja chyba jestem przy tej opcji, że martwi się o kompana swej doli i niedoli. Bo chociaż podejrzenia Gregorka i Lisy są nad wyraz podstawne, a i przy okazji zabawne, to jednak za bardzo mi szkoda tej Marisy, by skłaniać się ku wersji z nieszczęśliwą miłością Krafcika do Hayboecka. Aczkolwiek to nad wyraz ciekawa opcja, no ale nie, jednak nie… Wierzę, że on z Marisą jest najbardziej szczęśliwy :P Śmiechowy jest też Gregor. Zresztą w ogóle ja chcę więcej skoczków na rauszu. Wtedy są już w ogóle przegenialni. I ten Twister aka najlepsza gra na imprezę <3 A, i kocham też Dietharta. Chociaż on momentami rżnie przygłupa i chama, to jednak jest śmieszny… czy to gdy tańczy, czy to gdy wszyscy dookoła prześcigają się w tym, by zgasić jego riposty jeszcze lepszymi ripostami :D Czeekaj, czy ja kogoś pominęłam? Niee, chyba już nie. OO, kuzynka Lisy jest pocieszna.
      Superanckie jest jeszcze to, w jaki sposób splotłaś losy Michiego i Lisy. Zabawnie wyszło, że ona tak naprawdę na tych skokach się nie znała, a jednak wylądowała tam, gdzie wylądowała i musiała się jakos w tej kwestii ogarnąć. I wiesz, to wyszło naprawdę realistycznie. Bo to też nie zadziałało na zasadzie: ludzie, ja nie wiem niczego, a ten pagórek to co to, do zjeżdżania na sankach, coooo, jaka bula?, jaka skocznia?... A potem za dwa dni nagle ekspertka od wszystkiego. Nie. Ty pokazałaś Lisę jako osobę, która bardzo skokami się nie interesowała, ale takiego Gregora na przykład kojarzyła. I to bardzo rozsądne, bo jednak wiadomo, że to niemożliwe, by któregoś z tych skoczków choćby z reklam nie kojarzyć, o! Także ten…. Poza tym sam powód, dla którego Lisa wylądowała w samym środku tego skocznego światka też jest bardzo sensowny. Nie robisz z niej siostry, kuzynki, piątej wody po kisielu któregoś ze skoczków ani fanki, której wybitnie się poszczęściło… Nie, wprowadzasz ją od tej profesjonalnej strony, ale jednocześnie na tyle neutralnej, że powiedzmy że te stosunki z M. nie wydają się niewłaściwe (bo jednak gdyby no nie wiem na przykład była członkiem zarządu związku Autów albo coś w ten deseń to by mogło być nieco kłopotliwe).
      Aha, i jeszcze muszę napisać, że kocham rozmowy Michiego z Lisą. I ja uwielbiam, jak ty go opisujesz z jej perspektywy. Jak tylko on się pojawia na horyzoncie, to ja odlatuję razem z Lisą… I te ich sceny ekhm poważniejsze też świetnie wyszły. Tak jak powinny być opisane – nie za dużo, nie obraźliwie, tylko tak… ładnie :D
      Dżizas ja to mam tyle przemyśleń różnych, że to aż strach. Najbardziej ekscytuję się oczywiście Michaelem, no ale inaczej być nie mogło :D Sama wiesz, jakiego fav blondasa wytworzyłaś <3 W ogóle aż cała się z tych emocji trzęsę. Patrz, co ze mną narobiłaś. Uwielbiam to opowiadanie <3
      Nie pozbędziesz się mnie, bo ja tu będę wpadać. I życze ci dużo weny i czasu na pisanie, bo ja nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.
      Do zobaczenia :D

      Usuń